Zastawiam się skąd biorą się wydawcy, którzy są skłonni zaryzykować swoje pieniądze, żeby wydać coś takiego. Trauma, po prostu trauma...

Po pierwsze, już na okładce mamy informację, że książka ta to połączenie Kinga i Zmierzchu. Zmierzchu mamy tu na 101%. Bohaterka to nastolatka, która właśnie wyprowadziła się z gorącego miasta do zimnego okropnego Maine. Od razu zaprzyjaźnia się z dwójką najprzystojniejszych mężczyzn w promieniu 15 mil. Oczywiście nie są oni ludźmi... Ktoś widzi podobieństwo? Co do Kinga, to na jego miejscu bym chyba pozwała wydawcę za szkalowanie dobrego imienia. Nie wiem, jak można było zrobić takie idiotyczne porównanie.

W książce mamy wilkołaki i inne łaki oraz piksy, które nie są wampirami. Piksy nie mogą wejść do domu bez zaproszenia, raczej nie wychodzą na słońce i piją krew, ale to nie są wampiry. Są to piksy.

Irytujący jak nie wiem jest motyw fobii. Każdy rozdział za tytuł ma nazwę jakieś fobii. Dlaczego? Nie wiadomo. Tytuły rozdziałów absolutnie nie oddają tego, co się w nich dzieje. Bohaterka ponoć zbiera fobie, ale nie wiem na czym to zbieranie ma polegać. Często pada stwierdzenie, że Zara ma tę czy tamtą fobie, ale na tym koniec - zachowuje się jak człowiek na wskroś normalny. Strasznie to irytujące.

Książeczka jest naiwna, głupiutka i w sumie nudna. Niech Was Bóg broni przed czytaniem tego! Jest tyle dobrych książek na świecie, a ta się do nich nie zalicza.

Zastawiam się skąd biorą się wydawcy, którzy są skłonni zaryzykować swoje pieniądze, żeby wydać coś takiego. Trauma, po prostu trauma...

Po pierwsze, już na okładce mamy informację, że książka ta to połączenie Kinga i Zmierzchu. Zmierzchu mamy tu na 101%. Bohaterka to nastolatka, która właśnie wyprowadziła się z gorącego miasta do zimnego okropnego Maine. Od razu...