rozwińzwiń

Orzełek z białą głową

Okładka książki Orzełek z białą głową Robert Lalonde
Okładka książki Orzełek z białą głową
Robert Lalonde Wydawnictwo: Wydawnictwo w Podwórku literatura piękna
320 str. 5 godz. 20 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Le petit Aigle
Wydawnictwo:
Wydawnictwo w Podwórku
Data wydania:
2022-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2022-01-01
Liczba stron:
320
Czas czytania
5 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
9788364134449
Tłumacz:
Krzysztof Jarosz
Tagi:
literatura kanadyjska literatura francuskojęzyczna biografia fikcyjna proza poetycka
Średnia ocen

8,2 8,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,2 / 10
5 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
508
508

Na półkach:

Jeśli to moja ulubiona seria, „Frankofonia Literaria”, tak dopieszczona przez Wydawnictwo w Podwórku, to już wiadomo, że będzie to literatura mocna, znakomita i mało znana. Odmieniająca przez kolejne, za każdym razem inne przypadki, pojęcie tożsamości, dla nas wydawałoby się termin prosty i jednoznaczny, gdzieniegdzie jednak nad wyraz delikatny i skomplikowany. Tutaj mówimy akurat o krajach będących wcześniej koloniami francuskimi i o związanych z tym swoistym przenikaniu się różnych kultur, asymilacją i odrzuceniem, podporządkowaniem i osobnością. To niełatwe tematy, a odnoszą się do sporych obszarów i licznej ludności.

Czy to będzie Mauritius, czy, jak w przypadku „Orzełka z białą głową”, kanadyjski Quebec, problem zasadniczy wciąż sprowadza się do pytania: czy pozostało tu jeszcze cokolwiek naszego, gdzie w tym wszystkim jesteśmy my, ci, którzy byli tu od zawsze, a teraz, zepchnięci na margines, nie poznają swoich miejsc. „Zostaliśmy definitywnie zapomniani przez Boga i innych ludzi, zarówno tych, którzy, podobnie do nas, zagubili się na tej ziemi i obozowali gdzieś na niegościnnych wzgórzach czy dolinach bez perłowych plaż, wiecznego słońca, cienistych bananowców, czy wielkiego, uspokajającego szumu morza, jak my zmuszonych do pracy na roli, zanoszenia modlitw i dojenia krów, zamykania się na całą zimę w przegrzanych domach, wokół których huczały śnieżne burze sprowadzające miraże i przerażające sny.” Słowa te są miarą rozpaczy nie tylko bohatera, ale i reszty jego rodaków, rdzennych mieszkańców Kanady. I gdy mówi on dalej: „Zdecydowanie jedyną możliwość przypomnienia dawały nam nasze zmysły” to już wiemy, czemu ta piękna proza Lalonde jest taka sensualna, bogata w smaki, zapachy, dźwięki, wrażenia ciepła, zimna, pieszczotę lub bolesność dotyku. To wyostrzona, zmysłowa wrażliwość ludzkiej pamięci w poszukiwaniu raju, który zniknął, lecz być może gdzieś tam jest i tylko trzeba go przywołać. To smakowanie każdej chwili, bo to ona właśnie może być owym rajem.

O pamięć Auberta dbały trzy stare ciotki – Metyski, o nie do końca wiadomych mocach. To dzięki nim i zapraszanym przez nie „przodkom i przynależnym do nich krajobrazom widziałem wyłaniającą się powoli przeszłość, naszą, moją, wszechświat, którego byłem zarazem punktem docelowym i centrum, płynący jak rzeka, zaludniony niezliczonymi istotami i niezwykłymi historiami (…)” I tak owa kraina dzieciństwa nabrała dzięki trzem czarodziejkom oraz tajemnym cudom natury jakiejś nadprzyrodzonej, niezwykłej atmosfery, esencjonalnej żywotności sprzęgniętej z porami roku i księżycem, ludzką witalnością i nieodgadnioną tajemniczą mocą nieba.

Aubert, poszukujący nie tyle swojej tożsamości etnicznej, co samego siebie jako osoby oraz miejsca dla siebie w świecie, czujący, że nie jest rolnikiem, ale drzemią w nim niezliczone możliwości, które winien zbadać, zapładnia swą młodzieńczą wyobraźnię filozofią Gide`a, sławiącą wolność i swobodę doznań i pragnień, doświadczania życia na wszelkie sposoby, a przedstawioną jednoznacznie w „Pokarmach ziemskich”. Książka ta, wraz z pismem „Life” wskazała mu drogę, skłoniła do opuszczenia wioski, do poszukiwań znacznie szerszych niż początkowo zakładał. One zaś z kolei przywiodły go ku pewności, iż niezależnie co się stanie, nigdy nie mamy nic do stracenia. Że ludzkie serce nie jest ani wątłym mięśniem, który trzeba oszczędzać, ani skomplikowanym i delikatnym mechanizmem, który można popsuć, nakręcając go zbyt mocno, lecz po prostu rozżarzonym polanem, zagnieżdżonym w głębi ciała, a gaśnie dopiero na znak, o którym człowiek nie decyduje. Niewinne i dzikie, podlega połączonym tchnieniom doświadczenia i magii do tego stopnia, że czyni zbędnym zarówno Boga, jak i diabła.” Ta świadomość daje Aubertowi odwagę, by zmierzyć się z własnym przeznaczeniem i albo zwyciężyć, albo polec. Będzie pisał wiersze, to do tego został stworzony. Musi więc wędrować, by zobaczyć i doznać jak najwięcej i przekazać to w swojej wieszczej poezji.

W całej tej opowieści aż kipi życie, gwałtowne, rozsadzające własne ramy, nie uznające ograniczeń. Nieokiełznani są bohaterowie, ulegający bez zastanowienia popędom i spalający się w emocjach. Szaleńczym żywiołem jawi się też przyroda, w kolejnych odsłonach pór roku dzika i oddana własnemu rytmowi. „Najpierw mróz ścina rzekę, leniwą już od końca lata, lustro o rdzawych i złotych refleksach, sztabami żywego srebra, prawie białego, podobnymi do wytrysków mlecza samca szczupaka w okresie tarła, gdy ściska mu się brzuch, żeby wyciągnąć haczyk. Potem przychodzi ocieplenie jak dziki miód spadający deszczem z nieba, topi się na drzewach, spływa po trawie, nadaje ludziom i rzeczom aureole pobożnych obrazków, sprawiając, że zamykacie oczy w jakimś niewyobrażalnym spokoju, usypiającym was na stojąco, z szeroko otwartymi ustami.”

Aubert nigdzie nie jest w stanie zagrzać miejsca. Coś, może to jego mieszana kanadyjsko-francusko-indiańska krew, burząc się, wyrywa go najpierw z rodzinnego domu, gdzie mu zbyt ciasno, gdzie ze swoją gorącą, pełną marzeń głową, zwyczajnie nie pasuje. Później, nie potrafiąc podporządkować się regule, zostaje wydalony z alumnatu, a następnie błądzi gdzieś miedzy mrocznymi lasami Quebecku, a Paryżem, wciąż poszukując, nieustannie niespokojny.

To barwny, wielonarodowy Quebeck z początku XX wieku, gdzie mieszczą się i siostry czarownice i księża, ciężko pracujący drwale i delikatni poeci, mężczyźni wielbiący kobiety, i ci czujący pociąg do mężczyzn. Biali, Metysi, Kreole i Indianie, porozumiewający się w sobie tylko wiadomym narzeczu. Dla nich wszystkich gra wiatr w gałęziach drzew, ich wszystkich ogrzewają promienie słońca, a dla każdego rozpościera się ścieżka, którą może podążyć w poszukiwaniu szczęścia.

Wczytując się w przygody Auberta, poznając jego wiersze i poczucie posłannictwa, odniosłam wrażenie, że mam przed sobą jakąś hybrydę, połączenie wzniosłego, patetycznego, owładniętego wyższą misją bohatera romantycznego oraz postaci rodem z powieści łotrzykowskiej, wędrującej, poznającej wciąż nowych, często dość ekstrawaganckich ludzi, którzy mają istotny wpływ na jego poglądy i dalsze losy. Przy okazji dostajemy też echa lektur Auberta, począwszy od Gide`a i Geneta, przez Jana Jakuba Rousseau i Henry`ego Jamesa, Baudleaire`a i Verlaine`a aż do Scotta Fitzgeralda. Za to nawałnica, jaka przetacza się w tym czasie przez świat, czyli II wojna światowa, tutaj przechodzi niemal niezauważalnie, Aubert w swoim długotrwałym załamaniu nerwowym ją przeocza.

To książka, do której trzeba się przyzwyczaić. Długie frazy, nasycone emfazą i opisami, naszpikowane wyszukanymi metaforami, z początku mogą przytłoczyć. Później zaś, z każdą stroną bardziej, wpadamy w tę historię sowizdrzalsko-werterowską, w owo splecenie przygody z cierpieniem i błądzeniem. Wkręcamy się też w wewnętrzny, zabałaganiony świat Auberta, który zostaje przed nami rozłożony niczym w drobiazgowej wiwisekcji. Nie potrafię porównać powieści Lalonde z żadną inną. Być może moje czytelnicze doświadczenie jest jeszcze zbyt skromne, a może jest to po prostu powieść jedyna w swoim rodzaju… Dajcie szansę, by was porwała, wejdźcie w tę rzeczywistość sprzed stu lat, choć wydaje się, jakby jeszcze dawniejszą, quebeckie lasy i wioski wiodą bowiem swoje własne, powolniejsze życie i czas tutaj mierzy się zupełnie inną miarą
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

Jeśli to moja ulubiona seria, „Frankofonia Literaria”, tak dopieszczona przez Wydawnictwo w Podwórku, to już wiadomo, że będzie to literatura mocna, znakomita i mało znana. Odmieniająca przez kolejne, za każdym razem inne przypadki, pojęcie tożsamości, dla nas wydawałoby się termin prosty i jednoznaczny, gdzieniegdzie jednak nad wyraz delikatny i skomplikowany. Tutaj...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1077
630

Na półkach:

Robert Lalonde urodził się w 1947 roku w Oka w Quebecku. Jest uznanym aktorem i pisarzem. Ma na swoim koncie blisko 30 książek, w tym beletrystykę, zbiory opowiadań, tomik poezji, eseje, sztuki teatralne i tłumaczenia. Za swoją pracę był parokrotnie wyróżniony – warto odnotować chociażby Nagrodę Gubernatora Generalnego Kanady (tą samą, którą otrzymała Monique LaRue znana z „Okiem Markizy”) i Nagrodę Jeana Hamelina za „Orzełka z białą głową”. Do tej pory Lalonde był w Polsce nieobecny.
Pisarz ma mieszane pochodzenie. W jego ciele płynie mieszanka krwi francusko-kanadyjsko-amerykańsko-indiańskiej. To właśnie ta unikalna kompozycja kulturowa stała u podstaw powstania części jego prac („Le Dernier Été des Indiens”, „Sept lacs plus au nord”). Wątki zderzenia różnych światów i poszukiwania tożsamości są także kluczowe w „Orzełku z białą głową”.
Bohaterem powieści jest Aubert. Wychowany w ubogiej, prowincjonalnej rodzinie, odstający od tradycyjnego stereotypu wieśniaka, młody człowiek. Jego atutami nie jest siła, odwaga czy praktyczne podejście do życia, ale wrażliwość. Z tego powodu zamiast do wędkarstwa, wyrębu lasów czy łowiectwa, bliżej mu do kreatywnych zajęć. Ujście jego fascynacji następuje w momencie odkrycia literatury. Pewnego dnia w ręce młode Auberta przypadkowo trafiają „Pokarmy ziemskie” autorstwa André Gide. To wydana w 1897 roku nowatorska proza, która znalazła tak samo szerokie grono sympatyków, jak i przeciwników (głosiła hedonizm, zerwanie z konwenansami, porzucenie oficjalnej religii na rzecz panteizmu). Bohater czytając kolejne wersy odkrywa sprawczą moc języka i odmienne stany rzeczywistości. Punktem zwrotnym okazuje się też kolejna lektura, tym razem magazynu „Life”. Pod wpływem jej treści młody człowiek postanawia odnaleźć raj utracony, co wiąże się z przyjęciem na siebie roli narodowego wieszcza.
Koleje losów pchają Auberta najpierw do seminarium, gdzie rytm życia wytycza wiara katolicka. Po wcieleniu w życie rad zawartych w „Pokarmach ziemskich” zostaje on jednak wydalony. Później doświadcza też wykluczenia z kręgów rodzinnych, wizyty w alumnacie, nocowania w obozowisku drwali czy wycieczki do Paryża. Nigdzie jednak nie może zagrzać miejsca. Jak przystało na narodowego wieszcza, Aubert stacza się, upada. Zbudowany ze skrawków życiorysów kilku autentycznych poetów, staje się symbolem obrazu Quebekczyków z ubiegłego stulecia.
„Orzełek z białą głową” napisany jest w sposób niedzisiejszy. Robert Lalonde dobitnie pokazuje, że dobra literatura to nie tylko wycyzelowane, krótkie zdania i ograniczenie opisu otoczenia do minimum. W jego książce spotkamy kwieciste frazy, barwne porównania i niezwykle precyzyjne oddanie emocji. Środki, których używa, tworzą w głowie czytelnika sycące obrazy, jednocześnie nie ma tu niczego zbędnego. Nie dostrzegam w powieści przegadania, stosowania niepotrzebnych ornamentów czy erudycyjnej gry. To jedna z tych książek, która wykorzystuje celne i esencjonalne zdania do opowiedzenia historii stapiającej w jedno naturę i literaturę. Piękna rzecz, idealna do spokojnego czytania i smakowania słowa.

Recenzja ukazała się pod adresem http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/2022/11/recenzja-orzeek-z-biaa-gowa-robert.html

Robert Lalonde urodził się w 1947 roku w Oka w Quebecku. Jest uznanym aktorem i pisarzem. Ma na swoim koncie blisko 30 książek, w tym beletrystykę, zbiory opowiadań, tomik poezji, eseje, sztuki teatralne i tłumaczenia. Za swoją pracę był parokrotnie wyróżniony – warto odnotować chociażby Nagrodę Gubernatora Generalnego Kanady (tą samą, którą otrzymała Monique LaRue znana z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
471
382

Na półkach:

Trudno mi zdecydować, czy ciepłe uczucia, jakimi darzę serię „Frankofonia Literaria”, wynikają z przemyślanego doboru książek, czy może z niezwykle starannego przekładu w wydaniu Krzysztofa Jarosza. Niezależnie od powyższego kolejny raz zachwyciłem się frankofońską Kanadą i jej kulturową różnorodnością, jaką w „Orzełku z białą głową” uosabiają Quebekczycy z pierwszej połowy XX wieku. Robert Lalonde jest ich rzecznikiem, adwokatem w sporze o tożsamość, w której zawiera się wspomnienie o francuskich kolonizatorach, jak również indiański rodowód wschodniej prowincji Kanady. Sprawiedliwy osąd wymaga spojrzenia na Quebekczyków z perspektywy ich przedstawiciela. Wybór pada na Auberta. Natchniony „Pokarmami Ziemskimi” autorstwa André Gide oraz magazynem „Life”, postanawia odnaleźć raj utracony, a tym samym decyduje się dźwigać brzemię narodowego wieszcza. W prostym świecie wędkarstwa, wyrębu i łowiectwa, gdzie rytm życia objaśnia wiara katolicka, Aubert wydaje się człowiekiem uosabiającym ideał bohatera doby romantyzmu, co jednak nie stoi na przeszkodzie przypisania mu roli lokalnego wywrotowca. Wiąże się z tym wykluczenie z kręgów rodzinnych, alumnatu, a nawet obozowiska drwali, gdzie wysublimowanie bohatera zderza się z surowością jego współtowarzyszy. Dalsze losy Auberta potwierdzą przypuszczenie o nadchodzącym upadku, jakiego doświadczyć musi każdy wieszcz narodowy. W powieści Roberta Lalonde jak w soczewce skupia się obraz Quebekczyków z ubiegłego stulecia. Wschodnia prowincja jest wiejska, stwarza pozór późnonowożytnej Francji, skąd przybyli ci, których oddano następnie w ręce brytyjskiej monarchii, co sam autor zdaje się uznawać za akt zdrady. „Orzełek z białą głową” to powieść trudna, a zarazem szalenie fascynująca, wciągająca i równie niejednoznaczna jak tożsamość Quebekczyków.

Trudno mi zdecydować, czy ciepłe uczucia, jakimi darzę serię „Frankofonia Literaria”, wynikają z przemyślanego doboru książek, czy może z niezwykle starannego przekładu w wydaniu Krzysztofa Jarosza. Niezależnie od powyższego kolejny raz zachwyciłem się frankofońską Kanadą i jej kulturową różnorodnością, jaką w „Orzełku z białą głową” uosabiają Quebekczycy z pierwszej połowy...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    33
  • Przeczytane
    5
  • Posiadam
    3
  • Legimi
    3
  • Literatura frankofońska: Ameryka Kanada
    1
  • Niedostępne
    1
  • Kanada
    1
  • Literatura kanadyjska
    1
  • Filia
    1
  • Literatura amerykańska/kanadyjska
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Orzełek z białą głową


Podobne książki

Przeczytaj także