rozwińzwiń

Samozwaniec. Polacy na Kremlu. Tomy 1-2

Okładka książki Samozwaniec. Polacy na Kremlu. Tomy 1-2 Jacek Komuda
Okładka książki Samozwaniec. Polacy na Kremlu. Tomy 1-2
Jacek Komuda Wydawnictwo: Fabryka Słów powieść historyczna
692 str. 11 godz. 32 min.
Kategoria:
powieść historyczna
Wydawnictwo:
Fabryka Słów
Data wydania:
2023-07-14
Data 1. wyd. pol.:
2023-07-14
Liczba stron:
692
Czas czytania
11 godz. 32 min.
Język:
polski
ISBN:
9788379649549
Średnia ocen

7,7 7,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,7 / 10
15 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
497
258

Na półkach:

Co tu dużo mówić - Komuda po raz kolejny udowadnia, że historia Polski obfituje w opowieści warte poznania. Zwłaszcza pisane w tak finezyjny sposób.

Szalona historia Jacka Dydyńskiego, Jacka nad Jackami miesza prawdę historyczną z fabularyzacją i robi to ze swadą godną husarskich hufców. Komuda zręcznie miesza atmosferę awanturniczej, niemalże straceńczej wyprawy z intrygą ociekającą mroczną tajemnicą. Fabuła formalnie rzecz biorąc nie jest szczególnie skomplikowana, ale utrzymuje w napięciu nawet w wolniejszych momentach - Dydyński jako główny bohater potrafi zirytować, ale jest również sympatyczną postacią, która potrafi zjednać sobie czytelnika. Poboczne postacie są barwne, chociaż po sarmacku nieco… nadekspresywne i wybuchowe, ale mogą się pochwalić własnymi motywacjami i charakterem, nawet jeśli dalekim od ideału szlachcica. Znajdziecie tu zarówno momenty grozy jak i żalu, chwałę bitew i sromotę kosztownych błędów.

Niewątpliwie najlepszą cechą "Samozwańca" jest sposób w jaki autor operuje stylizacją językową - momentami aż ciężko nadążać za feerią staropolskiego słownictwa, przeplatanego zdrowo łaciną i rosyjskim. Obfite, kwieciste opisy i egzaltowana mowa bohaterów nie przypadną zapewne wszystkim do gustu (mi samemu potrzeba było chwili, by się zaaklimatyzować),ale nawet jeśli nie gustujecie w tego typu zabiegach, sądzę, że dostrzeżecie kunszt wykonania. Komuda zanurza czytelnika w opisywanej epoce ze wszystkimi jej jasnymi i ciemnymi stronami. Zachowania bohaterów mogą zdać się z perspektywy czasu okrutne, niezrozumiałe lub głupie, ale jeśli pamiętamy właśnie o tej perspektywie, z łatwością można zauważyć, że autor pisze jak dobry kronikarz - nie wybiela historii i starych obyczajów, nie wygładza poglądów i języka. Było jak było, na dobre i złe. Oczywistą konsekwencją takiego podejścia jest, może nie analiza, ale ogląd chlubnych zachowań jak i przywar polskiej szlachty XVII wieku - i chociaż nie jestem osobą rozkochaną w tej epoce naszej historii to muszę przyznać, z "Samozwaniec" raz po raz porywał mnie fantazją i swoistym romantyzmem. Godnym uwagi plusem są dość obszerne przypisy, tłumaczące pewne odniesienia i pojęcia - rzecz dość rzadko spotykana w bądź, co bądź literaturze rozrywkowej.

Nie jest to może najbardziej wysmakowane porównanie, ale trudne do uniknięcia - myślę, że "Samozwańca" będę wspominał równie ciepło, co książki Sienkiewicza. Jeśli więc interesujecie się historia jako taką albo chcecie dowiedzieć się co nieco o fascynujących wydarzeniach pomijanych w standardowej edukacji krótką wzmianką - gorąco zachęcam do lektury. Niekoniecznie będzie to przeprawa prosta i szybka, ale naprawdę warta wybrania się. Na Moskwę, Panowie Bracia i Panie Siostry!

https://www.facebook.com/gniazdoszeptunow

Co tu dużo mówić - Komuda po raz kolejny udowadnia, że historia Polski obfituje w opowieści warte poznania. Zwłaszcza pisane w tak finezyjny sposób.

Szalona historia Jacka Dydyńskiego, Jacka nad Jackami miesza prawdę historyczną z fabularyzacją i robi to ze swadą godną husarskich hufców. Komuda zręcznie miesza atmosferę awanturniczej, niemalże straceńczej wyprawy z intrygą...

więcej Pokaż mimo to

avatar
223
180

Na półkach: , ,

Kończ waść, ględzenia oszczędź.
To mogła być świetna powieść. Sarmacka awantura, nieograny temat, mocno erudycyjna. Gdybyż jeszcze autor wiedział, kiedy przestać gadać...
Bardzo lubię powieści historyczne, nie mam nic przeciwko rozbudowanym opisom, ale panuj nad sobą panie bracie. To jednak powieść przygodowa, nie może być tak, że kiedy coś zaczyna się wreszcie dziać, ja boję się, czy między podniesieniem szabli, a jej opuszczeniem autor znowu nie poleci w kilkustronicową dygresję o randomowym waści, który z imć kimś gdzieś coś w powiecie knyszyńskim.
Nie potrafię tej powieści ocenić. Wiedza autora ogromna, brak umiaru w dzieleniu się nią jeszcze większy, ale grzech to nie jest, chociaż drażni. Za to okładka jest epicka. Zestaw ze sobą kicz i patos, a ja na pewno na ten widok się rozpłaczę, obślinię i to kupię. To tak a propos braku umiaru...

Kończ waść, ględzenia oszczędź.
To mogła być świetna powieść. Sarmacka awantura, nieograny temat, mocno erudycyjna. Gdybyż jeszcze autor wiedział, kiedy przestać gadać...
Bardzo lubię powieści historyczne, nie mam nic przeciwko rozbudowanym opisom, ale panuj nad sobą panie bracie. To jednak powieść przygodowa, nie może być tak, że kiedy coś zaczyna się wreszcie dziać, ja...

więcej Pokaż mimo to

avatar
33
25

Na półkach:

„Samozwaniec” tom 1 i 2 nie jest chyba oczywistą lekturą dla pań, chociażby ze względu na niektóre opisy, które dziś można uznać za uderzające w kobiecą godność. Jednakże nie sposób zaprzeczyć, że klimat Rzeczpospolitej Obojga Narodów ma niepowtarzalny urok, który porwał mnie od pierwszej strony.
Jacek Dydyński wraca do domu po wojnach inflanckich, gdy życie jego ojca dogasa. Będzie musiał powalczyć z bratem o sprawiedliwy podział majątku, a jeszcze w drodze udaje mu się uwolnić z rąk zbójów człowieka, który podaje się za prawowitego dziedzica carskiego tronu. Początkowo Jacek uważa go za impostora, jednakże obrót spraw w domu sprawi, że będzie musiał swoją szlachecka dumę, a przynajmniej jej część, schować do sakwy.
Przede mną dwa kolejne tomy dlatego nie chce zdradzać zbyt wiele z fabuły, ale jak przystało na pióro Jacka Komudy i okres, o którym pisze, w książce cały czas coś się dzieje i przez książkę się po prostu płynie. Owszem, język jest stylizowany, ba! Powiedziałabym, że pan Jacek urodził się jakieś 400 lat za późno! Mimo to jest zrozumiały i nie tak toporny jak u chociażby Sienkiewicza. Opisy urody koni są rozwleklejsze niż opisy dam, chociaż i te i te są niesamowite. Dodatkowo chciałabym uznać pana Jacka za florystę wulgaryzmów, gdyż żaden inny polski autor nie potrafi pleść tak urokliwych i soczystych wianuszków przekleństw ❤️ Czytanie „Samozwańca” to czysta przyjemność, zgłaszam nawet formalny wniosek, aby zastąpił w szkołach „Krzyżaków” ❤️ Biorę się za kolejne części!

„Samozwaniec” tom 1 i 2 nie jest chyba oczywistą lekturą dla pań, chociażby ze względu na niektóre opisy, które dziś można uznać za uderzające w kobiecą godność. Jednakże nie sposób zaprzeczyć, że klimat Rzeczpospolitej Obojga Narodów ma niepowtarzalny urok, który porwał mnie od pierwszej strony.
Jacek Dydyński wraca do domu po wojnach inflanckich, gdy życie jego ojca...

więcej Pokaż mimo to

avatar
85
83

Na półkach:

Jestem właśnie świeżo po lekturze niemałego grubaska, a mianowicie: "Samozwaniec. Polacy na Kremlu" Jacka Komudy. Są to dwa tomy w jednym wydaniu. I muszę Wam powiedzieć, że przepadłam! Wiecie już zapewne (kto dłużej obserwuje mój profil),że uwielbiam powieści historyczne. Uwielbiam przenosić się w inne czasy i epoki. To coś wspaniałego móc odbyć taką podróż! A jeżeli jest to podróż, jak w tym przypadku do początków XVII wieku, to moja fascynacja sięga zenitu!
Ta książka to opowieść o fenomenie husarii i wojska polskiego, zwyciężających na mroźnych stepach i lodowatych pustkowiach Rosji, gdzie wiek i później klęskę poniosły armię Napoleona i III Rzeszy. Napisana jest fenomenalnym stylem pana Jacka Komudy, ta awanturnicza powieść.
Akcja rozpoczyna się w roku 1604 i mamy na samym początku próbę osadzenia na moskiewskim tronie tytułowego samozwańca.
Klimat w tamtych czasów i tamtejże epoki czuć cudownie na każdej stronicy. On, aż wylewa się z kartek tej książki... I to jest właśnie najlepsze w tego typu powieściach - poczuć, pomacać i przesiąknąć duchem i klimatem danej epoki.
uwielbiam!
Wielkie ukłony w stronę autora, że właśnie tak dokładnie i dogłębnie potrafił oddać realia w tamtych czasów - mamy tutaj bardzo bogate i obszerne
opisy.
Główny bohater - Jacek Dydyński, to również duży atut tej książki. Z nim nie będziecie się nudzić - to postać barwna, charakterna i bardzo ciekawa, przez co ciekawa robi się książka. Dydyński uwielbia konie - to jego pasja. Co również
jest bardzo ciekawym wątkiem.
Tłoczona okładka i dodatkowo bardzo przydatna mapa, która pięknie przedstawia wyprawę Dymitra Samozwańca do Moskwy. Na koniec powiem Wam jeszcze, już wisienką na torcie jest poczucie humoru autora. Historia choć awanturnicza, przedstawiona jest w sposób humorystyczny (nie brakuje tu śmiesznych dialogów, czy sprośnych komentarzy). Występują również wulgaryzmy i archaiczne określenia, ale to wszystko razem sprawia, że jest to świetna, a wręcz fenomenalna lektura, którą ogromnie Wam polecam!

Jestem właśnie świeżo po lekturze niemałego grubaska, a mianowicie: "Samozwaniec. Polacy na Kremlu" Jacka Komudy. Są to dwa tomy w jednym wydaniu. I muszę Wam powiedzieć, że przepadłam! Wiecie już zapewne (kto dłużej obserwuje mój profil),że uwielbiam powieści historyczne. Uwielbiam przenosić się w inne czasy i epoki. To coś wspaniałego móc odbyć taką podróż! A jeżeli jest...

więcej Pokaż mimo to

avatar
234
161

Na półkach:

Dawno, dawno temu, gdy byłem jeszcze w liceum...
Sięgnąłem wtedy po pierwszy tom "Samozwańca", niestety w bibliotece nie było kolejnych części. Dzięki nowemu wydaniu tej powieści, mogę w końcu nadrobić zaległości. Połączenie dwóch tomów w jedną książkę nie jest złym pomysłem, ponieważ nadal nie jest to bardzo obszerny tytuł, niecałe 700 stron to norma przy dzisiejszych książkach.

Zdecydowanie największą zaletą "Samozwańca" jest ogromna wiedza autora o czasach, które opisuje. Do tego, Jacek Komuda potrafi świetnie wykorzystać ją do stworzenia tła dla fabuły powieści i przekonania czytelnika, że właśnie siedzi w zbroi na koniu obok Jacka Dydyńskiego, jadąc na Moskwę. Uwielbiam książki klimatyczne, w których można zanurzyć się i zatracić. "Samozwaniec" jest właśnie jednym z takich tytułów.

Fabuła jest według mnie ciekawa, choć momentami można odnieść wrażenie, że nieco rozwleczona. Autor nie stroni od obszernych opisów, co powoduje spowolnienie akcji. Mnie to jednak nie przeszkadzało. Warto zwrócić uwagę na głównego bohatera, Jacka Dydyńskiego. W literaturze bardzo często antagoniści są prawie że nieskazitelnie dobrzy. Dydyńskiego nawet nie wiem czy nazwałbym antagonistą.

"Samozwaniec" to powieść obowiązkowa dla fanów historii i powieści o czasach minionych. Świetnie wykorzystana wiedza, styl nawiązujący do dawnych dziejów i ciekawa fabuła to aspekty, które wyróżniają tę powieść.
Więcej recenzji znajdziecie na moim Instagramie @chomiczkowe.recenzje, gdzie serdecznie zapraszam.

Dawno, dawno temu, gdy byłem jeszcze w liceum...
Sięgnąłem wtedy po pierwszy tom "Samozwańca", niestety w bibliotece nie było kolejnych części. Dzięki nowemu wydaniu tej powieści, mogę w końcu nadrobić zaległości. Połączenie dwóch tomów w jedną książkę nie jest złym pomysłem, ponieważ nadal nie jest to bardzo obszerny tytuł, niecałe 700 stron to norma przy dzisiejszych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
270
267

Na półkach:

"Samozwaniec. Polacy na Kremlu" to wznowienie dwóch pierwszych tomów cyklu Jacka Komudy. To awanturnicza powieść historyczna, rozpoczynająca się 1604 roku i dotyczy próby osadzenia na moskiewskim tronie tytułowego samozwańca. Takie powieści historyczne uwielbiam - z jednej strony przygodowe, z drugiej zaś skupiające się na oddaniu realiów danej epoki, co znajduje swoje odbicie w języku i licznych, bogatych opisach. Nim jednak odstraszy Was wizja problemów ze zrozumieniem tekstu: mimo stylizacji Autor zadbał, by współczesny czytelnik się nie pogubił, i gdzie trzeba zostały wstawione przypisy - a całość na końcu rozwinięta wielostronicowym dodatkiem wyjaśniającym nie tylko same słowa, ale i realia. Tym samym można o polskiej historii nic nie wiedzieć i wcale się nie czuć zagubionym! "Samozwańca" spokojnie można przyrównać do twórczości Sienkiewicza, choć bez zbędnego romantyzowania - Autor starał się oddać przede wszystkim realia i atmosferę tamtych czasów, a nie pisać tekst ku pokrzepieniu serc. W efekcie dostaliśmy interesującą historię szlachcica, który został zmuszony wybrać się do Moskwy w towarzystwie cudownie ocalałego carewicza z całym ogromem opisów XVII wieku.

"Samozwaniec" przedstawia nie tylko wydarzenia historyczne, ale kreśli obraz Polski i Rosji z XVII wieku i to w sposób dość szczegółowy i niespieszny. Pozwala to wczuć się w klimat dawnych dziejów i powoli zagłębić w ten jakże odmienny od współczesnego świat. Bogate opisy przekładają się na to, że przez kilka stron Autor przedstawia detale ubioru czy przejazdu/ćwiczeń armii. To może być dość uciążliwe dla tych, co za opisami nie przepadają i wolą samą "esencję" w postaci dialogów i akcji. Jeśli - tak jak moja mama - macie uczulenie na przydługie opisy, to doświadczenie czytania tej powieści może być drogą przez mękę. Dla mnie była to słowna uczta - uwielbiam w powieściach historycznych wszelkie opisy, budujące w mej głowie wyraźny obraz miejsca akcji i panujących ówcześnie zwyczajów. Tutaj trzeba oddać Autorowi, że posiada ogromną wiedze na temat realiów epoki i udało mu się to przelać na papier.

Opisy kojarzą się z nudą, ale "Samozwaniec" taką powieścią nie jest - w dużej mierze to sprawka Jacka Dydyńskiego, głównego bohatera oraz intrygi - ktoś na życie Dymitra samozwańca dybie. Zacznijmy od Dydyńskiego - szlachcica, który powraca do domu, by spotkać ojca na łożu śmierci. Jednak zamiast oczekiwanego spadku czeka go misja, na którą niechętnie się wybierze. Niedawno czytałam "Ogniem i mieczem" i trzeba przyznać, że Skrzetuski jest nudny - to postać papierowa, usposobienie ideałów, w którym za grosz realizmu. Z kolei Dydyński z "Samozwańca" jest zwyczajnie ludzki - mając wady, zalety i złożoność charakteru. Łatwo się z nim zżyć i zwyczajnie mu współczuć, gdy musi wbrew sobie udać się do Moskwy, na misję, która wydaje się z góry skazana na klęskę. Łatwo jest również się na niego wkurzać - bo jak wiadomo polski szlachcić wcale nie musi mieć wiele ze szlachetnością. Lubię takich bohaterów, którzy wzbudzają emocje! Pozostałe postacie również są ciekawe i nie zlewają się w jednakowe tło. Akcję zaś napędzają intrygi - niby bohaterowie ruszają razem na Moskwę, ale po drodze czeka ich wiele przeszkód, a sojusznik w każdej chwili może się odwrócić - szczególnie jeśli nie zapłaci mu się żołdu... Choć akcja zawiązuje się powoli, to ten wolniejszy start pozwala wejść w ten dawny świat.

Choć Dydyński jest temperamentny, to moją sympatię zdobył miłością do koni. Jacek Komuda własne zainteresowania przelał na papier - z przyjemnością czyta się nie tylko szczegółowe opisy koni, ale także jaka relacja jest budowana między szlachcicem a jego końmi. A sceny śmierci konia w walce są naprawdę przejmujące - wszak dobry wierzchowiec jest nieocenionym kompanem.

"Samozwaniec. Polacy na Kremlu" to wspaniała przygoda w odmętach historii. Choć opisy potrafią być rozwleczone to nie robią wrażenia zbędnych - świetnie nakreślają realia, które jeszcze dodatkowo Autor dopowiada w obszernych przypisach na końcu. To powieść historyczna bez romantyzowania i patosu, z jakże ludzkimi bohaterami, co jeszcze bardziej wzmaga wrażenie autentyczności. Może nie jest to ten rodzaj powieści, którą się pożera - ale na pewno można się nią delektować, szczególnie jeśli lubi się powieści historyczne - i awanturnicze.

Na koniec dodam jeszcze, że nowe wydanie - dwa tomy w jednym zaopatrzone jest w jakże pomocną mapę oraz proste, ale pasujące ilustracje. Powieść dostępna jest także jako audiobook - świetnie się ją słucha! - jednak w wersji audio nie znajdziemy dodatku z przypisami.

"Samozwaniec. Polacy na Kremlu" to wznowienie dwóch pierwszych tomów cyklu Jacka Komudy. To awanturnicza powieść historyczna, rozpoczynająca się 1604 roku i dotyczy próby osadzenia na moskiewskim tronie tytułowego samozwańca. Takie powieści historyczne uwielbiam - z jednej strony przygodowe, z drugiej zaś skupiające się na oddaniu realiów danej epoki, co znajduje swoje...

więcej Pokaż mimo to

avatar
201
201

Na półkach:

Z racji, że twórczość autora bardzo mnie intryguje, postanowiłam sięgnąć po cykl "Orły na Kremlu" i choć rzadko sięgam po tego typu awanturnicze historie (wina Sienkiewicza, który skutecznie zraził mnie na lata do takiej literatury),to miałam naprawdę dobre przeczucia co do tej pozycji.
Przyznam, że z początku troszkę trudno mi było wgryźć się w fabułę i na dobre wciągnąć w ten cudownie wykreowany klimat z powodu barwnego języka (oczywiście był on tu potrzebny i dzięki niemu książka nabrała charakterystycznego uroku, jednak przez to po prostu wolniej się ją czyta),ale po kilkudziesięciu stronach przepadłam i z uwagą zaczęłam śledzić losy bohaterów.
Uważam, że ilość samej akcji, jak i tych bardziej opisowych fragmentów została świetnie wyważona, dzięki czemu podczas lektury ani się nie wynudziłam, ani nie zostałam przytłoczona zbyt dużą ilością wydarzeń.
Zachwycona jestem również poczuciem humoru autora, bo w książce nie brakuje humorystycznych dialogów, wstawek czy komentarzy, a fakt, że występują w nich archaiczne określenia i wulgaryzmy, sprawia, że są jeszcze zabawniejsze.
Jeśli chodzi o bohaterów, to zostali oni świetnie i realnie wykreowani. Nie są wyidealizowani, mają swoje wady i zalety, a zarazem tworzą genialny obraz XVII-wiecznego społeczeństwa.
Podsumowując, jest to kawał naprawdę dobrze napisanej książki, która jest zarówno atrakcyjna fabularnie, jak i może przybliżyć czytelnikom trochę historycznych wydarzeń i postaci. Polecam! 😊

Z racji, że twórczość autora bardzo mnie intryguje, postanowiłam sięgnąć po cykl "Orły na Kremlu" i choć rzadko sięgam po tego typu awanturnicze historie (wina Sienkiewicza, który skutecznie zraził mnie na lata do takiej literatury),to miałam naprawdę dobre przeczucia co do tej pozycji.
Przyznam, że z początku troszkę trudno mi było wgryźć się w fabułę i na dobre wciągnąć...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2315
2315

Na półkach: , ,

Polskie orły w moskiewskim gnieździe.

Lubicie historię? Być może nie... A może jednak? Niezależnie od Waszej odpowiedzi trudno zaprzeczyć, że wizja - zwłaszcza dziś! - zdobycia przez jakiekolwiek oddziały wojskowe moskiewskiego Kremla działa na wyobraźnię, rozpala ją i skłania ku jakże przyjemnym konfabulacjom na temat tego "co by było gdyby". Lecz takie wizje to nie tylko konfabulacje - ta fakty, które bardzo dawno temu rzeczywiście miały miejsce. Tam, gdzie nie zwyciężył (w każdym razie nie tak do końca, bo w końcu Moskwę zajął) Napoleon i Wermacht, tam triumf nieco ponad 400 lat temu odniosła polska jazda i kilka tysięcy gotowych na wszystko straceńców, którzy postanowili położyć własne głowy na szali losu, postanawiając podjąć próbę sięgnięcia po koronę carów. UDAŁO IM SIĘ. Jacek Komuda ożywia dla nas tamte czasy i cofa zegar historii do chwili, w której Polskie Orły zdobyły Kreml - jak do tego doszło dowiemy się z pasjonującego i niemożliwego do określenia inaczej niż FENOMENALNY cyklu "Polacy na Kremlu" (zwanego też jako "Orły na Kremlu"),którego dwa pierwsze, wydane zbiorczo jako "Samozwaniec" tomy możemy czytać już od nieco ponad miesiąca!

Oto historia straceńców, którzy wrogów liczyli dopiero po bitwie. Zabitych. Oto historia ludzi tak szalonych, że poszli w tany z samą Śmiercią. Tak zuchwałych, że uwiedli Fortunę. Tak dumnych, że diabłu plunęli w twarz. I tak hojnych, że za przyjaciół płacili tylko krwią i życiem. Oto historia awanturników i husarzy, którzy wstrząsnęli murami Moskwy i sięgnęli po koronę carów.

Jest rok 1604. Monumentalną opowieść Jacka Komudy rozpoczynamy od poznania Jacka Dydyńskiego: powracającego w rodzinne strony po wojnie inflanckiej stolnika sanockiego. Po drodze - co nie było wcale rzadką sytuacją na gościńcach XVII-wiecznej Rzeczpospolitej - w trakcie krwawej bitki ratuje on z opresji pewnego uwięzionego w drewnianej trumnie jegomościa, którym okazuje się być osławiony Dymitr Samozwaniec: rzekomo cudownie ocalały syn Iwana IV Groźnego, prawowity car i "niezwyciężony monarcha, z Bożej łaski cesarz i wielki kniaź wszech Rosji, wszystkich carstw tatarskich i inszych mnogich krajów zdobytych przez Monarchię Moskiewską".

Czy tak jest w istocie? Może Dymitr to rzeczywiście prawowity car, a może tylko zbiegły z monasteru mnich o imieniu Grigorij „Griszka” Otriepjew? Tego Dydyński nie wie i się nad tym nie zastanawia. Po niezbyt życzliwym pożegnaniu z ocalonym "carem" (wszak "szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie", czemu więc niby Pan Jacek miałby bić czołem przed jakimś przybłędą-Moskalem?) Dydyński dociera do domu, a tam czeka nań zwada z młodszym bratem (kolejna częsta historia z czasów szlacheckiej Polski) i konieczność zmierzenia się ze śmiercią ojca - pana na włościach rodu Dydyńskich, który przykazuje w swej ostatniej woli, by jego synowie odnaleźli potomków zdradzonego przezeń i wydanego na niewolę Moskali starszego brata; inaczej żaden z młodych Dydyńskich nie odziedziczy rodzicielskich dóbr, a na imię rodu padnie wieczna infamia...

Tym sposobem Dydyński - błyskawicznie przechytrzony przez młodszego brata i przez jego metresę - zmuszony jest zająć się tą sprawą i prosić o łaskę domniemanego carewicza, który zbiera ochotnicze siły na wyprawę po moskiewską Czapkę Monomacha. Pan Jacek tylko w ten sposób może wypełnić wolę zmarłego rodziciela - inaczej nie ma najmniejszych szans zbliżyć się choćby do stolicy carów. W efekcie dla nas, czytelników, zaczyna się to, co tygryski lubią najbardziej: PRAWDZIWA ZABAWA!

I to moskiewska, a więc nie byle jaka! Kilka tysięcy złaknionych łupów straceńców stanie naprzeciw dziesiątkom tysięcy, które w czystej teorii powinny nakryć ich czapkami. Od czego jest jednak polska - za Napoleona nazwana "ułańską" - fantazja! Szum skrzydeł husarii nieraz załopocze w tej powieści w naszych uszach, a pełne sarmackiej chwały, zasłane ciałami Moskali pobojowiska staną się świadkami kolejnych triumfów polskiego oręża. Ale także i klęsk... Co, koniec końców, zatriumfuje? Wola rzekomo prawowitego monarchy, poparta siłą polskiej jazdy, czy mrówcze zastępy moskiewskich bojarów, wspomagane przez najgorszego wroga wszelkich armii: Generała Mroza? Przekonajmy się!

Cykl "Orły na Kremlu" to opowieść o zderzeniu dwóch światów – wyrosłej na gruncie wolności (co prawda dostępnej tylko dla wybranych, ale jednak) szlacheckiej Rzeczypospolitej i ksenofobicznej Moskwy, odgrodzonej od Europy murem prawosławia. To opowieść o fenomenie husarii i wojska polskiego, zwyciężających na mroźnych stepach i lodowych pustkowiach Rosji, gdzie wieki później klęskę poniosły armie Napoleona i III Rzeszy.

Można by się spierać, czy opowieść o dymitriadach z początku XVI wieku w wersji Komudy trąci bardziej o fantastykę, czy bardziej o prozę (w dużej mierze historyczną). Według mnie cała treść tej monumentalnej opowieści łączy w sobie i jedno i drugie. I wychodzi z tego bardzo ciekawy mix. Ciekawy zarówno poprzez fabułę, jak również za sprawą charakterystycznych bohaterów, przez zapierające dech w piersi zwroty akcji, a momentami dzięki bezczelnej awanturniczości całej opowieści. Książce świetnie to wszystko robi!

Faktem niezaprzeczalnym jest to, że tego rodzaju lektury trzeba lubić. Inaczej... można polec. Zagubić się w wiernie przytoczonym języku epoki, w jej realiach, czy w szczegółowych, pełnych nazwisk i nazw własnych opisach, których autor nie szczędzi nam na kolejnych stronach. Trzeba to po prostu (po)lubić :) Lecz jeśli już się to stanie, to będziecie przez Jacka Komudę bez dwóch zdań kupieni :)

Książka jest znakomitą mieszanką powieści historycznej z literaturą do gruntu awanturniczą, wzbogaconą o (liczne) wątki militarno-sensacyjne. Sporą zaletą lektury jest także jej realizm jeśli chodzi o omawianą przez Komudę epokę, albowiem nie zabraknie tutaj ani prawdziwych wydarzeń, ani wiarygodnych portretów przedstawicieli polskiej szlachty, ruskich bojarów i kozaczyzny mówiącej pod nosem mieszaniną ruskiego i łamanej polszczyzny. Znajdzie się tutaj także miejsce dla szumiących traw ukraińskich i moskiewskich stepów, na pędzącą w pełnym galopie husarię, a także na szlacheckie pijatyki, wystrzały z samopałów i na nierówną walkę z rosyjskim Generałem Mrozem. Wielbiciele klimatów a’la sienkiewiczowska „Trylogia” będą tym wszystkim po prostu zachwyceni!

Warto raz jeszcze podkreślić, że lektura jest fenomenalna także za sprawą historycznego realizmu i umiejętności wplecenia przez autora w fabułę autentycznych faktów. Dość wspomnieć w tej materii o rzeczywiście istniejących oddziałach lisowczyków (choć nie doszukałem się co prawda informacji na temat tego, aby brali oni udział w wojnie inflanckiej na początku XVII wieku, a dokładnie przed 1604 rokiem jak informuje nas autor; co można by Mu w zasadzie wytknąć, lecz nie czynię tego, gdyż nie mam być może dostępu do wszystkich dostępnych na ten temat informacji - potwierdzone jest powstanie tego typu oddziałów około roku 1609 w czasie związanej z dymitriadami wojny polsko-rosyjskiej),czy o autentycznej postaci Jacka Dydyńskiego oraz o całych tonach informacji dotyczących polskich i moskiewskich formacji zbrojnych z pierwszej dekady XVII wieku. Osobiście jestem ogromnym fanem tego typu historycznych kopalni danych, jednak w wersji fabularnej mogą się one spodobać nie tylko (psycho?)fanowi, ale także zupełnemu laikowi - to całe tony informacji, które stanowią wartość samą w sobie.

Książka wciągnęła mnie bez reszty. Przede wszystkim dlatego, że jako pasjonat historii mam swoje ulubione okresy historyczne, a jednym z nich jest czas istnienia I Rzeczpospolitej. "Samozwaniec" to fantastyczna podróż do szlacheckich, awanturniczych czasów, które - co najlepiej widać po omawianej lekturze, ale także i po innych książkach tego autora - obfitują w tyle barwnych i działających na wyobraźnię opowieści, że jest to w zasadzie ich niewyczerpane źródło. Jacek Komuda, jako propagator historii, wykonał w tej książce mnóstwo ogromnej i wartościowej (także typowo mrówczej, polegającej na żmudnym researchu) pracy, której zbrodnią byłoby nie docenić. Wielkie brawa Panie Jacku!

Czy "Samozwaniec" jest w stanie zachwycić nas czymś jeszcze? Czymś ponad to, o czym już napisałem? Zdecydowanie tak, jest bowiem w stanie nie tylko przyprawić czytelnika o szybsze bicie serca za sprawą tempa akcji i skutecznie zadziałać na wyobraźnię poprzez przyprawiającą o ciary na skórze monumentalność przedstawionej wizji - książka ta potrafi także skłonić do gorzkiej zadumy i refleksji. Jest w stanie być może nawet wzruszyć. Oto bowiem za sprawą Jacka Komudy jesteśmy naocznymi świadkami tego (choć jeszcze nie teraz - to nastąpi etapami, w kolejnych tomach, ale mamy właśnie przed oczami pierwszy z tych etapów),w jaki sposób doszło do zaprzepaszczenia ogromnej dziejowej szansy, jaką była perspektywa złączenia pod jednym berłem (albo chociaż pod dwoma względem siebie przyjaznymi oznakami władzy) szlacheckiej Rzeczpospolitej Obojga Narodów i jej odwiecznego, moskiewskiego wroga. Taka szansa bez wątpienia istniała - i przepadła... A jaki będzie tego skutek, tego dowiodą wydarzenia z końcówki XVIII wieku. "Samozwaniec" to opowieść także na ten, skłaniający do smutnych refleksji, temat...

... i istna KOPALNIA HISTORYCZNEJ WIEDZY!

Gorąco polecam!

Dziękuję Fabryce Słów za egzemplarz recenzencki.

#samozwaniec #orłynakremlu #polacynakremlu #jacekkomuda #fabrykasłów #dymitrsamozwaniec #dymitriaszka #dymitriady #griszkaotriepjew #szlachta #demokracjaszlachecka #rzeczpospolitaszlachecka #warcholstwo #opoje #alkohol #historia #husaria #polskajazda #recenzjaksiążki #bookreview #bookstagram #bookstagrampolska #cosnapolce #instabookspoland #instabooks

https://cosnapolce.blogspot.com/2023/08/samozwaniec-tomy-1-i-2-jacek-komuda.html

Polskie orły w moskiewskim gnieździe.

Lubicie historię? Być może nie... A może jednak? Niezależnie od Waszej odpowiedzi trudno zaprzeczyć, że wizja - zwłaszcza dziś! - zdobycia przez jakiekolwiek oddziały wojskowe moskiewskiego Kremla działa na wyobraźnię, rozpala ją i skłania ku jakże przyjemnym konfabulacjom na temat tego "co by było gdyby". Lecz takie wizje to nie tylko...

więcej Pokaż mimo to

avatar
191
191

Na półkach: , ,

Samozwaniec. Lisioły na Kremlu. Tom 1 i 2.
.
Lisioł zapragnął przypiąć sobie skrzydła, wskoczyć na konia, złapać za lancę i wlać w siebie beczkę okowity – w dowolnej kolejności. Ponoć z tymi skrzydłami sprawa wyglądała inaczej, ale liczy się efekt prawda? Dołóżmy do tego wyprawę zbrojną na Moskwę i wychodzi nam „Samozwaniec. Polacy na Kremlu” pióra Jacka Komudy.
.
Lisioł dołączył do świty szlachcica Jacka Dydyńskiego, przemierzając szlaki Rzeczpospolitej na końskim grzbiecie. Nudę liczenia końskich kroków, przerwał zator na drodze. Z trumną utknęli, a to ci heca, jeszcze pchać ją trzeba *Lisioł pomachał łapką wyznaczonym do tego ludziom, a sam zmrużył oczy* coś mu ta trumna śmierdzi… Pomimo wątpliwości Dydyński zarekomendował dalszą podróż, ale smród powrócił, trza było konie nawracać. Lisioł dobre miał jednak przeczucie, w trumnie zamiast trupa czy złota, zastali jeszcze większy skarb oraz początek niemałych problemów. Jak wiadomo trup żywy lub martwy zawsze śmierdzi! Zwłaszcza gdy się okazuje dziedzicem tronu moskiewskiego.
.
Problemy zawsze mają korzenie w rodzinie. To prawie że święta prawda *przyznał Lisioł, stojąc u boku Dydyńskiego i patrząc jak, ojciec rodu do smakowitego testamentu dorzuca nieco mniej smakowity haczyk*. Aby spełnić wolę ojca Lisiołowi przyjdzie na Kreml tuptać, żeby jakieś zapomniane ogniwo rodzinne znaleźć, które tam w niewoli przebywa. Brata, mości Jacku, to też szelmę masz, zrobił nas w konia! Samego Lisła przefarbował! No nic, zostało tylko do naszego trupa z obwoźnej trumny jechać w odwiedziny. A ten nieboszczyk to dopiero ma fantazję! Na Moskwę się wybiera po tytuł cara.
.
Problem w tym, że na miejscu moc szlachty Lisioł zastał, a charakter Mości Dydyńskiego wybuchowy jest jako prochu beczka. Łaski przyszłego-byłego-cara mogą nie wystarczyć, żeby tutaj przeżyć, a co dopiero do Moskwy dojechać. Na dodatek Lisioł musi wszędzie wepchnąć swój nochal, więc jak tylko zniuchał tajny kult, od razu wpadł w objęcia kolejnej awantury. Tak doświadczeni życiem, z pustymi manierkami i krwią zroszeni, wyruszyli wspólnie towarzysz husarski Dydyński razem z towarzyszem futrzanym Lisiołem w stronę Kremla. Czas zostać legendą.
.
Problem w tym, że zostawanie legendą to mało przyjemna droga i rzadko kończy się dobrze dla głównych zainteresowanych. Szlak ten wiedzie krawędzią szabli wbitej głęboko w czyjeś ciało, a i krew się ciężko zmywa. Z drugiej strony, piśnijmy sobie szczerze, to nie są czasy na żałowanie Moskali *oświadczył Lisioł, wbijając końcówkę swojej szabli w czyjeś oko*. Od łaskawości nowy car Dymitr jest, ale żeby mógł ją w ogóle okazać, najpierw coś trzeba nawiedzić, niczym południca chłopskie pole, a i samego Dymitra na tronie osadzić.
.
Nawet najsilniejszego ducha błocko może osłabić, gdy oblężenie przyjdzie w takich warunkach prowadzić. Dlatego Lisioł namówił Mości Dydyńskiego do skorzystania z zaproszenia na dwór pewnego Moskala. Jednak szlachcic polski począł wykłady o wolności głosić, a przecież futrzak piszczał mu, żeby gębę w półmisek wsadził i usta żarciem napchał, zamiast wywody czynić. Jeszcze pić zaczął mości szlachcic i to równie łapczywie, co pewien wawelski smok. Nic to, Basieńka… *mruknął Lisioł, patrząc na płonący dwór*. Trzeba będzie do błota wracać.
.
Na szczęście w obozie łaźnie mają. Lisioł zamówił sobie wielką bale ciepłej wody i piękną kobietę do towarzystwa, ale zamiast niech trzej jezuici przyszli. *Lisiołowi aż wszystkie wąsy opadły, po chwili jednak odzyskał rezon i duchowni opuścili łaźnię oburzeni i zniesmaczeni*. O czasy, o obyczaje, tak futrzaka w kąpieli nagabywać!
.
Czy to koniec Lisich przygód u boku Mości Dydyńskiego? A gdzie tam, to dopiero początek! *zawołał Lisioł, pędząc na mury obleganego Nowogrodu w samotnej szarży, mijając ludzi pukających się w głowy na ten widok*. Tym, proszę Czytelników, owocuje znajomość z Panem Dydyńskim. Latającymi nad uchem kulami armatnimi *całkiem niemała przetoczyła się przed lisim wierzchowcem, miażdżąc ludzi po drodze*. W takiej sytuacji można powiedzieć tylko „Naprzód, lisowie szlachta” i mieć nadzieję, że napęd na cztery kopyta zadziała!
.
Jeśli szukacie przygód, z których wyjdziecie cali osmoleni, a przy tym krwi co nieco wrogom utoczycie, to nie zastanawiać się, tylko czytać!

Samozwaniec. Lisioły na Kremlu. Tom 1 i 2.
.
Lisioł zapragnął przypiąć sobie skrzydła, wskoczyć na konia, złapać za lancę i wlać w siebie beczkę okowity – w dowolnej kolejności. Ponoć z tymi skrzydłami sprawa wyglądała inaczej, ale liczy się efekt prawda? Dołóżmy do tego wyprawę zbrojną na Moskwę i wychodzi nam „Samozwaniec. Polacy na Kremlu” pióra Jacka Komudy.
.
Lisioł...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    52
  • Przeczytane
    21
  • Posiadam
    13
  • Chcę w prezencie
    3
  • Teraz czytam
    3
  • Powieść historyczna
    2
  • Szukam
    1
  • 0 ZDC
    1
  • Kupione w 2023
    1
  • Did Not Finish
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Samozwaniec. Polacy na Kremlu. Tomy 1-2


Podobne książki

Przeczytaj także