-
Artykuły
Nowa książka autora „Wyspy tajemnic”: coś więcej niż kryminałEwa Cieślik3 -
Artykuły
„Foto Retro”, czyli XX-wieczna historia Warszawy zatrzymana w siedmiu albumachLubimyCzytać1 -
Artykuły
Najlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński28 -
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać6
Biblioteczka
2018-06-30
2018-05-11
2018-04-05
2018-06-01
2018-03-27
Dawno nie czytałam książki, która byłaby tak mocno „na czasie”. No bo przecież toż to bestseller NYT od miliona tygodni. Chociaż biorąc pod uwagę to jak ta książka została zareklamowana, spodziewałam się nieco innej formy narracyjnej. Nie wiem dlaczego, ale forma autobiografii trochę mnie zaskoczyła. Kiedy książka stara się być analizą sytuacji społeczeństwa „bidoków” z Appalachów, staje się niesamowicie ciekawa. W głównej mierze są to wspomnienia dotyczące rodziny autora. Sięgnęłam po tę książkę bez sprawdzenia kim jest J.D Vance, dopiero w połowie czytania uzupełniłam te informacje (że to jakiś polityk), akurat wtedy kiedy książka zaczyna traktować o jego dorosłym życiu i podprogowym zdobywaniu sobie wyborców. Pierwsza połowa książki, w której poznajemy losy Mamaw i Papaw, dziadków autora, których historia opowiedziana jest na tle migracji całych rodzin z Kentucky do Ohio w poszukiwaniu pracy w przemyśle ciężkim na początku lat 50, to moim zdaniem najmocniejsza i najciekawsza część tej pozycji. Zwłaszcza ukazanie przez wnuka postaci swojej babci, nieco stuknięte starszej pani z papierosem w zębach, grożącej bronią złodziejom i niekiedy swoim zięciom. Później treść trochę się rozłazi, mniej jest o bidokach, więcej o kolejach życia autora, który na początku zapewniał, że jeszcze tyle nie osiągnął by pisać o sobie książkę, a mimo to czasem przebija przez linijki jakieś takie echo narcyzmu. Trudno się właściwie dziwić, to jak potoczyło się jego życie to naprawdę wielkie osiągniecie i awans społeczny, ale momentami patrzyłam ile zostało stron do końca książki. Może jest to ważna książka na temat Ameryki, no ale napewno nie najważniejsza. Moja ocena to takie 6,745218 w zaokrągleniu do 7.
Dawno nie czytałam książki, która byłaby tak mocno „na czasie”. No bo przecież toż to bestseller NYT od miliona tygodni. Chociaż biorąc pod uwagę to jak ta książka została zareklamowana, spodziewałam się nieco innej formy narracyjnej. Nie wiem dlaczego, ale forma autobiografii trochę mnie zaskoczyła. Kiedy książka stara się być analizą sytuacji społeczeństwa „bidoków” z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-12-09
2018-03-08
2018-03-01
2017-09-04
2017-09-14
2017-11-03
2017-11-14
2018-01-03
"Kolędy prozą czyli Bożonarodzeniowej opowieści o duchach" nie trzeba nikomu przedstawiać. Chyba wszyscy wiedzą kim jest Ebenezer Scrooge, albo jego wspólnik Marley, albo trzy pozostałe duchy. Zadziwiające, że z upływem lat zmienia się moje postrzeganie tej historii. Kiedy czytałam tę opowieść jako lekturę w gimnazjum, nie mogłam się nadziwić, jak można być takim człowiekiem jak Scrooge?! Natomiast im jestem starsza tym lepiej rozumiem jego osobowość (Mam w sobie czasami takiego wewnętrznego zrzędliwego Scrooge'a, każdy go ma, nie oszukujmy się) i tym mocniej przeżywam wraz z nim przemianę duchową, kiedy w okresie przedświątecznym wracam do jego historii.
"Nawiedzony, czyli pakt z duchem" to dla mnie ewenement. Pierwszy raz spotkałam się z tą historią, ale mam wrażenie, że bohatera poznałam dużo wcześniej. Wydaje mi się, że Redlaw mógł posłużyć jako inspiracja do zaprojektowania postaci Severusa Snape'a. Znalazłam bardzo wiele podobieństw między nimi. Redlaw z wykształcenia jest chemikiem. Snape z wykształcenia jest mistrzem eliksirów. Obaj są nauczycielami i mają swoich studentów. Redlaw jest uznawany w mieście za nawiedzonego. Po części tak faktycznie jest. Ma do czynienia z siłami nadprzyrodzonymi i napewno bardzo mrocznymi. W jego towarzystwie pojawia się widmo, z którym zawiera osobliwy pakt. Snape nie jest może nawiedzony, ale również ma do czynienia z mrocznymi siłami. Jest śmierciożercą - zawiera pakt z Voldemortem - i przy okazji jest Księciem Półkrwi, projektującym czarnomagiczne zaklęcia, których nie uczą w szkole. Żaden z nich nie jest na wskroś zły, obaj w pewnym momencie życia zboczyli na ścieżkę mroku, ale w każdym z nich następuje na pewnym etapie wewnętrzna przemiana, dzięki czemu obaj są protagonistami, a nie antagonistami. Zarówno na przemianę wewnętrzną Redlaw'a jak i na Snape'a mają wpływ kobiety - poślubione innym mężczyznom - a które oni darzą szacunkiem w przypadku Redlaw'a albo miłością w przypadku Snape'a. No i pozostaje opis Redlaw'a, który był najbardziej kluczowy i zdeterminował u mnie tę analizę porównawczą: "Czy widząc jego wychudzone policzki, zapadnięte lśniące oczy, odzianą na czarno postać, nie wiadomo czemu posępną(...), szpakowate włosy zwisające na twarz niczym pęki wodorostów, mając nieodparte wrażenie, że przez całe życie był samotną rafą ścieraną i obmywaną przez oceany ludzkich doświadczeń, mógłby ktoś nie powiedzieć, iż wygląda jak nawiedzony? Czy obserwując, jak się zachowuje - milkliwy, zadumany, posępny, stale skryty w cieniu rezerwy, zawsze wstrzemięźliwy, a nigdy promienny - jak spowija go aura tęsknoty za minionymi miejscami i czasami, czy zasłuchania w stare echa duszy, mógłby ktoś nie powiedzieć, iż tak się zachowuje nawiedzony? Czy słysząc jego głos, powolny, niski i matowy - jakby celowo tłumił jego naturalną głębię i melodię - mógłby ktoś nie powiedzieć, że to głos nawiedzonego?" Cóż, głos nawiedzonego może nie koniecznie, ale nieodżałowanego Alana Rickmana z pewnością mógłby.
"Kolędy prozą czyli Bożonarodzeniowej opowieści o duchach" nie trzeba nikomu przedstawiać. Chyba wszyscy wiedzą kim jest Ebenezer Scrooge, albo jego wspólnik Marley, albo trzy pozostałe duchy. Zadziwiające, że z upływem lat zmienia się moje postrzeganie tej historii. Kiedy czytałam tę opowieść jako lekturę w gimnazjum, nie mogłam się nadziwić, jak można być takim...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-01-26
Opowieść wigilijna pt. "Świerszcz za kominem" zawiera taki plot twist, którego nie powstydziliby się scenarzyści filmowi. Opowieść wigilijna pt. "Życiowa batalia Historia miłosna" pięknie ukazuje siostrzaną miłość, oddanie i poświęcenie. "Opowieść wigilijna pt. "Sygnaturki" niesie ze sobą najważniejsze przesłanie, ze wszystkich pięciu opowieści, które do tej pory przeczytałam. Jest moją ulubioną opowieścią. Na pewno będę do niej wracać w każdym okresie przedświątecznym. Uważam, że powinna popularnością dorównywać historii o Ebenezerze Scrooge, Marleyu i trzech Duchach Świąt Bożego Narodzenia.
Opowieść wigilijna pt. "Świerszcz za kominem" zawiera taki plot twist, którego nie powstydziliby się scenarzyści filmowi. Opowieść wigilijna pt. "Życiowa batalia Historia miłosna" pięknie ukazuje siostrzaną miłość, oddanie i poświęcenie. "Opowieść wigilijna pt. "Sygnaturki" niesie ze sobą najważniejsze przesłanie, ze wszystkich pięciu opowieści, które do tej pory...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-01-03
Ta książka powinna być lekturą w szkołach!
Ta książka powinna być lekturą w szkołach!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to