Cieszy mnie bardzo fakt, że przyszły czasy kiedy skomplikowane tematy medyczne są pisane przystępnym językiem dla laika, który żywi ogromne zainteresowanie tematami medycznymi.

Triumf chirurgów dościga, a może nawet prześciga "Stulecie Chirurgów", czyli pierwszą cześć z tej serii. Podczas, gdy "Stulecie" wywołuje gęsią skórkę na makabryczne próby wyleczenia cierpiących ludzi jeszcze bardziej bolesnymi metodami bez antyseptyki i narkozy, śledzimy mroczne czasy chirurgii - natomiast "Triumf Chirurgów" przenosi nas w czasy kiedy to znieczulenie i sterylność warunków chirurgicznych pozwoliła lekarzom wtargnąć do wnętrza ciała i dotknąć najbardziej mistycznych części ciała - serca, mózgu czy kręgosłupa. Człowiek absolutnie zatraca się w tej niesamowicie zgrabnie snutej opowieści, gdzie to chirurgowie z całego świata bili się o pałeczkę pierwszeństwa mnóstwa odkryć chirurgicznych.

Bez wahania można powiedzieć, że śledzi się to równie uważnie jak dobrze skonstruowany kryminał, co jednak lepsze, uczymy się jednocześnie i poznajemy ważne fakty historyczne z dziejów chirurgii.

Sir D'arcy Power w cytacie rozpoczynającym książkę przyrównuje przedsięwzięcia chirurgów do mocarstwa nazywanego Imperium Chirurgów - dodam od siebie, że każdy z nas powinien je zwiedzić i kupić sobie bilet do Państwa Nauki, do którego tak dostojnie zgrabnie zaprasza nas dr. Hartmann.

Cieszy mnie bardzo fakt, że przyszły czasy kiedy skomplikowane tematy medyczne są pisane przystępnym językiem dla laika, który żywi ogromne zainteresowanie tematami medycznymi.

Triumf chirurgów dościga, a może nawet prześciga "Stulecie Chirurgów", czyli pierwszą cześć z tej serii. Podczas, gdy "Stulecie" wywołuje gęsią skórkę na makabryczne próby wyleczenia cierpiących...