-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2023-10-26
2023-11-17
Główny bohater "Halibuta na Księżycu" Davida Vanna (tł. Dobromiła Jankowska) to mężczyzna pogrążony w głębokiej depresji. Jim snuje rozważania na temat życia, swojej choroby i emocji, wyjeżdża z Alaski, aby spędzić czas z rodziną i rozliczyć się z przeszłością.
"Halibut na Księżycu" to książka bardzo trudna emocjonalnie. Jest mocna i przytłaczająca, pełna smutku i rozpaczy. Fabuła nie odgrywa najważniejszej roli, niewiele się tu dzieje fabularnie, za to kreacja portretu psychologicznego Jima jest na najwyższym poziomie. To pogłębione studium choroby. Przyglądamy się obłędowi i rozpaczy mężczyzny, obserwujemy jego zmagania z myślami samobójczymi.
Tym bardziej przejmujący jest fakt, że główny bohater Jim jest ojcem Davida Vanna, autora książki. Jego ojciec popełnił samobójstwo, a "Halibut na Księżycu" jest próbą rozliczenia się ze śmiercią ojca i zrozumienia jego emocji.
To była mroczna i przejmująca lektura. Wywarła na mnie bardzo duże wrażenie. Ciężko przejść obok niej obojętnie. To moja trzecia książka Davida Vanna i śmiało mogę powiedzieć, że trafił do moich ulubionych autorów. Jeśli czujecie, że jesteście gotowi, to bardzo polecam „Halibuta na księżycu”. Świetna mocna rzecz!
"Problem polega na tym, że wszystko jest przewlekłe, a nie ostre. Ból w głowie taki sam jak każdego innego dnia, rozpacz taka sama, poczucie tonięcia i rozżalenia, winy, żalu nad sobą i gniewu. Ale nie dość, by pociągnąć za spust. Mógłby dryfować w tym miejscu wiecznie, co jest najbardziej przerażającą myślą, dużo gorszą niż śmierć."
Główny bohater "Halibuta na Księżycu" Davida Vanna (tł. Dobromiła Jankowska) to mężczyzna pogrążony w głębokiej depresji. Jim snuje rozważania na temat życia, swojej choroby i emocji, wyjeżdża z Alaski, aby spędzić czas z rodziną i rozliczyć się z przeszłością.
"Halibut na Księżycu" to książka bardzo trudna emocjonalnie. Jest mocna i przytłaczająca, pełna smutku i...
2023-11-17
Do „Elmeta” najlepiej podejść z czystą głową, niewiele o nim wiedząc. Dlatego post zdecydowałam podzielić się na dwie części.
📍 Krótkie podsumowanie moich odczuć:
„Elmet” wywarł na mnie bardzo duże wrażenie i trafił do grona ulubionych Pauz. Pochłonęłam tę książkę jednego dnia, nie mogąc się od niej oderwać. Bardzo mnie zaangażowała i wzbudziła wiele emocji, po skończeniu jeszcze przez długi czas byłam myślami przy tej książce i bohaterach. Bardzo polecam!
📍 Dłuższa opinia:
„Elmet” Fiona Mozley (tł.Łukasz Witczak) przyciąga przepiękną okładką, która sugeruje ciepłą sielankową historię. I początkowo faktycznie tak jest. Poznajemy historię ojca, który wraz z dwójką dzieci żyje w osamotnieniu w lesie. Wiodą spokojne życie w zgodzie z naturą, a gdzieś w tle tli się jakiś niepokój i napięcie.
„Elmeta” pochłonęłam jednego dnia, bo nie byłam w stanie jej odłożyć. To bardzo intrygująca historia, która świetnie buduje napięcie aż do punktu kulminacyjnego. I choć w trakcie miałam chwilę zwątpienia, czy będę zadowolona z lektury, to końcówka rozwiała wszelkie wątpliwości i poprawiła odbiór całej powieści. Bardzo podobało mi się przejście z sielankowej historii do tej bardziej mrocznej i brutalnej. Podobało mi się stopniowe budowanie napięcia, odkrywanie kart i niepewność do czego zmierza fabuła.
„Elmet” bardzo mnie zaangażował i wzbudził wiele emocji, po skończeniu jeszcze przez długi czas byłam myślami przy tej książce i bohaterach. Bardzo podobało mi się poznawanie historii z perspektywy syna, który jest niewinny i nie do końca rozumie sytuację dorosłych. Podczas lektury miałam skojarzenia z „Naszym chłopakiem” Daniela Magariela, w obu książkach mamy do czynienia z ojcem i dwójką dzieci, a podczas lektury towarzyszy nam niepokój oraz z „Gdzie śpiewają raki” Delii Owens ze względu na ogólny klimat, pewien spokój i melancholię oraz życie w zgodzie z naturą.
„Elmet” wywarł na mnie bardzo duże wrażenie i trafił do grona ulubieńców. Bardzo polecam ❤
Do „Elmeta” najlepiej podejść z czystą głową, niewiele o nim wiedząc. Dlatego post zdecydowałam podzielić się na dwie części.
📍 Krótkie podsumowanie moich odczuć:
„Elmet” wywarł na mnie bardzo duże wrażenie i trafił do grona ulubionych Pauz. Pochłonęłam tę książkę jednego dnia, nie mogąc się od niej oderwać. Bardzo mnie zaangażowała i wzbudziła wiele emocji, po skończeniu...
2023-11-17
„Bractwo” Mohamed Mbougar Sarr (tł. Jacek Giszczak) to historia fikcyjnego miasta Kalep, znajdującego się pod okupacją. Rządy w mieście prowadzą brutalni członkowie Bractwa. Książkę rozpoczyna publiczna egzekucja zakochanych nastolatków. Ich matki zaczynają ze sobą korespondować, bo tylko one potrafią wzajemnie zrozumieć swoje emocje. Tymczasem zbiera się grupa, która zamierza wydać podziemną gazetę, aby zwiększyć świadomość mieszkańców i nakłonić ich do buntu.
Ale to była świetna i ważna lektura! Nie spodziewałam się, że tak do mnie trafi, bo jednak jest spoza mojej strefy komfortu. Obawiałam się, że będzie trudna czy niezrozumiała, ale moje obawy okazały się nieuzasadnione.
Bardzo do mnie trafiły zawarte tu przemyślenia i dyskusje na temat mechanizmów działania fundamentalistycznego reżimu, zachowań tłumu na które składają się losy i moralność pojedynczych ludzi. To studium ludzkiej psychiki i zachowań w obliczu trudnych sytuacji, tchórzostwa biorącego górę nad chęcią stawienia oporu, czy zmieniającej się atmosferze wraz z pojawieniem się w mieście radykalnych islamistów. „Bractwo” to bardzo interesująca lektura, która snuje rozważania, pokazuje mechanizmy, ale nie daje jednoznacznych odpowiedzi.
Świetna rzecz. Świetny debiut!
„Bractwo” Mohamed Mbougar Sarr (tł. Jacek Giszczak) to historia fikcyjnego miasta Kalep, znajdującego się pod okupacją. Rządy w mieście prowadzą brutalni członkowie Bractwa. Książkę rozpoczyna publiczna egzekucja zakochanych nastolatków. Ich matki zaczynają ze sobą korespondować, bo tylko one potrafią wzajemnie zrozumieć swoje emocje. Tymczasem zbiera się grupa, która...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-17
Therese Bohman nie należała do grona moich ulubionych autorek. Nie do końca potrafiłam się odnaleźć w jej bohaterkach. Natomiast "Andromeda" wywarła na mnie ogromne wrażenie.
Poznajemy w niej historię młodej kobiety, która dostaje się na staż do renomowanego wydawnictwa. Jest zagubiona, niepewna siebie, nie wierzy w swoje możliwości. Jej przełożony dostrzega jednak w niej potencjał i postanawia dać jej szansę i zatrudnić na stałe.
🌹"Dziwne, jak życie po prostu się wydarza."
„Andromeda” trafiła do mnie na poziomie emocjonalnym. To pierwsza bohaterka wykreowana przez Therese Bohman, z którą mogłam się utożsamić, rozumiałam jej trudności i emocje, odnalazłam w niej cząstkę siebie.
🌹"Szkoda, że człowiek nigdy nie jest w pełni świadomy, że właśnie przeżywa swój złoty wiek. Nawet wtedy codzienność jest codziennością."
„Andromeda” mnie zachwyciła i bardzo trafiła w moją wrażliwość. Często zatrzymywałam się podczas lektury i myślałam "wow, to było dobre". Bardzo do mnie trafiła trudna do zdefiniowania relacja między głównymi bohaterami. Druga połowa książki zmieniła mój początkowy odbiór powieści i sprawiła, że historia jeszcze bardziej do mnie trafiła.
🌹"Istnieje tyle uczuć, które nie mają nazwy. To dziwne, że na niektóre z nich brakuje słów, ale może dlatego, że tak jest prościej."
Przeżywałam lekturę całą sobą, zachwycałam się pięknymi zdaniami, znalazłam wiele ciekawych przemyśleń na temat życia, pisarstwa, literatury, poszukiwania siebie, nostalgii, relacji z innymi.
Ostatnim razem lekturą, która wywołała we mnie tyle emocji i tak bardzo ją przeżywałam, było „Oprzyj swoją samotność o moją” Klary Hveberg. „Andromeda” to mój kolejny ulubieniec.
🌹"Wszystko i wszyscy wydają się ciekawi, gdy wiemy niewiele. Pomyśl, jak łatwo jest romantyzować drugiego człowieka z oddali, a potem, gdy go poznajesz, jesteś zawiedziony. Bo fragmenty są ciekawsze od całości."
Therese Bohman nie należała do grona moich ulubionych autorek. Nie do końca potrafiłam się odnaleźć w jej bohaterkach. Natomiast "Andromeda" wywarła na mnie ogromne wrażenie.
Poznajemy w niej historię młodej kobiety, która dostaje się na staż do renomowanego wydawnictwa. Jest zagubiona, niepewna siebie, nie wierzy w swoje możliwości. Jej przełożony dostrzega jednak w niej...
„Cieszę się, że moja mama umarła” (tł. Magdalena Moltzan-Małkowska) to autobiograficzna historia znanej aktorki Jennette McCurdy, która grała główne role w młodzieżowych serialach „iCarly” oraz „Sam i Cat” na programie Nickelodeon.
Jennette opisuje swoje trudne dzieciństwo i jego dalsze konsekwencje. Aktorka była latami manipulowana przez osobę najbliższą jej sercu, czyli mamę. Osobę, która powinna ją wspierać, a zamiast tego znęcała się nad nią psychicznie, fizycznie i emocjonalnie. Jennette w wieku 6 lat była przymuszana do wykonywania zawodu, którego nie chciała. To były lata wywierania presji, stosowania różnych nacisków i manipulacji. W wieku 11 lat dziewczynka wpadła w zaburzenia odżywiania. Jennette za trudne dzieciństwo przypłaciła depresją, toksycznymi relacjami z mężczyznami, alkoholizmem.
„Cieszę się, że moja mama umarła” to książka wstrząsająca. To poruszający i przejmujący zapis wieloletniej manipulacji, wywierania presji, zmuszania dziecka do realizowania marzeń dorosłych, przekraczania granic. Lektura wywarła na mnie ogromne wrażenie. Mimo trudnej tematyki i dużo ładunku emocjonalnego jest napisana bardzo lekko, czyta się ją jak wciągającą powieść.
To niezwykle ważna lektura o życiu z przemocową matką i walce o własną niezależność. Zdecydowanie warto przeczytać.
„Cieszę się, że moja mama umarła” (tł. Magdalena Moltzan-Małkowska) to autobiograficzna historia znanej aktorki Jennette McCurdy, która grała główne role w młodzieżowych serialach „iCarly” oraz „Sam i Cat” na programie Nickelodeon.
Jennette opisuje swoje trudne dzieciństwo i jego dalsze konsekwencje. Aktorka była latami manipulowana przez osobę najbliższą jej sercu, czyli...
„Ogród” Hiroko Oyamada (tł. Anna Wołcyrz) to zbiór piętnastu japońskich opowiadań pełnych natury. Wizyta w zoo, sprzątanie szopy, gekon przyklejony do szyby, zagubiony pies, pajęcze lilie, mrówki, ryby, pająki. Natura odgrywa w „Ogrodzie” bardzo dużą rolę.
Jest to bardzo nieoczywista i niejednoznaczna lektura. To taki typ książki, który dla jednych będzie zachwytem, dla innych zaś dużym rozczarowaniem. Jeśli lubicie interpretować tekst, doszukiwać się ukrytych znaczeń i drugiego dna, to „Ogród” z pewnością będzie dla was fascynujący i ciekawy.
Mnie doszukiwanie się ukrytych znaczeń męczy. Nie tego szukam w książkach. Podobał mi się gęsty klimat, lubię opowiadania które trzymają w napięciu, nie dają jasnych odpowiedzi, ale to już było dla mnie zbyt wiele.
Trafiło do mnie kilka opowiadań o relacjach międzyludzkich, macierzyństwie, rodzinie. Niektóre opowiadania były dla mnie interesujące i wzbudziły we mnie emocje. Większość niestety mnie nużyła i nie była dla mnie atrakcyjna.
Jako całość uważam, że to nie jest to niestety książka dla mnie. Nie są to moje klimaty. Nie jest to ogród, w którym chciałabym spędzać czas 😅
„Ogród” Hiroko Oyamada (tł. Anna Wołcyrz) to zbiór piętnastu japońskich opowiadań pełnych natury. Wizyta w zoo, sprzątanie szopy, gekon przyklejony do szyby, zagubiony pies, pajęcze lilie, mrówki, ryby, pająki. Natura odgrywa w „Ogrodzie” bardzo dużą rolę.
Jest to bardzo nieoczywista i niejednoznaczna lektura. To taki typ książki, który dla jednych będzie zachwytem, dla...
„Śmierć pięknych saren” Ota Pavel (tł.
Mirosław Śmigielski) to bardzo ciepła historia pewnej rodziny. Autor napisał ją zmagając się z chorobą psychiczną, wspomina swoje dzieciństwa i połowy ryb, które wiele znaczyły w jego życiu. To przejmująca i poruszająca lektura o pasji i rodzinie.
„Śmierć pięknych saren” Ota Pavel (tł.
Mirosław Śmigielski) to bardzo ciepła historia pewnej rodziny. Autor napisał ją zmagając się z chorobą psychiczną, wspomina swoje dzieciństwa i połowy ryb, które wiele znaczyły w jego życiu. To przejmująca i poruszająca lektura o pasji i rodzinie.
Książka przyjmuje formę pamiętnika z przebiegu ciąży autorki, która dzieli się swoimi refleksjami i doświadczeniami. To bardzo intymna i osobista lektura. Nie spodziewałam się, że tak mnie poruszy!
Książka przyjmuje formę pamiętnika z przebiegu ciąży autorki, która dzieli się swoimi refleksjami i doświadczeniami. To bardzo intymna i osobista lektura. Nie spodziewałam się, że tak mnie poruszy!
Pokaż mimo toWe „Współczesnej rodzinie” Helgi Flatland (tł. Karolina Drozdowska) poznajemy historię z perspektywy trójki dorosłego już rodzeństwa. Ich rodzice postanowili się rozwieść w wieku 70 lat. Rodzeństwo próbuje się odnaleźć w nowej sytuacji, jest to dla nich okazja, aby przewartościować wiele spraw w swoim życiu. Lubię czytać o skomplikowanych relacjach międzyludzkich, więc „Współczesna rodzina” była dla mnie interesującą lekturą, choć momentami mnie nużyła.
We „Współczesnej rodzinie” Helgi Flatland (tł. Karolina Drozdowska) poznajemy historię z perspektywy trójki dorosłego już rodzeństwa. Ich rodzice postanowili się rozwieść w wieku 70 lat. Rodzeństwo próbuje się odnaleźć w nowej sytuacji, jest to dla nich okazja, aby przewartościować wiele spraw w swoim życiu. Lubię czytać o skomplikowanych relacjach międzyludzkich, więc...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-17
W „Ruth i Pen” Emilie Pine (tł. Olga Dziedzic) akcja toczy się dwutorowo. Poznajemy dzień z życia dwóch kobiet i towarzyszmy im przez kolejne godziny. Dla obu jest to przełomowy dzień, w którym muszą podjąć ważne decyzje. 16-letnia Pen w spektrum autyzmu postanawia zaprosić swoją przyjaciółkę na randkę, natomiast Ruth musi podjąć decyzję, czy ratować swoje małżeństwo.
W „Ruth i Pen” mamy całe mnóstwo poruszonych tematów - jest tutaj pierwsza miłość, bycie w spektrum autyzmu, ataki paniki, kryzys klimatyczny, bezpłodność, problemy z zajściem w ciążę, poronienia, rozpadające się małżeństwo.
Emile Pine poruszyła wiele ważnych tematów i mi podobała się ich realizacja, choć chciałabym, aby część z nich była bardziej pogłębiona. Mam wrażenie, że zostało upchnięte tu zbyt wiele problemów jak na zaledwie 230 stron. I pod koniec, gdy działo się dużo rzeczy, bardzo krótkie rozdziały i przeskakująca perspektywa wybijały mnie z rytmu.
I to tyle z zarzutów. Bo koniec końców uważam „Ruth i Pen” za świetną powieść, która zawiera wiele ciekawych przemyśleń i skłania do refleksji. Emilie Pnie wykreowała bardzo ludzkie bohaterki, z którymi się zżyłam i zaangażowałam w ich losy. Szczególnie przejmująca okazała się dla mnie perspektywa Ruth.
W „Ruth i Pen” mamy szansę poznać kawałek życia bohaterek, ich myśli i emocje, które nimi targają w ciągu jednego dnia. Proza Pine jest pełna czułości i zrozumienia. Do mnie trafiła!
W „Ruth i Pen” Emilie Pine (tł. Olga Dziedzic) akcja toczy się dwutorowo. Poznajemy dzień z życia dwóch kobiet i towarzyszmy im przez kolejne godziny. Dla obu jest to przełomowy dzień, w którym muszą podjąć ważne decyzje. 16-letnia Pen w spektrum autyzmu postanawia zaprosić swoją przyjaciółkę na randkę, natomiast Ruth musi podjąć decyzję, czy ratować swoje małżeństwo.
W...
2023-11-17
Śmiało mogę powiedzieć, że David Vann to mój ulubiony autor Pauzy. Uwielbiam jego trudną prozę i pogłębione portrety psychologiczne bohaterów. Jego książki są trudne, mocne, bardzo emocjonalne, pełne smutku i rozpaczy.
„Brud” (tł. Dobromiła Jankowska) to moje czwarte spotkanie z twórczością Davida Vanna. Mam mieszane odczucia względem tej książki i nie do końca wiem, co o niej myśleć, a minął już miesiąc od przeczytania.
„Brud” jest książką szaloną i zaskakującą. To mocna lektura, pełna przemocy i szału. Poznajemy w niej historię Galena i jego matki, od której chłopak jest w pewnym stopniu uzależniony. Nigdy nie poznał ojca, nie wyjechał na studia, jest bardzo uduchowiony, dużo medytuje, próbuje rozładować napięcie seksualne…
Mam wrażenie, że „Brud” to najbardziej szalona i pokręcona książka Vanna. Najbardziej nienormalna. (Choć przed lekturą byłam przekonana, że będzie jeszcze mocniejsza i dziwniejsza, chyba Vann na wiele mnie już przygotował xd). Zabrakło mi większego pogłębienia psychiki bohatera, tak abym jeszcze lepiej mogła zrozumieć jego odczucia i zachowania.
Aż ciężko uwierzyć, że książki Vanna są autobiograficzne. Zaskoczyło mnie również zdanie tłumaczki Dobromiły Jankowskiej na Pauzowym Klubie Czytelniczym (są dostępne do odsłuchania również stare spotkania, bardzo polecam!), że „Brud” jest dla Vanna formą żartu. I to faktycznie dużo mówi o jego poczuciu humoru xd
Jeśli jesteście gotowi na jazdę bez trzymanki, to „Brud” wam ją zapewni.
Mój ranking książek Davida Vanna:
1. „Komodo”
2. „Halibut na księżycu”
3. „Legenda o samobójstwie”
4. „Brud”
Śmiało mogę powiedzieć, że David Vann to mój ulubiony autor Pauzy. Uwielbiam jego trudną prozę i pogłębione portrety psychologiczne bohaterów. Jego książki są trudne, mocne, bardzo emocjonalne, pełne smutku i rozpaczy.
„Brud” (tł. Dobromiła Jankowska) to moje czwarte spotkanie z twórczością Davida Vanna. Mam mieszane odczucia względem tej książki i nie do końca wiem, co o...
2023-11-17
„Dla Rouenny” to moja najmniej lubiana książka Sigrid Nunez. I jak „Przyjaciel” i „Pełnia miłości” do mnie trafiły, tak ta książka okazała się rozczarowaniem. Styl Nunez jest bardzo specyficzny i mam wrażenie, że trzeba mieć na niego dobry moment. Nastawiłam się na książkę o wojnie w Wietnamie, a tymczasem duża część książki to dygresje pośrednio związane z tematem.
Bohaterka jest pisarką i pewnego dnia otrzymuje list od swojej czytelniczki i jak się okazuje koleżanki z dzieciństwa Rouenny Zycinski, której początkowo zupełnie nie pamięta. Kobieta podczas spotkania prosi ją o opisanie jej doświadczeń z Wietnamu, gdzie pracowała jako pielęgniarka w armii amerykańskiej.
To mogłaby być naprawdę ważna i ciekawa książka, jednakże ja byłam w głównej mierze znużona lekturą. Przytłoczyła mnie liczne dygresje niezwiązane z tematem i krążenie wokół głównej historii.
To co jest ciekawe w „Dla Roeunny” to poznanie kobiecej perspektywy wojny w Wietnamie. Wiele tu również ciekawych przemyśleń i refleksji na temat traumy wojennej.
Tym razem styl mnie przytłoczył - dla mnie za dużo Nunez w Nunez. Choć z pewnością do niejednej osoby trafi ta książka, więc nie odradzam lektury.
"Gdy masz dziecko, to jeśli dziecko nie jest tuż obok, z tobą, w tym samym pokoju, nigdy nie będziesz całkowicie obecna. Jakaś część ciebie zawsze będzie gdzie indziej. Mogłam jej powiedzieć, że tak samo jest, gdy piszesz książkę. Przeżywałam dzień, robiłam to, co musiałam, ale czy czytałam, czy załatwiałam sprawunki albo wykładałam, mój umysł nigdy nie oddawał się całkowicie tym zajęciom. Część mnie zawsze pozostawała gdzie indziej."
„Dla Rouenny” to moja najmniej lubiana książka Sigrid Nunez. I jak „Przyjaciel” i „Pełnia miłości” do mnie trafiły, tak ta książka okazała się rozczarowaniem. Styl Nunez jest bardzo specyficzny i mam wrażenie, że trzeba mieć na niego dobry moment. Nastawiłam się na książkę o wojnie w Wietnamie, a tymczasem duża część książki to dygresje pośrednio związane z...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-17
„Intymności” Lucy Caldwell (tł. Aga Zano) to w rzeczywistości dwa zbiory opowiadań, które w Polsce zostały wydane w jednej książce. Pierwszy z nich - „Mnogości” - skupia się na dojrzewaniu, odkrywaniu siebie, nastoletnich problemach, ale także stracie i żałobie. Ten zbiór mnie poruszył i wywołał wiele emocji. Zachwycałam się lekturą. Wiele z tych opowiadań trafiło do mnie do tego stopnia, że w notatniku zapisywałam sobie ich fabułę i moje przemyślenia, aby dłużej o nich pamiętać. „Mnogości” są piękne, smutne i przejmujące. Moje ulubione opowiadania z tego zbioru to „Trzynaście”, „Przez szafę” i „Nieugaszalna”.
Za to bohaterki w drugim zbiorze „Intymności” są już starsze. Ten zbiór skupia się na macierzyństwie i różnych aspektach posiadania dzieci, porusza problem aborcji, lęk przed utratą dzieci, poronienia, próby zajścia w ciążę. W moim odczuciu ten zbiór był trochę słabszy i nie wszystkie opowiadania były satysfakcjonujące. Co nie zmienia faktu, że nadal jest to świetna literatura. Są tu bardzo ciekawe opowiadania o dziewczynie, która zażyła tabletkę „dzień po”, inna jest aktywistką przeciwko aborcji, inna słyszy hałas w mieszkaniu, jeszcze inna wraca samolotem z pogrzebu kuzynki. Jedno z tych opowiadań szczególnie do mnie trafiło („Wszyscy byli niedobrzy i źli”) i skłoniło do wielu refleksji. Z tego zbioru lubię również „To dzieje się tak”.
Jeśli lubicie opowiadania pełne kobiet, które intrygują i skłaniają do refleksji, to bardzo polecam sięgnąć po „Intymności”. Dla mnie to ulubiony zbiór opowiadań Pauzy, a trochę ich już przeczytałam. Uwielbiam!
"(...) pewnego dnia to wszystko stanie się bardzo odległe, jakby wydarzyło się w innym miejscu, w innym czasie, może nawet już w ogóle nigdy nie będę o tym myśleć, a nawet jeśli pomyślę, to będzie już dawno po wszystkim."
„Intymności” Lucy Caldwell (tł. Aga Zano) to w rzeczywistości dwa zbiory opowiadań, które w Polsce zostały wydane w jednej książce. Pierwszy z nich - „Mnogości” - skupia się na dojrzewaniu, odkrywaniu siebie, nastoletnich problemach, ale także stracie i żałobie. Ten zbiór mnie poruszył i wywołał wiele emocji. Zachwycałam się lekturą. Wiele z tych opowiadań trafiło do mnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-17
W "Wcale nie jestem taka" Marie Aubert (tł. Karolina Drozdowska) rodzina zjeżdża się na konfirmację Linetty. Fabuła krąży wokół tego wydarzenia, ale w międzyczasie bohaterowie przeżywają własne dramaty i skupiają się na swoich problemach.
W "Wcale nie jestem taka" wchodzimy w głowę aż 4 osób z trzech pokoleń. Bråd kiedyś zupełnie nie rozumiał osób, które zdradzają, a teraz sam to robi. Siostra Bråda - Hanne przyjeżdża na imprezę rodzinną wraz ze swoją dziewczyną. Jej rodzina jeszcze nie poznała jej nowej dziewczyny i nie widziała jej odkąd bardzo schudła. Linette zmaga się z odrzuceniem przez przyjaciółkę. Mamy tu też perspektywę osoby w podeszłym wieku.
Podobało mi się pokazanie, że każda z tych osób ma zupełnie inne myśli, zmaga się z innymi problemami, z których nawet najbliższa rodzina często nie zdaje sobie sprawy. Każda z tych perspektyw jest inna. Każdy z nich ma inne problemy, inne myśli i emocje wywołują w nich te same wydarzenia i różnie je interpretują w zależności od swoich własnych doświadczeń i charakterów.
Bardzo do mnie trafiło wykreowanie dusznej i napiętej atmosfery. Tylko czekamy aż coś pęknie i bohaterowie wyleją swoje żale i frustracje. "Wcale nie jestem taka" to krótka, ale bardzo złożona historia. Bohaterowie są bardzo ludzcy i nieidealni. Zdradzają, kłamią, są zazdrośni, lekkomyślni. Nie zachowują się tak jak należy, przez co niejednokrotnie irytują czytelnika, ale jednocześnie są tak świetnie wykreowani, że ja rozumiałam ich zmagania i mogłam się z nimi w pewnych myślach utożsamić.
Dochodzę do wniosku, że Marie Aubert jak nikt inny potrafi pisać o rodzinie nieidealnej i bardzo prawdziwej. Pokazywać jej prawdziwą naturę, w której aż iskrzy od skrywanych tajemnic. I choć zabrakło mi pogłębienia niektórych wątków i pociągnięcia ich dalej, to jednocześnie rozumiem, że obserwujemy jedynie wycinek z życia bohaterów. I mi ten wycinek i wejście w ich głowy i myśli bardzo podobało. To była świetna, złożona historia, którą czytałam z największą przyjemnością. Bardzo polecam!
W "Wcale nie jestem taka" Marie Aubert (tł. Karolina Drozdowska) rodzina zjeżdża się na konfirmację Linetty. Fabuła krąży wokół tego wydarzenia, ale w międzyczasie bohaterowie przeżywają własne dramaty i skupiają się na swoich problemach.
W "Wcale nie jestem taka" wchodzimy w głowę aż 4 osób z trzech pokoleń. Bråd kiedyś zupełnie nie rozumiał osób, które zdradzają, a teraz...
2023-11-17
„Ostatni wywiad” Eshkol Nevo (tł. Anna Halbersztat) to historia mężczyzny w średnim wieku, który z zawodu jest pisarzem. Bohater w książce odpowiada na pytania do wywiadu, na początku te pytania są bardzo typowe - „Czy od zawsze wiedziałeś, że będziesz pisarzem?”, „Co cię motywuje do pisania?”, „Jak wygląda Twój dzień pracy?”, jednak z czasem mężczyzna zaczyna coraz bardziej odpływać w swoich odpowiedziach.
Zaczyna opowiadać o swoim życiu, dzielić się swoimi refleksjami i przemyśleniami, swoimi problemami. Mówi o licznych spotkaniach autorskich i różnych wyjazdach, o rozpadającym się małżeństwie, umierającym przyjacielu. Mężczyzna zaczyna snuć opowieść swojego życia, jednak z czasem zaczynamy się zastanawiać, czy wszystko o czym pisze jest prawdą, czy może odzywa się jego natura pisarza i podkoloryzowuje rzeczywistość? Tak naprawdę nie wiemy, co tu jest prawdą i czy może bohater z nami czasem nie pogrywa.
Konstrukcyjnie ta książka to coś rewelacyjnego! Początkowo obawiałam się tej formy wywiadu, ale ostatecznie bardzo do mnie przemówiła. To bardzo świeża i nieoczywista powieść. Wyjątkowa i zdecydowanie warta uwagi!
„Ostatni wywiad” Eshkol Nevo (tł. Anna Halbersztat) to historia mężczyzny w średnim wieku, który z zawodu jest pisarzem. Bohater w książce odpowiada na pytania do wywiadu, na początku te pytania są bardzo typowe - „Czy od zawsze wiedziałeś, że będziesz pisarzem?”, „Co cię motywuje do pisania?”, „Jak wygląda Twój dzień pracy?”, jednak z czasem mężczyzna zaczyna coraz...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-17
„Urugwajka” Pedro Mairal (tł. Barbara Jaroszuk) to książka o mężczyźnie (pisarzu) w średnim wieku, który znajduje się na utrzymaniu żony i za jej pieniądze wybiera się do Montrealu, aby odebrać zaliczkę za książki i poprawić swoją sytuację finansową. Przy okazji planuje spotkać się z pewną Urugwajką, którą poznał jakiś czas temu.
„Moje ciało nie kończyło się już na opuszkach moich palców: płynnie przechodziło w twoje. Byliśmy jednością. Nie istniała dłużej Catalina, nie istniał dłużej Lucas. Aż coś pękło, hermetyczny układ uległ rozszczelnieniu: ja zacząłem mówić przez sen, ty zaczęłaś czytać moje maile…”
To książka o mężczyźnie w kryzysie średniego wieku, jego głupich decyzjach, rozpadającym się małżeństwie, zdradzie. Lucasa ciężko darzyć sympatią. To antypatyczny bohater, który zdradza żonę, wyjeżdża żeby spotkać się z kochanką, jego decyzje są bezmyślne i naiwne. Ale dla mnie irytujący bohater nie jest równoznaczny ze złą książką. Podobała mi się kreacja głównego bohatera pełnego słabości, który dzięki temu wydawał mi się bardzo ludzki.
W „Urugwajce” znajdziecie mnóstwo ciekawych przemyśleń i refleksji na temat relacji rodzinnych i otaczającej rzeczywistości. Napisana w formie listy do żony głównego bohatera. Podobała mi się drugoosobowa narracja, która nadaje formę relacji czy spowiedzi z wydarzeń z pewnego wyjazdu do Urugwaju.
„Tak wyglądała moja najmądrzejsza, najprzytomniejsza decyzja: być z tobą, dbać o nasz dom, o naszego syna. Tyle że człowiek ulega innym, ciemniejszym decyzjom, które podejmuje ciałem albo które ciało podejmuje za niego, z całą tą jego zwierzęcą naturą.”
„Urugwajka” to przewrotna i błyskotliwa lektura. Do mnie trafiła i uważam, że jest godna uwagi.
„Urugwajka” Pedro Mairal (tł. Barbara Jaroszuk) to książka o mężczyźnie (pisarzu) w średnim wieku, który znajduje się na utrzymaniu żony i za jej pieniądze wybiera się do Montrealu, aby odebrać zaliczkę za książki i poprawić swoją sytuację finansową. Przy okazji planuje spotkać się z pewną Urugwajką, którą poznał jakiś czas temu.
„Moje ciało nie kończyło się już na...
2023-11-17
„Chochma” Svens Kuzmins (tł. Agnieszka Smarzewska) to książka o fikcyjnym łotewskim miasteczku Chochmie i jego mieszkańcach. Według okładki „Chochmy nie ma na mapie, ale jednocześnie jest wszędzie tam, gdzie postkomunistyczna historia odcisnęła swoje piętno” i to jest bardzo trafny opis.
„Chochma” jest książką bardzo przewrotną i nieoczywistą. Rozpoczyna się w 1992 roku strąceniem pomnika Lenina. Potem poznajemy genialny wynalazek doktora Leviego - alkostop, który nie jest tym, czym się wydaje. Zafascynowanie sosem słodko-kwaśnym Wujaszka Bena czy dziewczynkę, która próbuje się porozumieć z nieobecną matką za pomocą dźwięków, które wydaje jej dziadek przez sen. Mnie zafascynowało opowiadanie „Krótkie wprowadzenie do lifeswappinu”, w którym bohaterowie mogą wcielać się w role innych ludzi i żyć ich życiem.
Mniej więcej w połowie książki zorientowałam się, że „Chochma” nie jest zbiorem opowiadań, a raczej powieścią szkatułkową. Opowiadania zaczęły się ze sobą łączyć, występowali Ci sami bohaterowie, w innym opowiadaniu poznawaliśmy ich dalsze losy. Ciężko jednoznacznie określić formę tej książki.
„Chochma" jest bardzo nieoczywistą lekturą, w której nie brak humoru i ironii. To ciekawy obraz postkomunistycznego miasta. Wspaniale bawiłam się podczas czytania. Czasem z niedowierzaniem, a czasem z uśmiechem na twarzy poznawałam kolejne zaskakujące opowiadania, które potem składają się w większą całość. „Chochma” to absurdalna lektura, a przy tym bardzo ciekawa! Warto dać jej szansę!
"To jest właśnie Chochma. Moja rodzinna miejscowość, którą latem ludzie określają mianem raju, zimą natomiast porównują do asteroidy albo góry lodowej. "Jak tu w ogóle można żyć?", pytali często przyjezdni, a my, miejscowi, odpowiadaliśmy: "Bardzo dobrze, dziękujemy"."
„Chochma” Svens Kuzmins (tł. Agnieszka Smarzewska) to książka o fikcyjnym łotewskim miasteczku Chochmie i jego mieszkańcach. Według okładki „Chochmy nie ma na mapie, ale jednocześnie jest wszędzie tam, gdzie postkomunistyczna historia odcisnęła swoje piętno” i to jest bardzo trafny opis.
„Chochma” jest książką bardzo przewrotną i nieoczywistą. Rozpoczyna się w 1992 roku...
2023-11-17
"Mając do wyboru smutek albo nic, pan wybiera nic?"
Jestem fanką twórczości Jakuba Małeckiego, po jego książki zawsze sięgam z dużym entuzjazmem, bo jeszcze żadna mnie nie rozczarowała. „Sąsiednie kolory" to historia, w której przeplatają się losy kilku bohaterów. Stolarz pracuje nad trumną dla kobiety, która umarła z tęsknoty. Chłopak rozważa skok z mostu. Dziewczyna przeżywa trudne chwile.
„Sąsiednie kolory” wzbudziły we mnie mieszane odczucia. Książka ma bardzo krótkie rozdziały i średnio co 2 strony następuje zmiana perspektywy. Pojawia się tu wiele bohaterów, mamy kilka różnych perspektyw, które zmieniają się co parę stron, co sprawiło, że nie mogłam odpowiednio zaangażować się w tę historię. Gubiłam się w licznych bohaterach i nie umiałam się z nimi zżyć przez fragmentaryczną narrację. Moim zdaniem to najbardziej chaotyczna powieść Małeckiego, która nie do końca do mnie trafiła. Pewnie nie pomógł też fakt, że czytałam ją 3 tygodnie w okresie zastoju czytelniczego.
Jednakże napisana jest z typową dla Małeckiego czułością i wrażliwością. To poetycka proza z bardzo charakterystycznym dla Małeckiego klimatem. Jest smutna, nostalgiczna i skłaniająca do refleksji, natomiast po przeczytaniu wszystkich książek Małeckiego (z wydawnictwa sqn) odczuwam już pewną powtarzalność, cały czas mam wrażenie, że już to czytałam, tylko w nieco innej formie z innymi bohaterami. A może po prostu mój gust czytelniczy dojrzał przez te lata i twórczość Małeckiego już mnie nie zachwyca tak jak przy „Rdzy” czy „Nikt nie idzie”?
Fanką „Sąsiednich kolorów” nie będę, ale nie zamierzam Wam tej książki odradzać, bo warto znać twórczość tego autora.
"Mając do wyboru smutek albo nic, pan wybiera nic?"
Jestem fanką twórczości Jakuba Małeckiego, po jego książki zawsze sięgam z dużym entuzjazmem, bo jeszcze żadna mnie nie rozczarowała. „Sąsiednie kolory" to historia, w której przeplatają się losy kilku bohaterów. Stolarz pracuje nad trumną dla kobiety, która umarła z tęsknoty. Chłopak rozważa skok z mostu. Dziewczyna...
2023-11-17
„Heaven” Mieko Kawakami (tł. Anna Horikoshi) to historia chłopca doświadczającego przemocy fizycznej ze strony rówieśników. Czternastolatek jest nękany w szkole, doświadcza trudnych i nieprzyjemnych sytuacji. Zmaga się z wieloma upokorzeniami i przemocą. Pewnego dnia znajduje w piórniku wiadomość od Kojimy, w ten sposób rozpoczyna się ich przyjaźń. Dziewczyna także doświadcza nękania w szkole.
Temat jest ważny i potrzebny. Myślę, że książka może trafić szczególnie do osób, które same doznały nękania w szkole. Podobało mi się pokazanie, ile nadziei i radości potrafi wnieść do życia odnalezienie bliskiej osoby, której można się zwierzyć i która rozumie, co przeżywasz.
Wiele tu filozoficznych rozważań, które okazały się być niewystarczająco przekonujące i nie pasowały mi do wieku bohaterów. Są tu też dziwne sceny, które jak dla mnie były całkowicie zbędne. Za to motywacja oprawców i zachowanie głównej bohaterki w drugiej połowie były dla mnie irracjonalne. Zabrakło mi także reakcji rodziców na dziejące się tu wydarzenia.
Być może literatura młodzieżowa nie jest dla mnie, bo „Heaven” mimo ważnego tematu, okazało się być niesatysfakcjonującą lekturą, która nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału. Mimo wszystko jestem ciekawa „Breasts and Eggs”, która znalazła się na krótkiej liście Bookera.
„Heaven” Mieko Kawakami (tł. Anna Horikoshi) to historia chłopca doświadczającego przemocy fizycznej ze strony rówieśników. Czternastolatek jest nękany w szkole, doświadcza trudnych i nieprzyjemnych sytuacji. Zmaga się z wieloma upokorzeniami i przemocą. Pewnego dnia znajduje w piórniku wiadomość od Kojimy, w ten sposób rozpoczyna się ich przyjaźń. Dziewczyna także...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Myślę sobie: dziś bym cię inaczej napisała, moje dziecko, nie tymi słowami, w innym stylu. Ale dziecko zostało już napisane dawno temu i jest, jakie jest. Można je polubić albo nie. Można odłożyć na półkę, pozaginać rogi, popodkreślać zdania. Można nie przeczytać. To jest takie dziecko, które się nie będzie do nikogo wdzięczyć, a ja na siłę nie zamierzam go upiększać.
Dziecko ma już swoje lata, niech samo bierze za siebie odpowiedzialność. Idź, dziecko, w świat i radź tam sobie, może przy okazji znowu zrobisz coś dobrego."
* cytat z wstępu do nowego wydania
Bardzo lubię twórczość Marty Dzido. Moim ulubieńcem jest zmysłowy zbiór opowiadań "Sezon na truskawki" o kobiecości i seksualności. W "Matrioszce" zachwycałam się grami słownymi i poruszaniem problemu alkoholizmu w rodzinie, przekazywania traum z pokolenia na pokolenie.
Natomiast "Ślad po mamie" okazał się dla mnie sporym rozczarowaniem. Poznajemy tu historię dziewczyny, która żałuje dokonania aborcji i próbuje się z tym zmierzyć.
"Ślad po mamie" to wznowienie debiutu autorki z 2002 roku. Po ponad 20 latach ukazuje się ponownie. I niestety literacko jest naprawdę kiepsko - sztywne dialogi, górnolotne metafory, zupełnie rozminęłam się ze stylem pisania. Kreacja bohaterów również nie była dla mnie satysfakcjonująca. Portrety psychologiczne są płaskie, zabrakło pogłębienia emocji bohaterów.
Lektura nie wzbudziła we mnie żadnych emocji oprócz przewracania oczami. To z pewnością jest to ważna i potrzebna pozycja, która nadal jest aktualna. Do mnie niestety nie trafiła. Widać, że autorka zrobiła naprawdę duży progres w pisaniu. "Sezon na truskawki" jest świetny i bardzo zachęcam do sięgnięcia po ten zbiór. "Ślad po mamie" niestety mnie rozczarował. Chętnie przeczytałabym nowy tekst o aborcji w wykonaniu autorki.
"Myślę sobie: dziś bym cię inaczej napisała, moje dziecko, nie tymi słowami, w innym stylu. Ale dziecko zostało już napisane dawno temu i jest, jakie jest. Można je polubić albo nie. Można odłożyć na półkę, pozaginać rogi, popodkreślać zdania. Można nie przeczytać. To jest takie dziecko, które się nie będzie do nikogo wdzięczyć, a ja na siłę nie zamierzam go...
więcej Pokaż mimo to