-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj „Chłopaka, który okradał domy. I dziewczynę, która skradła jego serce“LubimyCzytać1
-
ArtykułyCały ocean atrakcji. Festiwal Fantastyki Pyrkon właśnie opublikował pełny program imprezyLubimyCzytać1
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać4
-
ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
Biblioteczka
2016-06-16
2015-11-01
2015-10-08
Nie raz już pisałam i jest to również bardzo widoczne na moim facebookowym profilu, że jestem fanką twórczości Elżbiety Cherezińskiej.
Dzisiaj skończyłam najnowszą jej powieść "Turniej cieni".
Im bliżej było do końca tym lepiej się czytało. I tym częściej łapałam się na myśli : "i co ja teraz będę czytać?".
Pierwsze wrażenia ?
Powiem to, co cisnęło mnie się od jakiegoś czasu na usta. "Turniej cieni" to kawał dobrej roboty i katorżniczej pracy.
Wędrujemy z bohaterami przez bez mała pół świata. Nagromadzenie wątków i postaci zapiera dech w piersi. Egzotyka państw południowej Azji odmalowana z pietyzmem i dbałością o szczegóły,przyciąga i zniewala.
Syberia, w pewnym sensie odczarowana z negatywnego zabarwienia, malowana barwami roślin, bujnością krajobrazów i niespotykaną nigdzie indziej siłą natury, okazała się dla mnie chyba największą niespodzianką. Bo utarł się w nas stereotyp historyczny, że Syberia to straszne miejsce kaźni i katorgi. I owszem, tak właśnie było. Ale dzięki postaci poczciwego, prostolinijnego i ... optymistycznego Rufina możemy na chwilę oderwać się od tego schematu i dostrzec niezwykłe piękno tej krainy.
"Turniej cieni" to wielka gra mocarstw o panowanie nad najbardziej żyznymi, urodzajnymi, bogatymi częściami świata azjatyckiego. To rozgrywki polityczne możnych kosztem zwykłych ludzi.
Ale "Turniej cieni" to też sprawa Polski. Polski która jest i której nie ma. O którą walczą zwykli żołnierze, a kłócą się hrabiowie.
Cóż... Patrząc z dzisiejszej perspektywy nic się nie zmieniło.
Wojna polsko-polska była, jest i ...
Powieść wymagająca skupienia i wiązania wątków. Powieść bardzo dająca do myślenia, ale też podnosząca na duchu.
Wielką jej ozdobą są dla mnie dwie postacie - Rufin Piotrowski i Jan Prosper Witkiewicz. Losy obojga to doskonały materiał na osobne powieści i dzieła filmowe.
Polecam powieść Elżbiety Cherezińskiej, bo to naprawdę dobrze napisana i ważna powieść historyczna, traktująca o niezwykle trudnym czasie dla Polski, ale wplatająca jej losy w poruszającą grę mocarstw ówczesnego świata.
Nie raz już pisałam i jest to również bardzo widoczne na moim facebookowym profilu, że jestem fanką twórczości Elżbiety Cherezińskiej.
Dzisiaj skończyłam najnowszą jej powieść "Turniej cieni".
Im bliżej było do końca tym lepiej się czytało. I tym częściej łapałam się na myśli : "i co ja teraz będę czytać?".
Pierwsze wrażenia ?
Powiem to, co cisnęło mnie się od jakiegoś...
2015-07-10
Nie wiem, jak ocenić tę książkę. Czytało się dobrze, ale temat - przytłaczający.
Stalinowska Rosja. Państwo chorego reżimu, gdzie człowiek jako podmiot, jako jednostka nie istnieje. Ważna jest partia, linia partii, wyższe dobro ideologiczne, w imię którego zabija się niewinnych.
I w tym wszystkim morderstwo dzieci. Wielu dzieci. Szczególnie okrutne, bo nieistniejące. Tak. Morderstwo w tak pojmowanym państwie nie istnieje. Nie ma prawa istnieć. Są tylko nieszczęśliwe wypadki. Zawsze takie same. Łachmany (bo trudno nazwać to rzeczami) rzucone kilkanaście metrów od nagich ciał, sznurek zawiązany wokół kostki, ziemia w ustach, zmasakrowane ciała i brak żołądka. Cóż ... tak się dzieje, gdy dzieci bawią się na torach i "spotykają się" z pociągiem.
Na razie nie wiem, czy będę czytać pozostałe tomy.
Przerażająca manipulacja i zniszczenie ludzkich wartości.
Nawet nie wiem, czy polecam.
Ale czytało się nieźle.
Nie wiem, jak ocenić tę książkę. Czytało się dobrze, ale temat - przytłaczający.
Stalinowska Rosja. Państwo chorego reżimu, gdzie człowiek jako podmiot, jako jednostka nie istnieje. Ważna jest partia, linia partii, wyższe dobro ideologiczne, w imię którego zabija się niewinnych.
I w tym wszystkim morderstwo dzieci. Wielu dzieci. Szczególnie okrutne, bo nieistniejące. Tak....
To była niezwykła przygoda . Powieść wymagająca wysiłku i skupienia, żeby nie pogubić się w licznych bohaterach o tym samym imieniu, których już po paru spotkaniach odróżniałam bezbłędnie . Bardzo zaciekawił mnie taki zabieg w opowiedzeniu tej historii . A odmalowanie miasta Poznania, uliczek Starego Rynku spowodowało, że przechadzałam się nawet kiedyś w tych miejscach i słyszałam gwar na ulicy Woźnej, wspinałam się do zamku ( którego współczesne przedstawienie nie podoba mnie się zupełnie, ale może dobrze, że w ogóle jakieś jest ) czując wagę miejsca, do którego się zbliżam, przysiadałam na chwilę w jego cieniu od strony ulicy Ludgardy, zamykałam oczy i ... przenosiłam się do XIII wieku . Tak, Cherezińska umie mnie zaczarować i porwać w przeszłość swoim słowem .
Dlatego, gdy portal LC ogłosił plebiscyt na najlepszą książkę historyczną nie wahałam się ani chwili . Dla mnie wśród wymienionych była tylko jedna, "Korona śniegu i krwi" .
A wspaniała zabawa, w jaką wciągnęła swoich fanów autorka na FB, gdzie razem współtworzyliśmy alternatywną wersję "Korony..." pod hasłem "Nie daj Boże zjazd piastowski !" była czymś niezwykłym, zabawnym, twórczym . Odzwierciedlała nasze "zachorowanie" na Piastów, naszą chęć podkreślenia niezwykłej wagi i znaczenia tej powieści i ... walkę o wygraną w plebiscycie . Tak powstał "Cherebook", który ( nieskromnie przyznam ) miałam okazję współtworzyć, oczywiście jako ... duch Bolesława Chrobrego, nieżyjącego już piastowskiego przodka króla Przemysła II .
Takie zabawy możliwe są tylko z Elżbietą Cherezińską . A ukoronowaniem była oczywiście wygrana w plebiscycie i nagranie audiobooku :) .
"Korona śniegu i krwi" doczekała się jeszcze jednego ważnego uhonorowania . We współpracy z rozgłośnią Radia Merkury powstało niezwykłe słuchowisko, forma kiedyś tak powszechna w stacjach radiowych, a dzisiaj zapomniana . Kilkudziesięciu aktorów, niesamowita muzyka młodego kompozytora, Tadeusza Gauera, przenoszą nas w świat dworskich intryg, dzikiej przyrody, heraldycznej magii, trucizn, zabójstw i świadomości wagi odpowiedzialności za państwo . To ponad 30 godzin czarownej podróży w piastowską przeszłość, pełną biesiadnego gwaru, szczęku oręża, cichych rozmów i rozważań .
I takie moje małe marzenie na koniec . Cudnie byłoby, gdyby cały koronowy cykl stał się słuchowiskiem . Wiem, że przedsięwzięcie to kosztowne, trudne i wielce wymagające . Ale jakże pięknym i ubogacającym byłaby możliwość wejścia w ten świat w taki urealniony sposób, który dają dźwięki, głosy, mużyka . Może kiedyś się spełni :)
To była niezwykła przygoda . Powieść wymagająca wysiłku i skupienia, żeby nie pogubić się w licznych bohaterach o tym samym imieniu, których już po paru spotkaniach odróżniałam bezbłędnie . Bardzo zaciekawił mnie taki zabieg w opowiedzeniu tej historii . A odmalowanie miasta Poznania, uliczek Starego Rynku spowodowało, że przechadzałam się nawet kiedyś w tych miejscach i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Autorkę poznałam przy okazji jej sagi Północna Droga i postanowiłam, że muszę sięgnąć i po inne jej pozycje . "Gra w kości" urzekła mnie sposobem ukazania postaci Bolesława Chrobrego, jakże ważnego w naszej historii pierwszego Króla Polski . Wydarzenia, które dzieją się tak blisko mnie, na "moich ziemiach", tu gdzie ... wszystko się zaczęło . Mimo, że był niepiśmienny posiadał niezwykła życiową mądrość i polityczną smykałkę . Jego sojusz, coś jakby przyjaźń z cesarzem Ottonem III, to specyficzne porozumienie dwóch dwóch jakże ważnych postaci . Tak, Bolesław jest dla nas ważny, a najczęściej nie zdajemy sobie z tego sprawy, nie przywiązujemy do niego wagi . Zapominamy o jego wielkości i ważności we wprowadzeniu Polski na międzynarodową arenę dzięki tak ważnej koronacji pierwszego chrześcijańskiego króla na naszych ziemiach .
Tak, przez Elę Bolesław stał się moim ulubieńcem . Jej postrzeganie tej postaci, budowa jej charakteru i sposobu myślenia na podstawie mimo wszystko nielicznych tekstów, okazuje się w pełni spełniać moje oczekiwania .
Cenię Elżbietę ( mam przyjemność osobiście znać autorkę ) za tę jej tytaniczną pracę przygotowawczą do pisania powieści, jej dbałość o szczegóły, zgodność pozornie małych kwestii z prawdą historyczną, umiejscowienie w określonym okresie . Architektura, stroje, jadło i napitki, teksty pieśni . Czasem trzeba się sporo napocić i wytrzymać stresującą presję czasu, gdy nagle uzyskuje się świadomość błędu, który trzeba błyskawicznie naprawić .
Zawsze dobrze bawię się podczas lektury jej powieści . Zabiera mnie w dawny świat i sprawia, że czuję dumę z takiej naszej przeszłości i smutek, bo tak niewiele przywiązujemy do niej wagi .
Autorkę poznałam przy okazji jej sagi Północna Droga i postanowiłam, że muszę sięgnąć i po inne jej pozycje . "Gra w kości" urzekła mnie sposobem ukazania postaci Bolesława Chrobrego, jakże ważnego w naszej historii pierwszego Króla Polski . Wydarzenia, które dzieją się tak blisko mnie, na "moich ziemiach", tu gdzie ... wszystko się zaczęło . Mimo, że był niepiśmienny...
więcej mniej Pokaż mimo toZ niecierpliwością czekam na tom 3. Ponoć już za niedługo . W październiku .
Z niecierpliwością czekam na tom 3. Ponoć już za niedługo . W październiku .
Pokaż mimo to
Gdy czytam tego typu książki staje mi przed oczami taka scena.
Prezes pewnej spółki, wywodzący się z SB staje któregoś dnia z kieliszkiem koniaku przed pięknie rzeźbionymi szafami w swoim biurze.
I stwierdza, że nie ma się czego bać, bo w nich jest "broń", dowody wymuszeń, korupcji, szantażów, intryg politycznych, brudów obyczajowych,zbrodni, jakie były licznie dokonywane i praktykowane wobec wielu umocowanych i tych zwykłych ludzi tamtych czasów.
Bo, jak stwierdza inny bohater " Takich rzeczy się nie niszczy ...".
Czytając książkę Wojciecha Sumlińskiego, poświęconą próbie rozwikłania wciąż niewyjaśnionej zbrodni PRL na osobie ks. Jerzego Popiełuszki, wielokrotnie stawały mi przed oczami te sceny.
Niedawno minęła kolejna rocznica uprowadzenia i śmierci kapelana Solidarności.
TVP wyemitowała na tę okoliczność dokument "Jerzy Popiełuszko. Posłaniec prawdy".
Prawdy...
Jakiej prawdy? Bo zawarte w dokumencie fakty są tą jej wersją, która została wyreżyserowana przez władze komunistyczne.
Jakiej prawdy, skoro powołany do życia IPN zamiast stać na straży wyjaśnienia okoliczności tej i innych zbrodni komunistycznych tworzy zbiór zastrzeżony, do archiwów którego nie ma dostępu nikt, bo są opatrzone klauzulą najwyższej tajności przez ABW.
Jakiej prawdy, gdy do dnia dzisiejszego macki decydentów czasów PRLu oplatają przedstawicieli duchowieństwa, obawiających się utraty autorytetu.
Autor stawia kilka zasadniczych pytań w swojej książce, na które stara się odpowiedzieć na podstawie zebranych dokumentów i rozmów ze świadkami tamtych dni. Maluje przed nami obraz zgoła inny od wcześniej ustalonego.
Kim jest "Desperat"? Kiedy naprawdę odnaleziono ciało zamordowanego księdza? Dlaczego ksiądz Jerzy zginął? Kto na tym zyskał? Kto mógł to zatuszować?
A ja mam głęboką nadzieję, że ta i inne zbrodnie PRLu zostaną w końcu wyjaśnione, jeszcze za naszego życia wbrew spokojnemu snu establishmentu.
*sceny przywołane wyżej pochodzą z filmu "Uwikłanie" Jacka Bromskiego, na podstawie powieści Zygmunta Miłoszewskiego
Gdy czytam tego typu książki staje mi przed oczami taka scena.
więcej Pokaż mimo toPrezes pewnej spółki, wywodzący się z SB staje któregoś dnia z kieliszkiem koniaku przed pięknie rzeźbionymi szafami w swoim biurze.
I stwierdza, że nie ma się czego bać, bo w nich jest "broń", dowody wymuszeń, korupcji, szantażów, intryg politycznych, brudów obyczajowych,zbrodni, jakie były licznie dokonywane...