Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Joanna Jax to jedna z tych autorek, które uwielbiam już od dawna, ale jakoś w ostatnim czasie niezbyt często sięgam po jej twórczość. Jak tylko zobaczyłam tę okładkę i przeczytałam opis, to wiedziałam, że to jest właściwy moment, żeby wrócić do tych historii. I tak oto zapraszam cię dzisiaj na ciekawą podróż wraz z książką Najlepsza przyjaciółka.

Pogrzeb najbliższej przyjaciółki to zawsze jest ciężkie wydarzenie. Relacje Beaty z Agnieszką nigdy nie należały do najłatwiejszych, ale aż do śmierci tej drugiej, zawsze miały ze sobą bliski kontakt. Nieoczekiwanie, Beata zostaje wyproszona ze stypy przez Piotra - męża Agnieszki, ale na odchodne wręcza jej stos listów, których Agnieszka nigdy nie wysłała. Podczas lektury okazuje się, że przyjaciółka kryła przed nią ogromne tajemnice. Świat Beaty wywróci się do góry nogami.

Kiedy słyszę: Joanna Jax, to mam przed oczami długie, wielopokoleniowe sagi rodzinne, bo właśnie od takich zaczynała i takie ja zaczęłam czytać. Tym razem jednak mamy tutaj do czynienia z jednotomową historią i zastanawiałam się, jak to wypadnie, jednak muszę przyznać, że otrzymałam świetny warsztat autorki, skondensowany w jednej książce. Nie narzekała bym jednak gdyby się okazało, że będzie jakaś kontynuacja.

Pomysł na książkę jest ciekawy, może nie jakoś bardzo odkrywczy, ale fantastycznie zbudowany. Poznajemy wydarzenia z obecnej perspektywy Beaty, ze wspomnień z przeszłości, a także z listów Agnieszki. Kawałek po kawałku zostają czytelnikowi pokazane wydarzenia i to, co doprowadziło do obecnej sytuacji. Świetnie się to czytało. Zakończenie bardzo mi się spodobało, ponieważ od pewnego czasu spodziewałam się, jak mogą się rozwiązać pewne wątki, jednak i tak udało się Autorce mnie zaskoczyć pod pewnym względem.

Nie mogło być innej możliwości jak tylko taka, że wciągnęłam się w czytanie już od pierwszej strony. Poza tym, że uwielbiam styl pisania Joanny Jax, historia Beaty i Agnieszki od samego początku, była intrygująca. Do tego Autorka buduje świetnie swoich bohaterów. Stopniowo przedstawia wydarzenia, które ukształtowały i które wpłynęły na losy i charakter postaci. Najlepsza przyjaciółka jest doskonałym przykładem na to, że w niespełna czterystu stronach, można zamknąć wspaniałą historią, dobrze napisane postacie i cały wachlarz emocji zarówno bohaterów, jak i czytelnika.

No i nie mogłabym nie wspomnieć o tle historycznym, które jest dodatkowym bohaterem potęgującym klimat i napięcie. Tutaj mamy II Wojnę Światową, która nie dominuje, ale jest fundamentem i motorem wielu wydarzeń i decyzji. Ciężko mi oddać słowami, o co chodzi, dlatego koniecznie musisz sam przeczytać, żeby wiedzieć, o co chodzi i jakie to jest świetne.

Teraz mam nadzieję częściej sięgać po książki Jax, a także że uda mi się nadrobić trochę jej twórczości, może i jakieś powtórne czytanie znajdzie na mojej liście, kto wie. Najlepsza przyjaciółka to idealna historia, aby zakochać się w twórczości autorki i rozpocząć przygodę z tymi wspaniałymi sagami.

Joanna Jax to jedna z tych autorek, które uwielbiam już od dawna, ale jakoś w ostatnim czasie niezbyt często sięgam po jej twórczość. Jak tylko zobaczyłam tę okładkę i przeczytałam opis, to wiedziałam, że to jest właściwy moment, żeby wrócić do tych historii. I tak oto zapraszam cię dzisiaj na ciekawą podróż wraz z książką Najlepsza przyjaciółka.

Pogrzeb najbliższej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaintrygował mnie opis tej książki i dlatego chciałam po nią sięgnąć. Muszę przyznać, że chyba spodziewałam się czegoś innego w środku, ale jestem pozytywnie zaskoczona. Także zapraszam cię, na kilka moich przemyśleń na temat Wyroku.

Justine wnosi o najwyższy wymiar kary - karę śmierci. Dowody są niezaprzeczalne, więc sąd przychyla się do jej wniosku i wyrok zostaje wykonany. Nowe przepisy zostawiają pewną furtkę - gdy po śmierci skazanego, okaże się, że był niewinny, prokurator wnoszący o karę śmierci odpowie za to własnym życiem. Z czasem okazuje się, że Justine nie może być taka pewna swego.

Autorka pokazuje nam historię z dwóch, a raczej trzech perspektyw, Justine oraz dziennika prowadzonego z celi śmierci, a do tego mamy jeszcze retrospekcje przeszłości Justine. Bardzo ciekawy zabieg, dzięki któremu, jako czytelnik, mogłam snuć własne domysły, co do tego, jak potoczył się ten feralny dzień zabójstwa, a także co kierowało Justine. Niesamowicie podobało mi się zakończenie. Nie mogę tutaj za dużo nic zdradzić, żeby nie popsuć ci lektury, ale to, w jaki sposób autorka rozwiązuje całość, idealnie podkreśla charakter i przekaz książki. Według mnie to zdecydowanie najmocniejszy punkt tej historii.

W sumie nie do końca potrafię się zdecydować, czy lubię główną bohaterkę, czy mnie denerwuje. Z jednej strony wiem i rozumem, dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej, a z drugiej nie potrafię zrozumieć, dlaczego tak szybko porzuciła swoje ideały. Autorka próbowała tutaj zbudować głębie jej postaci, ale jakoś tak nie do końca jej uwierzyłam i cały czas mam mieszane uczucia, więc z kolejnej znów strony to dobrze, bo wywoła u mnie pewien proces myślowy. Ciężko mi to określić słowami, w każdym razie tak naprawdę tylko Justine zasługuje tutaj na jakieś szersze wspomnienie.

Dalcher porusza w swojej książce bardzo ważny problem kary śmierci. Przedstawia świat, w którym, żeby prokurator mógł skazać kogoś na śmierć, musi postawić na szali swoje życie. Pokazuje także wszystkie za i przeciw karze śmierci poprzez szereg wydarzeń, które zmuszają czytelnika do myślenia, a także do wyrobienia sobie własnego zdania na ten temat.

Po pierwszych stronach nie spodziewałam się, że tak bardzo wciągnę się w lekturę. Miałam na początku mały miszmasz, bo trochę mi się sprawy mieszały ze sobą. Za kilka rozdziałów początkowych i już wszystko wróciło na właściwe tory, a ja mogłam rozkoszować się tą lekturą, bo ta historia porwała mnie i nie chciała wypuścić do samego końca, mimo tego, że nie ma tu jakiejś szaleńczej akcji.

Spodobał mi się styl autorki i mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję sięgnąć po jakąś książkę Dalcher, bo chciałabym zobaczyć jej spojrzenie na inne ważne tematy. Tobie oczywiście polecam zainteresowanie się tą pozycją, bo myślę, że jest godna twojej uwagi.

Zaintrygował mnie opis tej książki i dlatego chciałam po nią sięgnąć. Muszę przyznać, że chyba spodziewałam się czegoś innego w środku, ale jestem pozytywnie zaskoczona. Także zapraszam cię, na kilka moich przemyśleń na temat Wyroku.

Justine wnosi o najwyższy wymiar kary - karę śmierci. Dowody są niezaprzeczalne, więc sąd przychyla się do jej wniosku i wyrok zostaje...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dużo słyszałam o książkach Daniela Silvy, ale jakoś nigdy wcześniej nie miałam okazji żadnej z nich przeczytać, więc pomyślałam sobie, że czemu by nie zacząć gdziekolwiek, czyli od najnowszej książki tegoż autora. Mowa tu o Kolekcjonerze, czyli o dwudziestym trzecim tomie serii, gdzie głównym bohaterem jest światowej sławy szpieg, Gabriel Allon.

W skarbcu zamordowanego południowoafrykańskiego przedsiębiorcy odkryto coś, czego nikt się nie spodziewał. Pusta rama i jej wymiary, wskazują na to, że znajdował się w niej najcenniejszy z zaginionych obrazów na świecie. Dowódca Brygady Sztuki prosi o pomoc Gabriela Allona, światowej sławy szpiega i przy okazji konserwatora sztuki. Przy pomocy duńskiej złodziejki Gabriel będzie chciał odszukać zaginiony obraz, ale bardzo szybko okazuje się, że sprawa jest o wiele bardziej złożona, niż mogłoby się wydawać, a kiedy okazuje się, że światu grozi widmo kolejnej wojny, trzeba działać szybko, zanim zagrożone będzie życie milionów ludzi.

Bardzo dawno nie czytałam żadnego thrillera szpiegowskiego. Zapomniałam już, jak bardzo kiedyś lubiłam ten gatunek i że dosyć często się u mnie przewijał. Przed sięgnięciem po Kolekcjonera nie miałam żadnych większych oczekiwań, ale już od pierwszej strony byłam przekonana, że będę bardzo zadowolona z tej lektury i tak właśnie się stało. Chyba częściej będę czytała szpiegowskie książki.

Podoba mi się to, w jaki sposób prowadzona jest fabuła. Autor bardzo mocno osadza swoją historię w aktualnych czasach i nawiązuje do tego, co aktualnie się dzieje na świecie. Fajnym dodatkiem jest to, że postacie wymyślone mieszają się z tymi istniejącymi naprawdę, a także z odpowiednikami ważnych światowych nazwisk. Myślę, że to spory atut tej książki, tym bardziej że, postacie wymyślone są bardzo dobrze wykreowane i doskonale ze sobą współgrają na kartach książki.

Pomysł na fabułę jest ciekawy i bardzo wciągający. Jak zaczęłam czytać, to choć nie miałam zbyt wiele czasu, to ciężko mi się było odrywać od lektury. Silva kreuje szpiegowski świat, pełen intrygi i tajemnic w taki sposób, że nie sposób odgadnąć, co zaraz się wydarzy, więc na każdym kroku czekają na czytelnika spore zaskoczenia. To, że historia prowadzona jest z kilku perspektyw, dodaje sporo do atrakcyjności, ponieważ czytelnik sam może snuć własne domysły i szukać odpowiedzi.

Świadomie sięgnęłam po tak odległy tom, z lekką obawą, że mogę nie połapać się we wszystkim, ale muszę przyznać, że ta książka ma tak niski próg wejścia, że aż byłam zaskoczona. Jest tutaj kilka wspomnianych wcześniejszych akcji i bohaterów, jednak nie jest to w żaden sposób nachalne czy niemożliwe do przejścia. Pewnie sobie zaspojlrowałam kilka sytuacji, ale jestem przekonana, że zanim, o ile w ogóle, dotrę do tych książek, to już dawno zapomnę co i jak. Także, jeśli chcesz poznać twórczość Autora, ale nie wiesz, od czego zacząć, to śmiało zacznij od czegokolwiek, a jeśli to będzie Kolekcjoner to już w ogóle świetnie.

Bardzo bym chciała w przyszłości sięgnąć po inne książki autora, zwłaszcza po początek tej serii, bo jestem przekonana, że Gabriel dostarczy mi wiele szpiegowskich przygód na najwyższym poziomie. Tobie też bardzo polecam, choć wypowiadać się mogę jedynie o Kolekcjonerze, żeby zainteresować się twórczością Silvy, bo może i ty znajdziesz w jego historiach coś dla siebie.

Dużo słyszałam o książkach Daniela Silvy, ale jakoś nigdy wcześniej nie miałam okazji żadnej z nich przeczytać, więc pomyślałam sobie, że czemu by nie zacząć gdziekolwiek, czyli od najnowszej książki tegoż autora. Mowa tu o Kolekcjonerze, czyli o dwudziestym trzecim tomie serii, gdzie głównym bohaterem jest światowej sławy szpieg, Gabriel Allon.

W skarbcu zamordowanego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

W ostatnim czasie coraz częściej sięgam po książki polskich autorów i trafiam na coraz więcej perełek. Taką właśnie perełką jest Za nasze grzechy. Zaintrygował mnie opis, ale to, co znalazłam w środku, było jeszcze ciekawsze i mam nadzieję, że kogoś zachęcę do sięgnięcia po tę właśnie książkę.

Na polanie w lesie, grupa nastolatków odnajduje zwłoki zawinięte w folię. Na zwłokach nie ma żadnych ran, znaków szczególnych oraz brak śladów mordercy. Dziwnie zaczyna się robić wtedy, kiedy okazuje się, że w krtani ofiary zostaje odnaleziony fragment poczwarki egzotycznego motyla. Sprawę prowadzi prokurator Emil Grab, który wyznacza do swojego zespołu komisarza Marczewskiego, technika Jakuba Błacha oraz młodą dziennikarkę, z którą kontaktuje się anonimowe źródło.

Nie spodziewałam się tego zupełnie, ale wciągnęłam się w tę książkę już od pierwszej strony, a zainteresowanie wydarzeniami w niej zawartymi, towarzyszyło mi aż do samego końca. Niby pomysł na fabułę nie jest bardzo odkrywczy i nie jest czymś, czego już by nie było, jednak to, w jaki sposób Lunar poprowadzi swoją historię i jak sprawił, że każdy element do siebie idealnie pasuje, bardzo mi się podobało. Motyw naszego mordercy, jakkolwiek to brzmi, bardzo mi się spodobał i to, w jaki konsekwentnie autor przedstawia całość czytelnikowi, spowodowało, że historia ta, wciągnęła mnie całkowicie.

Podczas lektury czytelnik doświadcza tej historii z kilku perspektyw. Każdy z bohaterów, którzy pracują nad śledztwem, ma swój czas i poznajemy punkt widzenia każdego z nich. Podobało mi się to rozwiązanie, bo dzięki temu mogłam składać elementy układanki po swojemu. Jednak takiego zakończenia i rozwiązania sprawy to ja się ani trochę nie spodziewałam. Muszę przyznać, że nawet nie zgadywałam, jak to się wszystko może skończyć, jednak i tak byłam zaskoczona, tym bardziej że w tym przypadku w tytule można się doszukiwać innego znaczenia.

Podoba mi się kreacja bohaterów, tym bardziej że większość z nich jest nieoczywista i każdy z nich ma coś w swojej przeszłości, co powinno powodować, że nie jest to bohater jednoznacznie dobry, czy jednoznacznie zły. Samo to, jaka dyskusja społeczna rozpętuje się po morderstwie, jest bardzo ciekawym i ważnym elementem w tej historii. Również relacje, jakie łączą naszych bohaterów, są ciekawe i choć nie wysuwają się na pierwszy plan, to są świetnym dodatkiem do całości. Czemu więc nie daje maksymalnej oceny książce? Bo czekam z niecierpliwością na kolejne książki i na to, jak rozwinie się warsztat tym bardziej że już teraz wykreował świetną, wciągającą powieść z intrygującym klimatem.

Bardzo chętnie przeczytałabym kolejną książkę z Emilem Grabem w roli głównej. Widziałam gdzieś w zapowiedziach, że w tym roku pojawi się kolejna książka Lunara, ale nie wiem, czy będzie to jakaś kontynuacja, czy bardziej jednotomowa powieść. W każdym razie koniecznie będę chciała ją przeczytać. A tobie nie pozostaje nic innego jak zainteresować się historią Za nasze grzechy i cieszyć się świetną polską literaturą.

W ostatnim czasie coraz częściej sięgam po książki polskich autorów i trafiam na coraz więcej perełek. Taką właśnie perełką jest Za nasze grzechy. Zaintrygował mnie opis, ale to, co znalazłam w środku, było jeszcze ciekawsze i mam nadzieję, że kogoś zachęcę do sięgnięcia po tę właśnie książkę.

Na polanie w lesie, grupa nastolatków odnajduje zwłoki zawinięte w folię. Na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to moje pierwsze spotkanie z Pawłem Fleszarem, a zaintrygowała mnie w momencie, kiedy zobaczyłam, że już wychodzi drugi tom z tej serii. Stwierdziłam, że chciałabym zacząć od początku, także dzisiaj mogę cię zaprosić w mroczną wędrówkę po Krakowie wraz z książką Piekło-niebo.

Nad zalewem zostają odnalezione zwłoki dziewięcioletniego chłopczyka, a ślady świadczą o brutalny zabójstwie. Wkrótce dochodzi do kolejnych zaginięć młodych chłopców w innych częściach miasta. W każdym miejscu zbrodni policja odnajduje papierową zabawkę piekło-niebo. Policja musi szybko rozwiązać zagadkę, zanim dojedzie do kolejnego morderstwa, a nie będzie to łatwe, bo sami ze sobą nie do końca potrafią funkcjonować. A w tle wszystkich wydarzeń wybrzmiewa premiera filmu braci Sekielskich "Tylko nie mów nikomu".

Muszę przyznać, że strasznie ciężko było mi się wkręcić w tę książkę. Od samego początku zostałam zbombardowana dużą ilością nazwisk, imion i pseudonimów i musiałam przywyknąć, że tak jest przez całą książkę. Kilka razy złapałam się na tym, że musiałam się wracać, bo znałam kogoś pod pseudonimem, a nagle zaczęto wymienić tego kogoś z nazwiska i to w większym gronie, także żeby połączyć kropki, trzeba było się trochę cofnąć.

Jak już wspomniałam, przez tę historię przewija się bardzo dużo postaci, mniej i bardziej znaczących dla fabuły. Podoba mi się w nich to, że każdy z bohaterów jest bardzo wyrazisty i każdy ma swoją historię, ale przy tym nie przyćmiewają się wzajemnie, a fajnie to wszystko gra ze sobą. Moimi ulubieńcami jest Imbir i Wit. Podoba mi się ich kreacja, tak różna od siebie, ale są bardzo ciekawie poprowadzeni.

Fabuła nie należy do najoryginalniejszych, ale wyróżnia ją to, że autor nie cacka się z czytelnikiem. Przybliża nam wszystkie brutalne szczegóły morderstw i ofiar. Mimo lekkiego chaosu Fleszar prowadzi swoją historię dosyć ciekawie i jak już zaskoczyło, to wciągnęłam się w całość i chciałam wiedzieć, jak się to wszystko skończy, tym bardziej że miałam swoje podejrzenia, które okazały się zupełnie nietrafione i udało się mnie zmylić. Zakończenie może wydawać się lekko naciągane, ale jest zaskakujące i satysfakcjonujące. Co do stylu pisania, to czułam się trochę zaatakowana nomenklaturą policyjną, którą nie do końca rozumiałam i tylko część została wytłumaczona czytelnikowi. Zwłaszcza na początku to bardzo odczułam. Jednak im dalej w książkę, tym lepiej odnajdywałam się w tym świecie.

Teraz kwestia, która dosyć mi przeszkadzała, ale jeśli ktoś jest z okolic Krakowa, lub chce się pobawić w małe śledztwo na mapach, to będzie dla niego świetny smaczek. Autor bardzo dokładnie, wręcz szczegółowo przedstawia nazwy ulic i miejsc w Krakowie i okolicach. Było to do tego stopnia szczegółowe, że faktycznie, gdyby ktoś otworzył mapy, spokojnie mógłby prześledzić każdy krok bohaterów. Dla mnie było to zupełnie zbędne i trochę zagracało całość i wprowadzało lekki chaos, bo mój mózg od razu chciał przetwarzać te informacje, a tak naprawdę dla całości fabuły było to zbędne.

Mimo iż mam kilka zastrzeżeń do tej historii, to ostatecznie była bardzo ciekawa i jako całość wypadła bardzo dobrze. Nie mogę się doczekać, aż sięgnę po kolejny tom z Witem Nawrockim w roli głównej, bo jestem ciekawa, jak rozwinie się jego postać, oraz jak zaprezentuje się autor w kolejnej części. Tobie również polecam, tę książkę, zwłaszcza jeśli znasz Kraków i okolice.

Jest to moje pierwsze spotkanie z Pawłem Fleszarem, a zaintrygowała mnie w momencie, kiedy zobaczyłam, że już wychodzi drugi tom z tej serii. Stwierdziłam, że chciałabym zacząć od początku, także dzisiaj mogę cię zaprosić w mroczną wędrówkę po Krakowie wraz z książką Piekło-niebo.

Nad zalewem zostają odnalezione zwłoki dziewięcioletniego chłopczyka, a ślady świadczą o...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To już siódmy tom o Komisarzu Kruku, nawet nie wiem, kiedy to tak szybko zleciało, bo dopiero co się pierwszym zachwycałam. Pułapka na szczury to był dla mnie pewnego rodzaju rollercoaster czytelniczy, ale to chyba dobrze, bo takie książki pamięta się na dłużej. No ale pora przejść do rzeczy i przybliżyć trochę to, co wywołało tyle różnych emocji.

Znalezione w altanie poćwiartowane zwłoki mogą być powiązane z czymś, co wydarzyło się dwadzieścia lat temu. Tak przynajmniej przypuszcza komisarz Kruk. Od teraz intencje Kruka nie będą oczywiste, a wręcz będzie sabotował własne śledztwo, dopóki nie wystąpi przeciwko niemu Bielińska.

Zaraz po zakończeniu lektury miałam problem z tą historią. Miałam dylemat, czy była ta najlepsza, czy wręcz najgorsza część z całej serii. Jak już widzisz po ocenie, bardziej poszło w pierwszą opcję, ale jest to opinia, korą musiała we mnie dojrzeć i trochę to trwało. Mam nadzieję, że jakoś będę to potrafiła wyjaśnić, no ale zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Mam wrażenie, że w tym tomie pierwsze skrzypce odgrywa bardziej psychologiczna materia, niż samo śledztwo. Dużo się tutaj dzieje, jeśli chodzi o zachowania naszych bohaterów ich sposób radzenia albo i nieradzenia sobie z przeszłością. Bardzo dużo się działo na tej płaszczyźnie, dlatego też nie do końca wiedziałam, czy mi się to podoba, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że czytelnik już na tyle poznał Kruka, że przydał się taki jeden tom, w którym jeszcze bardziej poznaliśmy jego myśli i co go tak najbardziej motywuje.

Autor jak zwykle prowadzi nas przez meandry śledztwa, podrzucając coraz to nowsze tropy, które niejednokrotnie mają nas tylko wodzić za nos i odbiegać od tego, co najbardziej istotne. Lektura trzyma w napięciu od samego początku, aż do ostatniej strony. Styl Górskiego bardzo mi odpowiada, ale tego już się pewnie zdążyłeś domyśleć i mam szczerzą nadzieję, że będzie się coraz więcej mówiło o tej serii, bo naprawdę jest warta uwagi.

W tej książce bardzo dużo się dzieje, czasem aż za bardzo i panuje jeden wielki chaos i tak samo jest wtedy w głowie czytelnika. Zastawiam się, czy jest co celowy zabieg, czy raczej mały wypadek przy pracy, ale tak jak już wspomniałam wyżej, ostatecznie podobała mi się całość, choć podczas samej lektury nie wiedziałam co o tym myśleć.

Bohaterowie są najistotniejszą częścią tej całej historii. To właśnie ich decyzje i ich zachowania są motorem napędowym całości. Kilku z nich już znamy, inni pojawiają się dopiero pierwszy raz, ale wszyscy są zbudowani w taki sposób, żeby wszystko idealnie do siebie pasowało.

Czy możesz przeczytać tę książkę, nie znając wcześniejszych tomów? Wydaje mi się, że tak, ale zdecydowanie proponowałabym zacząć od samego początku, żebyś mógł poznać ten świat wykreowany przez Górskiego i poznać trochę bardziej naszego głównego bohatera. Tym bardziej że zaczynając od Pułapki na szczyry, prawdopodobnie tracisz szansę, na swoją kolejną literacką perełkę.

Czy Kruk powróci do naszych biblioteczek? Oby tak! Może trochę w innej formie, ale mam nadzieję, że autor ma w planach kolejne części, bo to naprawdę fajny kawałek literatury. Jeszcze raz z całego serca polecam sięgnięcie po historie z Krukiem w roli głównej i trzymam kciuki za to, żeby przypadły ci do gustu tak samo jak mnie.

To już siódmy tom o Komisarzu Kruku, nawet nie wiem, kiedy to tak szybko zleciało, bo dopiero co się pierwszym zachwycałam. Pułapka na szczury to był dla mnie pewnego rodzaju rollercoaster czytelniczy, ale to chyba dobrze, bo takie książki pamięta się na dłużej. No ale pora przejść do rzeczy i przybliżyć trochę to, co wywołało tyle różnych emocji.

Znalezione w altanie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Debiut, który bardzo mnie zainteresował, a co najważniejsze bardzo mi się spodobał po przeczytaniu. Dzisiaj podzielę się z tobą moją opinią na temat Nieznajomych, czyli niedługiej historii o wydarzeniach w pewnym tajemniczym domu.

W rezydencji na odludziu spotyka się kilkoro nieznajomych osób. Każdy z nich podaje inny powód pojawienia się w tym miejscu i żadne z nich nie spodziewało się innych przybyszy. Kiedy dochodzi do kłótni, okazuje się, że drzwi są zamknięte, a okna są zakratowane. Nikt nie wie, kto ich zwabił do tego miejsca, a rano odnajdują zwłoki jednego z nich. To jednak nie koniec odnajdywania ofiar.

Jak już wspominałam w poprzednim tekście, nie często sięgam po twórczość polskich autorek, ale jak się okazuje, jak już na jakąś historię trafiam, to jest godna polecenia i mam nadzieję, że cześciej będę trafiała na takie perełki jak Nieznajomi.

Mamy tutaj do czynienia z bardzo oklepanym schematem, czyli jest zagadka i ludzie zamknięci w jednej przestrzeni, którzy próbują poznać prawdę i wydostać się, zanim będzie za późno. Tak, było to już nie raz i nie dwa w popkulturze, ale wykonanie Aleksandry Kalbarczyk bardzo mi się spodobało. Ani chwili się nie nudziłam i każda strona została wykorzystana w pełni. Wciągnęłam się od samego początku i gdyby nie choroba, to myślę, że przeczytałabym całość w jedno popołudnie.

Akcja przez większość czasu dzieje się w teraźniejszości, ale mamy kilka retrospekcji, które naprowadzają czytelnika na rozwiązanie całości. Ja tak już po połowie zaczęłam pomału łączyć kropki, ale nie odgadnęłam wszystkiego, czym autorka bardzo mi zaimponowała więc zakończenie było zaskakujące i ciekawe, a to właśnie o rozwiązanie całości bałam się najbardziej. Bardzo przyjemnie czytało mi się tę książkę. Gdybym nie wiedziała, że jest to pisarski debiut, to nigdy bym się nie domyśliła. Polubiłam styl autorki

Postaci mamy tutaj sporo i chyba tylko dzięki temu, że wprowadzani są po kolei, udało mi się nie pogubić już na samym początku. Trzeba przyznać, że jak na taką ilość bohaterów i tak małą liczbę stron, każda sylwetka jest dosyć dobrze przybliżona czytelnikowi. Może nie jest to jakaś szalona głębia, ale dowiadujemy się dokładnie tyle, ile powinniśmy wiedzieć, aby co nieco samemu wnioskować. Bardzo ciekawe są także relacje, jakie zawiązują się w obliczu tych wszystkich wydarzeń i dynamika grupy bo właśnie to jest motorem do wszystkich wydarzeń.

Uważam, że to bardzo udany debiut i z chęcią przeczytam kolejne książki autorki i mam nadzieję, że to nastąpi w niedalekiej przyszłości. Ze swojej strony bardzo polecam zainteresować się tą historią. Nieco ponad trzysta stron, ale dobrze spędzony czas gwarantowany.

Debiut, który bardzo mnie zainteresował, a co najważniejsze bardzo mi się spodobał po przeczytaniu. Dzisiaj podzielę się z tobą moją opinią na temat Nieznajomych, czyli niedługiej historii o wydarzeniach w pewnym tajemniczym domu.

W rezydencji na odludziu spotyka się kilkoro nieznajomych osób. Każdy z nich podaje inny powód pojawienia się w tym miejscu i żadne z nich nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam opis tej książki i od razu wiedziałam, że to będzie lektura dla mnie. Nie spojrzałam na liczbę stron i trochę się zdziwiłam, że nie jest zbyt obszerna, ale na dłuższą metę okazało się, że była to idealnie dobrana długość dla tej historii. Tak więc zapraszam Cię, na kilka moich przemyśleń na temat Jedna z nas musi umrzeć.

W Ostródzie znika młoda dziewczyna, która była znana z prowadzenia instagramowego konta Świtezianka. Zafascynowana tą historią do miasta przyjeżdża Lena "Osa" Osowa - młoda youtuberka, która zamierza nakręcić materiał z serii true crime. Sama jeszcze nie wie, że może stać się kolejną ofiarą tego samego sprawcy. A co z tym wszystkim wspólnego obrzędy afrykańskie i znalezione ponad rok temu zmasakrowane zwłoki?

Nie często sięgam po twórczość polskich pisarzy i tak się akurat stało, że w tym samy czasie wpadły do mnie dwie historie, które wyszły spod pióra naszych rodzimych autorek. Tak jak już wspominałam, w przypadku Jedna z nas musi umrzeć, spodobał mi się opis i teraz bardzo się cieszę, że dałam szansę tej lekturze, bo bardzo mi się podobała i spędziłam z nią bardzo przyjemne popołudnie.

Wydarzenia śledzimy z kilku perspektyw, w tym z punku widzenia sprawcy i dzięki temu czytelnik dowiaduje się jakie motywy napędzają mordercę i co nim kieruje. Chyba muszę przyznać, że właśnie te rozdziały były najciekawsze i najlepiej mi się je czytało. Reszta też była interesująca i wciągającą, ale odrobinę mniej. Nie zapałałam jakąś ogromną sympatią do głównej bohaterki, a końcówka jeszcze mnie w tym utwierdziła, jednak jest ona napisana bardzo dobrze i daje jej szansę na to, że w przyszłych tomach jeszcze lepiej się rozwinie i wtedy ją bardziej polubię. Pozostali bohaterowie ze sprawcą na czele byli ciekawie wykreowani i poza głównym nurtem książki, interesowały mnie ich historie i to, co się u nich dzieje.

Dzięki temu, że książka liczy sobie mniej więcej trzysta stron, wszystko tutaj jest na swoim miejscu i nie mamy żadnych zbędnych oraz nudnych fragmentów, które by się dłużyły. Pomysł jest ciekawy, może nie jakiś odkrywczy ale jest ciekawie zrealizowany i podoba mi się to połączenie z Afryką, no ale nic więcej nie będę ci zdradzać, bo nie chcę popsuć nikomu zabawy z odkrywania tej historii. Książkę przeczytałam w jeden dzień, bo tak się wciągnęłam w lekturę i styl Darii Orlicz przypadł mi do gustu i to tak, że chętnie sięgnę po jej inne książki.

Muszę przyznać, że byłam zaskoczona zakończeniem, bo o ile rozwiązanie samej sprawy nie było jakoś bardzo spektakularne to, to co działo się potem, było bardzo niecodzienne. Tego typu książki zazwyczaj kończą się inaczej i los bohaterów jest trochę inny. Nie mogę za wiele na ten temat napisać, ale jak dla mnie ogromny plus za taki obrót spraw.

Z tego, co się zorientowałam, jest to początek jakiejś serii i przyznam szczerze, że bardzo chętnie przeczytam kontynuację przygód Osy, bo bardzo zaciekawiła mnie jej postać. Mam nadzieję, że chociaż trochę zainteresowałam Cię tą książką, ponieważ jest warta uwagi i nie jednemu czytelnikowi przypadnie do gustu.

Z książkowymi pozdrowieniami,
Klaudia.

Przeczytałam opis tej książki i od razu wiedziałam, że to będzie lektura dla mnie. Nie spojrzałam na liczbę stron i trochę się zdziwiłam, że nie jest zbyt obszerna, ale na dłuższą metę okazało się, że była to idealnie dobrana długość dla tej historii. Tak więc zapraszam Cię, na kilka moich przemyśleń na temat Jedna z nas musi umrzeć.

W Ostródzie znika młoda dziewczyna,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Willy rozpoczyna własne śledztwo bo nigdy nie uwierzyła w tajemniczą śmierć ojca. Zbyt wiele pytań nagromadziło się odnośnie zagadkowej katastrofy amerykańskiego samolotu podczas wojny w Wietnamie. A co z tajemniczym pasażerem, o którym nikt nie mówi? Wpływowi ludzie chronią wiele tajemnic, ale mimo zagrożenia kobieta podejmuje śledztwo, w którym pomoże jej pewien człowiek pracujący na zlecenie armii.

W sumie to jest to wydanie nowe, a o ile się nie mylę sama książka powstała w 1992 roku - mniej więcej. Nawet nie wiem, jak to określić, ale w jakiś sposób to czuć podczas lektury. Nie mówię oczywiście, że to negatywne odczucie czy coś, jednak jest to zauważalne. No dobra, ale do rzeczy.

Sama fabuła jest bardzo przyjemna. Może to nic odkrywczego, jednak na moment w którym została napisana mogło to być coś innowacyjnego. Całość jest poprowadzona w taki sposób, że nie mogłam się oderwać, dopóki nie dowiedziałam się, co i jak się wydarzyło.

Lubie bardzo styl Gerritsen. Jak dla mnie jest to jedna z najlepszych autorek pisząca lekkie, a zarazem bardzo interesujące książki. Od pierwszych stron wciągnęła mnie do swojego świata i jak już wspominałam, nie wypuściła, póki nie skończyłam. A skończyłam bardzo szybko, ponieważ to jedynie około 250 stron.

Kreacja bohaterów jest ciekawa i udało mi się polubić główną bohaterkę. Postaci mogłyby być odrobinę bardziej rozwinięte, a ich charaktery pogłębione, jednak i tak przy tej ilości stron wyszło to bardzo dobrze.

Jak zazwyczaj ma to miejsce w książkach Tess Gerritsen, jednym z wątków pobocznych jest romans. Zawsze się wtedy zastanawiam, czy dla tej akurat historii jest on wartościowy i potrzebny. Tym razem miałam mieszane odczucia na ten temat. Tak zupełnie bezpojlerowo, to mogę powiedzieć, że czasem myślałam, że jest zbędny, kiedy za chwilę okazywało się, że jednak nie do końca. Ostatecznie myślę, że autorce tak zgrabnie udało się go poprowadzić, tak że na końcu książki byłam z niego zadowolona i pasował do całości.

Na pewno jeszcze nie raz sięgnę po książki tej autorki, ponieważ lubię wracać do jej historii, nawet jeśli są bardzo niezobowiązujące i na długo nie zostają ze mną. W sumie zawsze jak ktoś z najbliższych pyta o jakąś polecajkę to Gerritsen zazwyczaj się w nich pojawia.

Willy rozpoczyna własne śledztwo bo nigdy nie uwierzyła w tajemniczą śmierć ojca. Zbyt wiele pytań nagromadziło się odnośnie zagadkowej katastrofy amerykańskiego samolotu podczas wojny w Wietnamie. A co z tajemniczym pasażerem, o którym nikt nie mówi? Wpływowi ludzie chronią wiele tajemnic, ale mimo zagrożenia kobieta podejmuje śledztwo, w którym pomoże jej pewien człowiek...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Już jakiś czas nie miałam okazji czytać nic, co napisała Alex Kava. Lubię tę autorkę i sporo jej książek mam na półce. Teraz przyszła pora na Zabójczy wirus. Musicie przyznać, że tytuł bardzo chwytliwy, jak na obecne czasy, a co czytelnik znajduje w środku? O tym dalej.

Czy pączki mogą być niebezpieczne? List, który jest w nich umieszczony, rozpoczyna całą historię na pewno. Kiedy Maggie i dyrektor Cunningham wpadają w pułapkę zastawioną przez mordercę, okazuje się, że jest to śmiercionośny wirus. Rozpoczyna się wyścig z czasem, aby odnaleźć sprawce, który wybiera ofiary, które pozornie nie są ze sobą powiązane. Maggie zdaje sobie sprawę z tego, że przez wirusa może nie doczekać rozwiązania sprawy.

Mimo iż tytuł na czasie, to sama historia została napisana już jakiś czas temu. Pierwsze polskie wydanie to chyba rok 2015, natomiast oryginale jeszcze dużo wcześniej, także nie jest to kolejna pozycja, która powstała pod wpływem obecnego czasu. Od mojej książkowej niemocy, chętnie sięgam po takie thrillery, które czyta się szybko, ale ich czytanie jest bardzo przyjemne.

Maggie O'Dell miałam już okazję poznać przy okazji innych książek z serii i różne relacje z nią już miałam. Tym razem była bardzo dobrze napisana - jej postać, mimo izolacji, a może właśnie dzięki niej, bardzo mi się podobała. Sam antagonista również był bardzo ciekawie poprowadzony.

Podobała mi się narracja, w której poznajemy równocześnie różne punkty widzenia, w tym naszego złoczyńcy, która podobała mi się chyba najbardziej. Sama fabuła była bardzo ciekawa i choć zakończenie nie wbiło mnie w fotel i nie było jakieś spektakularne, to ostatecznie całość oceniam bardzo pozytywnie. Styl autorki jest lekki i przyjemny w odbiorze, dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko. Od samego początku wciągnęłam się w historię i w sumie nie oderwałam się, aż nie skończyłam.

Ja wiem, że książka ta jest częścią serii o Maggie O'Dell, jednak ja jakoś chyba nigdy nie trzymałam się kolejności czytania, a co więcej nie do końca pamiętam, jak to układało się w innych tomach. Nie widzę więc najmniejszych przeciwwskazań, abyście sięgnęli po tę historię niezależnie od całej serii.

Chętnie zapoznam się z resztą twórczości autorki, której jeszcze nie miałam okazji czytać. Wam natomiast, polecam Zabójczego wirusa, gdyż niezależnie od obecnej sytuacji, jest to bardzo wciągająca i ciekawa historia.

Już jakiś czas nie miałam okazji czytać nic, co napisała Alex Kava. Lubię tę autorkę i sporo jej książek mam na półce. Teraz przyszła pora na Zabójczy wirus. Musicie przyznać, że tytuł bardzo chwytliwy, jak na obecne czasy, a co czytelnik znajduje w środku? O tym dalej.

Czy pączki mogą być niebezpieczne? List, który jest w nich umieszczony, rozpoczyna całą historię na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Oto i ona, moja ulubiona autorka płci żeńskiej, w swojej najnowszej książce z cyklu, w którym głównym bohaterem jest Will Trent. Niestety dalej nie uporałam się z jej wszystkimi starszymi książkami, ale cały czas dążę do tego. Dzisiaj mam dla Was Ostatnią wdowę, która jest chyba najlepszą, którą do tej pory przeczytałam z tego cyklu.

Uprowadzenie Michelle Spivey odbiło się szerokim echem. Niestety śledztwo nie przyniosło rozwiązania, a sama kobieta jakby rozpłynęła się w powietrzu. Miesiąc później podczas lunchu Sarę i Willa zawodzi ich instynkt i nagle kobieta staje się zakładniczką, a Will musi działać pod przykrywką. Czy to wydarzenie jakoś wiąże się z zaginięciem Michelle?

Każda nowa książka Karin Slaughter, która pojawia się w zapowiedziach, automatycznie powoduje, że chcę ją mieć. No i mam i od razu przeczytałam. Uwielbiam jej książki i zawsze mi szkoda, kiedy się kończą. A muzę przyznać, że ta była wyjątkowo dobra i trzymała w napięciu do ostatnich stron.

Tak jak już wspomniałam, nie czytałam wszystkich książek Karin Slaughter, zwłaszcza tych pierwszych. W tym gronie niestety znajdują się pierwsze części książki z Willem Trentem w roli głównej. Jednak chyba już od trzech jestem na bieżąco i daję radę spokojnie ogarniać co i jak. Wydaje mi się, że niezależnie po który tom sięgnięcie i tak się nie pogubicie, także śmiało.

Dawno nie miałam okazji czytać książki, która wzbudziłaby we mnie takie emocje. W sumie nie było ich wiele, ale praktycznie przez całą książkę cały czas czułam pewien rodzaj zdenerwowania i chęci, żeby w końcu się wszystko skończyło dobrze. I właśnie dlatego ta książka jest taka dobra, bo ja, jako czytelnik żyłam tym co dzieje się z bohaterami.

Swoją drogą, bardzo lubię postać Willa Trenta a także Sary. Bardzo mocno im kibicowałam, więc może dlatego ten tom wzbudził we mnie takie zainteresowanie. Pozostałe postaci, choć zostały przyćmione przez tę dwójkę, wciąż są świetnie wykreowane i nadają charakteru tej historii.

Twórczość Karin Slaughter bardzo mi odpowiada. Uwielbiam jej styl pisania i to jak buduje napięcie i klimat w swoich książkach. Nie można się od nich oderwać i nierzadko zaskakują swoim rozwiązaniem i zakończeniem. Jeśli szukacie dobrych książek z efektem wow, to koniecznie musicie sięgnąć po którąś z książek autorki.

Wydaje mi się, że spokojnie doczekamy się kontynuacji i już teraz nie mogę się na nią doczekać. Mam nadzieję, że chociaż odrobinę udało mi się Was zachęcić do sięgnięcia po tę, lub którąkolwiek z książek Slaughter.

Oto i ona, moja ulubiona autorka płci żeńskiej, w swojej najnowszej książce z cyklu, w którym głównym bohaterem jest Will Trent. Niestety dalej nie uporałam się z jej wszystkimi starszymi książkami, ale cały czas dążę do tego. Dzisiaj mam dla Was Ostatnią wdowę, która jest chyba najlepszą, którą do tej pory przeczytałam z tego cyklu.

Uprowadzenie Michelle Spivey odbiło się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Uwielbiam tę książkę, mam swoje ulubione fragmenty. Choć jest bardzo nieoczywista, dzięki temu jest świetna

Uwielbiam tę książkę, mam swoje ulubione fragmenty. Choć jest bardzo nieoczywista, dzięki temu jest świetna

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lee Child może się pochwalić dosyć znanym nazwiskiem wśród miłośników thrillerów i kryminałów. Ja, w swojej karierze czytelniczej, już kilka razy miałam okazję zetknąć się z jego twórczością, ale w ostatnim czasie, raczej był to przeze mnie zapomniany autor. No ale jest, najnowsza książka, jest dobrym powodem do ponownego spotkania. A więc zapraszam Was dzisiaj na recenzję książki Czas przeszły.

Wyprawa z Maine do Kalifornii niespodziewanie zmienia swój kierunek, kiedy Reacher po drodze widzi drogowskaz wskazujący drogę do miejsca, w którym nigdy nie był, a mieszkał tam jego ojciec. W tym samym czasie dwojgu Kanadyjczyków psuje się samochód i muszą zatrzymać się w odciętym od świata motelu. Reacher dokonuje szokującego odkrycia, że teraźniejszość może być ciężka do zniesienia, ale przeszłość może być gorsza.

Sięgając po tę książkę miałam lekkie obawy, bo to kontynuacja, bo poziom może być niższy, bo mogę się zniechęcić, ale postanowiłam odłożyć moje obawy na bok i po prostu zacząć czytać, w końcu to Lee Child. Zanim się obejrzałam, już byłam na końcu książki, więc jednak musiało być dobrze. No i było.

Akcja książki podzielona jest na dwa główne wątki, które się ze sobą przeplatają. Jak dla mnie, ciekawszą sprawą była ta, która dotyczyła prywaty Reachera. Druga również była bardzo ciekawa, jednak bardziej przewidywalna. Całość jednak dosyć mocno mnie wciągnęła i niezależnie od tego który wątek był akurat na tapecie, czytało mi się bardzo przyjemnie.

Styl autora bardzo przypadł mi do gustu. Co prawda, kiedyś już czytałam Chidla, jednak nie za dużo pamiętam. Już od pierwszych stron czuć mocno klimat, jaki tworzy wokół całej historii autor. Jak już chyba wspomniałam milion razy, bardzo szybko udało mi się przeczytać książkę i tak na prawdę dwa wieczory mi starczyły, aby zapoznać się z całością.

Bardzo spodobała mi się postać głównego bohatera. Charyzmatyczny, trochę mroczny, pewny siebie, czyli sto procent moich postaciowych oczekiwań. Jestem ciekawa, jak ta postać kształtuje się na przestrzeni tych pozostałych tomów i chyba bardzo szybko będę chciała sięgnąć po pierwszą część, tak aby mieć porównanie. Pozostali bohaterowie również wykreowani są ciekawie, jednak Reacher przyćmił wszystkich zdecydowanie.

Jakby nie było, Czas przeszły to 23 (!) tom serii w której główną rolę odgrywa Reacher. Tutaj pojawiają się dwa podstawowe pytania. Czy to nadal trzyma poziom oraz czy należy czytać w kolejności. Już śpieszę z odpowiedziami, przynajmniej częściowymi. Jeśli chodzi o poziom, to nie powiem Wam, jak ma się on do poprzednich części, ponieważ coś już kiedyś czytałam z tej serii, ale nie do końca pamiętam. Jednak ta pozycja bardzo mi się spodobała, więc jest szansa, że trzyma poziom. Co do chronologii, to ja nie miałam większego problemu z połapaniem się w fabule i chyba oprócz nielicznych wątków powiązanych z głównym bohaterem nie było większych nawiązań do poprzednich części. Co prawda, ja jestem oddana teorii o czytaniu chronologicznym, to w przypadku tak rozległej serii, spokojnie można zrobić wyjątek.

Czuję się mocno zachęcona do sięgnięcia po inne książki z tej serii, a także inne książki tego autora. Mam nadzieję, że i Wy czujecie się do tego zachęceni, bo warto sięgnąć, przynajmniej po tę pozycje. A może już należycie do wielkich fanów Lee Childa?

Lee Child może się pochwalić dosyć znanym nazwiskiem wśród miłośników thrillerów i kryminałów. Ja, w swojej karierze czytelniczej, już kilka razy miałam okazję zetknąć się z jego twórczością, ale w ostatnim czasie, raczej był to przeze mnie zapomniany autor. No ale jest, najnowsza książka, jest dobrym powodem do ponownego spotkania. A więc zapraszam Was dzisiaj na recenzję...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Opowiem ci o zbrodni: Łaska Katarzyna Bonda, Igor Brejdygant, Wojciech Chmielarz, Michał Fajbusiewicz, Małgorzata Fugiel-Kuźmińska, Marta Guzowska, Michał Kuźmiński, Katarzyna Puzyńska
Ocena 6,7
Opowiem ci o z... Katarzyna Bonda, Ig...

Na półkach: ,

Bardzo ciekawa pozycja na dzisiaj :) https://naszksiazkowir.blogspot.com/2019/02/bonda-fugiel-kuzminska-kuzminski.html

Bardzo ciekawa pozycja na dzisiaj :) https://naszksiazkowir.blogspot.com/2019/02/bonda-fugiel-kuzminska-kuzminski.html

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wikingowie chyba już przeżyli swój okres świetności w literaturze i serialach, a przynajmniej tak myślałam do tej pory, jednak ta publikacja daje nadzieję, że to jeszcze nie koniec. Wydawnictwo Otwarte postanowiło wznowić serię, która już raz ukazała się na naszym rynku wydawniczym, jednak nie pojawiła się ona w całości. Tym razem czytelnicy mają gwarancję dziesięciu tomów, które będą wychodzić kolejno raz w miesiącu. Mamy styczeń, a to oznacza, że dzisiaj zapraszam Was na recenzję pierwszego tomu - Ostatnie królestwo.

Anglia, IX wiek, to czas, w którym Wikingowie plądrują i zajmują ziemie kolejnych anglosaskich królestw. Po tym, jak jego ojciec zginął, Uhtreda trafia do duńskiej niewoli. To środowisko staje się dla niego miejscem, w którym dorasta i staje się częścią rodziny jarla Ragnara, a także wojownikiem. Jednak niedługo przyjdzie mu zdecydować, czy być lojalnym wobec tych, którzy go wychowali, czy wobec swoich korzeni.

Mimo, iż bardzo chciałam jeszcze raz przeczytać tę pozycję, bo tak, już miałam przyjemność ją czytać, to trochę obawiałam się, że to już nie będzie to samo, co za pierwszym razem, już się nie wciągnę, już nie będzie mi się tak podobać i że to w ogóle nie będzie dla mnie. A poza tym ta objętość. Przy moim ostatnio rekordowym braku czasu, wydawała się zabójcza. No ale dałam radę, więc do rzeczy.

Już od pierwszych stron akcja jest rozpędzona i musicie mi uwierzyć, że tak na prawdę, praktycznie w ogóle nie zwalnia, a czytelnik wpada w wir tych wszystkich wydarzeń. Początkowo może to być lekko przytłaczające, ale myślę, że kilkanaście stron i spokojnie można się do tego przyzwyczaić i czerpać samą przyjemność.

Autor serwuje nam całą gamę różnorodnych postaci, które bardzo się od siebie różnią. Sa takie, które polubiłam od razu, no i takie, które już od pierwszych scen mi nie podeszły. Jednak ogromnym plusem jest to, że tak na prawdę czytelnik sam może dokonać tej oceny i nic nie jest mu narzucane przez autora.

Tak jak już wspomniałam na początku, odrobinę bałam się grubości tej pozycji. Szybko jednak okazało się, że nie jestem się w stanie oderwać od czytania. Wracałam do książki w każdej możliwej, wolnej chwili, bo cały czas chciałam wiedzieć co będzie dalej. Sama fabuła jest tak ciekawie skonstruowana, że nie ma tutaj ani chwili na nudę, czy chęć odłożenia książki. Liczyłam się z tym, że trochę pomęczę tę książkę, a tu proszę, kilka dni i książka już za mną.

Podoba mi się to w jaki sposób autor pisze. Wydaje mi się, że świetnie odwzorowuje czasy, w jakich wszystko się dzieje i środowisko w jakim obracają się bohaterzy. Na szczęście nie próbuje wszystkiego na siłę uwspółcześniać, jak to często zdarza się obecnie w powieściach historycznych., tylko pokazuje jak to było naprawdę, albo tak jak się przypuszcza, że było, tym bardziej, że wiele z bohaterów inspirowanych jest prawdziwymi postaciami. Sam styl jakim posługuje się Cornwell mi odpowiada i to oczywiście kolejna składowa tego, że tak przyjemnie czytało mi się tę historię.

Tak już na koniec, kilka słów ode mnie na temat tego wydania. Przegenialnie zaprojektowana okładka, której grzbiety, całej serii będą się składać w jedną całość. Ja już planuję, gdzie będę eksponować te cudowności, bo trochę krucho z miejscem u mnie. Ale przecież nie tylko grzbiety zasługują na uwagę. Ostatnio bardzo podobają mi się takie minimalistyczne okładki, a do tego twarda oprawa. No ja się pytam, czego chcieć więcej.

No to ja się pytam, kiedy ten luty w końcu? Już nie mogę się doczekać na kolejny tom Wojny Wikingów. Wydaje mi się też, że w końcu przyszła pora na obejrzenie serialu. Coś tak czuję, że Wikingowie pochłonęli mnie na dobre. Wam gorąco polecam tę pozycję, bo jest ona wstępem do niesamowitych przygód i historii, które zagwarantuje nam Cornwell. No i oczywiście o następnym tomie również przeczytacie na blogu.


Z książkowymi pozdrowieniami,
Klaudia.

Wikingowie chyba już przeżyli swój okres świetności w literaturze i serialach, a przynajmniej tak myślałam do tej pory, jednak ta publikacja daje nadzieję, że to jeszcze nie koniec. Wydawnictwo Otwarte postanowiło wznowić serię, która już raz ukazała się na naszym rynku wydawniczym, jednak nie pojawiła się ona w całości. Tym razem czytelnicy mają gwarancję dziesięciu tomów,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dzisiaj mam dla Was książkę, po której nie spodziewałam się wiele, a bardzo zaskoczyła mnie tym co w sobie skrywała. Zdecydowałam się na nią trochę z myślą o okresie świątecznym, że idealnie nada się pod kocyk z ciepłą herbatką. No i to sprawdziło się w stu procentach, a dostałam jeszcze więcej. Tak więc zapraszam Was na moją opinię na temat książki Spadek, autorstwa Beaty Dmowskiej.

Natalia próbuje ratować swój związek po zdradach męża, jednak nic nie toczy się tak jakby tego chciała. Postanawia więc przeprowadzić się na wieś, do domu, który odziedziczyła po zmarłych dziadkach. Tam chce poukładać swoje życie, a także postanawia przekształcić to miejsce w pensjonat. Ktoś bardzo źle życzy Natalii i okazuje się, że oprócz domu, w spadku dostała pokaźną listę kłopotów i trudnych spraw do załatwienia, a ponadto przyjdzie jej się zmierzyć z rodzinną tajemniczą historią.

Zakładałam od samego początku, że będzie to książka, która będzie umilała moje około świąteczne wieczory, po tych wszystkich przygotowaniach i porządkach. Tutaj pojawił się pierwszy błąd w moich założeniach, bo jak zaczęłam to nie mogłam się oderwać od czytania. Ale takich zaskoczeń było więcej dzięki czemu, ta pozycja tak bardzo mi się spodobała.

Dużym zaskoczeniem było dla mnie to, że tutaj wątek miłosny występuje naprawdę w bardzo niewielkim stopniu. Wiecie jak to jest, w typowych obyczajówkach Natalię z opresji wybawiłby książę na białym rumaku, a później żyliby sobie długo i szczęśliwie. Już chyba przywyknęłam do tego, że tak się właśnie dzieje i tego się spodziewałam, a tutaj autorka pokazuje, że można i da się inaczej i wypada to rewelacyjnie na tle innych książek.

Beata Dmowska kreuje postać, która ewoluuje na oczach czytelnika. Początkowo jest to postać dosyć nijaka, ale oczywiście jako osoba, która z czasem, mimo kłód, które co chwilę ktoś jej rzuca pod nogi, staje się bohaterką, która wie czego chce i dąży do osiągnięcia celu, który sobie wyznaczyła. Na kartach tej książki, czytelnik ma okazję poznać głęboką postać, której kibicuje się z całego serca, aby jej się wszystko udało. No przynajmniej ja tak miałam. No i chyba jest to jedna z lepiej napisanych postaci kobiecych w książce obyczajowej z jaką mogłam się spotkać w ostatnim czasie.

Bez wahania mogę stwierdzić, że najmocniejszą stroną tej książki jest zdecydowanie wątek spod znaku thrillera, który autorka wplata w życie głównej bohaterki. Ta historia mogła się potoczyć zupełnie inaczej i jak większość obyczajówek iść ścieżką utartych schematów, jednak autorka postawiła na coś innego i dzięki temu ta pozycja jest tak dobra.

Pomysł na fabułę jest dosyć ciekawy i zaskakujący, jak już chyba wspomniałam milion razy. Czytałam tę historię z wielką przyjemnością i przypuszczam, że nie jest to książka, z gatunku tych o których zapomina się zaraz po zamknięciu. Nie mogłam się oderwać od książki i czytałam w każdej możliwej wolnej chwili. Także moje założenia o książce na kilka wieczorów legły w gruzach, ale ja się bardzo z tego cieszę.

Podoba mi się to, że zagadka, która występuje w tej historii, jest przed czytelnikiem odsłaniana bardzo ostrożnie i autorka świadomie dawkuje informację, tak aby czytając nie móc za bardzo do przodu się domyślać jakie będzie jej rozwiązanie. Polubiłam się chyba ze stylem jakim posługuje się Dmowska i z tym jak kreuje całość swojej książki, ponieważ nie mogłam się od niej oderwać do ostatniej strony.

Polecam Wam tę pozycję, bo jeśli ja Was nie przekonałam, że nie jest to typowa obyczajówka, to sami musicie koniecznie to sprawdzić. Ja się nie mogę doczekać innych książek autorki, bo jestem bardzo ciekawa, w która stronę rozwinie się jej pisarski warsztat.

Dzisiaj mam dla Was książkę, po której nie spodziewałam się wiele, a bardzo zaskoczyła mnie tym co w sobie skrywała. Zdecydowałam się na nią trochę z myślą o okresie świątecznym, że idealnie nada się pod kocyk z ciepłą herbatką. No i to sprawdziło się w stu procentach, a dostałam jeszcze więcej. Tak więc zapraszam Was na moją opinię na temat książki Spadek, autorstwa Beaty...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Czerwony alarm Marshall Karp, James Patterson
Ocena 6,6
Czerwony alarm Marshall Karp, Jame...

Na półkach: ,

No i jest, kolejna książka z cyklu NYPD Red. To już piąty tom o najbardziej elitarnej jednostce policyjnej, która zajmu się jedynie śledztwami dotyczącymi wysoko sytuowanych osobistości z Nowego Jorku. Może nie jest to moja najulubieńsza seria, ale do tej pory miałam okazję przeczytać wszystkie części, więc i po t chętnie sięgnęłam. No ale już nie przedłużam i zapraszam Was na moją opinię na temat Czerwonego alarmu.

Charytatywny bal na którym wybucha bomba. Nieczęste zdarzenie, jednak w jego wyniku ginie człowiek o nieposzlakowanej opinii. W odległym zakątku Nowego Jorku pojawia się kolejna ofiara śmiertelna. Tym razem jest to znana twórczyni filmowa. Do akcji wkracza elitarna jednostka policyjna NYPD Red, która została powołana przez burmistrza, aby prowadzić śledztwa w sprawie elity Nowego Jorku. Detektywi Zach Jordan i Kylie MacDonald muszą doprowadzić obie sprawy do końca.

Tak to jest z kontynuacjami, że się ich obawiam, zwłaszcza, gdy jest to tom, który już grubo wykracza poza podstawową trylogię. Bardzo chciałam, żeby i tym razem moje obawy okazały się bezpodstawne. Niestety jednak, nie mogę powiedzieć, że Czerwony alarm trzyma poziom poprzednich części, chociaż i tak było całkiem przyzwoicie.

Po raz kolejny miałam okazję czytać na temat duetu Jordan, MacDonald. Zawsze darzyłam sympatią tę parę detektywów i bardzo lubiłam ich ścierające się charaktery, jednak tym razem, Kylie bardziej niż kiedykolwiek działa mi na nerwy i momentami myślałam sobie, że chyba lepiej by było, jakby autorzy wysłali ją na porządny urlop, tak aby w kolejnej części wszystko wróciło do normy. Pozostali bohaterowie, raczej mnie nie zachwycili, byli po prostu ok, bez jakiegoś szału.

To co najbardziej mi się podobało w tej książce to, to że autorzy odeszli już od utartych schematów, które były zauważalne w poprzednich częściach. Został tutaj obrany zupełnie inny kierunek, dzięki czemu, zakończenie i ogólnie rozwiązanie całej sprawy było dla mnie czymś, czego się nie spodziewałam. Zdecydowanie duży plus za to.

Kolejnym plusem jest styl jakim napisana jest książka. Lekki styl Pattersona, to coś co uwielbiam i nie mogę przejść koło jego książek obojętnie. Czytało mi się przyjemnie, szybko i nim się obejrzałam historia już się kończyła mimo wielu zawiłości. Myślę, że najlepiej jest czytać te książki w kolejności, natomiast na upartego, dało by radę sięgnąć po przypadkowy tom i właśnie od niego zacząć. Ot, tak ciekawostka.

Tym razem do książki zostało wprowadzone tak dużo chaosu i zamieszania, że czasem ciężko było się połapać co i jak, tym bardziej, że były prowadzone dwa śledztwa na raz, a właściwie dwa i pół można by rzec. Za dużo wszystkiego na raz.

Tak w sumie, to na początku nie wiedziałam, czy ta pozycja ma więcej plusów czy minusów. Ostatecznie myślę, że wyszło tak po połowie, więc nie ma najgorzej. Jednak jedno jest pewne, już nie zachwycałam się nią tak bardzo jak poprzedniczkami z serii i mam ogromną nadzieję, że to jednorazowa wpadka autorów i koleje historie będą już lepsze.

Jeśli macie trochę wolnego czasu i szukacie przyjemnej serii do przeczytania, to jak najbardziej polecam Wam NYPD Red. Mam nadzieję, że kolejne tomy, o ile takie powstaną będą lepsze, ale to na pewno będę dawać znać na bierząco co i jak.


Z książkowymi pozdrowieniami,
Klaudia.

No i jest, kolejna książka z cyklu NYPD Red. To już piąty tom o najbardziej elitarnej jednostce policyjnej, która zajmu się jedynie śledztwami dotyczącymi wysoko sytuowanych osobistości z Nowego Jorku. Może nie jest to moja najulubieńsza seria, ale do tej pory miałam okazję przeczytać wszystkie części, więc i po t chętnie sięgnęłam. No ale już nie przedłużam i zapraszam Was...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Coben! Tak, w końcu doczekałam się kolejnej książki mojego ulubionego autora. Co roku, mniej więcej w tym samym czasie pojawia się najnowsza książka Cobena, więc zawsze oczekuję choćby najmniejszej informacji kiedy, co i jak. Tak więc jak można się spodziewać Nie odpuszczaj czym prędzej musiało znaleźć się w moich łapkach. No i jest! Już mam dla Was recenzję najnowszego tytułu mojego mistrza.

Nap Dumas przed laty stracił brata, który wraz ze swoją dziewczyną został odnaleziony martwy na torach. Wypadek, samobójstwo, a może zabójstwo? Tego nigdy nie wyjaśniono. Jednak w tym samym czasie Nap traci także swoją ukochaną, która nagle znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Teraz, o latach, wszystko zaczyna wracać ze zdwojoną siłą. Nowe poszlaki, które przecież tak bardzo się łączą, że nie mogą być zbiegiem okoliczności... a może? Sekrety, które zaczynają wychodzić na jaw są coraz bardziej mroczne.

Nie odpuszczaj to któraś z kolei książka Cobena, którą czytam. Co prawda nie mam na koncie wszystkich jego pozycji już przeczytanych, ale te kilkanaście spokojnie wystarcza, aby poznać co nie co schemat jakim posługuje się autor. Zwłaszcza jak czyta się je w krótkim odstępie czasu, jest to najbardziej widoczne. Jednak na szczęście, już od kilku swoich najnowszych książek zauważyłam, że autor często zbacza z tych najczęściej wybieranych dróg i tak też było tym razem, więc udało mu się mnie zaskoczyć co mnie bardzo cieszy.

Chyba nie ma sensu, abym rozwodziła się nad stylem jakim posługuje się autor, bo zawsze go uwielbiałam i w tej materii nie zmieniło się zupełnie nic. Jego książki pochłaniam bardzo szybko, chociaż przy końcu to tak trochę smutno, że to już, ale przecież najważniejsze, że książka była dobra. Klimat jaki tworzy w swoich historiach bardzo mi odpowiada, tak samo jak i postacie jakie kreuje. Więc czego chcieć więcej.

Jeśli więc bohaterowie zostali wywołani, to teraz kilka słów o nich, a zwłaszcza o Napoleonie Dumasie. Już samo to jak się nazywa, wyróżnia go na tle większości postaci. Jednak i tym razem jest to główny bohater jakiego ciężko było spotkać w książkach Cobena. Różni się charakterem, sposobem bycia i osobowością od reszty i bardzo go polubiłam mimo wszystko. Pozostałe postaci także świetnie wykreowane, jednak to Nap skradł moje serce.

Nowością jaką jeszcze nie miałam okazji spotkać w książkach autora jest narracja. Zazwyczaj była ona prowadzona w trzeciej osobie, natomiast tutaj przez historię prowadzi czytelnika sam bohater. Ale też nie tak zwyczajnie. Nap wręcz zwraca się do czytelnika, ale nie tylko. To także trochę taki monolog do swojego brata bliźniaka Leo, z którym już nie może już rozmawiać w rzeczywistości z wiadomych przyczyn. Bardzo ciekawe i interesujące posunięcie, którego się zupełnie nie spodziewałam.

Zakończenie mnie zaskoczyło. Myślałam, że trafnie udało mi się przewidzieć wszystkie fakty i wszystkie rozwiązania zagadek, jednak w większości przypadków moje domysły wcale się nie pokryły z rzeczywistością. Wspominałam już o tych schematach autora, które i tym razem udało mu się przełamać za co wielki plus.

Tak na koniec wspomnę jeszcze, że każdy kto zna trochę twórczość Cobena, na pewno kojarzy Myrona Bolitara, czołową postać w wielu książkach autora. I tutaj mała ciekawostka dla wszystkich fanów Bolitara, ponieważ postać ta pojawia się epizodyczni także na kartach Nie odpuszczaj! Mnie ten fakt zaskoczył, ale tak bardzo pozytywnie. W końcu to Myron Bolitar i wszystko jasne.

Jeśli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z twórczością Harlana Cobena, to ja nie wiem co robiliście do tej pory, ale koniecznie musicie to nadrobić. Tym, którzy już go znają, serdecznie polecam Nie odpuszczaj ponieważ jest to godna kontynuacja twórczości autora. Ja oczywiście czekam na kolejne książki, no i na te wszystkie zapowiedziane produkcje Netflixa!

Coben! Tak, w końcu doczekałam się kolejnej książki mojego ulubionego autora. Co roku, mniej więcej w tym samym czasie pojawia się najnowsza książka Cobena, więc zawsze oczekuję choćby najmniejszej informacji kiedy, co i jak. Tak więc jak można się spodziewać Nie odpuszczaj czym prędzej musiało znaleźć się w moich łapkach. No i jest! Już mam dla Was recenzję najnowszego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po świetnej Lokatorce pora na nową! Autor JP Delaney po raz kolejny zabiera czytelników do swojego świata. Tak bardzo nie mogłam doczekać się tej książki... Wraz z nią otrzymałam także informację, która została zawarta na okładce, że debiut, którym tak się zachwycałam, wkrótce zostanie zekranizowany. Ale przecież dzisiaj nie o tym zupełnie. Zapraszam Was na zapoznanie się z moją opinią na temat W żywe oczy.

Claire jest zawodową aktorką, a co za tym idzie - kłamie jak z nut. Potrafi wcielić się w prawie każdą postać, niestety jej kariera nie toczy się tak jakby sama tego chciała. Kiedy zmuszona szukać pracy, zostaje zatrudniona jako pomoc detektywa, nie ma jeszcze pojęcia jaki to będzie miało wpływ na jej życie. Dziewczyna musi uwodzić mężczyzn aby dowieść ich niewierności, ale kiedy trafia na Patricka Foglera nic nie idzie po jej myśli, a kiedy w grę wchodzi zabójstwo...

Kiedy ta książka do mnie przyszła, natychmiast zabrałam się za jej czytanie, tak się nie mogłam doczekać. Ostatnio krucho u mnie z czasem na czytanie, ale staram się jak mogę choćby kawałek dnia wygospodarować na tę przyjemność. W przypadku tej pozycji, naprawdę udało mi się poświęcić każdą wolną chwilę na to żeby ją przeczytać. No ale czy była aż tak świetna? Odpowiedź brzmi tak, choć nie uraczyłam jej najwyższą możliwą oceną.

Tak jak za pierwszym podejściem do twórczości JP Delaneya, już od pierwszych stron polubiłam się z jego stylem pisania. Bardzo mi odpowiada to jak pisze i jak prowadzi czytelnika przez swoją historię. Jak dla mnie odrobinę za długi wstęp do całości, jednak reszta książki zrekompensowała mi to. Dzięki temu jak pisze autor zostałam wciągnięta do tego świata i nie było mi dane go opuścić do czasu kiedy nie skończyłam całości.

Autor postawił na bardzo ciekawy zabieg w książce. Mianowicie większość dialogów jest zapisana jak w klasycznym dramacie, z podziałem na role i wprowadzeniem do sceny poprzez przedstawienie miejsca. Tym autor mnie kupił w stu procentach. Biorąc pod uwagę, że główna bohaterka jest aktorką, wyszło to świetnie. Chyba nie miałam jeszcze okazji czytać takiej książki i bardzo mi się to spodobało.

Kreacja bohaterów to także jeden z bardzo wyraźnych atutów tej pozycji. Nietuzinkowe, tajemnicze postaci, które krok po kroku odsłaniają się przed czytelnikiem. Autor zagłębił się w psychice swoich bohaterów dzięki czemu czytelnik może sam odkrywać charakter i intencje owych postaci. Na początku myślałam, że nie bardzo polubię główną bohaterkę, jednak ostatecznie nie mam jej nic do zarzucenia, chociaż czasem mnie trochę denerwowała.

Gdybym miała opisać tę książkę jednym wyrażeniem, to wydaje mi się, że tak jak w przypadku Lokatorki było by to "sterylnie czysta". I ja wiem, że to się może wydawać dziwne, ale autor roztacza taką aurę, że wszystko jest dokładnie na swoim miejscu, wszystko jest zaplanowane bardzo dokładnie i nie ma tutaj miejsca na najmniejsze niedociągnięcia.3

Jest to bardzo ciekawy pomysł na fabułę, bardzo interesująco zrealizowany, ale nadal to nie jest coś czego jeszcze nie było. W takiej czy innej postaci wątki z fabuły już były, jednak gratulacje dla autora za to jaki sposób postanowił poprowadzić swoją książkę.

Więc jeśli druga w dorobku autora jest taka świetna, to ja już się nie mogę doczekać kolejnych historii, które wyjdą spod jego pióra. Jest to książka, która spodoba się sporej części czytelników i jestem o tym przekonana. Myślę, że warto dodać ją do swojej listy 'must read' i nie sądzę abyście się zawiedli na niej.

Po świetnej Lokatorce pora na nową! Autor JP Delaney po raz kolejny zabiera czytelników do swojego świata. Tak bardzo nie mogłam doczekać się tej książki... Wraz z nią otrzymałam także informację, która została zawarta na okładce, że debiut, którym tak się zachwycałam, wkrótce zostanie zekranizowany. Ale przecież dzisiaj nie o tym zupełnie. Zapraszam Was na zapoznanie się z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tę książkę pojawiającą się gdzieniegdzie w różnych zakamarkach Internetu widziałam już jakiś czas temu. Miałam dosyć obojętny stosunek do tego na początku, ale z czasem coraz bardziej chciałam ją przeczytać, aż w końcu otrzymałam propozycję egzemplarza do recenzji więc musiałam skorzysta z tej okazji i dzisiaj mam zamiar podzielić się z Wami moją opinią.

Arabella, a właściwie Lia, jest pierwszą córką w królewskiej rodzinie, a to oznacza, że jest ważnym elementem w polityce swojego ojca. Jej małżeństwo jest juz zaaranżowane i ma scementować sojusz dwóch mocarstw. Jednak Lia nie godzi się na taki los i w dniu ślubu, wbrew wszystkiemu i wszystkim, ucieka. Wraz ze swoją przyjaciółką ukrywa się w małej wsi. Kiedy w wiosce pojawia się dwóch mężczyzn dziewczyna jeszcze nie wie, że jeden z nich jest księciem którego porzuciła przed ołtarzem, a drugi zabójcą.

To co już na początku zwróciło moją uwagę to okładka. Kiedy widziałam ją tylko na ekranie mojego laptopa bardzo mi się podobała, a kiedy rozpakowałam przesyłkę, to się zaczęłam zastanawiać, co tak naprawdę mi się w niej podobało, bo na żywo zdecydowanie nie wygląda tak jak sobie wyobrażałam. Zdecydowanie bardziej wolę oryginalną okładkę, której napis z kolei przypomina mi inną książkę, która wyszła ostatnio w Polsce nakładem innego wydawnictwa. No ale nie czepiajmy się okładki, ważne co znajduje się w środku. A na ponad 500 stronach można trochę zmieścić.

Nie wiem do końca czego spodziewałam się po przeczytaniu opisu książki, ale dostałam naprawdę ciekawą historię owianą nutką historii i magii. Nie, to nie jest powieść historyczna ale jest stworzona coś na właśnie taki wzór. Pojawia się tutaj królestwo, które powiązane jest z wieloma tradycjami i obrzędami, a także stroje i klimat jak z powieści historycznych. Autorka dzięki językowi jakim się posługuje jeszcze bardziej wprowadza czytelnika w swój świat.

Ciężko tutaj znaleźć pędząca do przodu akcję, raczej wszystko toczy się jednostajnie i dosyć monotonnie aż do pewnego momentu, o którym za chwilę. Kiedy zaczęłam czytać tę książkę, pierwsze kilkadziesiąt stron dawało mi jasno do zrozumienia, że historia potoczy się trochę w innym kierunku, jednak autorka zdecydowała się postawić na wątek miłosny, co początkowo średnio mi się spodobało. O zgrozo! Wprowadziła nawet trójkąt miłosny... ale w ostatecznym rozrachunku wcale źle to nie wyszło. Skoro wciągnęłam się w historię, to jestem wstanie autorce to wybaczyć. Według mnie Mary E. Pearson powinna jeszcze trochę popracować nad swoimi bohaterami. Lia jest dosyć niezdecydowana co do swojego charakteru i czasami mnie denerwowała, ale ostatecznie chyba się przyzwyczaiłam co do jej osoby.

W pewnym momencie doznałam pewnej dezorientacji, nie wiedziałam czy przypadkiem jakieś strony mi się nie skleiły czy coś w tym stylu, ale kiedy doszłam do tego co w tej książce się właśnie wydarzyło...Gratuluję autorce pomysłu, a jeszcze bardziej gratuluję jej wykonania. Zupełnie bez spojlerów, mówię Wam, że chociaż dla samego dowiedzenia się co wymyśliła autorka, warto sięgnąć po tę książkę. Tym co udało jej się zrobić, wynagrodziła mi wszystkie wcześniej wymienione niedogodności.

Książka liczy sobie ponad 500 stron, a mnie wciągnęła na tyle, że przeczytałam ją w jakieś dwa dni. Już nie mogę się doczekać kontynuacji i czym znów autorka zaskoczy czytelników.

Tę książkę pojawiającą się gdzieniegdzie w różnych zakamarkach Internetu widziałam już jakiś czas temu. Miałam dosyć obojętny stosunek do tego na początku, ale z czasem coraz bardziej chciałam ją przeczytać, aż w końcu otrzymałam propozycję egzemplarza do recenzji więc musiałam skorzysta z tej okazji i dzisiaj mam zamiar podzielić się z Wami moją opinią.

Arabella, a...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to