O ile poprzednie części serii "Czarnych Kamieni" z powodzeniem mogłam uznać za rewelacyjne, o tyle z książką "Splątane sieci" mam mały problem. Niby wszystko jest takie samo, jak w poprzednich częściach, ten sam świat, ci sami bohaterowi, świetna narracja i niebanalne poczucie humoru, a jednak... Jednak miałam wrażenie, że książce czegoś brakuje.

Tak po prawdzie nie do końca mogę nazwać "Splątane sieci" kontynuacją trylogii. Co prawda akcja dzieje się już po wydarzeniach opisanych w "Królowej ciemności", lecz opisana tu historia to bardziej nowelka, osobne opowiadanko, niż kontynuacja zagadki tajemniczego kamienia Jeanelle. Nie mogę powiedzieć, że książka jest zła, bo jednak wciąż mamy tu niebanalny styl pani Bishop. Były więc i chwile gdy z opisanych zdarzeń zaśmiewałam się serdecznie. Jednak historyjka o plebejuszu, który odkrył, że jest Krwawym, a mając niczym nie uzasadniono żale i pretensje do rodziny SaDiablo tworzy konkurencyjny dla Jeanelle "dom strachu" celem pozbawienia życia tejże rodziny wydaje mi się tu ciut za bardzo... naiwny.

Oczywiście dla wszystkich wielbicieli twórczości pani Bishop jest to ciekawa lektura, dodająca kolejnych informacji o głównych bohaterach trylogii. Co szczerze mówiąc bardzo się chwali. Mam jednak nadzieję, że kolejne tomy będą troszkę bardziej ekscytujące. Ach i jeszcze jedno. Po lekturze tej książki wiem jedno: nie wiem jak Wy, drodzy czytelnicy, ale ja chciałabym mieć sceltyjskiego krewniaka w domu :)

O ile poprzednie części serii "Czarnych Kamieni" z powodzeniem mogłam uznać za rewelacyjne, o tyle z książką "Splątane sieci" mam mały problem. Niby wszystko jest takie samo, jak w poprzednich częściach, ten sam świat, ci sami bohaterowi, świetna narracja i niebanalne poczucie humoru, a jednak... Jednak miałam wrażenie, że książce czegoś brakuje.

Tak po prawdzie nie do...