Wschody i zachody księżyca
- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- Estymator
- Data wydania:
- 2023-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 1990-01-01
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788367769570
- Tagi:
- Tadeusz Konwicki Wschody i zachody księżyca
Doskonała literatura, ale również dokument historii, który w lekkiej formie i z poczuciem humoru opisuje mroczne lata 80. Powieść, w której Tadeusz Konwicki zawarł obraz początku lat 80-tych, ówczesnych wydarzeń politycznych i przemian społecznych. To odważny głos na temat życia w Polsce tamtego okresu. Tekst początkowo ukazał się jedynie w drugim obiegu, jest bowiem otwartym atakiem na politykę Związku Radzieckiego. Książka znakomicie oddaje klimat, jaki panował wówczas w środowisku awangardowych literatów, które Konwicki obserwował od środka. Usłyszymy mnóstwo anegdot z literackiego światka, barwne opisy przyjaciół i współpracowników autora oraz innych znanych osób, które funkcjonowały wtedy w przestrzeni publicznej. [Audioteka]
„Wschody i zachody księżyca” to mało znana książka Tadeusza Konwickiego, tymczasem jest jedną z najlepszych w dorobku pisarza. O książce tej mówiło się, że jest jawnym atakiem na ZSRR. Szokowała odwagą w formułowaniu krytycznych uwag pod adresem lidera bloku państw socjalistycznych, a nade wszystko stwierdzeniem, że za zamach na życie Jana Pawła II odpowiedzialne jest KGB. „Wschody...” to jednak nie tylko książka polityczna. To również zbiór anegdot, wspomnień (m.in. Stanisława Dygata),portretów (zabawny rozdział poświęcony Stanisławowi Lemowi),a nawet fragmentów utworów samego autora. W dzienniku znalazły się trzy teksty „z warsztatu” pisarza – początek nieukończonej opowieści o romansie dwojga staruszków, wyimki z „Nowych dni”, niedopuszczonej do druku przez cenzurę powieści o czasach powojennych, oraz szkic nie napisanego utworu wojennego. Znajdziemy w nim też wiele odwołań do powstałej wcześniej „Małej apokalipsy”. [Agora, 2010]
Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 116
- 97
- 44
- 5
- 4
- 3
- 2
- 1
- 1
- 1
Cytaty
Zwiedzając obce miasta odczuwam niezdrowy pociąg do książek telefonicznych i do cmentarzy. Spisy abonentów i nagrobki to skondensowane do ostateczności życiorysy moich bliźnich, to ekstrakty dramatów ziemskiej egzystencji.
OPINIE i DYSKUSJE
Bardzo lubię prozę Tadeusza Konwickiego , szczególnie w formie raptularzy . ,, Wschody i zachody księżyca'' to drugi raptularz tego autora.
Konwicki opisuje rzeczywistość początków lat osiemdziesiątych, z nowo powstałą Solidarnością i stanem wojennym. Ponieważ książka krytykuje ustrój socjalistyczny została wydana przez wydawnictwo podziemne. Raptularz zawiera anegdoty, wspomnienia autora z rodzinnej Wileńszczyzny, kilka notatek z pracy reżyserskiej i życia osobistego. Co ciekawe Tadeusz Konwicki zamieścił materiały z niepublikowanej książki, którą napisał w latach młodości. Nie mogło w tych jego luźnych zapiskach zabraknąć ukochanego kota Iwana , o którym uwielbiam czytać. Dla mnie książki Konwickiego są wyjątkowe, piękne, mądre, życiowe.
Polecam.
Bardzo lubię prozę Tadeusza Konwickiego , szczególnie w formie raptularzy . ,, Wschody i zachody księżyca'' to drugi raptularz tego autora.
więcej Pokaż mimo toKonwicki opisuje rzeczywistość początków lat osiemdziesiątych, z nowo powstałą Solidarnością i stanem wojennym. Ponieważ książka krytykuje ustrój socjalistyczny została wydana przez wydawnictwo podziemne. Raptularz zawiera anegdoty,...
Najlepsza według mnie – a wbrew wielu innym tu opiniom - część niby-dziennika Mistrza (a wydana w PRL bez cenzury, w podziemiu).
Właśnie dlatego, że to taki misz masz; że wątki wszystkiego poplątane, niechronologiczne, bez żadnej zasady porządkującej. A dodatkowo jeszcze jakaś „książka w książce”. Normalnie można zwariować: to się przecież bardzo ciężko czyta, a nie jak Pan Bóg czy pani Bogini przykazali: początek, rozwinięcie, koniec.…. Tak jak w szkolnym wypracowanku, za które piątka murowana!
Tymczasem taki oto nieporządek jest właśnie jedynym możliwym porządkiem, z którym przychodzimy na świat, w nim żyjemy (czy też: mimo niego) i z nim również odchodzimy. Nie byłby Konwicki wielkim pisarzem, gdyby tego nie wiedział.
Nb. podobny nie-porządek stosował w swych niepowtarzalnych książkowych esejach o Mickiewiczu Jarosław Marek Rymkiewicz, którego Konwa zdążył jeszcze mianować „honorowym Litwinem”.
A za co? M.in. za książkę eseistyczną pt. „Żmut” o nigdy niewyjaśnionych tajemnicach życiorysu Mickiewicza (ale też i parę innych),napisanych właśnie w ten tak nielubiany na Lubimy Czytać sposób.
A żmutem nazywano na dawnej Litwie to, co splątane, poplątane, zaplątane tak że nie do uporządkowania. I tak jest nam dana i przeszłość, i teraźniejszość. Żmut zatem musi być przedstawiony jako żmut, bo w nim jest życie, a nie w żadnym porządku. Tym bardziej, że żmut – jak to podkreślał Rymkiewicz – wcale nie chciał być rozplątany.
Wątpiących w taką metodologię zachęcam do lektury najwybitniejszej rzeczy JMR, czyli właśnie „Żmutu” oraz innych jego wczesnych esejów (niezależnie od ocenianego przez mnie jednoznacznie jego nieobliczalnego zaangażowania politycznego). Takim go chcę pamiętać…
Najlepsza według mnie – a wbrew wielu innym tu opiniom - część niby-dziennika Mistrza (a wydana w PRL bez cenzury, w podziemiu).
więcej Pokaż mimo toWłaśnie dlatego, że to taki misz masz; że wątki wszystkiego poplątane, niechronologiczne, bez żadnej zasady porządkującej. A dodatkowo jeszcze jakaś „książka w książce”. Normalnie można zwariować: to się przecież bardzo ciężko czyta, a nie jak...
"Nas uratuje cud. Kolejny realny cud. Polska żyje cudami. Inne kraje potrzebuję dla swej egzystencji dobrych granic, rozumnych sojuszów, zdyscyplinowanych społeczeństw, a nam wystarczy przyzwoity cud. Raz na pół wieku solidny cud na pograniczu niecudu. Jeszcze nie wiem, co to będzie. Niesłychany zbieg okoliczności, zdumiewający układ planet albo nagły powiew wichru z głębi kosmosu. Ten cud nakarmi nas boską ektoplazmą na następne pięćdziesiąt lat. A potem zobaczymy".
Drugim tom raptularzy Konwickiego obejmujący rok 1981. Niestandardowo zaczęłam od drugiego, bo nie wiedziałam, że jest ich sztuk trzy, a pierwszy czeka na półce za drugim.
To chyba jedna z tych słabszych książek Tadeusza, które miałam okazję przeczytać.
Są to luźne zapiski z dnia codziennego, przemyślenia na temat Polski i Polaków, synteza znajomych Konwickiemu postaci (Gombrowicz, Cybulski, Lem),historia powstania "Doliny Issy".
Przytoczone są też fragmenty powieści "Nowe dni"
Konwicki przybiera tutaj ton bardzo, rzekłabym, płaczliwy. Marudzi, momentami sam krytykuje własną twórczość, szuka sensu w tym, co pisze, i w tym, że w ogóle pisze. Na dłuższą metę może to denerwować i męczyć czytelnika.
Jedno pozostaje stałe: klimat nie do podrobienia. Klimat starej wileńszczyzny, złotych pól pszenicy, pierwszych, młodzieńczych miłości i pożądań, młodości w czasie wojny, starego domu o zapachu drewna.
To jedno sprawia, że zawsze do Konwickiego wracam :)
"Nas uratuje cud. Kolejny realny cud. Polska żyje cudami. Inne kraje potrzebuję dla swej egzystencji dobrych granic, rozumnych sojuszów, zdyscyplinowanych społeczeństw, a nam wystarczy przyzwoity cud. Raz na pół wieku solidny cud na pograniczu niecudu. Jeszcze nie wiem, co to będzie. Niesłychany zbieg okoliczności, zdumiewający układ planet albo nagły powiew wichru z głębi...
więcej Pokaż mimo toBardzo lubię prozę Konwickiego, uważam jednak, że "Wschody i zachody..." mu zupełnie nie wyszły. Co ciekawe, autor najwyraźniej był świadom porażki, bo kilkakrotnie wspominał w swoich zapiskach, że nie jest zadowolony z efektu. Dlaczego więc nie schował tego na zawsze do szuflady? Dlaczego poczęstował nas tym marudzeniem staruszka?
Bardzo lubię prozę Konwickiego, uważam jednak, że "Wschody i zachody..." mu zupełnie nie wyszły. Co ciekawe, autor najwyraźniej był świadom porażki, bo kilkakrotnie wspominał w swoich zapiskach, że nie jest zadowolony z efektu. Dlaczego więc nie schował tego na zawsze do szuflady? Dlaczego poczęstował nas tym marudzeniem staruszka?
Pokaż mimo toKonwicki w swoim, pamiętnikarskim, stylu. Autor głównie zajmuje się rozliczaniem z własną przeszłością, wiele wspomina o życiu w młodości na Wileńszczyźnie, o partyzantce, jest i o początkowej fascynacji komunizmem, a pomiędzy tym przemyślenia o współczesności (która dla nas jest już historią).
Książka pisana na przełomie, można powiedzieć dwóch epok, Karnawału Solidarności i Stanu Wojennego. Świetnie pokazuje te dwie rzeczywistości, ostrożną nadzieję po tym jak władza ustąpiła Solidarności, a potem w Stanie Wojennym już tylko nadzieja na cud, bo nic innego miało Polski już nie uratować.
Perełką jest niedokończona powieść (jak o niej pisze autor) o życiu w tuż powojennej Polsce. Na tych ok. 100 stronach Konwicki pokazał z dużym wyczuciem i dokładnością Polską rzeczywistość końca lat 40.
Autor tą książką niejako przechodzi na emeryturę, mówi, że wszystko co miał w życiu przeżyć to przeżył a teraz to już czeka tylko na koniec. Brzmi to dosyć kuriozalnie biorąc pod uwagę, że Konwicki, żył jeszcze prawie 35 lat od momentu napisania tej książki.
To co najbardziej urzeka w pisarstwie Konwickiego, to wszechobecna ironia i dystans wobec siebie jak i świata. Wybitny pisarz.
Konwicki w swoim, pamiętnikarskim, stylu. Autor głównie zajmuje się rozliczaniem z własną przeszłością, wiele wspomina o życiu w młodości na Wileńszczyźnie, o partyzantce, jest i o początkowej fascynacji komunizmem, a pomiędzy tym przemyślenia o współczesności (która dla nas jest już historią).
więcej Pokaż mimo toKsiążka pisana na przełomie, można powiedzieć dwóch epok, Karnawału...
Tak, wstyd się przyznać, ale sięgnęłam po tę książkę po śmierci Konwickiego. Dotąd stała sobie na półce dostana kiedyś tam w prezencie i czekała.....niestety wyszło, że na śmierć autora.
Wschody i zachody to luźne zapiski Konwickiego o jego codzienności i przeszłości skrzące się lekko ironicznym, pełnym swady i dystansu do rzeczywistości językiem. Tematyka od sasa do lasa dotykająca różnych spraw i opisująca różne osoby, zdarzenia, sytuacje - układa się w wartką rzekę życia autora, który pod perfekcyjną intelektualnością swojego pisarstwa skrywał wrażliwość i przejmujący strach przed przemijaniem.
To co zastanawia z perspektywy roku 2015 będącego rokiem śmierci Tadeusza Konwickiego, to jego postrzeganie siebie samego w początku lat 80 XX w., gdy ten specyficzny dzienniko-wspomiennik powstawał. Autor umarł mając lat 89, gdy pisał Wschody miał więc około 55 lat, a ciągle, do znudzenia, w koło i na powrót będąc sobą z 1982 roku pisał o sobie jako o starym człowieku, staruszku nawet! Nie, to nie brzmi wiarygodnie. Trochę chyba też przeznaczenie zemściło się na Konwickim karząc mu trwać w tej jego domniemanej najpierw, a potem prawdziwej starości - kolejne ponad 30 lat.
Oczywiście, że to początek mojej przygody z pisarstwem tego autora. Nie przepuściłabym okazji do obcowania z tym doskonałym, perfekcyjnym, pełnym humoru językiem. A wszystkim, którzy narzekają na swój wiek - "Nie ten stary, kto stary, tylko kto starym się czuje" :-)
Tak, wstyd się przyznać, ale sięgnęłam po tę książkę po śmierci Konwickiego. Dotąd stała sobie na półce dostana kiedyś tam w prezencie i czekała.....niestety wyszło, że na śmierć autora.
więcej Pokaż mimo toWschody i zachody to luźne zapiski Konwickiego o jego codzienności i przeszłości skrzące się lekko ironicznym, pełnym swady i dystansu do rzeczywistości językiem. Tematyka od sasa do lasa...