Był bogaty w dwie stopy stojące twardo na ziemi i odrywane od niej wedle woli, podczas gdy ja nawet nie potrafiłam wskazać, gdzie jest ziemi...
Najnowsze artykuły
- ArtykułyStrefa mrokuchybarecenzent0
- ArtykułyMiędzynarodowe Targi Książki w Warszawie już 23 maja. Włochy gościem honorowymLubimyCzytać2
- ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant70
- ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Gaba Krzyżanowska
Źródło: Zdjęcie autorskie
Znana jako: KonnaCafe
6
7,2/10
Urodzona: 13.12.1991
Zaczęła jeździć w wieku siedmiu lat i od razu zapałała do koni wielką miłością. Pasja hippiczna towarzyszy jej przez całe życie: jest instruktorką jeździectwa, absolwentką zootechniki, autorką materiałów szkoleniowych „Koń Zebrany” i „Zaklepany!”, współpracuje z miesięcznikami jeździeckimi. Właścicielka okrągłego siwka półkrwi arabskiej - Kafla, pszczelarka i podróżniczka. Od kilkunastu lat prowadzi bloga @KonnaCafe. Uczęszcza na podyplomowe studia artystyczno-literackie (UJ). Nie do końca rozumie, o co chodzi w tym całym „byciu poważnym”.https://www.facebook.com/KonnaCafe/
7,2/10średnia ocena książek autora
155 przeczytało książki autora
148 chce przeczytać książki autora
3fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
- Suka - szepnąłem, pochylając się nad ławką - Jakiej rasy? - odpowiedziała takim tonem, jakby naprawdę była zaciekawiona.
1 osoba to lubiZasłyszane dzisiaj w stajni: - Wiesz, ha, ha, ha, naucz dziecko jeździć, a już nigdy nie będzie mieć pieniędzy na narkotyki! - A pasze energ...
Zasłyszane dzisiaj w stajni: - Wiesz, ha, ha, ha, naucz dziecko jeździć, a już nigdy nie będzie mieć pieniędzy na narkotyki! - A pasze energetyczne to co...? Pokiwałam głowę ze zrozumieniem i sprzątnęłam szczotki.
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Jedna czwarta wróbla Gaba Krzyżanowska
6,8
„Jedna czwarta wróbla”, cóż znaczy taka drobinka, trochę większa od pestki brzoskwini. Dla jednych niewiele, dla innych zaś narastające niespełnieniem marzenie. Bohaterka bardzo udanego debiutu Gaby Krzyżanowskiej już od początku jawi nam się jako poszukiwaczka, nie lękająca się wrażeń, a wręcz badająca siebie i swoje możliwości. Bieganie boso po śniegu na dłuższe dystanse? Czemu nie. Uczucie, gdy w zmrożonych do granic bólu stopach powoli zaczyna rozchodzić się ciepło i „Wydaje mi się wtedy, że stopy płoną. I już biegnę nie po śniegu, ale po ogniu” – to uczucie warte jest milion dolarów.
Mówi się, że to instynkt kobiecy – pragnienie dziecka. Mitologizuje się go, uświęca, czyni z niego symbol i atrybut konieczny, by poczuć się spełnioną. Stawiając tym samym kobiety w trudnej i niewygodnej sytuacji, wmawiając im, co powinny czuć i że nie mogą czuć inaczej. Gaba Krzyżanowska odważnie mierzy się z tym mitem. Ze słodkimi, romantycznymi filmami, w których ciężarne wyglądają niczym z żurnala i ze słodkim uśmiechem meblują pokoik dla mającego się urodzić dziecka. Koniecznie malowany w pastelowe misie i z kołyską opatrzoną baldachimem. A tymczasem wychodzi na to, że choć ciążę planujemy, to wcale nie jesteśmy na nią gotowe, posty internetowe tylko potęgują naszą dezorientację, a organizm zaczyna żyć własnym życiem, ani trochę się z nami nie licząc.
„Jedna czwarta wróbla” to dziennik ciąży, bez żadnego ściemniania, dostosowywania się do oczekiwań i norm, to wyrzucenie z siebie emocji, jakie w danej chwili się gromadzą. Zapiski poprzedzone są zwykle datą, no, chyba że jest to zawieszenie, jakie autorkę niekiedy dopada, wtedy czas „Pętli się i rwie jak stary sweter. Przebłyskuje Nigdzieczas. To uczucie pojawia się na chwilkę, jak błysk albo deja vu, i pryska.”
Wydawałoby się, że ciąża to już temat bardzo ograny, o którym zostało napisane wszystko i na różne sposoby. Tymczasem Gaba Krzyżanowska swoją maleńką książeczką udowadnia, że „małe może być wielkie”, że nie można powiedzieć „wszystko”, gdy nie ma końca nieskończoności.
Stylistyka tej ciekawej prozy stawia temat ciąży na dwóch przeciwległych płaszczyznach, jakby w zgodzie z huśtawką hormonów, jakiej wówczas doświadcza kobieta. Z jednej strony skrzydła u ramion i motyle w brzuchu, za chwilę zaś fala mdłości, która o motylach każe zapomnieć i szukać szybko toalety. Tak też i język oscyluje między dosłowną brutalnością, a nawet niekiedy wulgaryzmem, a liryzmem uczuć. Jednak gniew wymieszany ze zdumieniem zdecydowanie przeważa. Tyle rzeczy staje się raptem innymi, tego co lubiliśmy, teraz w żadnym wypadku nie tolerujemy, internet został naszym guru i wyrocznią, ale też narkotykiem i generatorem lęku. Autorka czuje się stale przeciągana niczym „jojo” – raz w górę, raz w dół, miedzy sprzecznościami, jakby sama nad niczym już nie panowała. I ta nieznośna świadomość, że jej ciało nie należy już do niej. „Płaczę z przerażenia nad swoim zanikiem.” Za to w tym swoistym stuporze, gdy ma wrażenie, że czas wokół zgęstniał, sama dostrzega więcej, widzi wyraźniej i czuje mocniej otaczającą rzeczywistość. Być może, gdy tak leży, bez energii, zawieszając pusty wzrok na krawędzi krajobrazu, skanuje go w skali powiększonej i zapisuje gdzieś w zakamarkach mózgu najdrobniejsze szczegóły, choć jednocześnie zupełnie brak jej woli, by w jakikolwiek sposób zareagować. Gdzieś tam pojawia się też nieskończone zdumienie nad złożonością procesów fizjologicznych, które funkcjonują same, wiedzą jaka jest ich rola, bez nadzoru człowieka.
To książka niesamowita poprzez swoją naturalność, całkowity brak napuszenia, jakiejkolwiek pozy. Każda z przelanych na te karty emocji jest szczera i podana nam ot tak, po prostu, bo w życiu autorki zaistniała, odcisnęła jakieś wrażenie i wydała się ważna. Bez naczelnej tezy, pouczającego przesłania, które nawet Gabie Krzyżanowskiej przez myśl by nie przemknęły. Ile z kobiet, czytając ten tekst, złapie się za głowę, rozpoznając w bohaterce siebie? Ja byłam zszokowana, gdy to właśnie poczułam. Ktoś napisał o mnie!
Autorka wspomina, że nic nie przygotowało jej wcześniej na ten „wielomiesięczny stan zatrucia istnieniem”, na to, że dziecko w macicy będzie postrzegane bardziej jako intruz aniżeli oczekiwany niecierpliwie gość, a lęk, czy zdoła je pokochać dołączy szybko do tysiąca innych obaw. Dużo tu fizjologii, bardzo dosłownej, zwłaszcza przy opisie porodu. Ale przecież takie właśnie jest obdarzanie świata nowym życiem, pełne bólu, wściekłości i mnóstwa nieestetycznych wydzielin.
Tak naprawdę ta książka to pożegnanie z sobą sprzed ciąży i sprzed małej dziewczynki, która w końcu oddała mamie jej ciało, jej życie zaś jakościowo zmieniła, nadając mu dodatkową wartość. „Jaka byłam przed ciążą? Znałam tamtą osobę, ale poszła swoją drogą. Czasem pisze do mnie listy. Pyta, co u mnie. „W porządku, fajnie” – odpisuję, ale bez szczegółów, bo wiem, że dziecko jej nie zainteresuje. Wydaje mi się, że wciąż ją kocham, ale nie jesteśmy już jednym. Listy przychodzą coraz rzadziej.”
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/
Cover. Mój wyśniony koniec świata Gaba Krzyżanowska
6,0
Uwaga!
Książkę tą sponsorują słowa "k*as, dz*ka, ch*j k*wa i szmata"
Jakby tak wyciąć te słowa, książka zmniejszyłaby swoją objętość o jakieś 50 stron ;)
No dobra - ja też przeklinam, przeklinam często, ale tutaj nawet jak na mnie było tego za dużo
Historia opowiada patologiczną relację łączącą kolegów z jednej ławki-kata i ofiarę
Pokazuje jak bardzo jakiś złamas, patologiczny ch*jek używając terminologii książki, potrafił zniszczyć zycie dziewczynie samymi w sumie tylko słowami
Czytając książkę czułam bardzo dużo sympatii do ofiary- Elwiry i ani grama do tego złamasa- Maksymiliana(koleś jest tak wkurzający, ze może być co najwyżej Minimilianem)
Radość ma nie zna granic, że autorka postanowiła do końca zostawić bohaterkę dumną i hardą dziewczyną i nie doprowadziła, że aby nie daj Boże zostali parą
Książka nie jest jakimś dziełem literatury i naprawdę ciężko tu rozprawiać o jej walorach, bo jest ich niewiele, ale moja wysoka ocena za prosty język, wciągającą historię i to, ze potrafiła przytrzymać moją uwagę tak, ze przeczytałam ją w 2 dni
W zasadzie jest to książka skierowana do młodzieży i chyba dlatego, wiele zachowań i momentów irytowało mnie i wzbudzało złość, niemniej nie polecam podtykać jej nastoletnim pociechom. A nuż jeszcze Minimilian wzbudzi ich podziw?