-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
-
ArtykułyMoa Herngren, „Rozwód”: „Czy ten, który odchodzi i jest niewierny, zawsze jest tym złym?”BarbaraDorosz1
-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-01-02
2023-06-26
2020-12-28
2021-09-22
ZBYT WIELE CZARNYCH ŁABĘDZI
Znacie może termin "czarny łabędź"? Jego autorem jest Nassim Nicholas Taleb – nowojorski profesor, matematyk, statystyk, ekonomista. Określenie to zaś obejmuje zjawiska nieprzewidywalne, prawie niemożliwe, lecz mające miejsce i ogromny wpływ na otaczającą nas rzeczywistość.
Przyznać muszę, że nie czytałam jeszcze dzieła Taleba, chociaż mam je w planach. Wspominają o nim również bohaterowie ksiązki Ivy Procházkovej. Nic dziwnego, bowiem czytając "Zagraj mi na drogę", odnosi się wrażenie, że nad Wełtawą wylądowało całe stado dzikich łabędzi. Czy śledczy Marián Holina zdoła rozwiązać komplikującą się coraz mocniej zagadkę?
Zacznijmy jednak od początku. Oto wkraczamy do świątyni muzyki, praskiego Rudolfinum. Otaczają nas piękne, klasyczne brzmienia, pławimy się w atmosferze piękna i luksusu. I oto niespodziewanie pojawia się trup - po jednym z koncertów, na schodach budynku odnajduje się ciało klarnecistki Olgi Brandejsovej, całe we krwi.
Akcja toczy się początkowo wyjątkowo niespiesznie, zaplątując się w gęstwinę dźwięków i miłosnych intryg. Procházková bardzo dokładnie kreśli sylwetki swych bohaterów - muzyków praskiej filharmonii oraz relacje ich łączące. Okazuje się, że grzęzną oni w sieci własnych kłamstw i zdrad, a każdy z nich ma jakieś grzeszki na sumieniu.
Spojrzenie na środowisko muzyków, sportretowane celnie i wnikliwie, wydaje się największym atutem powieści. Ich nadzieje, ambicje, miłostki ujawniane jakby mimochodem, fascynują tak mocno, że zapomina się momentami o kryminalnej intrydze. O tym, że autorka wodzi czytelnika bezczelnie za nos, nie muszę chyba wspominać. Sądzę, że czytelnik doskonale zda sobie z tego sprawę w trakcie lektury.
Wkroczenie do świata zbrodni i muzyki muszę uznać za wyjątkowo udane. Wprawdzie, jak to w rasowym kryminale, mamy tu do czynienia z krwawym morderstwem, jednak nie jest to opowieść, po której nie zaśniemy w nocy. Autorka oszczędza nam bowiem drastycznych szczegółów, skupiając się na powolnym budowaniu napięcia.
Trudno jednocześnie pozostać obojętnym na perypetie bohaterów. Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że rozterki i dylematy owych niedoskonałych i błądzących postaci, czynią ich losy bliskimi przeciętnemu zjadaczowi chleba. Duża w tym zasługa pisarki, mającej talent do tworzenia osobistości pełnokrwistych, przekonujących, barwnych.
"Zagraj mi na drogę" to nie tylko dobra rozrywka. Chociaż w pewnym momencie fabuła staje się dość przewidywalna, jednak nie samo rozwiązanie kryminalnej zagadki okazuje się najważniejsze. Współczesna opowieść o zbrodni i karze to tylko pretekst do przyjrzenia się z bliska środowisku praskich artystów. I właśnie dzięki trafnie postawionej diagnozie historia Procházkovej na dłużej zapada w pamięć.
ZBYT WIELE CZARNYCH ŁABĘDZI
Znacie może termin "czarny łabędź"? Jego autorem jest Nassim Nicholas Taleb – nowojorski profesor, matematyk, statystyk, ekonomista. Określenie to zaś obejmuje zjawiska nieprzewidywalne, prawie niemożliwe, lecz mające miejsce i ogromny wpływ na otaczającą nas rzeczywistość.
Przyznać muszę, że nie czytałam jeszcze dzieła Taleba, chociaż mam je...
2021-06
RUCH JEST WSZYSTKIM
Zdarzyło mi się już niegdyś trafiać na lektury, które uderzały w drugie tempo. Początkowo jakiś pierwiastek w nich mnie odrzucał, rozczarowywał wręcz. W pewien sposób nie dawały mi one jednak spokoju, drążyły głęboko umysł. Po jakimś czasie mogłam dodać je do grona swoich ulubionych pozycji, do których chętnie myślami powracam. Zwyciężały! Tak było chociażby z "Czasem Czerwonych Gór" Petry Hůlovej, a jak będzie z jej najnowszą pozycją - "Krótką historią Ruchu"?
Czeska autorka, nie stroniąca od kontrowersyjnych tematów, tym razem serwuje nam ciekawą dystopię. Przenosimy się do świata, w którym nastąpiło odwrócenie ról. Tu, moi mili, rządzą panie i to one władają nie tylko kobiecym, ale i męskim pożądaniem. Główna bohaterka tej opowieści - Vera wytrwale służy sprawie. Święcie wierzy w to, iż Instytut rządzi, radzi i nigdy jej nie zdradzi.
Hůlová umiejętnie balansuje na pograniczu kiczu i tandety. Już na dzień dobry prowadzi nas w progi przybytku, zbudowanego na terenie dawnych zakładów mięsnych. Tutaj właśnie nasza bohaterka uczy swoich klientów poprawnego masturbowania się przy nagich zdjęciach podstarzałych modelek. Nie muszę chyba dodawać, iż tworzy to atmosferę ociekającą wręcz płynami ustrojowymi i wydzielinami. Brzmi z lekka obrzydliwie, lecz ma ponoć służyć temu, by samcze umysły dostrzegły prawdziwe, wewnętrzne piękno kobiet.
W ogniu krytyki znajdują się także kobiety - te, które nadal cenią sobie zakazane w jasnoczasie kosmetyki bądź operacje plastyczne. Znamienny jest ten wyrazisty podział na "przed" i "po": ciemnoczas oraz okres, w który wprowadziła ludzkość dzielna rewolucjonistka Rita. Nic dziwnego, że wierząca ślepo w ideały Ruchu Vera to postać trochę niedorobiona, kanciata i koślawa. Być może nie żywimy do niej specjalnej niechęci, ale jeszcze trudniej ją polubić.
Najgorsza dla jednostek ze świata Hůlovej okazuje się samotność. Wprawdzie są one skazane na egzystencję w grupie, zbiorowości, jednak brak makijażu na twarzy wcale nie uwalnia od noszenia "masek". Wręcz przeciwnie, tym bardziej trzeba się pilnować, zachowywać pozory. Z tego powodu wyprawa, w jaką zabiera nas czeska autorka, nie będzie przeprawą łatwą, lekką i przyjemną.
Temat poruszany przez Hůlovą nie jest oczywiście żadnym novum. Z pewnością "Krótka historia Ruchu" wypada pozytywnie na tle takich historii jak "Siła" Naomi Alderman. Świat wykreowany przez pisarkę pozostaje spójny, widać konsekwencję w jego budowaniu. Podoba mi się również przewrotność tej prozy.
Nie ukrywam niestety, iż relacja główniej bohaterki wydawała mi się momentami zbyt monotonna i nużąca. To nie jest książka, która uwiedzie wszystkich czytelników. Ja ciągle czekam na odpowiedź, czy z czasem mnie zachwyci, czy może o niej zapomnę.
RUCH JEST WSZYSTKIM
Zdarzyło mi się już niegdyś trafiać na lektury, które uderzały w drugie tempo. Początkowo jakiś pierwiastek w nich mnie odrzucał, rozczarowywał wręcz. W pewien sposób nie dawały mi one jednak spokoju, drążyły głęboko umysł. Po jakimś czasie mogłam dodać je do grona swoich ulubionych pozycji, do których chętnie myślami powracam. Zwyciężały! Tak było...
2021-04
W SAMO POŁUDNIE
"Im bardziej pospolita i banalna jest zbrodnia, tym trudniej ją wykryć." - podobną zgrabnie brzmiącą sentencję znajdziecie oczywiście w "Przygodach Sherlocka Holmesa". Czy młody detektyw Tomáš Volf, zmagający się ze swoją pierwszą poważną sprawą, dojdzie do podobnych wniosków? Kim okaże się Południca, mordująca młode kobiety niczym słowiański demon w środku upalnego dnia?
Zanim przejdę do książki Jiříego Březiny, pozwolę sobie na parę słów wstępu. Nie jestem miłośniczką kryminałów, cenię jednak bardzo prozę naszych południowych sąsiadów. Liczyłam więc, że spotkanie z "Południcą" okaże się ciekawą przygodą. I nie zawiodłam się! Cóż,chyba każdego czytelnika czeka moment, gdy trzeba poszerzyć swoje czytelnicze horyzonty i sięgnąć po pomijany gatunek. Tym bardziej, że czas podobnym wyzwaniom służy, zaś moje planszówkowe serce mocniej zabiło dla gry "Detektyw".
Przenieśmy się jednak do czeskiego blokowiska, tonącego w nieznośnym skwarze letniego dnia. Nieliczni przechodnie przemykają pomiędzy betonowymi klockami niczym cienie, nieświadomi czającego się w pobliżu niebezpieczeństwa. Ów klimat uśpionego upałem miasta to największy atut powieści. Wszystko tu szare, nijakie, lekko przytłaczające. Działania policji również daleko odbiegają od standardów, do jakich przyzwyczaili nas policjanci w amerykańskich serialach kryminalnych.
Dwójka młodych śledczych o całkowicie odmiennych charakterach to jednak wyjątkowo sympatyczna para. Ich pozorne niedopasowanie sprawia, że akcja staje się bardziej dynamiczna i nieprzewidywalna. Wprawdzie brak doświadczenia obu funkcjonariuszy niejednokrotnie zaważy na śledztwie, lecz dzięki zaangażowaniu w sprawę z pewnością zaskarbią sobie oni sympatię czytelników.
Mroczniejszą, przejmującą nutę wnosi do powieści historia Marty - niepełnosprawnej intelektualnie kobiety, wychowanej w domu dziecka i przez całe swoje życie poszukującej zrozumienia i bliskości. Wprowadza nas ona świat w ludzkiej znieczulicy, obojętności i okrucieństwa, prowokując do zastanowienia się nad źródłem wszechobecnego zła. Czy niektórzy rodzą się potworami, a być może to społeczeństwo ich w takowych zbrodniarzy przeobraża?
Wątek śledztwa i opowieść Marty nierozerwalnie splatają się ze sobą, zaś czytelnik otrzymuje sprawnie napisaną, klimatyczną historię, która przybrać może dość nieprzewidywalny obrót. Nie cierpię sztampowych, przesłodzonych happy endów, a tego całe szczęście mi oszczędzono. I dlatego po czeski kryminał pewnie nie jeden jeszcze raz sięgnę.
W SAMO POŁUDNIE
"Im bardziej pospolita i banalna jest zbrodnia, tym trudniej ją wykryć." - podobną zgrabnie brzmiącą sentencję znajdziecie oczywiście w "Przygodach Sherlocka Holmesa". Czy młody detektyw Tomáš Volf, zmagający się ze swoją pierwszą poważną sprawą, dojdzie do podobnych wniosków? Kim okaże się Południca, mordująca młode kobiety niczym słowiański demon w środku...
2020-07-24
Obawiałam się sięgnąć po "Babcie", gdyż spodziewałam się książki w styku "Ostatniej arystokratki", a taki rodzaj humoru mnie mocno męczy. Całe szczęście pozytywnie się zaskoczyłam! Šabach pisze prosto, lecz jego dowcip pozostaje integralnym składnikiem stworzonego świata - krainy pełniej wspomnień, gdzie smutek miesza się z radością i ma słodko-gorzki posmak. Jednym słowem, ta zabawna historia jest niczym dobrze wypieczone ciasto, gdzie wszystkie składniki zostały odpowiednio wymieszane. Mam wrażenie, że na kolejne pozycje autora jeszcze nieraz się skuszę.
Obawiałam się sięgnąć po "Babcie", gdyż spodziewałam się książki w styku "Ostatniej arystokratki", a taki rodzaj humoru mnie mocno męczy. Całe szczęście pozytywnie się zaskoczyłam! Šabach pisze prosto, lecz jego dowcip pozostaje integralnym składnikiem stworzonego świata - krainy pełniej wspomnień, gdzie smutek miesza się z radością i ma słodko-gorzki posmak. Jednym słowem,...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-16
2020-06-19
Zbiór opowiadań "Mama umiera w sobotę" wciągnął mnie, a było to mocne i dobre wciągnięcie. Z jednej strony chciałam wszystko pochłonąć w jeden dzień, jednocześnie zostawiając sobie co nieco na później. Dużo tu czarnego humoru i przewrotności, lecz także subtelności i onirycznego, trudno uchwytnego nastroju. Miałam wrażenie, że z niektórych pomysłów mógłby się wykluć naprawdę świetny scenariusz filmowy. Tym bardziej, że historie napisane przez Rafała Niemczyka poruszają mocno i kołaczą się później człowiekowi po szarych mózgowych komórkach.
Zbiór opowiadań "Mama umiera w sobotę" wciągnął mnie, a było to mocne i dobre wciągnięcie. Z jednej strony chciałam wszystko pochłonąć w jeden dzień, jednocześnie zostawiając sobie co nieco na później. Dużo tu czarnego humoru i przewrotności, lecz także subtelności i onirycznego, trudno uchwytnego nastroju. Miałam wrażenie, że z niektórych pomysłów mógłby się wykluć...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10
Całkiem możliwe, że sięgnęłam po tę książkę w niezbyt dobrym momencie. Równie prawdopodobne, że miałam wobec niej zbyt wygórowane oczekiwania (nagrody, ach te nagrody!). Zaznaczam wszakże, że moje chwilowe znużenie podobnymi tematami może wpłynąć na osąd powyższego dzieła.
Historia jest niezła, wciągająca. Mamy głównego bohatera - młodego chłopca, z którym nie sposób nie sympatyzować, a z którym wyruszamy w podróż w trudną dorosłość. Całość opowiedziana w sposób oszczędny, pozbawiony taniego sentymentalizmu.
Niestety odniosłam wrażenie, że wszystko już kiedyś było - paskudne, brudne i przygnębiające miejsce. Ludzie bez nadziei na lepsze jutro. Poszukiwania utraconej matki. Nawet to podskórnie przeczuwane przeze mnie zakończenie.
Odradzać nie będę - zresztą to bardzo krótka pozycja na jeden wieczór, lecz sama muszę zdecydowanie przenieść się w inne literackie rejony.
https://www.facebook.com/PiknikNaSkrajuKsiazki/
Całkiem możliwe, że sięgnęłam po tę książkę w niezbyt dobrym momencie. Równie prawdopodobne, że miałam wobec niej zbyt wygórowane oczekiwania (nagrody, ach te nagrody!). Zaznaczam wszakże, że moje chwilowe znużenie podobnymi tematami może wpłynąć na osąd powyższego dzieła.
Historia jest niezła, wciągająca. Mamy głównego bohatera - młodego chłopca, z którym nie sposób nie...
2020-04-11
W takcie lektury "Zmęczenia materiału" przyszła mi na myśl "Dziewczynka z zapałkami" i powyższe skojarzenia nadal mnie nie opuszczają. Dziewczynka, którą widzą wszyscy, ale równocześnie której nie widzi nikt. Tak samo jest uchodźcami z Syrii.
Wydawać by się mogło, że w XXI wieku naszymi czynami kierować powinna empatia i szacunek dla drugiego człowieka. Wszelkie ustalenia i normy społeczne, jakimi powinniśmy kierować się na co dzień, przegrywają w konfrontacji z rzeczywistością.
Šindelka nie moralizuje jednak, lecz zwraca uwagę na przerażającą samotność dwóch chłopców, walczących o przetrwanie. Pokazuje ich walkę o zachowanie życia.
"Zmęczenie materiału" to powieść, która budzi dyskomfort, lęk i gniew. Powieść, która stawia dużo pytań, ale nie daje żadnych odpowiedzi.
W takcie lektury "Zmęczenia materiału" przyszła mi na myśl "Dziewczynka z zapałkami" i powyższe skojarzenia nadal mnie nie opuszczają. Dziewczynka, którą widzą wszyscy, ale równocześnie której nie widzi nikt. Tak samo jest uchodźcami z Syrii.
więcej Pokaż mimo toWydawać by się mogło, że w XXI wieku naszymi czynami kierować powinna empatia i szacunek dla drugiego człowieka. Wszelkie ustalenia...