-
ArtykułyNatasza Socha: Żeby rodzina mogła się rozwijać, potrzebuje czarnej owcyAnna Sierant1
-
ArtykułyZnamy nominowanych do Nagrody Literackiej „Gdynia” 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyMój stosik wstydu – które książki czekają na przeczytanie przez was najdłużej?Anna Sierant21
-
ArtykułyPaulo Coelho: literacka alchemiaSonia Miniewicz3
Biblioteczka
2017-08-16
To pierwszy reportaż, którego nie doczytałam do końca, a czytam je tonami. Skuszona fragmentem na okładce książki spodziewałam się ciekawego kawałka literatury faktu o regionie, o którym uwielbiam czytać. Jakże ogromne było moje rozczarowanie, gdy zabrałam się za lekturę... Książka to zbiór krótkich wpisów z dziennika autora zbieranych od niecałych 10 lat. Brzmi ciekawie? Niestety... Autor sili się na użycie poetyckiego języka, używa mnóstwa dziwnych, niezrozumiałych metafor, egzaltuje się swoim kunsztem literackim, który rozczarowuje jak rzadko... Krótkie działy i liczne zdjęcia powinny utrzymywać czytelnika przy lekturze, a były tak nudne, że po kilku linijkach odpływałam myślami gdzie indziej. Przytoczę kilka fragmentów. "Niezmienna od wieków parada mięsa przepatroszonego tysiącem penisów. A potem dwuznaczne uśmieszki, przyczajki i wreszcie przucupnięcie przy stoliku. Siad z obowiązkowym przekładem nogi na nogę." - jakież to niezgrabne językowo! I to niepoprawne dopasowanie słów do kontekstu... "Jest to rodzaj terapii dla lewackich Europejczyków" - ah ten nadużywany dziś, antagonizujący przymiotnik... "Przecinalismy sny, marzenia, pędząc do maleńkiego sklepiku, dziury w murze, gdzie pod nagim światłem nieoprawionej żarówki tloczylismy w swe ciała kolejne krople chłodnego piwa. A może esencji życia? Wspaniała szalona noc" - kolejny językowo nieudany fragment. "Dotychczasowi przeciwnicy, sprzedawcy i nabywcy, wcześniej gardłujący na siebie w walce o nędznego suma, teraz połączeni procesem pochłaniania: pokarmu, napojów, życia(...) Mrużąc oczy w błogim uczuciu sytości nie zauważyli, że to życie ich pochłonęło.(...) Ludzie - żałosna magma o temperaturze 36,6 stopni Celsjusza ugnieciona w palcach Odwiecznego(...)" - błagam! Najgorzej wydane 40 zł na literaturę w moim zyciu. Dwie gwiazdki daję tylko za ciekawe zdjęcia. Reszta boleśnie rozczarowująca!
To pierwszy reportaż, którego nie doczytałam do końca, a czytam je tonami. Skuszona fragmentem na okładce książki spodziewałam się ciekawego kawałka literatury faktu o regionie, o którym uwielbiam czytać. Jakże ogromne było moje rozczarowanie, gdy zabrałam się za lekturę... Książka to zbiór krótkich wpisów z dziennika autora zbieranych od niecałych 10 lat. Brzmi ciekawie?...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-07-31
Jako że uwielbiam reportaże, a w niedalekiej przyszłości planuję podróż do ZEA z przyjemnością kupiłam nowe dzieło znanego podróżnika i eksploratora - Jacka Pałkiewicza - licząc na to, że książka, zgodnie z tytułem, pozwoli mi poznać, przynajmniej na papierze, prawdziwe oblicze Dubaju, ale niestety mnie rozczarowała. Zacznę od tego, że dało się ją czytać od około 120 strony, gdy Pałkiewicz przeszedł do rzeczy i zaczął rzeczywiście pisać o Dubaju, a nie o sobie, czerwonym dywanie dla pasażerów biznes klasy, marce serwowanego mu na pokładzie whiskey czy też producencie sztućców czy porcelany, z której jadł. Nie wiem, czy miało to wywrzeć na czytelniku jakieś niebywałe wrażenie, na mnie nie wywarło, sama leciałam nieraz biznes klasą i kompletnie mnie takie szczegóły nie zajmują, w reportażu o Dubaju nie interesuje mnie jakiej firmy był widelec, którym autor konsumował posiłek. Pierwsze 120 stron to irytujące peany na cześć siebie samego - wybitnie reprezentatywnego, zabawnego, interesującego, wzbudzającego zachwyt mediów na całym świecie, będącego idealnym kandydatem na najlepszego ambasadora Polski na świecie, bezczelnie krytykującego stewardessy za niedoskonałą jak na jego standardy urodę, oraz jego żony - jak podkreśla co chwilę luksusowej, eleganckiej i zakochanej w sztuce. Podobno pobyt w Dubaju jest prezentem dla żony na rocznicę ślubu, ale żona wydaje się spędzać całe dnie w hotelu, salonach spa lub na zakupach, a pan Pałkiewicz na spotkaniach z wpływowymi, zamożnymi mieszkańcami Dubaju. Opisu tych spotkań to najlepsza część książki, jednak większość z informacji nie jest żadną nowością dla miłośników reportaży śledzących losy różnych miejsc na świecie. Poza tym w książce zdarzają się błędy językowe albo źle zapisane nazwiska bohaterów. Przez całą książkę autor pisze o luksusie, którym się otacza, stwierdza, że śniadanie za 300 zł/os to nic takiego jak na dubajskie standardy, szczyci drogimi lotami, hotelami, samochodami, a na koniec stwierdza, że dla niego luksus i bogactwa są nieistotne, sam sobie zaprzecza. Nie jestem zachwycona, można przeczytać, jeżeli ma się niewielką wiedzę o ZEA, ale z wielu przeczytanych przeze mnie reportaży, ten był jednym z gorszych.
Jako że uwielbiam reportaże, a w niedalekiej przyszłości planuję podróż do ZEA z przyjemnością kupiłam nowe dzieło znanego podróżnika i eksploratora - Jacka Pałkiewicza - licząc na to, że książka, zgodnie z tytułem, pozwoli mi poznać, przynajmniej na papierze, prawdziwe oblicze Dubaju, ale niestety mnie rozczarowała. Zacznę od tego, że dało się ją czytać od około 120...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Bardzo ciekawa książka, czytałam już kilka reportaży o Chinach, ale nigdy z tej perspektywy. Niezbyt to szczęśliwy obraz dzisiejszego społeczeństwa Chin, ale wspaniała lektura dla osób ciekawych świata.
Jedyny minus to marna korekta. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić jak 3 korektorki mogły przepuścić taką masę błędów i literówek, widziałam ich przynamniej z 15 w książce.
Bardzo ciekawa książka, czytałam już kilka reportaży o Chinach, ale nigdy z tej perspektywy. Niezbyt to szczęśliwy obraz dzisiejszego społeczeństwa Chin, ale wspaniała lektura dla osób ciekawych świata.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJedyny minus to marna korekta. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić jak 3 korektorki mogły przepuścić taką masę błędów i literówek, widziałam ich przynamniej z 15 w książce.