Książka ze wszech miar zasługująca na miano literatury podróżniczej i to całkiem niezłej. Dwójka dwudziestolatków umyśliła sobie opłynięcie kajakiem północnego przylądka Europy w czasach, kiedy w Polsce bieda aż piszczy we wrzących latach 80. XX wieku, a każdy kto o tym usłyszał, stukał się w głowę, jakby miał do czynienia z wariatami. Dzisiaj, kiedy jest się już przesyconym wyzwaniami, gdzie dla podbicia stawki sięga się coraz dalej i w coraz to niebezpieczniejszej formie, to czego dokonała ta dwójka chłopaków, zasługuje na wielki podziw. W trampkach, swetrach i w jednym sztormiaku na dwóch rzucili się kajakiem na wody morza Barentsa i to nie dlatego, żeby zadziwić świat, ale dlatego, że innych możliwości po prostu nie mieli. Gdzie są ci wszyscy dzisiejsi wyczynowcy wspomagani kosmicznymi technologiami i sponsorami?
Marek Payerhin oczami młodego człowieka zza żelaznej kurtyny opisuje swoją przygodę z poetyckim zacięciem, pełnym trafnych i interesujących przemyśleń jak na prawdziwego eksploratora - pioniera przystało. Książka z dobrą narracją, godna polecenia dla miłośników literatury podróżniczej.

Książka ze wszech miar zasługująca na miano literatury podróżniczej i to całkiem niezłej. Dwójka dwudziestolatków umyśliła sobie opłynięcie kajakiem północnego przylądka Europy w czasach, kiedy w Polsce bieda aż piszczy we wrzących latach 80. XX wieku, a każdy kto o tym usłyszał, stukał się w głowę, jakby miał do czynienia z wariatami. Dzisiaj, kiedy jest się już...