przyznam szczerze, że lubię ładne okładki. lubię grube książki. a już najbardziej lubię tytuły z cyframi, takie małe książkowe zboczenie. cyfry to symbole, a symbole potęgują przekaz i atrakcyjność książek. ;)

kupiłam "7 razy dziś", bo zachęcała mnie swoim opisem, czułam, że nie będzie to pusta historia dla nastolatek. i nie myliłam się. schemat wydaje się podobny - nastolatka, mająca wszystko, nagle uświadamia sobie, że liczy się coś więcej, bla, bla. jednak forma i sposób przedstawienia tej historii sprawia, że staje się ona ciekawsza. bohaterka, Sam, okazuje się być interesującą postacią, która zmienia się na naszych oczach.

przeżywanie tego samego dnia siedem razy wydaje się być koszmarem, zwłaszcza, gdy wiemy, że to nasz ostatni dzień. jak przeżyć go najlepiej? co naprawić, czemu zapobiec? co zmienić, by nie wywołać gorszych konsekwencji? bohaterka próbuje wszystkiego, czasami irytując swoją naiwnością. w końcu jednak układa wszystkie puzzle w całości i zaczyna rozumieć, co musi zrobić, by to zakończyć. musi dokonać naprawdę wielkiej zmiany; zmiany na lepsze.

nie wiem, jak można nie zrozumieć przekazu książki, gdyż, wbrew pozorom, jest prosty i prawdziwy. debiut Lauren Oliver jest miłym zaskoczeniem i obiecującą perspektywą jej kolejnych dzieł. :)

przyznam szczerze, że lubię ładne okładki. lubię grube książki. a już najbardziej lubię tytuły z cyframi, takie małe książkowe zboczenie. cyfry to symbole, a symbole potęgują przekaz i atrakcyjność książek. ;)

kupiłam "7 razy dziś", bo zachęcała mnie swoim opisem, czułam, że nie będzie to pusta historia dla nastolatek. i nie myliłam się. schemat wydaje się podobny -...