Ludzkość osiągnęła najwyższy czas by wypuścić pierwszych kolonistów na tę niegościnną planetę z planami poznania jej i postawienia pierwszych osiedli oraz ściągnięcia kolejnych kolonistów i budowy podstawowej infrastruktury. Tak zaczyna się kolonizacja pełną parą, która po odkryciu cennych zasobów przyciąga wielkie ponadnarodowe korporacje. Nie wszyscy jednak chcą z Marsa zrobić drugą Ziemie z jej problemami od których uciekli. Każde stronnictwo ma też trochę inną wizje Marsa w przyszłości.

Akcja toczy się bardzo ślamazarnie. Praktycznie nie dzieje się tam nic co może ekscytować czytelnika. Nie ma rozbudowanej akcji, która mogłaby trzymać w napięciu. Postacie są bardzo monotonne, ich intencje są z góry określone i trzymają się sztywno ram swojego światopoglądu, mimo że planeta zaczyna się zmieniać ich poglądy są takie same jak na początku opowieści. Warsztatowo brakowało mi również porównań których autor używa bardzo niewiele, a jeśli już tak to nie są za bardzo malownicze.

Do głębokich zalet należy wymienić przepiękne opisy kolejnych obszarów Marsa. Pisarz niczym malarz przedstawia kolejne krainy, wulkany i opis całej przyrody nieożywionej targanej czerwonymi piaskami przez miliony lat. Soczyście opisane są też zjawiska pogodowe jak burze piaskowe czy kataklizmy powstałe przez działalność terraformującą.

Książka nie porwała mnie w ogóle. Męczyłem się nawet próbując przebrnąć przez opowieści kolejnych kolonistów czekając aż coś się w końcu wydarzy. Książkę zaliczył bym do gatunku obyczajowe sci-fi. Kolejne dni płyną a na Marsie powstają kolejne osiedla, kopalnie i drogi,a bohaterowie rozwodzą się nad swoimi problemami itd. itd. Obyczajowość pełną parą

Ludzkość osiągnęła najwyższy czas by wypuścić pierwszych kolonistów na tę niegościnną planetę z planami poznania jej i postawienia pierwszych osiedli oraz ściągnięcia kolejnych kolonistów i budowy podstawowej infrastruktury. Tak zaczyna się kolonizacja pełną parą, która po odkryciu cennych zasobów przyciąga wielkie ponadnarodowe korporacje. Nie wszyscy jednak chcą z Marsa...