rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,


Na półkach:


Na półkach: ,


Na półkach: ,

https://book-please.blogspot.com/2020/12/rozczarowujacy-drugi-tom-czyli-gwiazdka.html

W okresie świątecznym, pewnie jak większość, uwielbiam czytać, oglądać historie związane z tym czasem. Nie przeszkadza mi to, że często są one powtarzalne, przesłodzone, wyolbrzymione i mało realistyczne. W tym roku z książkowych nowości, postanowiłam sięgnąć po Gwiazdkę pełną życzeń, bo zapowiadała się naprawdę dobrze. Okładka mocno świąteczna, tytuł również, więc oczekiwania były spore, ale niestety nie udało się im sprostać.

Gwiazdka pełna życzeń to druga część dylogii Najcenniejszy podarunek, którą stworzyła Klaudia Bianek. Poprzednia część mnie sobą urzekła, dlatego też z ogromną chęcią zabrałam się za kolejny tom. Chciałam się przekonać co słychać u bohaterów, których polubiłam. Byłam przekonana, że w kontynuacji musi się wydarzyć ogrom pozytywnych i cukierkowych rzeczy. Ba, bardzo tego chciałam, bo kto czytał Najcenniejszy podarunek wie, ile główna bohaterka Oliwia przeszła i po zakończeniu pierwszego tomu życzyłam jej szczęścia.


Drugi tom rozpoczyna się mniej więcej rok po wydarzeniach z Najcenniejszego podarunku. Wydawałoby się, że życie Oliwii powoli uspakaja się i dziewczyna wraz z bliskimi wychodzi na prostą. Spokój burzy pewna osoba, która po latach pragnie ponownie wrócić do życia głównej bohaterki i jej siostry. Ich matka. Kobieta, która wyjechała za granicę za pracą, porzuciła swoją rodzinę, pragnie wrócić w ich łaski.


Życzenia życzeniami. Miało być ich pełno, jak tytuł wskazuje, żadnych nie zauważyłam. Gdybym miała zatytułować tę książkę to nadałabym jej tytuł "Jak się jebie to na całego". Wybaczcie za to niecenzuralne określenie, ale taka jest prawda, bo cały czas coś było nie tak. Pierwsza część miała mocne dramatyczne wydarzenia, ale odczuwało się świąteczną atmosferę, dobroć ludzi, nadzieję na lepsze jutro. W Gwiazdce pełnej życzeń nie dość, że w ogóle nie czuje się świąt, bo nie oszukujmy się, ale świątecznego nastroju nie tworzy sprzątanie, to można dostać nerwicy, dlatego że ta książka jest ekstremalnie przepełniona negatywnymi emocjami, złością, zazdrością, wyrzutami i bólem. Rozumiem rozgoryczenie bohaterki, które są związane z matką, która postanowiła nagle pojawić się w życiu Oliwki i Baśki, ale tego się nie dało czytać. Bohaterka przez całą książkę wielokrotnie powtarza tę samą historię związaną z odejściem matki. Jest jak popsuty gramofon, który nic innego nie potrafi z siebie wykrzesać. Przez to też książka, która sama w sobie nie jest długa mogłaby być o wiele krótsza.


Poprzednia część również była dramatem obyczajowym, który poruszał ciężką tematykę, która jest obecna w życiu wielu Polaków, a o której nadal się nie mówi, bo wstyd, bo co ludzie powiedzą, więc najlepiej zamieść wszystko pod dywan. Tamto jednak było bardziej realistyczne, poruszające i starania dziewczyny albo nawet walka o święta, dawały niesamowity nastrój, że cud może się zdarzyć. Niestety dramatyzm, który wprowadziła autorka w Gwiazdce pełnej życzeń był przedobrzony. Za dużo tego wszystkiego było i jako czytelnika szybko mnie to zmęczyło. Zamiast się skupić na jednym wątku, to mamy jeszcze inne problemy. Podczas czytania czułam się przygnieciona tym wszystkim i nie miałam przyjemności z czytania. Poza tym liczyłam, że zobaczę jak układa się związek Oliwii i Oskara. Niestety tym wątkiem również jestem zawiedziona, dlatego że nie wiedziałam zbudowanej relacji między tą dwójką. W tym związku jest tylko Oliwia, jej uczucia, jej obawy, jej zazdrość i nic więcej. Bohaterka, którą w poprzednim tomie polubiłam i której kibicowałam, stała się okropna i miałam jej dość.


Gdybym miała wymienić plusy tej książki to w pierwszej kolejności jest to okładka. Drugim plusem zaś była postać ciotki, która nieco ratowała tę książkę, ale nie było jej tyle, aby całkowicie ją odkopać. Ciotka Oliwii i Baśki to niesamowicie charyzmatyczna kobieta, która również pokazuje nam pewien bardzo ludzki aspekt, do którego też nie bardzo chcemy się przyznawać. To był jeden z momentów, który mnie wzruszył i takich momentów brakowało mi w książce.


Jak to się mówi, co za dużo to nie zdrowo. Ewidentnie autorka chciała na małej ilości stron upchnąć jak najwięcej emocji, które miały poruszyć czytelnikiem. U mnie ten efekt był zdecydowanie odwrotny. Zmęczyłam się i zirytowałam. Zakończenie całej historii też mnie zdenerwowało, bo nie pasowało i miałam wrażenie jakby autorka na siłę chciała wepchnąć dany wątek. Po lekturze jestem zła, smutna i nieusatysfakcjonowana. Miałam ochotę na słodki, świąteczny romans, a dostałam jakąś przerysowaną papkę. W moim sercu nadal będzie Najcenniejszy podarunek, a o drugiej postaram się jak najszybciej zapomnieć.

https://book-please.blogspot.com/2020/12/rozczarowujacy-drugi-tom-czyli-gwiazdka.html

W okresie świątecznym, pewnie jak większość, uwielbiam czytać, oglądać historie związane z tym czasem. Nie przeszkadza mi to, że często są one powtarzalne, przesłodzone, wyolbrzymione i mało realistyczne. W tym roku z książkowych nowości, postanowiłam sięgnąć po Gwiazdkę pełną życzeń, bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:


Na półkach: , ,


Na półkach:


Na półkach:

Okładka książki Zenith Sasha Alsberg, Lindsay Cummings
Ocena 6,4
Zenith Sasha Alsberg, Lind...

Na półkach:


Na półkach:

Najpiękniejsza historia miłosna w niesamowicie realistycznej realizacji.

Najpiękniejsza historia miłosna w niesamowicie realistycznej realizacji.

Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach:


Na półkach: ,

https://youtu.be/eRoja8iU8CQ

https://youtu.be/eRoja8iU8CQ

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

https://sparklissimo.blogspot.com/2019/03/druga-szansa-katarzyna-berenika-miszczuk.html

Bardzo rzadko, ale zdarza się, że budzę się z okropnego snu i przez chwilę nie wiem, gdzie jestem. Niby to tylko moment, zanim zdam sobie sprawę, że nie goni mnie szaleniec z piłą albo nie spadam z mostu, a jestem w swoim pokoju. Przerażająca jest ta dezorientacja. Jednak jeszcze bardziej przerażające byłoby, gdybym pewnego dnia obudziła się w nieznanym miejscu i nie wiedziałabym, kim jestem. To właśnie przytrafiło się bohaterce Drugiej szansy autorstwa Katarzyny Bereniki Miszczuk.

Julia budzi się w ośrodku Druga szansa, który działa po to, aby pomagać osobą takim jak ona, które miały wypadek, przeszły coś okropnego w życiu i trzeba je poskładać do kupy. Dziewczyna jako jedyna ocalała z pożaru, który strawił jej dom, ale nie pamięta tego. Julia nie wie kim jest, czy faktycznie nazywa się Julia czy ma rodzinę, gdzie mieszka, ba nie poznaje nawet swojego odbicia w lustrze. Kompletna pusta.

Kiedy sięgałam po tę książkę miałam ochotę na coś psychodelicznego, niepokojącego, przez co poczuję ciarki na plecach. I cieszę się, że dostałam to czego oczekiwałam. Katarzyna Berenika Miszczuk stworzyła bardzo ciekawe dzieło, które jest zaskakujące i niepokojące jednocześnie. W Drugiej szansie dzieją się dziwne rzeczy, które z jednej strony wydają się nieprawdopodobne, ale z drugiej strony może jednak są prawdziwe. Trochę kojarzyło mi się to z Wyspą tajemnic, bo ten film równie mocno mieszał mi w głowie.

Niestety nie mogę, nie wspomnieć o jednej rzeczy. Pomysł na Drugą szansę jest dobry, ale też już gdzieś wcześniej był wykorzystany i w momencie rozpoczęcia czytania tej książki, zapaliła mi się czerwona lampka. W Mara Dyer też główna bohaterka budzi się w szpitalu i ma problemy z pamięcią. Powieść Michelle Hodkin czytałam wiele lat temu, więc już za bardzo nie pamiętam czy obie te książki są masakrycznie podobne, czy to jedyne podobieństwo. Chociaż zdaje mi się, że bohaterki obu historii miały pewnego rodzaju wizje.

Nie tylko na plusie była fabuła, ale również bohaterowie. Zostali oni bardzo dobrze wykreowani. Oczywiście na pierwszym planie mamy Julię, ale jest też grupa innych pacjentów ośrodka, którzy byli świetni. Mogliśmy nie tylko zobaczyć jak razem próbują rozwiązać tajemnice Drugiej szansy, ale też jak nawiązała się przyjaźń między nimi. Mnie najbardziej ujęła dziewczyna, która była zafascynowana wampirami. Ta grupa stanowiła kontrast do osób kierujących i pracujących w ośrodku. Była w tej książce np. taka Morulska, która trochę kojarzyła mi się z Umbridge z Harry'ego Pottera i Zakonu Feniksa albo z terapeutką z Zawsze stanę przy tobie Gayle Forman. O matko nie trawiłam tej baby, na kilometr czuć było od niej fałsz.

Zakończenie książki było udane. Przyznam, że co nieco podejrzewałam co może mieć miejsce, ale podobało mi się to co się wydarzyło i na samym końcu aż pisknęłam z zaskoczenia. Podobało mi się w tym zakończeniu, że nie było rozwleczone albo za krótkie. Idealnie zamknęło całość historii, ale też pozostała taka nutka tajemnicy. Myślę, że autorka spokojnie mogłaby jeszcze coś z udziałem bohaterów Drugiej szansy napisać.

Drugą szansę umieszczam na drugim miejscu zaraz za wszystkimi tomami z serii Kwiat paproci w rankingu najlepszych książek Katarzyny Bereniki Miszczuk. Była super, wciągająca, niepokojąca, może mniej pokręcona niż Margo Tarryn Fischer, ale naprawdę bardzo ją polecam.

https://sparklissimo.blogspot.com/2019/03/druga-szansa-katarzyna-berenika-miszczuk.html

Bardzo rzadko, ale zdarza się, że budzę się z okropnego snu i przez chwilę nie wiem, gdzie jestem. Niby to tylko moment, zanim zdam sobie sprawę, że nie goni mnie szaleniec z piłą albo nie spadam z mostu, a jestem w swoim pokoju. Przerażająca jest ta dezorientacja. Jednak jeszcze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://sparklissimo.blogspot.com/2019/02/kazdego-dnia-david-levithan.html

Kto z nas nie marzy czasami o tym, aby zamienić się z kimś życiem. Przecież patrząc z boku na kogoś innego życie wszystko wydaje się łatwiejsze, lepsze, ale czy w rzeczywistości tak jest?

Czytając Każdego dnia Davida Levithana poznajemy A, który nie jest zwyczajnym człowiekiem, a właściwie nawet nie jest do końca człowiekiem, bo jest bytem/duszą, która każdego dnia budzi się w innym ciele. Raz jest dziewczyną, raz chłopakiem. Nigdy nie wie do czyjego ciała trafi, czy będzie chudy, gruby, bogaty, biedny, chory, zdrowy itd. Jedyne co wie, to że trafi do ciała osoby o tym samym wieku i nie powinien mieszać w czyimś życiu.

Każdego dnia to jedna z bardziej niezwykłych pozycji jeśli chodzi o literaturę młodzieżową. Po raz pierwszy spotykam się z takim konceptem w książce. Do tej pory jedynie czytałam książki, gdy ktoś albo odradzał się pod nową postacią, ale z pamięcią z poprzedniego życia albo na jakiś czas zamieniał się z kimś innym na życie. Tutaj autor w dość prosty sposób przedstawia nam jak różni są ludzie, jak różne są ich potrzeby, problemy i jak czasami możemy nie doceniać tego czego mamy.
Andrew jako istota jaką jest, nie jest kimś głupim, wręcz przeciwnie to bardzo inteligentny byt, który zna granice, wie co powinien robić a czego nie. I chociaż wydaje się, że takie życie może być ekscytujące, bo jednego dnia możemy tylko uczyć się do sprawdzianu, a drugiego uprawiać sporty ekstremalne, to takie egzystowanie jest konfundujące i samotne.
Dopóki A. nie poznał Rhiannon nie czuł, że może się z kimś podzielić tym kim jest, jak wygląda jego życie. Zapragnął z nią przebywać, rozmawiać, czuć dotyk jej skóry. Tylko czy taki związek by przetrwał? A jeśli tak, to jak długo?

Kiedy sięgniesz po tę książkę, trudno się od niej oderwać, dlatego że David Levithan stworzył niesamowicie emocjonalne dzieło, które po zakończeniu nie daje o sobie zapomnieć. Niestety wadą tej książki jest to, że wciąga tak bardzo że za szybko się kończy, więc radę dawkować sobie ją w mniejszych ilościach, żeby nie czuć później poczytelniczej pustki.

Na podstawie tej historii powstał film, jednak on już nie jest tak dobry jak książka, powiedziałabym że w porównaniu do książki jest słaby. Cieszę się, że przed obejrzeniem go przeczytałam książkę, bo wtedy prawdopodobnie bym zwlekała z lekturą. Film jest zrobiony z perspektywy Rhiannon, nie ma głębi, jest płytki, gdyż skupia się przede wszystkim na niej i uczuciu między nią a Andrew. Nawet bohaterowie byli zupełni inni niż w książce, nie z takimi postaciami się zżyłam. Szkoda.

Każdego dnia ujęło mnie swoją wielowątkowością połączoną z prostotą przekazu i połączeniem wątku miłosnego. Wszystkie puzzle są ze sobą tak połączone, że każdy ma swoje miejsce i nic nie zgrzyta. Cudowna lektura o której długo nie zapomnicie.

https://sparklissimo.blogspot.com/2019/02/kazdego-dnia-david-levithan.html

Kto z nas nie marzy czasami o tym, aby zamienić się z kimś życiem. Przecież patrząc z boku na kogoś innego życie wszystko wydaje się łatwiejsze, lepsze, ale czy w rzeczywistości tak jest?

Czytając Każdego dnia Davida Levithana poznajemy A, który nie jest zwyczajnym człowiekiem, a właściwie nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

https://sparklissimo.blogspot.com/2019/02/begin-again-mona-kasten.html


W momencie gdy zobaczyłam zapowiedź książki Begin Again Mony Kasten, uwierzyłam że bogowie książkowi istnieją i wysłuchali moich próśb. Odkąd po raz usłyszałam, że jedna z moich ulubionych niemieckich booktuberek ma zamiar wydać książkę, wiedziałam że będę musiała to przeczytać. Podejrzewałam, że w Polsce nie wyjdzie, więc modliłam się o choćby wydanie w języku angielskim. Niestety, ale po niemiecku nie lubię czytać. Nie mam problemów ze zrozumieniem, mogę rozmawiać po niemiecku ale czytanie w tym języku jest dla mnie nieprzyjemne.
Całe szczęście na naszym rynku pojawił się pierwszy tom z serii Begin Again, a później kolejne. Teraz też zaczyna pojawiać się seria Maxton Hall i też jestem jej niesamowicie ciekawa. Teraz jednak poznacie moją opinię o Begin Again.

Allie z niecierpliwością oczekuje na dzień wyjazdu na studia. Dziewczyna bowiem pragnie normalnego, spokojnego życia z dala od swojej rodzicielki. Najpierw musi znaleźć sobie lokum, a podczas poszukiwań trafia na mieszkanie Kadena. Chłopak na początku nie chce się zgodzić na wynajem pokoju Allie, ale w końcu dał za wygraną i postawił warunek: Pomiędzy nimi nie może do niczego dojść.

Powieść Mony Kasten to typowa obyczajówka Young/New Adult, która nie wymaga zbyt wiele od czytelnika. Fabuła tutaj nie była wyszukana, wiele wątków powtarza się w innych książkach z tego gatunku, ale czytało mi się ją bardzo łatwo i przyjemnie. Niestety małym minusem fabuły jest podobieństwo do serii After Anny Todd, której autorka Begin Again jest fankom. Podobne są wydarzenia, ale też nawiązania do bohaterów, jednak mimo wszystko Mona Kasten lepiej skonstruowała swoją historię. Dlatego że jest ona bardziej przejrzysta, logicznie ułożona, puzzle się dobrze układają i przede wszystkim wzbudza mocniejsze emocje.

Allie i Kaden to bardzo fajnie stworzeni bohaterowie, którzy mają charakter, ich problemy są realistyczne i czujemy ich ból. Bardzo podobało mi się to jak z Mona Kasten podeszła z psychologicznego punktu widzenia do swoich bohaterów. Allie i jej problemy z matką były dla mnie najciekawszym motywem jej psychiki, to jak rodzicielka na nią wpływała i jakie efekty ta sytuacja wywoływała, było mocne. Kaden też mi się podobał, ale momentami mocno mnie denerwował i miałam go dosyć. Jednak ten mrok i nieprzewidywalność, ale również delikatność przyciągały do niego, a nie tylko umięśnione ciało i tatuaż.
Poza tym ogromnym plusem bohaterów jest również chemia między nimi. Są momenty, gdy aż iskrzy, ale też gdy jesteśmy wzruszeni i wystarczą niewielkie gesty, abyśmy byli zachwyceni.

Ogromnie się cieszę, że ta Begin Again ujrzała światło dzienne na polskim rynku wydawniczym. Mimo że tego typu książki nie są super wybitne i często mają funkcję odmóżdżacza, to dobrze się przy niej bawiłam, wciągnęła mnie do tego stopnia, że trudno mi było się od niej oderwać. Mona Kasten zainteresowała mnie tak bardzo tą książką, że chcę przeczytać kolejne tomy z tej serii, ale też kolejną jej książki i czuję, że nie zawiodę się.

https://sparklissimo.blogspot.com/2019/02/begin-again-mona-kasten.html


W momencie gdy zobaczyłam zapowiedź książki Begin Again Mony Kasten, uwierzyłam że bogowie książkowi istnieją i wysłuchali moich próśb. Odkąd po raz usłyszałam, że jedna z moich ulubionych niemieckich booktuberek ma zamiar wydać książkę, wiedziałam że będę musiała to przeczytać. Podejrzewałam, że w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Zakochane Zakopane Agnieszka Krawczyk, Krystyna Mirek, Anna H. Niemczynow, Magda Stachula, Anna Szczypczyńska, Karolina Wilczyńska, Magdalena Witkiewicz
Ocena 7,0
Zakochane Zako... Agnieszka Krawczyk,...

Na półkach:

https://sparklissimo.blogspot.com/2019/02/miosc-miosc-w-zakopanem-zakochane.html

Wydawnictwo Filia kolejny raz wypuściła na nasz rynek zbiór opowiadań o zimowo-świątecznym charakterze. Tym razem zadaniem autorów było stworzenie historii, w których bohaterowie wygrywają pobyt dla par w Willi pod Jodłami w Zakopanem.

Niestety (a może stety) nie pałam miłością do takich publikacji, a już w szczególności wydanych przez to wydawnictwo. W poprzednich latach przeczytałam ich pierwszy zbiór opowiadań Cicha 5 (po którym obiecałam sobie, że już nigdy więcej) oraz Księgarenkę przy ulicy Wiśniowej (skusiło mnie pojawienie się Mroza na liście autorów, ale koniec końców żałowałam).
Tej książki nie planowałam czytać, bo widząc tytuł Zakochane Zakopane, spodziewałam się ckliwych, przesłodzonych albo przedramatyzowanych historii miłosnych czego nie znoszę. Więc czemu? Z głupiego sentymentu.

W zeszłym roku miałam okazję po raz pierwszy w życiu być w Zakopanem. Było to miejsce, które bardzo mi się spodobało, chociaż górski klimat niekoniecznie mi sprzyjał. Z delikatną nadzieją na powrót do tego magicznego miejsca, z którym mam super wspomnienia, sięgnęłam po tę książkę. Liczyłam na to, że jeśli nie spodoba mi się historia miłosna, to braki wynagrodzą mi opisy Zakopanego. Niestety liczyłam na zbyt wiele.

Zakochane Zakopane składa się na siedem opowiadań, a wśród autorów znajdują się tacy, którzy już brali udział w podobnym projekcie Filii, czyli Agnieszka Krawczyk, Krystyna Mirek oraz Magdalena Witkiewicz. Większość historii stworzonych na potrzeby tej książki w ogóle mnie do siebie nie przekonały, ponieważ wiele im brakowało. Dokładniej ujmując brakowało im miłości, zimy, świąt i Zakopanego. Opowiadania opierały się na banałach, stereotypach i powielonych motywach. Bohaterowie byli płytcy, bezbarwni i nie pozostawali w pamięci. Czasami miałam wrażenie, że przechodząc do kolejnego opowiadania, nadal tkwię z tymi samymi bohaterami tylko wątek nieco się zmienił. Przy ich czytaniu nudziłam się masakrycznie i brakowało mi jakiegokolwiek klimatu.
Niestety tak prezentowała się większość opowiadań, ale znalazłam dwa takie, które przykuły moją uwagę. Na pewno było to opowiadanie otwierające tomik, czyli Małe kłamstewka Agnieszki Krawczyk. Historia była prosta, bohaterka nieco głupkowata, ale całość prezentowała się naprawdę przyjemnie i fajnie się czytało, a momentami było zabawne, więc nastawiło mnie to pozytywnie to tego zbioru. Jednak dopiero przy szóstym opowiadaniu trafiłam na coś fajnego, a była to historia stworzona przez Karolinę Wilczyńską Lawiny schodzą nieoczekiwanie. Autorka miała bardzo lekkie pióro, więc to opowiadanie czytało się z największą przyjemnością i gdy się skończyło żałowałam, bo polubiłam się z tymi bohaterami. To było zdecydowanie najlepsze opowiadanie wśród tych siedmiu.

Podsumowując, po raz kolejny sparzyłam się na projekcie stworzonym przez Wydawnictwo Filia. Chcąc ponownie przenieść się do Zakopanego, w którym przeżyłam wspaniałe chwile, musiałabym znowu tam pojechać, bo ta książka tego nie sprawiła. Jako zbiór opowiadań o miłości też nie dała rady, a o klimacie zimowo-świątecznym to nie mówię. Szkoda, bo potencjał był, ale jak widać nie został wykorzystany.

https://sparklissimo.blogspot.com/2019/02/miosc-miosc-w-zakopanem-zakochane.html

Wydawnictwo Filia kolejny raz wypuściła na nasz rynek zbiór opowiadań o zimowo-świątecznym charakterze. Tym razem zadaniem autorów było stworzenie historii, w których bohaterowie wygrywają pobyt dla par w Willi pod Jodłami w Zakopanem.

Niestety (a może stety) nie pałam miłością do takich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

https://youtu.be/F9dnWiNSdSo
http://book-please.blogspot.com/2018/04/przedpremierowo-patronat-podrozniczka.html

https://youtu.be/F9dnWiNSdSo
http://book-please.blogspot.com/2018/04/przedpremierowo-patronat-podrozniczka.html

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

https://www.youtube.com/watch?v=D2FgFRCSB-o

https://www.youtube.com/watch?v=D2FgFRCSB-o

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

https://youtu.be/sTgVwS__Q-0

https://youtu.be/sTgVwS__Q-0

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

https://youtu.be/2icMSZ5_yNU
http://book-please.blogspot.com/2017/03/nienawisc-nie-jest-rozwiazaniem-hate.html


2 maja 2008 roku w szkolnej stołówce w liceum Garvin dochodzi do tragedii. Uczeń wkracza z bronią i zabija osoby, które znajdują się na jego liście Do odstrzelenia, następnie popełnia samobójstwo. Sprawcą jest Nick, ale wmieszał w to także swoją dziewczynę Valerie. Czy ona była jego wspólniczką, ofiarą, a może bohaterką?

Hate list. Nienawiść to kolejna książka, która uświadamia mnie w tym, że łatwiej ludziom jest wyrażać negatywne emocje niż pozytywne. Łatwo jest nam zwalić na kogoś winę za nasze niepowodzenie, za nasze problemy niż spojrzeć w lustro albo coś zrobić z daną sytuacją. Tak zaczyna rodzić się hejt. Wystarczy znaleźć kogoś o słabszej psychice, innym wyglądzie czy zachowaniu, trochę poszturchać, powyzywać i od razu człowiek się dowartościowuje, czuje się lepiej, bo przecież dokopał "baranowi". Tylko, że osoby, które coś takiego zaczynają nie zdają sobie sprawy jakie tego wszystkiego mogą być konsekwencje. Może skończyć się na zwykłej uwadze w dzienniku, ale też może zakończyć się tragedią jak w tej książce.

O tym co zdarzyło się w szkole dowiadujemy się od narratorki, którą jest Valerie. Nastolatka była dziewczyną Nicka i wraz z nim była popychana, wyzywana, hejtowana przez innych uczniów, dlatego że różnili się nieco od wszystkich. Ubierali się na czarno, nie byli super towarzyscy, więc byli idealnymi kandydatami do bycia kozłami ofiarnymi. Oboje mieli już dosyć takiego traktowania, więc zaczęli tworzyć listę osób, którą chcieliby zniszczyć. Dla Valerie było to niegroźne, po prostu spisywała nazwiska, ale w głowie Nicka zaczął tworzyć się plan zemsty, który niestety został zrealizowany.

Możemy być z kimś naprawdę blisko i nie wiedzieć co się dzieje w jego głowie. W retrospekcjach dowiadujemy się jaki był Nick, gdy Valerie go poznała, co go do niej przyciągnęło, jak się zachowywał, jak blisko byli ze sobą itd. Widać było, że oboje się kochają, że to nie jest zwykła szczeniacka miłość, oboje siebie potrzebowali. Jednak pewnego dnia chłopak poznał Jeremy'ego, który miał na niego negatywny wpływ przez co Nick zaczął oddalać się od Valerie. Podoba mi się to, że autorka pokazała nam drugą stronę Nicka, a nie tylko oprawcę, bo to pozwoliło czytelnikowi zrozumieć jak wielki wpływ na psychikę ma środowisko. Jak taka mieszanka może doprowadzić do wybuchu.

Mimo, że sporo w tej książce mamy Nicka, to jednak większa część tej książki poświęcona jest Valerie, która musi poradzić sobie z całą sytuacją, która uczy się zrozumieć co się zdarzyło, jak do tego doszło, czy jest to jej wina czy samą myślą o nienawidzeniu kogoś doprowadziła do tragedii. Nie jest to łatwa droga do przejścia, tym bardziej gdy najbliższe osoby boją się ciebie, obwiniają cię za to całe zajście, a jeszcze do tego trzeba wrócić do szkoły, do uczniów, którzy przeżyli strzelaninę. Bardzo lubiłam Valerie, współczułam jej, potrafiłam zrozumieć jej ból i cieszyłam się, że trafiła do takiego a nie innego psychologa, który jej słuchał, który potrafił ją zrozumieć, dotrzeć i nie narzucać swoich opinii. Ten psycholog był jedynym logocznie myślącym dorosłym jaki był w tej książce.

Rodzice byli rozczarowujący w swoim zachowaniu. Matka była zagubiona, bała się własnej córki, więc po części można było ją zrozumieć, ale ojca Valerie kompletnie nie mogłam zrozumieć, a właściwie nie mogłam znieść. Dlaczego? Bo był to egoistyczny dupek! Ten człowiek nie dość, że nie potrafił dogadać się z córką, to jeszcze ją o wszystko obwiniał, za niepowodzenia w pracy, za rozbicie rodziny, za to że deszcz pada. To co w pewnej scenie powiedział do Valerie było przerażające, łamało serce i żadne dziecko nigdy nie powinno usłyszeć takich słów, a już szczególnie od rodzica.

Okropnie nie podobało mi się zachowanie szkoły wobec całej tej sytuacji. Dyrektor placówki chciał przedstawić siebie i uczniów po strzelaninie w jak najlepszych barwach. Ciągle powtarzał, że wszystko nie tylko wróciło do normy, ale że szkoła jest teraz najbezpieczniejszym, najbardziej sprzyjającym środowiskiem dla uczniów, bo wszyscy się do siebie zbliżyli, wszyscy się kochają i w ich słowniku nie istnieje już takie słowo jak "nienawiść". Gdzie w rzeczywistości po pojawieniu się Valerie w szkole, większość patrzyła na nią krzywo, a sam dyrektor groził jej wydaleniem jeśli nie będzie grała w jego grę. To jest straszne, że coś takiego się dzieje i dyrektor buduje tylko otoczkę perfekcji, aby nie stracić stanowiska, nie dostać znowu po dupsku, a w szkole nic się nie zmienia. Przecież lepiej jest zamieść problem pod dywan niż zmierzyć się z nim.

Jeśli chodzi o uczniów to widać było, że na wielu z nich wydarzenia z 2 maja miały wpływ. Jedni stracili przyjaciół, inni byli na liście, ale przeżyli. Po niektórych widać było zmianę w zachowaniu, ale też byli tacy, którzy nie chcieli widzieć Valerie w szkole i dali jej o tym znać. Bardzo podobało mi się, gdy osoba, której wcześniej Valerie nie lubiła, podała jej rękę, próbowała się z nią zaprzyjaźnić. Podobało mi się to, jak narratorka zaczyna zmieniać zdanie na temat niektórych osób, bo oceniła ich powierzchownie, nie poznając ich, a bazując jedynie na osobach, z którymi się zadawali. Taka jest prawda, że ludzie często nie chcą się z kimś zadawać, nawet nie znając osoby, ale że ktoś zadaje się z kimś kogo nie lubimy, to przewidujemy że ta osoba jest równie nie warta naszej uwagi.

Zakończenie Hate list. Nienawiść sprawiło, że przez ostatnie kilka stron ryczałam jak głupia. Było ono wzruszające, przełomowe, ale także proste. Niby autorka w nim przedstawiła nam proste, oczywiste rzeczy, w równie prosty i nieprzerysowany sposób, że trafiło to do mnie. To zakończenie daje również nadzieję na lepsze jutro, że przy odpowiedniej pomocy, odpowiednich osobach można wyjść z największego bagna, wystarczy się nie poddawać, poprosić o pomoc, rozmawiać a nie tłamsić wszystko w sobie.

Nienawiść była, jest i będzie. To od nas zależy w jakim kierunku pójdziemy. Czy będziemy obojętnie obok niej przechodzić, czy będziemy reagować na zaczepki w stosunku do nas lub innych a może sami będziemy nienawidzić. Cieszę się, że takie książki jak Hate list. Nienawiść istnieją, bo one nagłaśniają sprawę tego problemu. Niestety najczęściej spotykałam się z bierną postawą wobec tego problemu, ale może jeśli ktoś przeczyta tę książkę, to w jakiś sposób zacznie się zastanawiać nad swoim postępowaniem, otworzą mu się oczy i pomoże w walce z nienawiścią.

https://youtu.be/2icMSZ5_yNU
http://book-please.blogspot.com/2017/03/nienawisc-nie-jest-rozwiazaniem-hate.html


2 maja 2008 roku w szkolnej stołówce w liceum Garvin dochodzi do tragedii. Uczeń wkracza z bronią i zabija osoby, które znajdują się na jego liście Do odstrzelenia, następnie popełnia samobójstwo. Sprawcą jest Nick, ale wmieszał w to także swoją dziewczynę...

więcej Pokaż mimo to