Potrzebowałam czegoś takiego...

Co prawda niektóre sceny i fakty (No proszę was, 30-letnia dziewica? Czyżby Lynn Kurland przyjaźniła się z Dianą Palmer?) sprawiają, że czytelniczka przewraca oczami, bądź ma ochotę rzucić książką, jednak całokształt bardzo mi się spodobał.
Po pierwsze, niebanalny pomysł na fabułę. Romans współczesny (co mnie zaskoczyło, bo zwykle akcja romansów z Da Capo toczy się w XIX wieku), choć z wątkiem historycznym (średniowiecze - z założenia zupełnie nie moja bajka), a do tego paranormalnym. Byłam mocno zaintrygowana, w jakim kierunku to wszystko się rozwinie, jak autorka z tego wybrnie; i wyszło jej to całkiem zgrabnie. Choć oczywiście jest to bajeczka, która nigdy nie miałaby prawa się wydarzyć :)
Po drugie, dialogi. Obecny w nich humor co rusz powodował, że wybuchałam gromkim śmiechem. Zresztą nie ja jedna, bo co 'soczystsze' fragmenty cytowałam chłopakowi i koleżance i ich też urzekły :)

"-Nie mogę rozpalić ognia na kominku?
-Lepiej nie, kusiłoby mnie, żeby cię nad nim poprzypiekać."

Nie obyło się też bez wzruszeń. Szczególnie przypadł mi do serca fragment, w którym główny męski bohater, Kendrick, opowiadał o miłości swoich dziadków... Aż uroniłam parę łez. A tu przed chwilą dowiedziałam się, że Lynn Kurland ma w swoim dorobku m. in. książkę poświęconą tym postaciom! Chcę!

Potrzebowałam czegoś takiego...

Co prawda niektóre sceny i fakty (No proszę was, 30-letnia dziewica? Czyżby Lynn Kurland przyjaźniła się z Dianą Palmer?) sprawiają, że czytelniczka przewraca oczami, bądź ma ochotę rzucić książką, jednak całokształt bardzo mi się spodobał.
Po pierwsze, niebanalny pomysł na fabułę. Romans współczesny (co mnie zaskoczyło, bo zwykle akcja...