Co widać i czego nie widać

Okładka książki Co widać i czego nie widać
Frédéric Bastiat Wydawnictwo: Fijorr Publishing, Instytut Liberalno-Konserwatywny biznes, finanse
57 str. 57 min.
Kategoria:
biznes, finanse
Wydawnictwo:
Fijorr Publishing, Instytut Liberalno-Konserwatywny
Data wydania:
2005-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2003-01-01
Liczba stron:
57
Czas czytania
57 min.
Język:
polski
ISBN:
8389812118

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,1 / 10
1174 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
42
42

Na półkach: , , , , ,

Krótki, lecz bardzo treściwy esej, który zapoczątkował moje zainteresowanie problematyką wolnego rynku, osobliwie Szkołą Austriacką ekonomii. Na zaledwie pięćdziesięciu pięciu stronach miażdży autor doktrynę interwencjonizmu państwowego.
Charakterystyczną cechą dialektycznej maniery Bastiata jest zabieg reductio ad absurdum. Poprzez ironiczną trawestację rozmaitych sofizmatów interwencjonistycznych do całkowitych farmazonów, błyskotliwie i przejrzyście, tym samym druzgocąco demaskuje autor nonsens w pozornie przekonywających i koherentnych propozycjach programowych przeciwników wolnego rynku. Najpopularniejszy przykład niedorzeczności logiki interwencjonistycznej u Bastiata stanowi "Petycja producentów świec", której twórcy żądają embarga na wszystkie niefrancuskie produkty konkurujące z rodzimymi świecami, ostatecznie nawet na światło słoneczne. Skala absurdalności takiego postulatu przypomina zakaz oddechu jakimkolwiek powietrzem oprócz krajowego, bądź nakaz emisji wyłącznie polskich tasiemców, zamiast szlachetnych dobrodziejstw zagranicznych - "Drużyny A", "McGyvera", od biedy nawet "Mody na sukces". Strach się bać.
Bardzo zabawną i miażdżącą ironię łączy Bastiat z niebywałą we współczesnych czasach kulturą dyskursu. Nie polemizuje on z ludźmi, nie wysuwa żadnej krytyki na poziomie personalnym, lecz refutuje wyłącznie argumentację ekonomiczną, dopuszczającą wydatki na cele interwencjonistyczne z pieniędzy podatników poprzez identyfikację negatywnych i niezamierzonych skutków ich realizacji. Kontrola gospodarki przez państwo nie prowadzi, zdaniem Bastiata, do wzrostu ogółu zasobów materialnych obywateli, lecz powoduje zaledwie redystrybucję wytworzonych dóbr.
Analizę niefortunnych konsekwencji praktyk interwencjonistycznych wyprowadza autor z krótkiej refleksji nad dwoistością skutków praw, zwyczajów i działań instytucji w sferze ekonomii. Te rezultaty dzieli on na dwie kategorie: natychmiastowe, stąd łatwo obserwowalne oraz stopniowe, przeto niewidoczne, chociaż przewidywalne. Kiepski ekonomista rozpoznaje wyłącznie efekty bezpośrednie, natomiast dobry antycypuje następstwa dalekosiężne, przy czym bliskie wyniki zawsze są różne od odległych. W konsekwencji niegospodarny ekonomista wartościuje drobne profity nad większe szkody, zaś dobry dąży do trwałych i długofalowych korzyści, mimo ryzyka temporalnych strat.
Meritum analizy efektów interwencjonizmu, tytułowego "Co widać i czego nie widać" wyświetlone zostało przez Bastiata w słynnej metaforze rozbitej szyby. Stłuczone okno mieszczanina dostarcza zarobku szklarzowi (lub jego synowi). Wstawia on nową szybę i pobiera opłatę za wykonaną pracę. Wysoka częstotliwość takich szkód nasunęłaby konstatację o użyteczności rozbijanych okien, bowiem nakręcałyby obieg pieniądza, aczkolwiek, jak peroruje Bastiat, ów widoczny efekt jest zupełnie fałszywy. Za pieniądze wydane na nową szybę nieszczęsny filister nie nabędzie innych, być może potrzebniejszych, dóbr - nie zmieni zużytych butów, ani nie kupi nowej, uwznioślającej książki. W konsekwencji równowartość zarobku szklarza (lub jego syna) nie przypadnie szewcowi, bądź księgarzowi, którzy pozostaną bez zajęć. Ten przykład rozpatruje następnie autor przez pryzmat holistycznej gospodarki. Szklarz (lub jego syn) otrzymał zapłatę, to widać. Gdyby wypadek nie nastąpił, to pieniądze mieszczanina trafiłyby do zupełnie innej gałęzi przemysłu - tego nie widać. Z wywodu autora wypływa prosty wniosek, a mianowicie rozbita szyba nie ma żadnego znaczenia dla całościowej ekonomii. Filister wydał pieniądze na jej wymianę i nie ma nic więcej. Jeśli nie zostałaby uszkodzona, to nabyłby nowe buty, lub uwznioślającą książkę (niekoniecznie kultową), czerpiąc podwójną satysfakcję z udanych zakupów i nietkniętego okna. W konsekwencji całe społeczeństwo, którego część stanowi, straciło wartość szyby. Bastiat idzie dalej i podsuwa następującą, logiczną konkluzję: bezmyślna destrukcja dowolnej rzeczy oznacza marnotrawstwo, gdyż nie generuje korzyści dla gospodarki. Naprawa okna spowodowała zaledwie powrót do pierwotnego status quo, natomiast zaoszczędzone na wymianie szyby pieniądze umożliwiłyby inwestycje i rozwój.
W przedstawionej przez autora paraboli występują trzy bardzo ważne postacie - mieszczanin, czyli konsument ponoszący szkody; szklarz (lub jego syn), jako reprezentant producentów, czerpiących zyski z takich wypadków; szewc i księgarz, którzy odnotowują wprost proporcjonalne straty z niedokonanych transakcji. Oni pozostają niewidoczni, jako iż odczuwają dalekosiężne efekty erratycznych działań.
Metaforę rozbitej szyby, dowód na absurdalność identyfikacji szkód z zyskiem transponuje Bastiat na zróżnicowane aspekty gospodarki, m.in. podatki, dotacje na sztukę, roboty publiczne, automatyzację produkcji, kredyty, oszczędności oraz zbytek, czy też prawa do pracy i zysku, które rozpatruje przez pryzmat transparentnych i niewidocznych nominalnie, zaś aktualnych obecnie, efektów ingerencji państwa w rynek.
Szczególnie interesujące, moim zdaniem, są refleksje autora nad ciężarem fiskalnym, pożyczkami oraz racjonalnymi wydatkami.
W kwestii podatków Bastiat wyraźnie optuje za liberalną polityką państwa, które nie ingeruje w przedsięwzięcia gospodarcze obywateli. Skuteczna realizacja potrzeb mieszkańców, w retoryce autora, wynika wyłącznie z ich działań, bowiem zwykli ludzie generują bogactwo. Ilekroć urzędnik wydaje, powiedzmy o 100 złotych więcej, identyczna kwota ubywa podatnikowi. Usługi świadczone obywatelom przez funkcjonariuszy publicznych implikują uczciwą wymianę, jeżeli wykazana zostanie ich użyteczność, przeto warunek sine qua non kreacji nowego stanowiska biurokratycznego dotyczy przydatności tego etatu, bowiem służba urzędnika zasługuje na zapłatę, przyznawaną również z majątku społeczeństwa, gdy wydaje wymierne korzyści.
Interwencjoniści dostrzegają wyłącznie sponsorowaną przedsiębiorczość, przeto Bastiat stawia im zarzut chęci inkluzji wszystkich sfer aktywności obywateli do systemu fiskalnego. Szczęśliwie dla kreatywnych czytelników-recenzentów podatek VAT nie objął jeszcze wytworów ich szlachetnych umysłów, choć fani piszący, naturalnie zawsze przezacne, opinie prowadzą pewną usługę wobec zainteresowanych odbiorców.
Przyrost ciężaru fiskalnego paradoksalnie determinuje spadek dochodów państwa, wskutek bankructw mniejszych przedsiębiorstw, odpływu kapitału oraz środków produkcji do bananowych republik wraz z likwidacją dotychczasowych posad, wyższego bezrobocia. Fabryki ulegają dyspersji, następuje ekspansja sektora usługowego. Ostatecznie dawniej bogaty, zindustrializowany kraj ulega transformacji w rynek zbytu dla silniejszych ekonomicznie państw.
Problem podatków jest ściśle powiązany z zagadnieniem podaży pracy. Fiskus, w optyce Bastiata, dokonuje drenażu zarobków u jednych i przyznaje płace drugim. Regularną legitymizację tego mechanizmu stanowi walka z bezrobociem, tymczasem samodzielny przedsiębiorca zatrudniłby odpowiednią liczbę pracowników z funduszy spłacanych państwu, ale wtedy urzędnicy nie pobiorą pensji oraz premii, jak stąd do Hondurasu, za rozdawnictwo cudzych pieniędzy.
Ilość etatów i zysku wytworzonych ze składek skarbowych kompensuje brak dochodów z pracy dostarczonej przez właścicieli prywatnych firm, gdyby pieniądze z należności fiskalnych pozostały u nich. W rezultacie podatki przemieszczają zarówno populację, jak też pracę. Dopóki pieniądze należą do obywateli, którzy zamieszkują wszystkie regiony kraju, dopóty środki te zasilają holistyczną gospodarkę i równomiernie ogarniają ogół robotników. Gdy państwo odbiera pieniądze obywatelom i umieszcza ten majątek w konkretnym sektorze przemysłu, to kreuje, wprawdzie proporcjonalną ilość etatów, przy czym znikają równocześnie posady w innych branżach.
Niejednokrotnie zasoby finansowe zaczerpnięte z wpływów fiskalnych zainwestowane zostają w gałęzie gospodarki, które nie przynoszą zysków, przykładowo przez brak popytu na wytwarzane w nich dobra. Wsparcie władz publicznych, nie wyeliminuje strat, przeto producenci dokonujący złych wyborów działalności biznesowej są sofistami, gdy wymagają od rządu implementacji podatków na dotacje dla ich pomylonych firm. Taka polityka przypomina żądanie zwrotu pieniędzy od solenizanta za nieudany prezent urodzinowy.
Istotę pożyczki wyświetlił francuski ekonomista przez identyfikację podwójnego błędu zakorzenionego w systemie kredytowym. Po pierwsze, pieniądz pomylony jest z towarem. Po drugie, papierowy banknot erratycznie przyjęty został za pieniądz. Rzeczywisty przedmiot pożyczki stanowią rozmaite dobra dostępne zakupom za równowartość zaciągniętego długu. Pieniądze ułatwiają jedynie wymianę między właścicielami tych towarów, a konsumentami, natomiast ilość dóbr w transakcjach nie przekracza całkowitej podaży produktów, np. domów, samochodów, telewizorów, której nie zwiększają instytucje kredytowe.
Politycy chętnie rozdają nowe lokale poprzez państwowe gwarancje dla pożyczek. Te zabezpieczenia polegają na spłatach długów z majątku podatników. Bastiat objaśnia ów mechanizm poprzez parabolę pługu. Jan jest pracowity, ma dobrą reputację, a zatem wykazuje wiarygodność finansową. Jakub nie wzbudza równego zaufania, lecz dysponuje gwarancją zwrotu pożyczki przez państwo. W konsekwencji pług otrzyma nieudacznik, zaś kompetentny klient pozostanie z niczym. Takowa polityka determinuje dwoistą niesprawiedliwość. Uczciwi konsumenci zostają oszukani, natomiast podatnicy spłacają długi, które ich nie dotyczą. Naturalnie taki model kredytowy nagradza przede wszystkim lenistwo. Interwencje polityków zwiększają zaledwie liczbę pożyczkobiorców, lecz nie powodują wzrostu podaży kredytów, bo realny kapitał generują zwykli obywatele.
Bardzo często pojęcie "oszczędność" przywołuje asocjacje z pieniędzmi ukrytymi w pojemnikach z mąką, czy cukrem, albo zakopanymi w ogródku za domem. Utuczona latami świnka-skarbonka przerobiona została na soczyste plasterki plastiku, które śmigają w sklepowych czytnikach, niby rącze mustangi na amerykańskich szosach, bo prerie, analogicznie do zaskórniaków, są już "passé". Remedium na zadyszkę stanowi debet, dlatego uciechom nie ma końca.
Dysertacja Fryderyka Bastiata znakomicie uwypukla zarówno bezsens hedonistycznego materializmu epoki współczesnej, jak też absurdalność kryjówek na oszczędności. Rozrzutne wydatki ustawicznie maleją, tymczasem kapitał lokowany w banku, czy też inwestowany w ziemię, papiery wartościowe, fakultatywnie we własny biznes, stopniowo wzrasta. Racjonalnie zagospodarowane pieniądze zarówno zasilają gospodarkę, jak też sprzyjają kumulacji majątku, zaś środki bezmyślnie przetracane w "świątyniach konsumpcji" topnieją aż do zera.
Książeczka "Co widać i czego nie widać" stanowi niezmiernie użyteczną prolegomenę do nauki o ekonomii, nawet na poziomie licealnym, przede wszystkim motywującą zachętę do rozwoju osobistej przedsiębiorczości, zamiast entuzjastycznej afirmacji socjalu i politycznego protekcjonizmu. Fryderyk Bastiat pokładał wiarę w ludzi, a nie w rozdawniczą elitkę, toteż treść tegoż eseju, mimo ponurej ekspozycji aktualnych problemów społecznych, cechuje niepowetowany optymizm, który skłania do refleksji oraz działania. Polecam tę broszurę wszystkim czytelnikom zainteresowanym ekonomią wolnorynkową, jak też szeroką sferą spraw publicznych.

Krótki, lecz bardzo treściwy esej, który zapoczątkował moje zainteresowanie problematyką wolnego rynku, osobliwie Szkołą Austriacką ekonomii. Na zaledwie pięćdziesięciu pięciu stronach miażdży autor doktrynę interwencjonizmu państwowego.
Charakterystyczną cechą dialektycznej maniery Bastiata jest zabieg reductio ad absurdum. Poprzez ironiczną trawestację rozmaitych...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    1 531
  • Przeczytane
    1 446
  • Posiadam
    275
  • Ekonomia
    70
  • Teraz czytam
    40
  • Ulubione
    34
  • 2022
    13
  • Chcę w prezencie
    12
  • 2023
    6
  • Finanse
    6

Cytaty

Więcej
Frédéric Bastiat Co widać i czego nie widać Zobacz więcej
Frédéric Bastiat Co widać i czego nie widać Zobacz więcej
Frédéric Bastiat Co widać i czego nie widać Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także