-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika
"Alicja w Krainie Czarów" - cóż można więcej napisać, skoro chyba już wszystko w tej kwestii zostało napisane? Choć może właśnie nie? Może to tylko zaproszenie do Krainy Czarów, która dla każdego jest czymś innym?
Jedna z mich ukochanych wizji świata, wyobraźni, marzeń sennych, podróży niebanalnych.
10/10
Ach i ten KOT!!!
ps Plus wspaniałe, trochę straszne, nieoczywiste z ostrą i niecukierkową wizją Alicji ilustracje autorstwa Julii Sardy. REWELACJA.
"Alicja w Krainie Czarów" - cóż można więcej napisać, skoro chyba już wszystko w tej kwestii zostało napisane? Choć może właśnie nie? Może to tylko zaproszenie do Krainy Czarów, która dla każdego jest czymś innym?
Jedna z mich ukochanych wizji świata, wyobraźni, marzeń sennych, podróży niebanalnych.
10/10
Ach i ten KOT!!!
ps Plus wspaniałe, trochę straszne,...
Dzieł J.R.R. Tolkiena przeczytałam już naprawdę sporo, ale za każdym razem, gdy sięgam po coś "nowego" zdaję sobie strawę, jak wielkim geniuszem był ów człowiek. Jego talent literacki, pisarski, jego wrażliwość i nieskończona wręcz wyobraźnia zachwycają mnie nieustannie. Gdy zobaczyłam, że Wydawnictwo Zysk i S-ka zamierza wydać całą HISTORIĘ ŚRÓDZIEMIA nie skłamię, jeśli napiszę, że skakałam ze szczęścia. Tolkien, to pisarz mojego życia - jest ich paru, ale On zajmuje miejsce pierwsze, wprawdzie dzieli tron z Josteinem Gaarderem, ale bardziej ze względów szalenie sentymentalnych, niż miłości do wszystkiego, co Gaarder napisał.
Trzecia część HISTORII ŚRÓDZIEMIA, czyli BALLADY BELERIANDU, to coś innego, coś absolutnie wyjątkowego. Dostajemy tu (zaokrąglając) dwa spore utwory, czyli BALLADĘ O DZIECIACH HURINA, oraz BALLADĘ O LEITHIAN. Nie są to "zwyczajnie" napisane dzieła, ale są to utwory napisane wierszem i są napisane pięknie. Czytam je na głos, bo wtedy słyszę każdy wyraz, każde zdanie, każdy magiczny rym i czuję, że jest to dzieło przemyślane, dopracowane na tyle, że jako lektor wskakuję w podniosłą, melodyjną narrację. Łatwo się czyta te teksty nie dlatego, że są łatwe, ale dlatego, że zostały napisane z ogromnym kunsztem, z wielkim talentem.
Zdecydowanie tekst, co do którego moje serce się bardziej skłania, to BALLADA O LEITHIAN. Był to także jeden z ważniejszych tekstów dla samego Tolkiena, miał do niego bardzo osobisty stosunek i chyba to widać. Ja nie jestem w stanie, bez takiego literacko-ludzkiego wzruszenia przejść obok tej historii. Tutaj mamy do czynienia z miłością doskonałą, z opowieścią o jednej duszy rozdzielonej na dwa ciała. Piękne i świetnie dopełnia całe bogactwo ŚRÓDZIEMIA.
Jak łatwo się domyślić, tłumaczenie musiało być arcytrudne. Odpowiedzialne za nie są dwie Panie - Agnieszka Sylwanowicz (przekład) i Katarzyna Staniewska (wiersze). Należą się im brawa, bo chociaż nie znam oryginalnych tekstów, to trzeba wielkiego talentu i wyjątkowej wrażliwości i wyczucia frazy, by czytelnik mógł powiedzieć, że tak skomplikowany pod względem konstrukcyjnym utwór - czyta się świetnie - a CZYTA SIĘ ŚWIETNIE!
Jadnak należy mocno podkreślić, że w tej książce nie znajdują się wyłącznie te dwie historie. Książką została stworzona z udziałem Christophera Tolkiena, o On już mnie przyzwyczaił, że wszystko, czego się dotknął, zamieniał w złoto - i był najwspanialszym strażnikiem twórczości ojca. Zatem dostajemy tu także bogaty komentarz i mocno zarysowane zaplecze twórcze mistrza. To, co wielce mnie ucieszyło, to słowo przyjaciela J.R.R. Tolkiena, jego opinia o utworze - C.S. Lewis'a (to Ten od Narnii, jakby ktoś nie wiedział).
Wydawnictwo Zysk i S-ka robią rzecz piękną i chwała im za to. Wyjątkowo cieszę się, że to właśnie oni zabrali się za HISTORIĘ ŚRODZIEMIA, bo choć niektórzy narzekają na przekład np. Jerzego Łozińskiego (Władza Pierścieni), to ja bardzo go cenię i widzę i plusy i minusy i wcale tłumaczenie Marii Skibniewskiej nie jest wolne od błędów. A cieszę się, bo Zysk i S-ka robią to ekskluzywnie, wydania są wspaniałe, eleganckie, tłumaczenia dopracowane, nie ma w tym pośpiechu a jest ciążka praca - i ta szata graficzna! Coś mi się wydaje, że BALLADY BELERIANDU z ilustracją Macieja Łaszkiewicza mają szansę na podium w kwestii wyglądu. To przepiękne wydanie, obok którego ja na pewno nie jestem w stanie przejść obojętnie.
"Dokąd odeszłaś? Pusty jest ten dzionek,
zgaszone słońce, powietrze zmrożone!"
część 3
HISTORIA ŚRÓDZIEMIA
Wydawnictwo Zysk i S-ka
egzemplarz recenzencki
Dzieł J.R.R. Tolkiena przeczytałam już naprawdę sporo, ale za każdym razem, gdy sięgam po coś "nowego" zdaję sobie strawę, jak wielkim geniuszem był ów człowiek. Jego talent literacki, pisarski, jego wrażliwość i nieskończona wręcz wyobraźnia zachwycają mnie nieustannie. Gdy zobaczyłam, że Wydawnictwo Zysk i S-ka zamierza wydać całą HISTORIĘ ŚRÓDZIEMIA nie skłamię, jeśli...
więcej mniej Pokaż mimo to
Na jednak dość krótkiej liście KSIĄŻEK MOJEGO ŻYCIA "Władca Pierścieni" piastuje zaszczytne miejsce, bliskie mojemu sercu - bo jest to dzieło wybitne, zresztą jak wszystko, co wyszło spod pióra J.R.R. Tolkiena. Pisarz mojego życia, geniusz, wielki człowiek i wielkością swego talentu i wielkością swego człowieczeństwa.
Już od jakiegoś czasu zbierałam się do ponownego przeczytania trylogii "Władcy Pierścieni" i tak oto przychodzę dzisiaj z moim niegasnącym zachwytem nad TOMEM I BRACTWEM PIERŚCIENIA. Do tej wielkiej przyjemności zachęciło mnie cudowne, najpiękniejsze jakie jest dostępne na polskim rynku - wydanie z ilustracjami Alana Lee.
BRACTWO PIERŚCIENIA jest początkiem epickiej przygody, podróży, która zachwyca, wzrusza i buduje najpiękniejsze ideały. To w tym I tomie mamy tak wyraźnie pokazaną siłę współpracy, wzajemnego wsparcia i odwagi. Dla mnie nie ma piękniejszych bohaterów w całej literaturze nad bohaterów z drużyny. To moje ideały - przyjaźni, męstwa, poświęcenia, ale też i słabości, z którymi muszą walczyć. To nie jest łatwa podróż, ale czy istnieje jakaś łatwa? Prawdziwe życie nigdy nie jest proste, ale dzięki naszym wyborom, może być piękne pomimo bólu, zmęczenia, samotności... pomimo strat, które ponosimy i porażek, które są naszym udziałem. Wszystko, to co trudne i to, co dobre tworzy nas, tworzy też tych bohaterów - drużynę - przyjaciół - nauczycieli.
Nigdy nie przestanę namawiać do czytania Tolkiena. To był arcypisarz, który zachwycił świat nie tylko samą opowieścią, ale też i sposobem, w jaki tę opowieść nam podał. Styl, wypracowany, gdzie każde słowo ma znaczenie, gdzie nie ma banału, nie ma - tak przecież popularnego we współczesnej literaturze - syfu, słownego plugastwa, nie ma tu żadnego wulgaryzmu, bo też i Tolkien nigdy nie nazwał by rynsztok poezją. WSPANIAŁY! Cudowny pisarz!
I wreszcie o WYDANIU - a jest to wydanie doskonałe. Przepiękne ilustracje Alana Lee jakby wwiercają się w nasze umysły, przenoszą w świat tolkienowskiego uniwersum. Wpadamy jak śliwka w kompot, pływamy w morzu wyobraźni i wcale nie mamy ochoty z tego morza wychodzić... ale robimy to, pragnąc takich przyjaciół, jak ci z BRACTWA PIERŚCIENIA. To książka, która robi wiele dobrego, która uszlachetnia, bo po przeczytaniu sami chcemy być lepszymi ludźmi. Podana w znakomitej szacie dzięki Wydawnictwu Zysk - S-ka już zawsze będzie zachwycać i przyciągać uwagę.... i będę do niej zaglądać często, choćby dla jednego zdania.
przyjaźń, to moc, która buduje wokół nas piękny świat - pomimo zgrai orków
10/10
tom I
Władca Pierścieni
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Na jednak dość krótkiej liście KSIĄŻEK MOJEGO ŻYCIA "Władca Pierścieni" piastuje zaszczytne miejsce, bliskie mojemu sercu - bo jest to dzieło wybitne, zresztą jak wszystko, co wyszło spod pióra J.R.R. Tolkiena. Pisarz mojego życia, geniusz, wielki człowiek i wielkością swego talentu i wielkością swego człowieczeństwa.
Już od jakiegoś czasu zbierałam się do ponownego...
Książka dla dzieci, która zachwyca dorosłych, która jest oryginalna i piękna... która pokazuje nam CO ROBIĄ UCZUCIA - to musiał być hit. Znakomity pomysł i fantastyczne wykonanie sprawiają, że czytelnik otrzymuje coś absolutnie wyjątkowego. CO ROBIĄ UCZUCIA? nie potrzebuje reklamy, ta pozycja już jest znana i pokochali ją nie tylko polscy odbiorcy, ale także stała się sensacją zagranicą i mnie to zupełnie nie dziwi.
Tina Oziewicz miała świetny pomysł. Wzięła na warsztat UCZUCIA takie jak STRACH, ZADOWOLENIE, NIENAWIŚĆ, MIŁOŚĆ, NADZIEJĘ itd. i pokazała, co te znane nam dobrze "stwory" porabiają. NADZIEJA ROBI KANAPKI NA DROGĘ, a SAMOTNOŚĆ BRNIE PRZEZ PUSTYNIĘ. Proste zdania, a takie mocne, jest w nich wielka siła, bo człowiek czuje, że są prawdziwe - malarskie, ale prawdziwe.
Jednak ta książka nie byłaby taka cudowna, gdyby nie ilustracje Aleksandry Zając. Artystka ożywiła UCZUCIA, nadała im osobowość, pokazała ich twarz i zrobiła to po mistrzowsku. To nie mogło być lepsze! Jest idealnie! każda strona sprawia, że człowiek pożera treść wzrokiem. Czasem jest nam miło, ciepło, przyjemnie, a czasem się wzruszamy, kręcimy głową, przytakujemy.
O tej książce można tylko pisać w superlatywach. Nie mamy tu ani jednej fałszywej nuty. CO ROBIĄ UCZUCIA? jest taka, jaka miała być, niczego jej nie brakuje, niczego nie ma w nadmiarze. Ilustracje są czułe, urocze, ale także jasne w odbiorze, pięknie metaforycznie. Proste zdania, pomimo -jak mogłoby się wydawać - skąpej formy uderzają prosto w czułe punkty czytelnika, w jego UCZUCIA.
Książka została śliczne wydana, na ładnym, białym papierze, w twardej oprawie, a stonowana, łagodna kolorystyka pozwala mocniej przeżyć i lepiej zrozumieć to, co widzimy. Bardzo polecam, choć jak już wspomniałam, tak książka nie potrzebuje mojej reklamy. Niedługo poznam kolejną część (bo właśnie wyszła!!!!) CO LUBIĄ UCZUCIA?
Nadzieja robi kanapki na drogę
10/10
tom 1
UCZUCIA
Wydawnictwo Dwie Siostry
Książka dla dzieci, która zachwyca dorosłych, która jest oryginalna i piękna... która pokazuje nam CO ROBIĄ UCZUCIA - to musiał być hit. Znakomity pomysł i fantastyczne wykonanie sprawiają, że czytelnik otrzymuje coś absolutnie wyjątkowego. CO ROBIĄ UCZUCIA? nie potrzebuje reklamy, ta pozycja już jest znana i pokochali ją nie tylko polscy odbiorcy, ale także stała się...
więcej mniej Pokaż mimo to
Absolutny klasyk w mistrzowskiej oprawie! "Doktor Jekyll i pan Hyde", to opowieść, której choć wcześniej nie czytałam, to była mi znana, bo wsiąknęła do kultury, zwłaszcza kultury tzw. popularnej i mam wrażenie iż nie ma człowieka, który by chociaż w zarysie nie kojarzył tej historii.
Robert Louis Stevenson był geniuszem pióra. Uwielbiam jego opowiadania ze zbioru "Pawilon na torfowisku", mam wielki sentyment do "Wyspy skarbów" i cenię jego "Katrionę", ale to właśnie "Doktor Jekyll i pan Hyde" roztrzaskał mnie o ścianę. Jest w tej krótkiej przecież nowelce ogromna prawda o ludzkiej naturze. Dla świata jesteśmy grzeczni - dla siebie, w zaciszu swych domów... zdzieramy bolesną maskę iluzji i otwieramy oczy na prawdziwe oblicze - skrywane, często pełne bólu, czasem samotności, niezrozumienia, tysiąca pragnień.
Ta podwójna natura męczy ludzkość od zawsze. Społeczeństwo wymaga od nas ustępstw i od dziecka uczymy się odpowiednich zachowań. Musimy się dopasować, musimy się wcisnąć w ciasne ramy poprawności. Nie ma w tym nic złego, chyba że świat odmawia nam podstawowych praw, wolności i nie daje nic w zamian. Wtedy może obudzić się PAN HYDE, a po tym przebudzeniu już nic nie będzie takie, jak było. Ani my, ani świat.
Myślę, że tę walkę widać było zawsze, ale w czasach współczesnych widać ją wyraźniej. Wystarczy wejść na facebooka by przekonać się, że każdy ma przynajmniej dwie twarze. Ta pogoń za doskonałością i szczęściem na pokaz sprawia, że ludzie wariują, popadają w szaleństwo - i w przenośni... i niestety dosłownie. Samobójstwo jest już chorobą cywilizacyjną, a pytania "dlaczego?" najlepiej nie zadawać.
Geniusz polega na tym, że wyprzedza swoje czasy i Stevenson własnie to zrobił. Nadał tor myślom następnych pokoleń, a jego Doktor przeszedł do historii... jako przykład rozdwojenia jaźni, ale przede wszystkim, jako przykład złożonej i delikatnej natury ludzkiego umysłu.
Cieszę się, że przeczytałam tę nowelę właśnie teraz, bo jestem już dojrzałym czytelnikiem i mogę z niej wyciągnąć ponadczasową mądrość. Piękny styl pisarza, który rewelacyjnie buduje napięcie, który dozuje niesamowitość wpierw skromnie, by na końcu odurzyć nas mrocznym cieniem zepsucia - wciąga, wwierca się w głowę i już od pierwszego zdania czytelnik wie, że obcuje z talentem.
I wreszcie WYDANIE! Czysta perfekcja! Jedna z piękniejszych książek na mojej półce - perła! Ilustracje Adão Iturrusgarai nie mogły być lepsze - one są doskonałe. W punkt oddają grozę tej opowieści, są wyjątkowe, niepowtarzalne, mroczne, pokraczne, kubistyczne, krzywe, dziecinne i jednocześnie mordercze, agresywne, wysoce niepokojące...
Projekt graficzny całości, to czysty "obłęd", który udziela się widzowi, czytelnikowi. To obłęd totalny, groteskowy, kolorystyczna pasja, bal wszystkich skrywanych pragnień, ogień pożądania i szał tworzenia. Warto mieć tę książkę na własność.
czy ten drugi we mnie - to jeszcze ja ?
10/10
świeżym okiem
Wydawnictwo Dwie Siostry
Absolutny klasyk w mistrzowskiej oprawie! "Doktor Jekyll i pan Hyde", to opowieść, której choć wcześniej nie czytałam, to była mi znana, bo wsiąknęła do kultury, zwłaszcza kultury tzw. popularnej i mam wrażenie iż nie ma człowieka, który by chociaż w zarysie nie kojarzył tej historii.
Robert Louis Stevenson był geniuszem pióra. Uwielbiam jego opowiadania ze zbioru "Pawilon...
Zastanawiałam się, jak tu zacząć, ale nie wiem... autentycznie: brak mi słów - to jest WSPANIAŁE. "Duży Wilk i Mały Wilk", to jedna z najpiękniejszych książeczek dla dzieci, jakie miałam kiedykolwiek w rękach. Ja pokochałam tę historię od pierwszego wejrzenia! Mistrzostwo świata! Delikatne, subtelne, nienachalne, proste, a jednocześnie takie głębokie i czułe. Tak niewiele słów, a tak wiele treści - arcyARCYdobre.
Nadine Brun-Cosme przedstawia nam Dużego Wilka, który mieszka sam pod drzewem... od zawsze. Ma swoje przyzwyczajenia, swoje widzimisie i nie wykazuje chęci zmiany. Dobrze mu tu, gdzie jest i tak, jak jest. Jednak.... pewnego dnia... w oddali... dostrzega mały, malutki punkcik, który ewidentnie zmierza w jego kierunku. Serce Dużego Wilka drży, bo cóż to za intruz, cóż za zwierz... inny wilk? Tak! A jeśli będzie większy od niego? A jeśli zwinniejszy? Okazuje się, że jest to naprawdę Mały Wilk, który bez słowa siada obok dużego, pod JEGO drzewem. Co z tego wyniknie? Zdradzę wam na ucho, że coś pięknego.
Taka prosta jest ta fabuła, taki prosty jest ten język, a tyle wzruszeń, tyle emocji, tyle zachwytu. Nie mogę oderwać oczu od tej książki, nie mogę o niej zapomnieć. Siedzi mi w głowie i już wiem, że nie zamierza z niej wyjść - NIGDY! I dobrze! Takie opowieści chcę zachować w pamięci, chcę takie opowieści poznawać i... opowiadać. CUDOWNE.
Lecz treść, to nie wszytko. Olivier Tallec oto stał się jednym z moich ukochanych ilustratorów. Przecież to są arcydzieła! To jest znakomite! Ten wybuch kolorów! Te Wilki! Że oszczędna forma? Że banał? Że wilk do wilka niepodobny? BZDURA! Dla mnie to jest wybitna kreska i niesamowite, ponadprzeciętne wyczucie koloru, barwy. Olivier odmalował nam czułość, wzruszenie, serca bicie, jego poruszenie - wszystko to jest! Wszystko to i więcej znajdziecie w tej właśnie, niepozornej książeczce... SKARB! A wiem, że jest to pierwszy tom i są już w świecie dwa kolejne. Dwie Siostry! Proszę! Wydajcie resztę! Błagam!
Bajka ta nie jest zwyczajna, bo jest o uczuciach i to wcale nie oczywistych. Jest o samotności i o przyzwyczajeniach. Jest o wielkich zmianach, które dokonują się dzięki niewielkiej istotce. Nie można nie kochać tych Wilków i nie można przejść obojętnie obok tej publikacji. Ja jestem poruszona i dla mnie jest to nota najwyższa - dla książeczki dla dzieci. Przytulam...
mistrzostwo - czuły dotyk - morze uczuć
10/10
tom 1
Duży Wilk i Mały Wilk
Wydawnictwo Dwie Siostry
Zastanawiałam się, jak tu zacząć, ale nie wiem... autentycznie: brak mi słów - to jest WSPANIAŁE. "Duży Wilk i Mały Wilk", to jedna z najpiękniejszych książeczek dla dzieci, jakie miałam kiedykolwiek w rękach. Ja pokochałam tę historię od pierwszego wejrzenia! Mistrzostwo świata! Delikatne, subtelne, nienachalne, proste, a jednocześnie takie głębokie i czułe. Tak niewiele...
więcej mniej Pokaż mimo to
Powoli, z czułością i uwagą odświeżam sobie "Władcę Pierścieni". Tym razem cieszę się nie tylko wybitnym tekstem, ale i wspaniałymi ilustracjami Alana Lee, które z wielką starannością oddają świat stworzony przez Tolkiena. DWIE WIEŻE zawsze wzbudzały we mnie silne emocje, bo są tam spotkania, wydarzenia, dialogi, opisy, które celnie trafiają w czytelnicze oko wyobraźni i serce.
Ja naprawdę kocham las, żywy, oddychający, czujący - las z kart tej książki. Znalazłam tu najwspanialsze opisy tego królestwa odwiecznej tajemnicy - moim zdaniem nie ma w literaturze lepszego obrazu drzew... Tolkien zrobił to arcywspaniale. Oczywiście można się kłócić z tym stwierdzeniem, bo przecież sam pisarz inspirował się Lasem Birnam z "Makbeta" Williama Shakespeare. Jest też wiele innych, wspaniały "książkowych lasów", jak chociażby ten, do którego trafia Łucja z "Opowieści z Narnii", lub ten, który również kocham całym sercem z wspaniałej baśni "O czym szumią wierzby". Można tak wyliczać i wyliczać... ale i tak, to właśnie las z WŁADCY PIERŚCIENI jest tym, który mi się śni po nocach.
W drugim tomie autor zawarł kluczowe wydarzenia. Mamy tu decyzje, które raz podjęte, wpływają na losy bohaterów w sposób całkowity, pełny. Wreszcie - Drużyna (Bractwo) Pierścienia rozpada się i od teraz każdy ma do wykonania inną misję. Działają w niewiedzy o swoich towarzyszach - Frodo i Sam zostają zupełnie odcięci od innych i ruszają w śmiertelnie niebezpieczną podróż.
Tolkien doskonale łączy wątki wszystkich swoich postaci. Wszystko, co robią, ma znaczenie i dowodzi to, że należy postępować ZAWSZE w sposób honorowy, z odwagą i godnością, bo to MA ZNACZENIE.
Ja czytam WŁADCĘ PIERŚCIENI w przekładzie pana Jerzego Łozińskiego i wiem, że wielu ten przekład się nie podoba, ja jednak nie jestem do niego negatywnie nastawiona. Choć pewne rzeczy bym wolała widzieć inaczej, to wiele jest właśnie takich, jak być powinny. Przykładem może być Łazik, a nie, jak przyzwyczaiło nas chociażby kino - Obieżyświat. Tylko, że Łazik jest bardziej poprawnym określeniem Aragorna, choć najlepsze byłoby "Włóczykij" lub po prostu "Włóczęga". Niemniej, jest to tłumaczenie dobre, choć zawierało też i niedopuszczalne błędy, jak w przypadku nadtłumaczenia wierszy. Jednak - warto pamiętać - tłumaczenie Marii Skibniewskiej również nie jest pozbawione błędów. Ja planuję przeczytać WŁADCĘ PIERŚCIENI ... kiedyś ... w oryginale i myślę, że to będzie idealne uzupełnienie obu przekładów.
To piękne wydanie, które zostało opatrzone oszałamiającymi ilustracjami Alana Lee jest - moim zdaniem - najcudowniejszym na naszym, polskim rynku i bardzo wam je polecam. Książki prezentują się fantastycznie a ponadczasowa treść i przekaz sprawiają, że po prostu trzeba je mieć. Dla mnie mistrzostwo świata!
dokąd? jak? czy my, mali - pokonamy zło?
10/10
tom II
WŁADCA PIERŚCIENI
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Powoli, z czułością i uwagą odświeżam sobie "Władcę Pierścieni". Tym razem cieszę się nie tylko wybitnym tekstem, ale i wspaniałymi ilustracjami Alana Lee, które z wielką starannością oddają świat stworzony przez Tolkiena. DWIE WIEŻE zawsze wzbudzały we mnie silne emocje, bo są tam spotkania, wydarzenia, dialogi, opisy, które celnie trafiają w czytelnicze oko wyobraźni i...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-08-17
Dałam tej baśni tak wysoką ocenę z dwóch powodów.
Pierwszy: bo na to zasługuje.
Drugi: bo to ulubiona baśń mojej mamy.
"Dzikie łabędzie" są niezwykłą historią o poświęceniu, miłości, oddaniu ale także o ludzkim zakłamaniu, zazdrości i pochopnych sądach. To ponadczasowa opowieść, która wywołuje w sercu wzruszenie i jest początkiem słusznych dyskusji.
Już sam tytuł tej baśni przyciąga, jest intrygujący i poetycki. Trzeba oczywiście pamiętać, że to baśń i odnajdziemy tutaj schematy, powtarzalność, może nawet pewną banalność - nie zmienia to jednak faktu, że mówi nam o ważnych rzeczach, że uczy i przestrzega przed złem, błędami, okrucieństwem i zazdrością.
Bohaterowie, chociaż prości, nie mający skomplikowanych osobowości, to obdarzeni są szczerością, której - mam wrażenie - próżno szukać na kartach współczesnej, dziecięcej literatury. (UWAGA - to baśń, więc choć skierowana głównie do dzieci, nie zaszkodzi dorosłym)
10/10
Dałam tej baśni tak wysoką ocenę z dwóch powodów.
Pierwszy: bo na to zasługuje.
Drugi: bo to ulubiona baśń mojej mamy.
"Dzikie łabędzie" są niezwykłą historią o poświęceniu, miłości, oddaniu ale także o ludzkim zakłamaniu, zazdrości i pochopnych sądach. To ponadczasowa opowieść, która wywołuje w sercu wzruszenie i jest początkiem słusznych dyskusji.
Już sam tytuł tej...
2021-04-11
Hmmmm smutna to książka... o wielkiej głupocie i jeszcze większym okrucieństwie. Oczywiście "Folwark Zwierzęcy" czytałam, ale już dawno, bo chyba w liceum, albo nawet w gimnazjum i choć ogólną fabułę kojarzyłam, to ta powtórka okazała się bardzo dobrym posunięciem. Nie ukrywam, do tego skłoniło mnie eleganckie wydanie od Zysk i S-ka (cieszę się, że to wydawnictwo wznawia klasykę, ważne dla ludzkości dzieła).
George Orwell był pisarzem o sokolim wzroku, jeśli chodzi o człowiecze zachowanie. Ta krótka książka, która zdaje się być czymś w rodzaju baśni dla dorosłych, obdziera pokracznego ducha ludzkości z cuchnącego ciała. Rewolucja! Łatwo krzyknąć, ale co dalej?
Z racji, że jest to opowieść niedługa, a ekstremalnie ważna, to prawdą jest, że każdy powinien "Folwark Zwierzęcy" przeczytać. Jestem raczej za tym, by czytali ją zwłaszcza starsi odbiorcy, bo (nie odbierając mądrości młodym) młodszy czytelnik nie zobaczy jej w pełnym blasku. To książka, która kładzie się cieniem na sercu i mnie wprowadziła w dość poważne przygnębienie. Ma wielką siłę rażenia i właśnie im starszy jesteś, tym ta lektura staje się bardziej przykra.
Łatwo jest wymyślać "lepsze światy", łatwo krzyczeć, tworzyć chwytliwe hasła, łatwo lichym smakołykiem powieść tłum do rewolucji - lecz cel, choć na początku nie wiem jak szczytny, na końcu okazuje się najczęściej świńską mordą. Warto o tym pamiętać, nim się zacznie powtarzać cudze słowa z przekonaniem, że są nasze.
Naprawdę czuję smutek. Jak to źle o nas świadczy, że ta książka jest aktualna - i nie mam co do tego wątpliwości - że będzie aktualna zawsze. Pisarz w oszczędnej, skromnej formie i w prostym stylu podarował ludzkości lustro i niestety, ale nie możemy być zadowolenia z odbicia.
Pragnę na koniec zwrócić uwagę jeszcze raz na wydanie. Zysk i S-ka niezwykle elegancko opakowała tę trudną treść. Maciek Wolański zrobił znakomitą robotę przy grafice. Im dłużej patrzysz na okładkę, tym więcej widzisz. Nagle pojawiają się profile zwierząt, by na końcu ujrzeć świński pysk, bo czym jest ten wiatrak? Jest utopią.
Również brawa się należą tłumaczowi - Tomasz Bieroń zrobił to sprawnie i zawodowo. Czcionka w środku jest dość duża, co sprawia, że czyta się szybko i niemęcząco. Jednym słowem WARTO, ale chyba jednak jednym słowem TRZEBA.
lustro ludzkości
10/10
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Hmmmm smutna to książka... o wielkiej głupocie i jeszcze większym okrucieństwie. Oczywiście "Folwark Zwierzęcy" czytałam, ale już dawno, bo chyba w liceum, albo nawet w gimnazjum i choć ogólną fabułę kojarzyłam, to ta powtórka okazała się bardzo dobrym posunięciem. Nie ukrywam, do tego skłoniło mnie eleganckie wydanie od Zysk i S-ka (cieszę się, że to wydawnictwo wznawia...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pisarz moje życia TOLKIEN - właściwie na tym mogłabym zakończyć... Zawsze, gdy widzę jakieś wznowienie mistrza, moje serduszko się raduje. Wydawnictwo Zysk i S-ka w sprawianiu mi tej radości jest specem - jak WY cudownie wydajecie tego tytana pióra! Nie przestawiajcie! Proszę o więcej!
Omawiany tutaj zbiór, jest krótki, co jest dość nietypowe w przypadku tego autora. To nie są znane teksty, ale moi drodzy - to są teksty WYŚMIENITE i idealne na początek przygody z Tolkienem. Wspaniale się stało, że ta pozycja pojawiła się teraz, tuż przed Świętym Mikołajem i Bożym Narodzeniem - bo nie ma lepszej propozycji na prezent pod choinkę: dla dzieci (tak! te teksty spokojnie można kupić swoim pociechom), dla młodzieży (wiecznie aktualne), dla dorosłych (którzy kochają piękne opowieści) i dla starszych (bo to historie, które dają nadzieję).
"Gospodarz Giles z Ham" jest tekstem zabawnym, osadzonym w świecie, gdzie smoki i olbrzymi są chlebem powszednim. To właściwie jedyny utwór Tolkiena, który nie jest osadzony w znanym wszystkim uniwersum. warto poznać tę inną twarz mistrza, który puszcza oko do czytelnika i bawi się popularnymi, heroicznymi wzorami bohaterów i bohaterstwa.
"Kowal z Przylesia Wielkiego" zmienia klimat na nieco bardziej sentymentalny, nostalgiczny, tęskny. uwielbiam tę opowieść, która ma wiele ukrytych znaczeń. Na moją wyobraźnię działa chyba najbardziej ten niewidoczny, a obecny tuż za rogiem świat. Fakt, że jesteśmy, my - ludzie krótkowzroczni z jednej strony smuci, z drugiej wlewa w serce otuchę - bo przecież może kiedyś dotrzemy do tego niewidzialnego królestwa. Warto w to wierzyć!
I wreszcie "Przygody Toma Bombadila", czyli wiersze Tolkiena. Jestem zakochana w poezji mistrza. TO JEST PIĘKNE, więc jeśli lubicie obcować z pięknem - to koniecznie, koniecznie, KONIECZNIE kupcie sobie te książkę. Są tu wiersze zabawne, ale są też smutne, pełne przeogromnej tęsknoty za czymś, co nieosiągalne. Wszystkie te utwory dotykają strun głęboko ukrytych w naszych duszach. Dlaczego "głęboko ukrytych"? Ponieważ dzisiejszy świat nas znieczulił, kazał zapomnieć o wartościach, odrzucić w kąt głupią miłość - bo to przecież choroba psychiczna ... to co mamy robić, to PIENIĄDZE. Smutny świat - warto więc się zatrzymać.
Na koniec WYDANIE - cuuuuuuuuuuuuudowna okładka. Ilustrację namalował dla nas Jędrzej Chełmiński, którego już od jakiegoś czasu podziwiam. Czyż to nie piękna scena? Czyż nie magiczna? Zwiewnie nierealna? A może jednak możliwa? W lasach kryje się wiele tajemnic - dla nas śmiertelników niewidocznych - chyba, że sięgniemy po literaturę, która wprowadza nas tam, gdzie nogi nie potrafią.
arcydzieło
10/10
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Pisarz moje życia TOLKIEN - właściwie na tym mogłabym zakończyć... Zawsze, gdy widzę jakieś wznowienie mistrza, moje serduszko się raduje. Wydawnictwo Zysk i S-ka w sprawianiu mi tej radości jest specem - jak WY cudownie wydajecie tego tytana pióra! Nie przestawiajcie! Proszę o więcej!
Omawiany tutaj zbiór, jest krótki, co jest dość nietypowe w przypadku tego autora. To nie...
2020-04-06
Co bym tu nie napisała i tak będzie za mało. Oczywiście nie było to moje pierwsze czytanie „Hobbita”, ale pierwszy raz czytałam go w tak cudownym, olśniewającym wydaniu. Moje słowa nie są w stanie oddać zachwytu zarówno nad niedoścignioną treścią, jak i tym, jak ta książka wygląda. Wydawnictwo Zysk i S-ka ofiarowało nam prawdziwą perłę literatury w prawdziwie królewskim wydaniu, magicznym wydaniu… zaczarowanym – dzięki Wam za to!
Chyba każdy, kto już jakiś czas zagląda na mego bloga wie, że Tolkien zajmuje wyjątkowe miejsce w moim sercu, a jego spuścizna, jak nic innego, podnosi mnie na duchu. Niektórzy uważają, że to „bajki”, lecz nie mogę się z tym zgodzić, ponieważ opowieści mistrza mają w sobie przede wszystkim bogate przesłanie, życiową mądrość i wielką wiarę w dobro i w to, że warto dobrym być. „Hobbit” nie stanowi od tego wyjątku. Zagrzewa nas do walki o godność swoją i swoich bliskich, przyjaciół, pokazuje, że to ma sens i że nie można się poddawać. W tym małym, niepozornym ciałku Bilba autor podkreślił, że nawet taka „marna” istota, niczym się nie wyróżniająca, chowająca się w „swojej bezpiecznej norce”, strachliwa i zupełnie zwyczajna jest cudem i darem dla innych. Właśnie w tej „marności” tkwi siła, w tej maleńkości – mądrość i w tym strachu – odwaga.
Ten genialny pisarz stworzył „Hobbita” dla swoich dzieci, ale to nie jest opowieść tylko dla dzieci. To opowieść dla każdego kto kocha to, co piękne. Znajdziecie tu niezliczone rady, lecz nie są to pouczenia, nikt się tu nie wymądrza, to wynikająca z miłości przestroga i obcowanie z czystą mądrością. Kocham legendy, podania, mity, baśnie, to zawsze był mój świat i tak zapewne zostanie do końca. Uważam, że właśnie z tych opowieściach można znaleźć najcenniejsze informacje… informacje, które pozwalają przetrwać nawet najtrudniejsze czasy. Ja czerpię z nich siłę i siłę czerpię z „Hobbita”, z odwagi Bilba, który się bał, lecz poszedł… bo nie ma odwagi bez strachu.
I teraz przechodzę do wizualnej warstwy. CUDO! Jakże ta książka jest piękna, jak elegancka. Tutaj wszystko jest takie, jakie być powinno. Mamy szykowną, brązową tasiemkę, mamy twardą, matową oprawę i mamy oczywiście wbijające w fotel ilustracje. Alan Lee, zdobywca Oskara za scenografię do „Władcy Pierścieni. Powrotu Króla” obdarzył nas wyjątkowymi dziełami, godnymi treści, którą obrazują. Jestem całkowicie zachwycona i była to dla mnie wzruszająca podróż w czasie. Teraz tylko muszę znaleźć w sobie tego hobbita i bojąc się stanąć do walki z tym, co niesie przyszłość.
10/10 a właściwie to się wszelkiej skali wymyka
Co bym tu nie napisała i tak będzie za mało. Oczywiście nie było to moje pierwsze czytanie „Hobbita”, ale pierwszy raz czytałam go w tak cudownym, olśniewającym wydaniu. Moje słowa nie są w stanie oddać zachwytu zarówno nad niedoścignioną treścią, jak i tym, jak ta książka wygląda. Wydawnictwo Zysk i S-ka ofiarowało nam prawdziwą perłę literatury w prawdziwie królewskim...
więcej mniej Pokaż mimo to
Mamy dzisiaj piękny dzień - dzień Niedzieli Wielkanocnej, więc to idealna pora na przypomnienie sobie jednej z najpiękniejszych opowieści, baśni, jakie powstały. "HOBBIT czyli tam i z powrotem" J. R. R. Tolkiena zajmuje wyjątkowe miejsce w moim sercu (zresztą jak wszystko, co wyszło spod pióra tego wspaniałego, genialnego pisarza).
Tym razem czytałam HOBBITA w tłumaczeniu Marii Skibniewskiej i bardzo mi się to tłumaczenie podoba. Czyta się niezwykle przyjemnie. Ja znałam przekład Pauliny Braiter - oba polecam i trudno mi powiedzieć, które jest lepsze. Osobiście lubię poznawać opowieści Tolkiena w różnych wydaniach - za punkt honoru stawiam sobie przeczytanie (chociaż) HOBBITA w oryginale.
Tolkien zawsze pisał o czymś konkretnym, to nigdy nie były pospolite fantazje, to zawsze historie prawdziwe, o honorze, braterstwie, o walce ze złem. Przyjaźń staje się w tych wspaniałych baśniach najważniejszą częścią egzystencji - bo to na niej można polegać, na PRAWDZIWEJ PRZYJAŹNI.
HOBBIT jest doskonałym początkiem WŁADCY PIERŚCIENI, jest też idealnie skonstruowaną wielką przygodą. Może czasem dorosłego drażnić pewne powtarzanie się, pewne wyjaśnianie i może lekki brak zaufania do czytelnika - że nie zrozumie, lecz dla mnie to nie ma znaczenia. Ja widzę w tym tekście piękno. Widzę świat, w którym chciałabym się znaleźć. Świat, w którym istnieją wartości, tradycje, w którym raz dane słowo ma moc.
"HOBBIT czyli tam i z powrotem" w wydaniu od Wydawnictwa ISKRY bardzo mi się podoba - wizualnie i w tłumaczeniu. Książka świetnie się prezentuje, okładka sprytnie imituje smoczą skórę - ładny, wysoce estetyczny projekt, sprawiający wrażenie, że w dłoniach trzymamy starą, tajemniczą księgę.
przeżyjmy to jeszcze raz
10/10
Wydawnictwo ISKRY
Mamy dzisiaj piękny dzień - dzień Niedzieli Wielkanocnej, więc to idealna pora na przypomnienie sobie jednej z najpiękniejszych opowieści, baśni, jakie powstały. "HOBBIT czyli tam i z powrotem" J. R. R. Tolkiena zajmuje wyjątkowe miejsce w moim sercu (zresztą jak wszystko, co wyszło spod pióra tego wspaniałego, genialnego pisarza).
Tym razem czytałam HOBBITA w tłumaczeniu...
Mam taką półkę z książkami, które ratują życie. Są to pozycje, dzięki którym całkowicie odcinam się od świata zewnętrznego, od codziennych, żałosnych problemów i problemików, od doniesień medialnych pełnych fałszu, prowokacji i próby zrobienia nam wody z mózgu, a najlepiej, by z mózgu nawet wody nie było - by mózgu odbiorca po porostu nie posiadał. Są to książki, które sprawiają, że bełkot celebrytów, ich absolutnie niemierzalna głupota i wstrętny egoizm odchodzą w cień, gasną a w zamian pojawia się piękne światło nauk ścisłych, trudnej drogi do prawdy - ale drogi, którą nie tylko warto podjąć, ale i trzeba, bo tak jak prawda jest jedna, tak i jedna jest słuszna droga. I tak właśnie jest z (można już rzec - KLASYKĄ) ISTOTĄ TEORII WZGLĘDNOŚCI genialnego umysłu Alberta Einsteina.
Nie będę tu się chwalić, że wszystko pojęłam, ale pochwalę się, że próbuję. Wykradam z czasu (o ironio) cenne chwile i poświęcam je na stuprocentowe skupienie. O tak! STUPROCENTOWE! Mniejsze tutaj zawsze będzie za małe, by zbliżyć się do celu. Pełna koncentracja, odcięcie się od szumu informacyjnego atakującego mój mózg z każdej szczeliny (o ironia) przestrzeni.
CZAS i PRZESTRZEŃ, czyli pierwsze, o czym mistrz nam opowiada i pierwsze, co nam burzy. Ten spokojny obraz poukładanego świata zgodnego z cykaniem zegarka. Zrozumieć znaczy doświadczyć szczęścia. Ta chwila, w której czytasz setny raz, to samo i za sto pierwszym krzyczysz EUREKA! Szczęście nie do opisana, radość, że coś wiesz - NAPRAWDĘ.
U mnie to jest tak, że moment zrozumienia staje się punktem, po którym następuje euforia, a po niej dalsze pytania... i ponowne niezrozumienie. Ciągłe szukanie. ISTOTA TEORII WZGLĘDNOŚCI będzie czytana i czytana, bo ja też i nie jestem fizykiem, matematykiem, ani innym Einsteinem... jestem taką o - myszką - która lubi wpaść w świat doświadczalny, w świat pewny, choć nadal szukający, ale szukający nie ideologii, ale odpowiedzi.
To wznowienie jest o tyle świetne, że dysponuje WSTĘPEM Briana Greene'a, którego "Piękno Wszechświata" pokochałam... ale totalnie zawiodłam się na jego innej pozycji "Do końca czasu" (ideologiczny bełkot). Mimo jednego zawodu, pozostał wciąż zachwyt, bo uwielbiam jego jasne, precyzyjne tłumaczenie trudnych zagadnień ze świata nauk ścisłych, kosmologii, astrofizyki. Ten WSTĘP jest świetnym wejściem w świat Einsteina, a i ofiaruje czytelnikowi sprytne podszczypnięcie w postaci nawiązania do teorii superstrun, którą to Greene zajmuje się z pasją.
Rewelacyjnie wydana (okładka to mistrzostwo), z fantastycznym WSTĘPEM i ARCYDZIEŁEM nauki jakim jest TEORIA WZGLĘDNOŚCI i to, co z niej wynika - KSIĄŻKA, którą warto mieć! Dajcie się namówić na tę intelektualną rozgrywkę, na tę podstawę naszego bytowania, na tę kosmiczną grę, w którą gramy wszyscy z nominacji urodzenia... grajmy w nią więc mądrze, poznajmy jej zasady.
arcydzieło geniusza otwiera drzwi zrozumienia
10/10
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Mam taką półkę z książkami, które ratują życie. Są to pozycje, dzięki którym całkowicie odcinam się od świata zewnętrznego, od codziennych, żałosnych problemów i problemików, od doniesień medialnych pełnych fałszu, prowokacji i próby zrobienia nam wody z mózgu, a najlepiej, by z mózgu nawet wody nie było - by mózgu odbiorca po porostu nie posiadał. Są to książki, które...
więcej mniej Pokaż mimo to
WSTRZĄSAJĄCO PIĘKNA! Brak mi słów, by opisać to, jak bardzo podoba mi się ta książka, jaka ona jest ważna i jakie absolutnie bezcenne przesłanie w sobie niesie. To perełka na rynku książek dla dzieci - lecz to KSIĄŻKA DLA KAŻDEGO. Razem z "Jestem Życie" tworzą harmonijną, barwną całość, która uczy wrażliwości i pokazuje jak żyć i jak godzić się z ostatecznym.
Larsen zrobiła coś wspaniałego - złapała Śmierć do słoika pełnego poezji. Przy tej lekturze wzruszenie jest nieodłączną częścią poznania. Tu nie ma wielu zdań, ale te które są otwierają drzwi do wieczności. Nie chcę niczego zdradzać, bo uważam, że im mniej się wie, tym lepiej, tym większy zachwyt - choć zachwyt tutaj tak czy inaczej jest elementem murowanym.
Przyznam się wam, że mam jedną, ukochaną stronę, na której Śmierć patrzy w gwiazdy, a tekst wyciska z oczu łzę zbudowaną z czystej miłości. Lecz ta książka w całości, na każdej stronie, przy każdym słowie każe się zatrzymać, wsłuchać w siebie, pomyśleć, poczuć COŚ, bo tak rzadko COŚ czujemy.
Kocham przesłanie, jakie niesie "Jestem Śmierć". To, w jaki sposób autorka zamknęła tę historię - a zdradzę wam, że zamknęła ją czymś wiecznym i najpiękniejszym... Nie sądziłam, że tak bardzo, tak mocno wpadnę w tę książkę, a właściwe w te książki, bo nie mogę zapominać o "Jestem Życie".
Ilustracje zaś są dziełem porażającym, genialnym. Śmierć wygląda jak podróżnik, który spadł z nieba i zabrał ze sobą trochę koloru gwiazd. Schneider mnie zachwyciła - cóż to musi być za wspaniała, wrażliwa osoba!
Podobnie jak "Jestem Życie", tak i "Jestem Śmierć", są opowieściami DLA KAŻDEGO. Poruszają tematy trudne, bolesne, ale konieczne. Musimy o takich rzeczach rozmawiać, bo przed życiem, ani przed śmiercią nie da się uciec. Może przed życiem... ale właśnie o to chodzi, by nie uciekać. By żyć.
Śmierć jest w nas - tak jak jest w nas Życie
10/10
tom 2
krótkie gatki
Wydawnictwo Kultura Gniewu
WSTRZĄSAJĄCO PIĘKNA! Brak mi słów, by opisać to, jak bardzo podoba mi się ta książka, jaka ona jest ważna i jakie absolutnie bezcenne przesłanie w sobie niesie. To perełka na rynku książek dla dzieci - lecz to KSIĄŻKA DLA KAŻDEGO. Razem z "Jestem Życie" tworzą harmonijną, barwną całość, która uczy wrażliwości i pokazuje jak żyć i jak godzić się z ostatecznym.
Larsen zrobiła...
Oriana Fallaci! Co to była za kobieta! Co to była za dziennikarka! I wreszcie, co to była za pisarka! Wielcy ludzie rodzą się czasem, chodzą po świecie twardo i miękko zarazem. Uczą się szybko, rozumieją prawdę, potrafią rozpoznawać kłamstwo. Wielcy ludzie także kochają, jak nikt, przejmująco, boleśnie, absolutnie. Nie każdy Wielki, musi być znany, ale każdy Wielki wie, że jest mały.
KAPELUSZ CAŁY W CZEREŚNIACH, to wyjątkowa historia rodzinna, to mistrzowsko opowiedziana przeszłość, by zachować ją dla przyszłości i by siebie umieć zdefiniować. Fallaci napisała to piękne dzieło, bo czuła, że jest coś winna swoim przodkom, ale to nie był jedyny powód - ona chciała wiedzieć, rozpaczliwie pożądała wiedzieć KIM JEST.
Pióro tej wybitnej dziennikarki jest w tym przypadku tylko czasem ostre, a najczęściej czułe, bo ona trochę tak jakby przytulała tych swoich pradziadów do serca. Z kart tej książki wypływa ogromna praca autorki, jej nieopisane zaangażowanie, jakby pisała ją własną krwią.... i trochę tak było.
Wcześniej znałam tylko fragmenty KAPELUSZA CAŁEGO W CZEREŚNIACH (i ten doskonały tytuł) i wiedziałam, że muszę poznać całość. Jest to pozycja gruba, ale płynie się przez nią szybko. Pomimo wielu historycznych faktów, ponieważ Fallaci idealnie ryzuje tło rodzinnej sagi, osadza swoich bliskich w dokładnym punkcie w historii i nie boi się sądzić ówczesną rzeczywistość.
Fallaci kocha praszczury. Kocha każdego z osobna i wszystkich razem. Kocha, bo wie, że ta niezwykła mozaika postaci, ta procesja dusz - ją stworzyła. Gdyby zabrakło choć jednego ogniwa, nie było by Oriany Fallaci. Dziennikarka składa wzruszający hołd poprzednikom, stara się zrozumieć ich postępowanie, dąży do odkrycia swojej tożsamości, swojego JA, które utkane jest z milionów decyzji - nie jej decyzji - ich decyzji.
Przyznaję, że z największym zaangażowaniem czytałam fragment o jej przodku Polaku (tak, w żyłach Fallaci płynęła polska krew). Jestem pod wrażeniem jej wiedzy o mojej Ojczyźnie, tego jak mocne postawiła fundamenty, by opowiedzieć o każdym w sposób pełny, a przynajmniej w sposób najpełniejszy z możliwych.
Ta kobieta jest dla mnie bardzo ważna i uważam, że dzisiaj brakuje tak mądrych dziennikarzy, tak oczytanych, tak twardych, tak nieugiętych i wolnych. Ona potrafiła krytykować, to co kuleje, ale i bronić wartości, bo w nich widziała zdrową, w miarę bezpieczną przyszłość. Była Włoszką, która od małego musiała coś udowadniać, od dziecka musiała walczyć - i walczyła. Walczyła, bo kochała życie. Czy polecam? Ach! Cóż to za pytanie!
jestem wami - praszczurami
Wydawnictwo Literackie
Oriana Fallaci! Co to była za kobieta! Co to była za dziennikarka! I wreszcie, co to była za pisarka! Wielcy ludzie rodzą się czasem, chodzą po świecie twardo i miękko zarazem. Uczą się szybko, rozumieją prawdę, potrafią rozpoznawać kłamstwo. Wielcy ludzie także kochają, jak nikt, przejmująco, boleśnie, absolutnie. Nie każdy Wielki, musi być znany, ale każdy Wielki wie, że...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Przyszło mi dzisiaj pisać o książce, która dla mnie nie jest tylko wspaniałą opowieścią, cudownym spotkaniem z wielką literaturą, ale jest również wspomnieniem, sentymentem, czułością, którą postanowiłam odświeżyć i poznać, tym razem, zupełnie samodzielnie. Co to wszystko znaczy? Ten przydługi wstęp niemówiący o niczym?
„Klub Pickwicka” tata czytał mi i mamie wieczorami, gdy byłam berbeciem… i wszyscy zanosiliśmy się głośnym śmiechem, bo Dickens nas tutaj nie oszczędza, tylko serwuje doskonałą satyrę na swoje czasy – ale jak to u niego bywa – i na czasy współczesne. Dickens zawsze na czasie!
Nie wiem jak was zachęcać, jak namawiać, może po prostu napiszę, że kocham tę opowieść, tych bohaterów, ich wzloty i upadki, prześmieszne dialogi, wybitny język, barwne ubiory, tak barwne, jak charaktery, miłosne przepychanki i jazdę na lodzie, piruety, angielskie krajobrazy, wykwintne damy i te mniej wykwintne, prostolinijność i zawiłość (jednocześnie). To książka wyjątkowa, jedna z moich ukochanych, zapisała się wielkimi literami w moim życiu i ja życzę wam takich właśnie książek.
Nie chcę też zostać zupełnie źle zrozumiana - co do ważności tego dzieła. „Klub Pickwicka” nie jest bowiem wyłącznie satyrą, śmieszną historyjką o grupie „dziwaków” – „Klub Pickwicka”, jak każda książka Dickensa, porusza tematy ważne, ludzkie, smutne, a często nawet rozdzierające serce, ale robi to w sposób inny niż np. w „Samotni”, o której już wam pisałam. Tutaj autor postawił na uśmiech i ja mu za ten uśmiech z całego serca dziękuję, bo czyż my dzisiaj przypadkiem nie za rzadko się śmiejemy? Ja przy lekturze często parskałam śmiechem, niepowstrzymanym, prawdziwym, wydobywającym się wprost z trzewi, choć pewnie lepiej by zabrzmiało – z duszy.
Pokochałam bohaterów, a najbardziej dwóch, miłością prostą, miłością czytelnika: Sama Wellera (sługę Pana Pickwicka) i Pana Pickwicka (oczywiście). Cóż to za przepiękny duet, jestem pewna, że i wam przypadnie do gustu i zagości na stałe w pamięci jako wspomnienie miłe, urocze, pocieszne i mocno kontrastowe.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o języku (choć już coś napomknęłam), a jest o czym pisać. Dość, że uważam Dickensa za prawdziwego mistrza słowa, lecz mam wrażenie, że w tym przypadku przeszedł sam siebie. Co pokochałam? Welleryzmy! Moi drodzy, co to są za wisienki, truskaweczki, malinki, perełki, trufle drogocenne! Podam może przykład, aby każdy wiedział, co to welleryzm i że pochodzi od ubóstwianego przeze mnie Sama Wellera (i wszystko jasne) :
„Robiłem to w najlepszej wierze, jak mówił jeden gentelman, który uśmiercił swą żonę, gdyż była z nim nieszczęśliwa”.
Na koniec osobisty APEL: Czytajmy dobrą literaturę, czytajmy Dickensa!
10/10
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Przyszło mi dzisiaj pisać o książce, która dla mnie nie jest tylko wspaniałą opowieścią, cudownym spotkaniem z wielką literaturą, ale jest również wspomnieniem, sentymentem, czułością, którą postanowiłam odświeżyć i poznać, tym razem, zupełnie samodzielnie. Co to wszystko znaczy? Ten przydługi wstęp niemówiący o niczym?
„Klub Pickwicka” tata czytał mi i mamie wieczorami,...
Miłość moja do tego świata jest wielka, dla mnie to zawsze jest powrót do domu. TOLKIEN stworzył uniwersum spektakularne, bogate, ale przede wszystkim piękne, wręcz brutalnie piękne. KSIĘGA ZAGINIONYCH OPOWIEŚCI część I HISTORIA ŚRÓDZIEMIA wygląda na to, że będzie moim NR 1 w tym roku. Może ją pobićtylko inny TOLKIEN (a wiem, że Zysk i S-ka jeszcze nie skończyło uszczęśliwiać fanów ojca fantastyki).
Gdy zaczęłam czytać tę książkę poczułam (zabrzmi to trywialnie, banalnie i patetycznie, ale...) - poczułam, że moje serce bije mocniej. W mgnieniu oka przeniosłam się do opisywanej rzeczywistości, wpłynęłam na te nieznane (ok... trochę znane) wody i zrozumiałam, że jestem u siebie. Właśnie tego doświadczenia, tego uczucia szukam, gdy czytam.
Eriol, żeglarz, którego imię oznacza "tego, który śni samotnie" dopływa do brzegów Samotnej Wyspy i tak oto zaczyna się opowieść pełna opowieści. Czyż nie brzmi to wspaniale?! Dla mnie to prawdziwa rozkosz, nieskończona moc wyobraźni, pokaz siły świata stworzonego, fantastycznego. Wzruszające dla mnie było każde zetknięcie z bohaterami tej książki. Myślę, że powodem jest pewna podniosłość, może nawet świętość - promieniująca obietnica szczęścia.
Jednak siłą tej pozycji nie jest wyłącznie pióro J.R.R. Tolkiena, ale także geniusz jego syna Christophera Tolkiena, który niczym dobry nauczyciel prowadzi nas przez krainę stworzoną przez ojca. Jego komentarze są wnikliwe, mądre i czyta się jej z rosnącym zainteresowaniem. Dzięki nim wyniosłam o wiele, wiele więcej z tej lektury, czułam się, jakbym podglądała mistrza przy pracy. Tak bardzo dzisiaj brakuje Christophera, który stał na straży Sródziemia, już widzimy karykaturalne PIERŚCIENIE WŁADZY, o których w kontekście dorobku TOLKIENA nie warto nawet wspominać.
Książka została wspaniale wydana, pasuje do poprzednich wydań od Zysku i S-ki. Okładka jest obłędna, majestatyczna i ja nie wiem, jak wytrzymam do premiery drugiej części.... i kolejnych. Jestem z natury tak okropnie niecierpliwa... Dziękuję Zysk i S-ka za tę rozkosz i oczywiście proszę o więcej. Robicie świetną robotę! I oczywiście moje wielkie ukłony dla tłumaczy Marii Gębiskiej-Frąc i Cezarego Frąca - brawo.
arcypiękne - mistrzostwo światotwórcze i redakcyjne
HISTORIA ŚRÓDZIEMIA
część I
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Miłość moja do tego świata jest wielka, dla mnie to zawsze jest powrót do domu. TOLKIEN stworzył uniwersum spektakularne, bogate, ale przede wszystkim piękne, wręcz brutalnie piękne. KSIĘGA ZAGINIONYCH OPOWIEŚCI część I HISTORIA ŚRÓDZIEMIA wygląda na to, że będzie moim NR 1 w tym roku. Może ją pobićtylko inny TOLKIEN (a wiem, że Zysk i S-ka jeszcze nie skończyło...
więcej mniej Pokaż mimo to
Właściwie nie muszę wiele pisać o tej książce, ponieważ to TOLKIEN, a dla mnie, to całkowicie wystarcza. Mimo to jednak coś tam napiszę. KSIĘGA ZAGINIONYCH OPOWIEŚCI CZĘŚĆ 2, jest tak samo genialna, jak CZĘŚĆ 1. Mało?
Zaczynając od początku, są to teksty mistrza opatrzone wybitnym komentarzem jego syna Christophera Tolkiena. Komentarz jest naprawdę świetny, odsłania bowiem historię ukrytą za każdą opowieścią. W pewnym sensie możemy podziwiać i poznawać proces twórczy J.R.R. TOLKIENA, a to szalenie cenna rzecz.
W tej części mamy np. opowieść o Berenie i Luthien, czyli tekstu chyba najważniejszego dla samego autora. Jest w nim niegasnące piękno, które trudno odnaleźć wokół siebie. Powodem może być natłok dzikich informacji, które atakują nasz mózg z każdej strony. TOLKIEN w tej i innych historiach daje nam odetchnąć i uwierzyć, na chwilę, w lepsze jutro.
Kocham każdą książkę mistrza, ponieważ przenosi mnie w świt, o którym marzę. Tutaj znajduję miłość, przyjaźń, oddanie, honor, nadzieję. Jest w twórczości TOLKIENA poezja (dosłownie i w przenośni), jest stabilność, dokładność i precyzja, co sprawia, że w stworzoną prze niego rzeczywistość łatwo uwierzyć. Po prostu - to ma moc.
Ogromnie się cieszę, że Zysk i S-ka zdecydowało się wydać HISTORIĘ ŚRÓDZIEMIA. To skarby, które poznaję z fascynacją i wielką radością. Do TOLKIENA zawsze wracam, czasem tylko do fragmentów, czasem do całych opowieści. Wiem, że tak samo będzie w przypadku tej książki. Podkreślam jednak, że komentarz Christophera Tolkiena jest bezcenny, jego praca wręcz tytaniczna i tylko dzięki niemu światło dzienne ujrzały niektóre z prezentowanych historii.
Książka jest doskonale wydana. Przepiękna szata graficzna, rewelacyjna ilustracja Michała Krawczyka, klimatyczna i świetnie oddająca prezentowane wydarzenia. Już pod pierwszego wejrzenia czytelnik zakochuje się w książce, a im dalej, tym lepiej. Dla mnie PERŁA!
zgłębiając świat mistrza
HISTORIA ŚRÓDZIEMIA
część 2
Wydawnictwo Zysk i S-ka
egzemplarz recenzencki
Właściwie nie muszę wiele pisać o tej książce, ponieważ to TOLKIEN, a dla mnie, to całkowicie wystarcza. Mimo to jednak coś tam napiszę. KSIĘGA ZAGINIONYCH OPOWIEŚCI CZĘŚĆ 2, jest tak samo genialna, jak CZĘŚĆ 1. Mało?
Zaczynając od początku, są to teksty mistrza opatrzone wybitnym komentarzem jego syna Christophera Tolkiena. Komentarz jest naprawdę świetny, odsłania bowiem...
Są takie książki, które nie potrzebują żadnej reklamy, to strzały w dziesiątkę, bezbłędne opowieści. "Kubuś Puchatek", to właśnie taka książka i nieważne, co tu o niej napiszę, każdy wie i bez tego, że to skarb. Ten nasz poczciwy miś bez rozumku na stałe zagościł w sercach milionów... właściwie, to niemal każdy go chociaż kojarzy - sukces przyczepił się Puchatka i go nie puszcza, a kolejne pokolenia dzieci wychowują się na jego przygodach.
To, co sprawia, że kochamy tę książkę niezależnie od wieku, w którym się znajdujemy, to miłość, ciepło, które bije z każdej strony, z każdego słowa. Cóż... to bardzo puchata opowieść, a puchate opowieści, to opowieści do przytulania - a kto nie lubi się przytulać?
A.A. Milne napisał tę historię dla swojego synka Christophr'a Robina, znanego też jako - po prostu - Krzyś. Jakiś czas temu oglądałam film o tej rodzinie i jak zwykle okazało się, że życie, to nie bajka. Jednak samo źródło, początek, powód powstania "Kubusia Puchatka", jest tym, co w ludziach najpiękniejsze - jest prezentem ojca, dla syna, jest ponadczasową melodią miłości, która choć bywa trudna, czasem bolesna, to jest sensem, jest człowieczeństwem.
W "Kubusiu Puchatku" każde zdanie może być cytatem, bo każde jest treścią. Pisarz pokazał w tej, przecież niedługiej książeczce, wielki styl. Milne, to gawędziarz, którego dobrze się słucha o każdej porze dnia. Ja, za każdym razem, gdy wracam do tej historii, odnajduję w sobie dziecko. Gdzieś tam, w środku, porusza się coś, co najczęściej we mnie smacznie śpi, ale budzi się zawsze, gdy Puchatek zaczyna szukać Kłapouchemu ogona. Wyruszam do Stumilowego Lasu z wielką ekscytacją, chociaż wiem, co będzie na następnej stronie... bo niby wiem, ale jednak nieustannie mnie ta przyjaźń zaskakuje. To ogromna przyjaźń, to Przyjaźń - no wiecie, taka przez duże "P"... "P" jak Puchatek.
To, na co chcę zwrócić szczególną uwagę w tej recenzji, to na wydaniem, a nie jest to zwyczajne wydanie, tylko WYDANIE DWUJĘZYCZNE angielsko-polskie. Dla mnie to coś wspaniałego, to wielka wartość. Na jednej stronie mam tekst w oryginale, na na drugiej w ojczystym języku, w przekładzie Pani Ireny Tuwim. Co to jest ta tłumaczenie! Wybitne! Czasem lepsze od wersji oryginalnej - naprawdę. Miło jest dostrzec różnice, porównać, zobaczyć językowe niuanse, a jest to nie tylko miłe, ale i ma wielką wartość edukacyjną. Dla dziecka, ale nie tylko, bo dla mnie również, jest to idealny sposób na naukę np. nowych słówek, czy całych zwrotów. To też ćwiczenie na spostrzegawczość, na dociekliwość. Mówię wam, to jest GENIALNE. Dla mnie najwartościowsze wydanie "Kubusia Puchatka", właśnie ze względu na tę dwujęzyczność.
Lecz samo wydanie, WYGLĄD, także zachwyca. Piękna, twarda, minimalistyczna okładka z ilustracją mistrza E.H. Shepard'a nie pozwala przejść obok niej obojętnie. W środku cudowny, świetnej jakości papier i znów ilustracje, więcej ilustracji tego klasyka, który do historii przeszedł właśnie dzięki "Kubusiowi Puchatkowi". Wiem, że oryginalnie obrazy są czarno-białe, ale zupełnie mi nie przeszkadza kolor, nawet... powiedziałabym, że mi się podoba. Cóż, to niezwykle elegancja, ekskluzywnie wydana książka, z treścią, która nie mogła być piękniejsza.
Jestem ciekawa, który z bohaterów jest waszym ulubieńcem? Ja kocham Kłapouchego! Dla mnie to postać, która nadaje tej baśni inny wymiar, wymiar terapeutyczny. Tak! Bo "Kubuś Puchatek" jest książką filozoficzną, jest sposobem myślenia, obrazem człowieka i tragających nim emocji. Można oczywiście tę historię czytać jednowymiarowo, ale gdy zaczniemy się nad nią zastanawiać, gdy zaczniemy do nie wracać, do konkretnych zdań, zdarzeń - to dostrzeżmy głębię, ponadczasową mądrość. Ha! A mądrość Puchatka wcale nie jest bezrozumna.
Dostrzegam w tej opowieści (oczywiście) WARTOŚCI, takie jak przyjaźń, oddanie, poświęcenie, bezinteresowność, hojność, szczerość, cierpliwość, wytrwałość i prostą, chwytającą za serce dobroć. To bardzo czuła książka, lecz musiała taka być, bo napisano ją dla syna, dla dziecka. I tak, ona jest także wzruszająca. Co w niej niby takiego wzruszającego? Właśnie ta prostota, ta odpowiedzialność za siebie nawzajem, ta dobroć... tak, ta prosta dobroć wzrusza, bo w życiu o proste, dobre gesty wcale nie jest znów tak łatwo.
Jeszcze raz wrócę do tłumaczenia Pani Ireny Tuwim, bo ono zasługuję na uwagę. Jest to mistrzowski przekład, piękna polszczyzna, śpiewność, poetyckość. Uwielbiam momenty, gdy Pani Irena pisze dla nas wierszem. Wspaniale interpretuje oryginalny tekst! To wydanie naprawdę zasługuje na to, by znaleźć się w waszych domach.
Pamiętajcie, że jeśli macie zły dzień, jeśli jest wam ciężko, jeśli myśli krążą po waszej głowie i nie dają spokoju, sięgnijcie po "Kubusia Puchatka", bo on, chociaż bez rozumku, to zrobi co tylko się da, wy wam pomóc, by was pocieszyć. To bardzo dobry miś.
Hmmm... mam nadzieję, że was przekonałam, a jeśli jeszcze nie jesteście pewni, czy warto, to na zakończenie - a co mi tam - słowa samego Puchatka.
"- Kłapousiu - rzekł uroczyście - Przyrzekam ci, że ja, Kubuś Puchatek, odnajdę twój ogon."
arcydzieło i do tego dwujęzyczne
10/10
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Są takie książki, które nie potrzebują żadnej reklamy, to strzały w dziesiątkę, bezbłędne opowieści. "Kubuś Puchatek", to właśnie taka książka i nieważne, co tu o niej napiszę, każdy wie i bez tego, że to skarb. Ten nasz poczciwy miś bez rozumku na stałe zagościł w sercach milionów... właściwie, to niemal każdy go chociaż kojarzy - sukces przyczepił się Puchatka i go nie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wcześniej nie czytałam 1984. Czytałam FOLWARK ZWIERZĘCY dwa razy, ale nie 1984. Teraz udało się i "udało się", to dobre określenie na przeczytanie 1984... bo naprawdę nie czyta się tego z lekkim sercem. Książka jest niesamowita - straszna, ale niesamowita.
Wydawnictwo Zysk i S-ka wznowiło ten tytuł z nowym tłumaczeniem Jerzego Łozińskiego. Nie mogę porównywać tłumaczeń i nie mam narzędzi by ocenić to, ale zdecydowanie dobrze się mi czytało tę przerażającą lekturę. Myślę, że dzięki Łozińskiemu ta opowieść mogła zyskać jeszcze mocniejszą, wyrazistszą aktualność.
Wracając do samej fabuły, tematyki - to historia, która się dzieje. To totalitaryzm w całej swej majestatycznie krwawej okazałości. Zamordyzm! Świat bez nadziei, bez prawdy, bez wolności. Piekło! Piekło, które zawsze ludzie ludziom...
Porażający obraz, o którym nie da się zapomnieć. Największą siłą jest ponadczasowość. Widać człowiek nigdy nie wyzwoli się ze skłonności do zbaczania w strefy czerwone. To okropnie smutna wizja - prawda. To zamknięte usta, cenzura myśli, przemoc w czystej postaci.
1984 doWcześniej nie czytałam 1984. Czytałam FOLWARK ZWIERZĘCY dwa razy, ale nie 1984. Teraz udało się i "udało się", to dobre określenie na przeczytanie 1984... bo naprawdę nie czyta się tego z lekkim sercem. Książka jest niesamowita - straszna, ale niesamowita.
Wydawnictwo Zysk i S-ka wznowiło ten tytuł z nowym tłumaczeniem Jerzego Łozińskiego. Nie mogę porównywać tłumaczeń i nie mam narzędzi by ocenić to, ale zdecydowanie dobrze się mi czytało tę przerażającą lekturę. Myślę, że dzięki Łozińskiemu ta opowieść mogła zyskać jeszcze mocniejszą, wyrazistszą aktualność.
Wracając do samej fabuły, tematyki - to historia, która się dzieje. To totalitaryzm w całej swej majestatycznie krwawej okazałości. Zamordyzm! Świat bez nadziei, bez prawdy, bez wolności. Piekło! Piekło, które zawsze ludzie ludziom...
Porażający obraz, o którym nie da się zapomnieć. Największą siłą jest ponadczasowość. Widać człowiek nigdy nie wyzwoli się ze skłonności do zbaczania w strefy czerwone. To okropnie smutna wizja - prawda. To zamknięte usta, cenzura myśli, przemoc w czystej postaci.
1984 dobitnie pokazuje mechanizmy, jakie rządzą gnijącym światem władzy. Czytelnik przygląda się powolnej, kierującej się pozorną "wolnością" drodze ku upadkowi wszystkiego, co piękne i o co warto walczyć, po co warto żyć. FOLWARK ZWIERZĘCY był mocny, ale 1984 jest mocniejszy. Lektura można rzec obowiązkowa i cieszę się, że przeczytałam ją właśnie teraz.
Klasyk! Pięknie wydany, z świetnym projektem okładki Jędrzeja Chełmińskiego! Warto! Po stokroć warto! A może po prostu trzeba.... ?
2 + 2 = .....
Wydawnictwo Zysk i S-ka
egzemplarz recenzencki
Wcześniej nie czytałam 1984. Czytałam FOLWARK ZWIERZĘCY dwa razy, ale nie 1984. Teraz udało się i "udało się", to dobre określenie na przeczytanie 1984... bo naprawdę nie czyta się tego z lekkim sercem. Książka jest niesamowita - straszna, ale niesamowita.
więcej Pokaż mimo toWydawnictwo Zysk i S-ka wznowiło ten tytuł z nowym tłumaczeniem Jerzego Łozińskiego. Nie mogę porównywać tłumaczeń i...