-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać259
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński18
-
Artykuły„(Nie) mówmy o seksie” – Storytel i SEXEDPL w intymnych rozmowach bez tabuBarbaraDorosz2
-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński13
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2022-04-26
Otoczka sensacji roztaczająca się nad "Historią Opal. Pamiętnikiem rozumiejącego serca" jest zrozumiała biorąc pod uwagę ludzki charakter. Oto sześciolatka Opal Whiteley twierdzi, że napisała to wszystko, co my dziś dzięki wydawcy Kosmos Kosmos i tłumaczowi Filipowi Łobodzińskiemu możemy przeczytać. Od razu podniosły się głosy, że to oszustwo, że niemożliwe, że jak to tak nie wstyd ludzi nabierać. Trzeba przyznać, że książka ma w sobie takie stężenie piękna i odurzającej empatii, że o wątpliwości jest łatwo. O tym możecie przeczytać we wstępie do pięknie wydanej książki, a co - moim zdaniem - ma rzecz drugorzędną. Bo pierwszorzędną kwestią jest cud stworzony z liter.
Postaram się pozbyć łzawości, ale będzie trudno. Oto przed nami otwiera się bowiem pamiętnik pisany taką empatią, że wrażeniem pierwszym jest wstyd, że człowiek taki cyniczny, tak okrutnie zapomina o rzeczach najważniejszych, a drugie wrażenie każe spojrzeć do wewnątrz siebie i zapytać gdzie uciekła nam wyobraźnia i dlaczego daliśmy ją skolonizować księgowym z Hollywood. Wybaczcie odjazd, już wracam.
Opal to dziecko, które doświadcza przemocy ze strony dorosłych, ale nie mści się na świecie. Wręcz przeciwnie, to właśnie w świecie (głównie natury) szuka dla siebie miejsca i tworzy drugi język, dzięki któremu może porozumiewać się ze zwierzętami, które zyskują imiona. Ten język zresztą jest tu prawdziwą przygodą, która dzięki Łobodzińskiemu brzmi magicznie. Mamy więc ty "odkrywanki", "samotki" i inne "humorki" wprawią w literacki (i nie tylko zachwyt).
Dziewczynka jest baczną obserwatorką rzeczywistości, ale nie jest surowym sędzią. Woli przytulić głowę świnki, porozmawiać z koniem albo nakarmić dżemem osy niż mścić się za doznane krzywdy. Jednocześnie towarzyszy jej śmierć, którą ona traktuje jako część natury. Owszem bywa tu mocno religijnie, ale antyreligijne receptory powinny być zagłuszone słowną pielęgnacją i opisem świata przyrody.
"Historia Opal" zdrapie z was naleciałość codzienności. Całą misternie ulepioną warstwę dystansu i cynizmu. Uczyni to w dodatku odważnie, brawurowo wręcz, ale nawet tego nie odczujecie. Zdumienie to najlżejsze, co poczujecie.
Otoczka sensacji roztaczająca się nad "Historią Opal. Pamiętnikiem rozumiejącego serca" jest zrozumiała biorąc pod uwagę ludzki charakter. Oto sześciolatka Opal Whiteley twierdzi, że napisała to wszystko, co my dziś dzięki wydawcy Kosmos Kosmos i tłumaczowi Filipowi Łobodzińskiemu możemy przeczytać. Od razu podniosły się głosy, że to oszustwo, że niemożliwe, że jak to tak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-01-09
Umberto Eco w „Imieniu Róży” skupił się na średniowieczu dlatego, że tam właśnie upatrywał początku świadomości ludzkości. W nowym wydaniu zaprezentowanym przez Noir sur Blanc napisał nawet, że to dziejowy „dziecięcy wiek”. Ta wybitna powieść, która wabi czytelnika kryminalną intrygą, w rzeczywistości nią nie jest. Po czterdziestu latach od wydania chyba każdy wie o co chodzi w tej powieści więc poniżej skupię się jedynie na co bardziej interesujących wątkach.
Przede wszystkim jest to szkoła krytycznego myślenia. Wilhelm z Baskerville swymi wywodami rozkłada na czynniki pierwsze mechanizmy rządzące światem. My wraz z Adso z Melku możemy brać udział w tych zajmujących, intelektualnych wykładach. Nadrzędną rolę Eco widzi w rozumie, a zatem w możliwości krytycznego oglądu spraw. Uzmysławia z prozaiczną lekkością, że każdą wzniosłą ideę, ustalony dogmat można przejrzeć, zrozumieć i odsłonić całą złożoność spraw za nimi stojących. A takie podejście do spraw, z nieodłączną ironią, prowadzi nie tylko do szczęśliwszego życia, ale i do większej wolności.
No tak, tylko w powieści to jednak za mało. Bo w zderzeniu z monolitem przekonanej o swej nieomylności idei pojedynczy rozum może przegrać. Nie można posądzać autora o naiwność. Domyśla się on (i prezentuje w książce), że człowiek jest istotą ułomną. Ten obdarzony krytycznym umysłem może grzeszyć pychą. Ten obdarzony narzędziem poznawczym (mózg) może nie chcieć z niego korzystać, co prowadzić może do nietolerancji i niesprawiedliwości. Byłby Umberto Eco okrutnikiem, gdyby zostawił nas bez żadnego ratunku.
Tym ratunkiem jest śmiech. Śmianie się i z dogmatu, i z wiedzy. Dobroduszny śmiech właśnie może nas ocalić, choć gwarancji przecież nie ma. Ja tam wierzę Włochowi. Wierzę tym bardziej, że „Imię Róży” jest genialnym dziełem.
Umberto Eco w „Imieniu Róży” skupił się na średniowieczu dlatego, że tam właśnie upatrywał początku świadomości ludzkości. W nowym wydaniu zaprezentowanym przez Noir sur Blanc napisał nawet, że to dziejowy „dziecięcy wiek”. Ta wybitna powieść, która wabi czytelnika kryminalną intrygą, w rzeczywistości nią nie jest. Po czterdziestu latach od wydania chyba każdy wie o co...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-02-15
Pomnik ludzkiej istoty.
Philip Roth napisał książkę przy której czuję się bezradny. Bo właściwie wszystko co chcę o niej napisać wydaje się blade, niepełne, głupiutkie i nieistotne. Zacznijmy więc od ważnej sprawy. Pani Jolanta Kozak, po raz kolejny, udowodniła, że tłumaczenie prozy jest sztuką i poziom mistrzowski nie jest dla wszystkich, a ona sama uczyć innych jak to osiągać powinna. „Ludzką skazę” czyta się znakomicie. Wszystko płynie. Dynamika języka, ilość dygresyjnych wtrętów, odniesień do wzniosłych pomników kultury po wszelkie erotyczne perwersje – to cały Roth. Mamy go tutaj w pełni.
O historii opowiedzianej w książce najlepiej napisać jak najmniej, bo oś fabularna ma tutaj kluczowe znaczenie dla rozważań o kondycji współczesnego człowieka. Philip Roth spogląda na istotę ludzką z wrażliwością i wyrozumiałością godną najwybitniejszych humanistów. Oczywiście mamy tu pełno złośliwego humoru, typowego dla autora, ale całość robi ogromne wrażenie. Idea „żyj i pozwól żyć innym” jak rzadko kiedy została przedstawiona z taką intensywnością. W „Ludzkiej skazie” ścierają się: poprawność polityczna, rasizm, ocenianie innych i ludzkie przywary. Misterna konstrukcja powieści nie pozwala się oderwać od lektury. Roth serwuje nam złożone z wielu warstw danie, które posiada wszystkie, znane cechy arcydzieła.
W meta aspekcie „Ludzka skaza” stanowi najpełniejszy obraz człowieka końca XX wieku. Znamienne jest to, że ta historia dotyczy wnętrza pokolenia, które żyło w trakcie rozkwitania internetu. Daje się jednak dostrzec, że racjonalizm jest w odwrocie, a na wierzch wychodzą emocje. Te najgorsze również. „Ludzka skaza” to arcydzieło dla wrażliwych i rozumnych istot ludzkich. Wszystkich skłonnych do autorefleksji zachęcam do lektury. Arcydzieło.
Pomnik ludzkiej istoty.
Philip Roth napisał książkę przy której czuję się bezradny. Bo właściwie wszystko co chcę o niej napisać wydaje się blade, niepełne, głupiutkie i nieistotne. Zacznijmy więc od ważnej sprawy. Pani Jolanta Kozak, po raz kolejny, udowodniła, że tłumaczenie prozy jest sztuką i poziom mistrzowski nie jest dla wszystkich, a ona sama uczyć innych jak to...
2014-03-08
Dzieło ponadczasowe! To moje drugie spotkanie z tą sztuką. Pierwsze było w tłumaczeniu Barańczaka. Obecnie możemy delektować się nowym przekładem autorstwa Piotra Kamińskiego. Nowe brzmienie "Makbeta" jest przede wszystkim bardziej krwawe i dosadne. W XVII-wieczne żyły została wpompowana XXI-wieczna krew. Szybszy puls świetnie się sprawdza w rytmie sztuki. O samym Makbecie mądrzejsi ode mnie rozwodzili się na przestrzeni wieków. Od czasu do czasu warto sięgnąć po Shakespeare`a, żeby nie stracić właściwego osądu o człowieku. Refleksje napływające z tego dzieła można skonfrontować z własnymi przemyśleniami, które zmieniają się na przestrzeni czasu. Inspirujące.
Dzieło ponadczasowe! To moje drugie spotkanie z tą sztuką. Pierwsze było w tłumaczeniu Barańczaka. Obecnie możemy delektować się nowym przekładem autorstwa Piotra Kamińskiego. Nowe brzmienie "Makbeta" jest przede wszystkim bardziej krwawe i dosadne. W XVII-wieczne żyły została wpompowana XXI-wieczna krew. Szybszy puls świetnie się sprawdza w rytmie sztuki. O samym Makbecie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-02-06
Western arcydziełem? Ale takim na poważnie z całym bogactwem literatury i tego, co można nazwać życiem? Owszem. Jestem wielce zdumiony, że to piszę, ale siła ciężkości i nie chodzi tylko o fantastycznie wydaną księgę – tomiszczę, ale o siłę literacką przede wszystkim „Na południe od Brazos”. Jest to powieść wielka, misternie skonstruowana, wciągająca i godna najwyższych pochwał. Choć nie będzie łatwo zachęcić czytelników do podjęcie niemałego trudu przeczytania.
Jak na western to całkiem niewiele tu strzelanin, bitew z Indianami (choć też są) albo łotrzykowskich intryg. Raczej dostajemy piaszczysty znój codzienności. Drobiazgowo oddane realia egzystencji kowbojów zarówno w drodze, jak i w trybie osiadłym. I mówię tu o drobiazgowości nie pomijającej kwestii higieny. A najciekawsze jest to, że ta otoczka nie zasłania głównego dramatu, który na oczach czytelnika się toczy. Dodam jeszcze, że nie jest on porywający tempem, ale i nie stroni od chwil prawdziwie dramatycznych.
Głównymi postaciami są Call i Gus. Obaj mają na koncie sporo walk w obronie pogranicza, a obecnie zajmują się kradzieżą koni i generalnie starają się przeżyć. Gus ma zacięcie filozoficzne, a Call z zacięciem sfinksa milczy i nabożnie oddaje się swojej pracy. Jednak z czasem dowiemy się o źródłach ich postaw znacznie więcej, ale również okaże się, że żaden z nich ideałem nie jest, ani jego postawa życiowa do nieprzemakalnych nie należy.
Naturalnie występują tu również kobiety, ale nie tylko w roli ofiar. Spotkamy – choć raczej w drugim planie – żeńskie bohaterki, które z całą mocą przeć będą do przejęcie sterów swojego życia. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, żeby domyślić się, że w towarzystwie pijanych kowbojów trudne zadanie przed nimi stanie.
No dobrze, ale o co w tym wszystkim chodzi? Przecież nie o opisy nieprzyjaznej człowiekowi i spalonej słońcem przyrody. Ano rzecz rozbija się o relacje międzyludzkie, które pokazane są tu z mikroskopijną dokładnością. Każdy dialog przykuwa uwagę, każdy gest bohatera śledzimy z wyjątkową sumiennością, a autor nie zapomina dać nam kilku nagród w postaci zabawnych wymian zdań czy uszczypliwości.
Jest to też powieść o charakterze człowieka, o którym łatwo zapomnieć w czasach naszpikowanych technologią, która ma za nas coś zrobić. W tej powieści bohaterowie muszą ponosić konsekwencje swoich działań nie posiadając żadnej wiedzy o tym, jak gdzie mogą ich doprowadzić. Kierowani niejasnymi przeczuciami albo nadzieją – jak ten wielki spęd bydła, który wydaje się najgorszym pomysłem świata, a w którym mimowolnie bierzemy udział.
Larry McMurtry zrobił według mnie rzecz niepojętą i z błahych opowiastek o czarnobiałym świecie rewolwerowców stworzył wielce zajmującą powieść po lekturze której nie pamięta się „akcji”, ale momenty mówiące o głębokiej samotności człowieka. Niesamowite, naprawdę.
Western arcydziełem? Ale takim na poważnie z całym bogactwem literatury i tego, co można nazwać życiem? Owszem. Jestem wielce zdumiony, że to piszę, ale siła ciężkości i nie chodzi tylko o fantastycznie wydaną księgę – tomiszczę, ale o siłę literacką przede wszystkim „Na południe od Brazos”. Jest to powieść wielka, misternie skonstruowana, wciągająca i godna najwyższych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-09-21
Po to właśnie ludzkość wymyśliła literaturę.
John Steinbeck już na zawsze kojarzyć się będzie z „Na Wschód od Edenu”. Jest to misternie skonstruowana powieść, pełna wieloznaczności, drobnych i skrupulatnie opisanych elementów, ale też w warstwie literackiej bardzo łatwo przyswajalna, mimo swej objętości. Książkę czyta się łatwo, ale trzeba zwalniać. To wręcz powinno być narzucone czytelnikowi. Bo w niej zawarty jest jeden z najgłębszych namysłów nad istotą człowieka na Ziemi. Nie chodzi o rzucający się w oczy archetyp biblijny (Kain i Abel), ale o to czy możemy się wyzwolić z tego co jest nam dane. Odrzućmy na moment wszelkie durne traktaty o nieskrępowanej wolności osobistej człowieka i spójrzmy na wszystkie ramy w jakich przychodzi nam żyć. Taką perspektywę właśnie prezentuje nam Steinbeck. Jest to obraz poważny, dojrzały i smutny. Nie ma tu łzawości, ani taniego sentymentalizmu. Zwrócę uwagę na szereg opisów ludzkich reakcji na śmierć.
„Na wschód od Edenu” wypełniona jest drogocennymi dialogami. Najlepsze, w mojej opinii, to te między Samuelem a Adamem. Świetne, błyskotliwe oraz pełne ważkich słów są te rozmowy. Dlatego właśnie należy czytać WOLNO, aby jak najmniej umknęło. Steinbeck ukazał w tej powieści jeszcze jedno, mianowicie jak przepływa czas i jaki ma on wpływ na człowieka. Dodatkowo mamy świetnie postacie. Do panteonu nieśmiertelnych warto dodać Cathy i Chińczyka Li.
W ogóle nie mogę wyjść z podziwu, że na kartach ponad 900-stronicowej powieści, nie ma słabizn, mielizn, niepotrzebnych dłużyzn i wszystko jest napisane precyzyjnie z zachowaniem ciągu logicznego. To w dużej mierze wyczerpuje definicję literatury. Zdaję sobie sprawę ile ta książka ma lat, ale jest to powieść ponadczasowa. Arcydzieło skłaniające do bycia lepszym.
Timszel.
Po to właśnie ludzkość wymyśliła literaturę.
John Steinbeck już na zawsze kojarzyć się będzie z „Na Wschód od Edenu”. Jest to misternie skonstruowana powieść, pełna wieloznaczności, drobnych i skrupulatnie opisanych elementów, ale też w warstwie literackiej bardzo łatwo przyswajalna, mimo swej objętości. Książkę czyta się łatwo, ale trzeba zwalniać. To wręcz powinno być...
2021-05-10
Czytanie klasycznych powieści to najsensowniejsza czynność jaką mogę sobie wyobrazić. Czytanie Alberta Camus jest na jej szczycie.
Jak można dowiedzieć się od Marka Bieńczyka – tłumacza najnowszego wydania „Obcego” – powieść ta sprzedała się w nakładzie ponad pięciu milionów. Proszę sobie wyobrazić ile głów słowa pisarza zasiliły. W ilu wprowadziły zamęt, a ilu dostarczyły pożywki dla wstrętu/zachwytu/uniesień/rozpaczy* (*-niepotrzebne skreślić).
Nasuwa się też pytanie o mnogość interpretacji. Wszakże Camus podzielił swą powieść wyraźnie na dwie części. Linią graniczną jest oczywiście morderstwo na plaży. Pisano wiele o tej powieści. Choćby to, że stworzyła najtrafniejszy obraz człowieka XX wieku, czyli homo absurdus. Pewnie jest w tym racja, ale chyba „Obcy” wymyka się zgrabnie, choć wielu by chciało na szybko go zaszufladkować, od jednoznacznej oceny. I na to uwagę zwraca również tłumacz w swoim eseju.
Mnie osobiście pociąga w powieści radykalizm głównego bohatera. Radykalnie odrzuca on normy społeczne i nie ulega żadnej presji. Ustawia się na marginesie i nie chce za to przepraszać, ani czuć się winnym. Bardziej interesowałby mnie jednak odbiór dzieła przez współczesnych. Dodam: tych młodszych. Ciekaw jestem czy odnaleźliby się w świecie Meuraulta. Czy poczuliby się obcy w ich społeczeństwie?
No i to pierwsze zdanie: „Dzisiaj umarła mama. A może wczoraj, nie wiem”.
Czytanie klasycznych powieści to najsensowniejsza czynność jaką mogę sobie wyobrazić. Czytanie Alberta Camus jest na jej szczycie.
Jak można dowiedzieć się od Marka Bieńczyka – tłumacza najnowszego wydania „Obcego” – powieść ta sprzedała się w nakładzie ponad pięciu milionów. Proszę sobie wyobrazić ile głów słowa pisarza zasiliły. W ilu wprowadziły zamęt, a ilu dostarczyły...
2016-08-09
Króciuteńko:
Znakomite, wspaniałe, olśniewające i zniewalające tłumaczenie zacnej klasyki literatury. Ileż tu wymyślnych słów, sformułowań i zdarzeń. Jakże to w paru miejscach aktualne, aż groza się w człowieku odzywa. Brać lekcje z literatury, natychmiast.
Króciuteńko:
Znakomite, wspaniałe, olśniewające i zniewalające tłumaczenie zacnej klasyki literatury. Ileż tu wymyślnych słów, sformułowań i zdarzeń. Jakże to w paru miejscach aktualne, aż groza się w człowieku odzywa. Brać lekcje z literatury, natychmiast.
2019-04-05
2014-05-04
Iście gęstą prozę zaserwował nam Pan Marias. Na ponad 1500 stron zawarł tony przemyśleń, refleksji, obrazów, skojarzeń i wniosków, które wnikliwy obserwator może zaobserwować w XXI w. Proza Mariasa to absolutny dowód supremacji ludzkiego umysłu, który jest narzędziem idealnym i pozwalającym na zgłębienie oraz analizę zagadnień go fascynujących. Mariasowi udała się transkrypcja myśli ludzkich na papier, właściwie chodzi o sposób w jaki myślimy i jak nasze myśli potrafią się rozbiegać grzęznąć we własnych odmętach i zakamarkach. Bardzo rozbudowane zdania i narracja, która może nużyć czy usypiać, ale tak to już jest z dziełami człowieka, że nie są idealne, ale bywają wspaniałe. I "Twoja twarz jutro" przynosi momenty olśnienia, dużo momentów. Nie da się streścić tego co jest zawarte na kartach tej powieści. To przesiąka do umysłu, jak tytułowa trucizna. W trzecim tomie autor pogrywa sobie z czytelnikiem w sposób dosadny dając możliwość Bertramowi Tuprze na przeprogramowanie naszej mentalności, przyznać trzeba, że robi to podskórnie. Pióro godne Nobla. A oto mały kąsek: "Wprawdzie nie jest to naszym pragnieniem, ale zawsze wolimy, żeby śmierć spotkała tego innego obok nas w trakcie wykonywania jakiejś misji albo na polu bitwy, w lotniczym rajdzie albo wskutek bombardowania, albo w okopie, gdy były jeszcze okopy, albo w ulicznym napadzie lub podczas włamania do sklepu albo porwania turystów, w trzęsieniu ziemi, eksplozji, zamachu, w pożarze, wszystko jedno, czy jest to przyjaciel, brat, ojciec, a nawet nasze dziecko. A także ukochana, tak, ona również, byle nie my.".
Iście gęstą prozę zaserwował nam Pan Marias. Na ponad 1500 stron zawarł tony przemyśleń, refleksji, obrazów, skojarzeń i wniosków, które wnikliwy obserwator może zaobserwować w XXI w. Proza Mariasa to absolutny dowód supremacji ludzkiego umysłu, który jest narzędziem idealnym i pozwalającym na zgłębienie oraz analizę zagadnień go fascynujących. Mariasowi udała się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Jak każdy Sapek - warto, bo erudycji nigdy za mało
Jak każdy Sapek - warto, bo erudycji nigdy za mało
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to