Samotność na pełnym morzu

Okładka książki Samotność na pełnym morzu
Michael Morpurgo Wydawnictwo: Telbit literatura piękna
320 str. 5 godz. 20 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Alone on a Wide Wide Sea
Wydawnictwo:
Telbit
Data wydania:
2011-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2011-01-01
Liczba stron:
320
Czas czytania
5 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-62252-26-8
Tłumacz:
Marta Kapera
Tagi:
żeglarstwo samotność
Średnia ocen

                7,9 7,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,9 / 10
83 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
1397
81

Na półkach: , , , ,

Kiedy czytam na skrzydełku lub okładce książki stwierdzenia typu „nazwisko Michaela Morpurgo na okładce jest gwarancją jakości książki”, niezbyt chętnie daję im wiarę. Co więcej działają one raczej odwrotnie – sprawiają, że staję się wobec książki bardziej podejrzliwa. Moja mama ma takie powiedzonko: „na płocie napisali ****, pogłaskał i mu drzazga weszła”. Dlatego nigdy nie wierzę na słowo. Poza tym, w dzisiejszych czasach, każdy pisarz jest autorem bestsellera, uznanym i cenionym, jego książki są rewelacyjne, super, mega… Dziwnym trafem trudno o „zwykłych-pisarzy”, „po-prostu-pisarzy”. Znacie mój sposób uprawiania krytyki – w każdej książce staram się znaleźć coś wartego uwagi. Nigdy jednak nie nadużywam słów „rewelacyjny”, „wyjątkowy”. Jest tylko kilku autorów, którzy zostali przeze mnie za takich uznani. Nie szafuję słowem „rewelacja”. Jednak muszę stwierdzić, że zdanie na odwrocie strony tytułowej nie kłamało. Dziś do grona wyjątkowych pisarzy dołączył Michael Morpurgo. Dlaczego? Ponieważ dawno już nie czytałam tak wyjątkowej (dokładnie: wyjątkowej!) książki dla młodzieży, która poruszyłaby mnie równie mocno.
Trudno rozpocząć pisanie o książce „Samotność na pełnym morzu”. Piszę już drugi akapit, a tak naprawdę na dobre nie zaczęłam. Może oddam głos Arthurowi: „chcę żeby wszystkie wiedziały kim byłem – jednym z wielu zdarzeń, jedną z wieku historii. W ten sposób będę istniał w ich pamięci. Stanę się częścią ich opowieści i nie zostanę całkowicie zapomniany, kiedy odejdę. Myślę, że to jedyny osiągalny dla nas rodzaj nieśmiertelności – trwamy, dopóki opowiadana jest nasza historia.” Po raz pierwszy natknęłam się na książkę dla nastolatków, której narratorem byłby sześćdziesięciopięcioletni mężczyzna. Poznajemy go w momencie, gdy spisuje historię swego życia. A jest to historia, która nadawałaby się na hollywoodzki film. W 1947 roku pięcioletni sierota wraz z setkami innych dzieci płynie z Anglii do Australii. Tam trafia na farmę despotycznego Piggy’ego Becona, gdzie zmuszany jest do pracy ponad siły. Wraz z najlepszym przyjacielem ucieka i trafia pod opiekę cioci Megs, doświadczonej przez życie kobiety, która ratuje osierocone zwierzęta przed śmiercią. Gdy dorasta, uczy się budować łodzie. Z powodu miłości do morza, zaciąga się do marynarki. Bierze udział w wojnie w Wietnamie. Przechodzi załamanie nerwowe, żeni się z Greczynką i niemal natychmiast rodzi mu się córka, Allie. Wraz z nią snuje plany rejsu do Anglii w celu odnalezienia swej siostry Kitty. Przygotowania trwają wiele lat. Arthur i Allie budują łódź, żółtą, piękną Kitty IV. Wreszcie czas wyruszyć w podróż. Allie wypływa w nią samotnie. Decyduje się na wielomiesięczną, samotną żeglugę z Australii do wybrzeży Anglii, choć wszystko wskazuje na to, że Kitty była tylko wytworem samotnego pięciolatka.
Tak książka jest wyjątkowa. Opowiada ciekawą historię, od której nie sposób się oderwać, a jednocześnie wzbudza emocje tak silne, jakich dawno nie doświadczyłam. Po przeczytaniu nie pozwala tak po prostu o sobie zapomnieć. To powieść, która zmusza, by się nad nią zastanawiać, by przemyśleć pewne opisane w niej wydarzenia i porównać je z własnym życiem. Nie boi się trudnych tematów. Arthur był maltretowany, niejednokrotnie zmierzył się ze śmiercią, uczestniczył w wojnie. Doświadczył wielu złych, bardzo złych rzeczy, których doświadczyć może człowiek. Jego historia jest historią zmagania się dziecka, nastolatka, dorosłego… z życiem. Z tym, co w nim dobre i przerażające, piękne, ale i odrażające. To opowieść, w której jest miejsce zarówno na oddaną przyjaźń, jak i śmierć głodową. Natomiast zdarzenia, których uczestnikiem jest Allie (powieść podzielono na dwie części) opowiadają o zmaganiu się młodej dziewczyny z morzem. Córa Arthura pragnie odkryć tajemnicę, co też otwiera „szczęśliwy” kluczyk taty, jaki w dniu wypłynięcia zawiesiła mu na szyi Kitty. Opowieść Allie, pełna spienionych fal, sztormów i albatrosów, jest opowieścią o wyznaczaniu sobie celów i dążeniu do ich realizacji. Zmaganie osiemnastoletniej dziewczyny z żywiołem stanowi zapis determinacji, odwagi i wiary. Gdybym miała odpowiedzieć w jednym zdaniu o czym jest ta książka, powiedziałabym, że… o cudzie życia. O tym, jak jest piękne i bezlitosne jednocześnie. Zupełnie jak ocean.
Niezaprzeczalny walor książki stanowi także język. Piękny, plastyczny, pełen obrazowych metafor. Zdarzenie, którym był Arthur Hobhouse, lubiło metafory. Żyjemy, dopóki ktoś o nas pamięta, jak twierdził. Zapamiętam, że lubił metafory i piosenkę „Most londyński wali się”. Autor bardzo zgrabnie wplata w swą opowieść poezję Sauela Taylora Coleridge’a. Uczynił z jego utworów integralną część swojej historii. Zatem można łączyć wielką literaturę z powieściami dla dzieci. Można, tylko trzeba potrafić tak pisać. Właśnie tacy pisarze są rewelacyjni.
Wypadałoby zakończyć swą wypowiedź tym samym zdaniem, od którego ją zaczęłam: nazwisko Michaela Morpurgo na okładce jest gwarancją jakości książki. Teraz mogę powtórzyć je z czystym sumieniem. Teraz już mogę. Wiem, że jest prawdziwe. „Samotność na pełnym morzu” to powieść dla młodszej młodzieży. Ale sądzę, że powinni ją przeczytać także dorośli. Prawdziwa, wyjątkowa literatura nie ma wieku. I to jest wspaniałe.

Kiedy czytam na skrzydełku lub okładce książki stwierdzenia typu „nazwisko Michaela Morpurgo na okładce jest gwarancją jakości książki”, niezbyt chętnie daję im wiarę. Co więcej działają one raczej odwrotnie – sprawiają, że staję się wobec książki bardziej podejrzliwa. Moja mama ma takie powiedzonko: „na płocie napisali ****, pogłaskał i mu drzazga weszła”. Dlatego nigdy...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    108
  • Przeczytane
    104
  • Posiadam
    29
  • Ulubione
    12
  • Młodzieżówki
    2
  • Teraz czytam
    2
  • Literatura obca
    2
  • Podróżnicze
    1
  • 2017
    1
  • 20XX
    1

Cytaty

Więcej
Michael Morpurgo Samotność na pełnym morzu Zobacz więcej
Michael Morpurgo Samotność na pełnym morzu Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także