Najnowsze artykuły
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
-
Artykuły„Dwie splecione korony”: mroczna baśń Rachel GilligSonia Miniewicz1
-
ArtykułyZbliżają się Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie! Oto najważniejsze informacjeLubimyCzytać2
-
ArtykułyUrban fantasy „Antykwariat pod Salamandrą”, czyli nowy cykl Adama PrzechrztyMarcin Waincetel2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Biblioteczka
Filtry
Książki w biblioteczce
[76]
Generuj link
Zmień widok
Sortuj:
Wybrane półki [1]:
Średnia ocen:
6,8 / 10
728 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 1453
Opinie: 137
Średnia ocen:
7,4 / 10
1969 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 3367
Opinie: 341
Średnia ocen:
7,4 / 10
119 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 715
Opinie: 13
Przeczytała:
2018-08-30
2018-08-30
Cykl:
Kwiat paproci (tom 1)
Średnia ocen:
7,2 / 10
10305 ocen
Oceniła na:
4 / 10
Na półkach:
Zobacz opinię (18 plusów)
Czytelnicy: 18250
Opinie: 1629
Zobacz opinię (18 plusów)
Popieram
18
Średnia ocen:
7,4 / 10
605 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 1482
Opinie: 67
Średnia ocen:
8,2 / 10
47 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 209
Opinie: 3
Średnia ocen:
8,4 / 10
47249 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 71646
Opinie: 2391
Średnia ocen:
6,6 / 10
9 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 41
Opinie: 3
Średnia ocen:
7,7 / 10
1784 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 3716
Opinie: 243
Średnia ocen:
6,9 / 10
353 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 1064
Opinie: 89
Średnia ocen:
7,3 / 10
1688 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 3223
Opinie: 307
Średnia ocen:
7,1 / 10
690 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 1985
Opinie: 198
Średnia ocen:
6,8 / 10
30 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 84
Opinie: 2
Średnia ocen:
7,0 / 10
115 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 347
Opinie: 31
Średnia ocen:
7,7 / 10
1476 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 3732
Opinie: 208
Średnia ocen:
7,2 / 10
749 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 1693
Opinie: 81
Średnia ocen:
7,2 / 10
59 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 352
Opinie: 10
Średnia ocen:
7,7 / 10
1383 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 4564
Opinie: 161
Średnia ocen:
7,5 / 10
462 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 980
Opinie: 95
„Szeptuchę” poleciła mi koleżanka zachwycona koncepcją połączenia słowiańskich legend ze współczesnym romansem. Trzeba wszakże przyznać, że powieści o tej tematyce jest niezwykle mało. Mnie samą nęciła wizja bliższego poznania dawnych wierzeń, na dodatek skontrastowanych ze współczesnym „realistycznym” spojrzeniem głównej bohaterki. Pożyczyłam zatem pierwszy tom liczący sobie jakieś czterysta stron i zaczęłam czytać.
Sam pomysł pani Miszczuk – przedstawienie słowiańskich wierzeń z jednoczesnym ich umiejscowieniem w realiach współczesnych - uważam za świetny. Klimat tej książki mógł być nietuzinkowy. Nasze legendy są tak nieodkrytym obszarem, że naprawdę można było rozwinąć je na wszelaki sposób. Mówiąc krótko, autorka miała „szerokie pole do manewru”.
I cóż z tego wyszło? Na początku sądziłam, że powieść będzie zabawna. Główna bohaterka, młoda pani doktor świeżo po studiach, wyjeżdża na wieś pod Kielcami na praktyki u tak zwanej szeptuchy, z którego to faktu, jako oświecona mieszkanka Warszawy, nie jest wcale zadowolona. Ma swoje fobie, lekceważące podejście do „wiejskich zabobonów”, małego pecha i sarkastyczne poczucie humoru więc stwierdziłam „Okej, przy okazji się pośmieję”. Przyznaję, że dość szybko rozwiało się to wrażenie – poza kilkoma zabawnymi dialogami nie znalazłam w powieści nic, co wywołałoby u mnie rozbawienie.
Wielu z was pisało, że Gosia jest infantylna i muszę się zgodzić z tą opinią. Jak dla mnie to jeszcze dzieciak i to w dodatku mało rozgarnięty. Niektórych rzeczy szybciej domyśliłoby się dziecko z podstawówki. Poza tym, przez trzy czwarte książki Gosia unika bogów, którzy mogą ją zabić, jak zarazy, żeby nagle, bez wyjaśnienia zdecydować, że właściwie pogada sobie z jednym z nich. Sama. Bez uprzedniego planu. Bo dlaczego nie?
Pomyślałby ktoś, że pani doktor, choć niezbyt zadowolona ze stażu jaki przypadł jej w udziale, podejdzie jednak do zadania poważnie. Nic bardziej mylnego. Coś tam poczytała pomiędzy swoją histerią na temat kleszczy a robieniem maślanych oczu do wiejskiego Żercy.
No i tu pojawia się Mieszko. Muszę przyznać, że uśmiecham się na samą myśl o jego przedstawieniu. Niestety nie w sposób, w jaki zapewne życzyłaby sobie autorka. I już spieszę wam powiedzieć, co mam na myśli. Wydawało mi się, że „najpiękniejsi mężczyźni na świecie, o twardych mięśniach i nieziemskiej urodzie” zostali na tyle wyśmiani przez publikę, że każdy autor mniej więcej wie czego się wystrzegać. A tu proszę, spotkała mnie taka niespodzianka, że autentycznie poczułam się jakbym czytała jedno z tych tanich amerykańskich romansideł. I nie mogłam się powstrzymać od przewrócenia oczami. Jako że moje wyjaśnienie nie daje wam dokładnego wyobrażenia czuję, że muszę zacytować kilka fragmentów. Tak więc…
„Na koźle siedział najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego widziałam (…)”
„Uśmiechnął się do mnie lekko, a ja poczułam, że miękną mi nogi.”
„Zauważyłam, że jego usta się poruszają. O bogowie, jaki on jest przystojny!”
No i na deser pozostaje jeszcze:
„(…) złapał mnie w pasie i praktycznie bez żadnego wysiłku posadził na końskim grzbiecie” Kto normalny miałby taką siłę? Wyobraziłam go sobie wtedy jako Obelixa.
Gdzieś tam po drodze miał jeszcze „twarde mięśnie brzucha” ale wybaczycie mi, jeżeli daruję sobie szukanie cytatu.
W książce znalazłam też dość sporo powtórzeń. Gosia informuje nas, że fajnie jest być niesioną na rękach ale twarde ramiona Mieszka wbijają jej się w plecy praktycznie za każdym razem, gdy ten ją podnosi (czyli trochę tego jest). Kilkakrotnie miałam też wrażenie, że jedna postać coś stwierdza po to, żeby dwie strony dalej druga powiedziała to samo.
Samych legend w powieści jest wyjątkowo mało, co było dla mnie wielkim zawodem. Mamy oczywiście Welesa, znajdą się tu ubożęta i utopce ale wszyscy są jacyś okrojeni, nie znamy ich historii, nie poznajemy żadnego z nich bliżej. Południce są tylko wspomniane, wielu stworzeń nie wymieniono w ogóle. A liczyłam na cały wykreowany świat pełen tych istot!
Wielka szkoda, że potencjał tej książki nie został wykorzystany. Pomysł jest naprawdę dobry i gdyby tylko autorka skupiła się na legendach i darowała sobie frazesy tanich romansideł, powieść mogłaby być zdecydowanie przyjemna. A tak dość często mi się nudziła.
Stylistycznie „Szeptucha” nie jest zła ale za dużo w niej takich krótkich zdań pojedynczych przypadających na akapit. Nie jestem pewna, czy wiecie o co mi chodzi. W każdym razie przez nie styl traci płynność i staje się jakiś sztuczny. Coś podobnego widziałam jeszcze chyba u Vidala („Dziedzictwo ziemi”). Nie jest to notoryczne, niemniej jednak kilkakrotnie zwróciło moją uwagę.
Wiem, że nie napisałam pochlebnej opinii ale nie oznacza to, że książka jest całkiem do niczego. Chcąc być sprawiedliwą przyznaję, że czyta się ją dość szybko i nawet chciałabym wiedzieć, co stanie się w Noc Kupały. Być może przeczytam więc drugi tom, żeby dowiedzieć się, co w końcu stało się z kwiatem paproci. Być może.
Mogłabym zaproponować „Szeptuchę” jako lekkie czytadło dla kogoś, komu akurat się nudzi ale nie zrobiłabym tego bez odrobiny poczucia winy. Dlaczego? Ponieważ nie oszukujmy się, są lepsze książki na zabicie czasu (spójrzcie tylko na cytaty, które podałam…). Ci z was, którzy zechcą ją przeczytać otrzymają kilka informacji na temat słowiańskich wierzeń, jeżeli jednak macie nadzieję na jakąś kopalnię wiedzy czy choćby sporą dawkę legend to przykro mi ale zwyczajnie się zawiedziecie. Otrzymacie natomiast całkiem niezły pomysł na strój na kleszcze, który chętnie sama bym założyła wybierając się do lasu.
„Szeptuchę” poleciła mi koleżanka zachwycona koncepcją połączenia słowiańskich legend ze współczesnym romansem. Trzeba wszakże przyznać, że powieści o tej tematyce jest niezwykle mało. Mnie samą nęciła wizja bliższego poznania dawnych wierzeń, na dodatek skontrastowanych ze współczesnym „realistycznym” spojrzeniem głównej bohaterki. Pożyczyłam zatem pierwszy tom liczący...
więcej Pokaż mimo to