Idąc rakiem
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- Im Krebsgang
- Wydawnictwo:
- Vis-á-Vis/Etiuda
- Data wydania:
- 2020-11-27
- Data 1. wyd. pol.:
- 2002-01-01
- Liczba stron:
- 246
- Czas czytania
- 4 godz. 6 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788379982721
- Tłumacz:
- Sławomir Błaut
- Tagi:
- literatura niemiecka Gustloff katastrofa nagroda Nobla noblista
Gűnter Grass (1927-2015) - uznawany jest za jednego z najwybitniejszych niemieckich pisarzy współczesnych, laureat literackiej Nagrody Nobla 1999 roku, doktora honoris causa Uniwersytetu Gdańskiego za wkład w polsko-niemieckie pojednanie. Nieprzypadkowo w Gdańsku i nieprzypadkowo za pojednanie. W Gdańsku wszak toczy się akcja jego najsłynniejszej powieści "Blaszany bębenek", z Gdańska ucieka także matka głównego bohatera powieści "Idąc rakiem". Ucieka statkiem MS „Wilhelm Gustloff”, którego zatonięcie po uderzeniu radzieckiej łodzi podwodnej było największą katastrofą morską w dziejach. naznaczyło całe życie matki głównego bohatera, naznaczyła ta katastrofa także życie narratora powieści, który będąc dziennikarzem właśnie "Idąc rakiem" w przeszłość stara się wyjaśnić co się właściwie stało, jakie są dzieje tego statku, i jakie to ma znaczenie dla niemieckiej historii. Historii w tym momencie niezwykle trudnej, pewnie dlatego tragedia MS Wilhelm Gustlof" to historia przemilczana, kontrowersyjna. Był to - owszem statek z uchodźcami, ale mógł mieć także znaczenie wojskowe, a poza tym w czasie wojny to zestrzelenie "Gustlofa" wydaje się decyzją racjonalną z punktu widzenia walczących z hitlerowskim, niemieckim reżimem. pamięci. Trudno było opłakiwać 10 tysięcy, w większości cywilnych ofiar największej w historii ludzkości katastrofy morskiej (na statku byli m.in. ranni żołnierze Wehrmachtu, rodziny oficerów NSDAP i tysiące niemieckich obywateli Gdańska i okolic),gdy miliony innych cywilów ginęło w nieludzkich warunkach w obozach koncentracyjnych. Zatopienie "Gustloffa", podobnie jak posłanie na dno innych transportowców z tysiącami niemieckiej ludności (np. MS "Goya", MS "Steuben"),zostało przemilczane pisze Łukasz Rudziński o spektaklu, który wystawił Teatr Wybrzeże adaptując powieść Grassa, który to milczenie przerywa i pokazuje jak w kolejnych niemieckich pokoleniach spojrzenie na to tragiczne wydarzenie się zmienia.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 120
- 112
- 21
- 4
- 4
- 3
- 3
- 2
- 2
- 2
OPINIE i DYSKUSJE
Ile ja się w swoim czasie nasłuchałem, że to „wybielanie Niemców”, „litowanie się nad nimi” czy wręcz „gloryfikacja nazizmu”. Kompletny absurd, bo to wszak rzecz wybitnie antyfaszystowska, może nawet w większym stopniu niż „Blaszany bębenek”. A zarazem to dramat o ludziach i ich wiecznych ludzkich problemach…
Świetny był pomysł, by równolegle rysować kolejne losy „ofiary” czyli naziola z lat 30. Wilhelma Gustloffa i jego formalnego zabójcy Dawida Frankfurtera, a zarazem losy wycieczkowca ”Wilhelma Gustloffa” oraz sowieckiej łodzi podwodnej „S-13” i jej dowódcy Aleksandra Marinesko – aż do ich „spotkania” na wysokości Ustki w mroźną (-18 stopni) noc 30 stycznia 1945 r., noc największego triumfu śmierci na morzu w historii ludzkości.
Autor wylicza obiektywne fakty: „ Gustloff” nie był statkiem cywilnym lecz obiektem Kriegsmarine, nie był oznaczony jako szpitalny czy uchodźczy - choć te grupy na nim dominowały, ale przewoził też i żołnierzy - pomalowany szarą farbą okrętów wojennych, był uzbrojony (działka plot, które zresztą zamarzły, tak samo jak dźwigi szalup),okręt konwojujący miał zepsutą aparaturę do namierzania okrętów podwodnych, na mostku kilku (!) kapitanów kłóciło się o kurs, nie zdecydowano by płynąć zygzakami w celu zmniejszenia ryzyka storpedowania, mimo że paliły się (!) światła burtowe.
Wypatrzono je z idącego w zamieci po powierzchni wzburzonego morza sowieckiego okrętu podwodnego. No i poszły trzy torpedy, wystrzelone przemyślnie od strony brzegu a nie pełnego morza. Wszystkie w celu…
Autor stara się nie epatować szczegółami tego, co wydarzyło się potem, może z wyjątkiem ludzi odciętych zamkniętymi na rozkaz z mostku grodziami w zalanej wodą części dziobowej, no i losu 4 tys. dzieci (w sumie było od 6 do 9 tys. ofiar). „To, co później działo się we wnętrzu statku, pozostało nie widziane przez nikogo, nie doszło do głosu”.
I to samo, co zawsze w takiej sytuacji: „Z broni palnej trzeba było zrobić użytek na oblodzonym pokładzie słonecznym, ponieważ nie usłuchano rozkazu +Tylko kobiety i dzieci do łodzi+, w związku z czym uratowali się przeważnie mężczyźni”.
Grass wspomina przy okazji o „łzawym kiczu na 24 fajerki”, czyli hollywoodzkim „Titaniku”. Oglądania tej najdroższej szmiry świata zaprzestałem mniej więcej po kwadransie…
Zwraca uwagę drugoplanowa, acz genialnie przedstawiona matka narratora Tulla Pokriefke z Wrzeszcza, która urodziła go tuz po katastrofie na okręcie ratowniczym. Mówi ona gdańską gwarą, którą równie genialnie oddaje tłumacz Sławomir Błaut. Próbka na zachętę: „A moja mamusza to są szwibasenu nachwalicz ni mogła, calutkiego kaflami wykładanego w kolorowe obrazki, gdże później masa helferek z Krigsmarine upchacz są muszała, aż potem Ruszki drugą torpedą wszysztkie te młode sztworzenia na sztrzepy porożrywał”.
Świetnie skreślony jest też Marinesko. Bynajmniej nie dostał awansu i orderu, choć w tym patrolu zatopił także inny transportowiec ”General von Steuben” (kolejne 4500 ofiar) – trafił nawet na parę lat do łagru!
Całą opowieść o Gustloffie i „Gustolffie” przeplata zarazem narracja całkiem współczesna – o niemieckich neofaszystach. Zaczyna się od pewnej internetowej witryny, „gdzie tak zwani przedwczorajsi, ale i świeżo upieczeni młodzi naziści dawali upust swojej tępocie na stronach nienawiści”. Zakończy się zaś pewnym nieobojętnym dla narratora mordem - poniekąd odwrotnością zastrzelenia Gustloffa.
Dlatego ta książka to nie tylko obciążenie Niemiec hitlerowskich, ale i tych współczesnych, w pełni, a może nawet i za bardzo demokratycznych, w których wciąż trwają i rodzą się nowi neonaziści – mimo że niemieckie prawo jest o wiele surowsze pod względem ich zwalczania niż polskie, patrzące przez palce na słynne „zamawianie pięciu piw” czy jeszcze słynniejszy prokuratorski ”indyjski symbol szczęścia”….
Na marginesie Grass pisze o apelu „ułożonym rzekomo przez rosyjskiego pisarza Ilję Erenburga, którego tekst wzywał wszystkich rosyjskich żołnierzy, żeby mordowali, gwałcili, mścili się za spustoszoną przez faszystowskie bestie +mateczkę Rosję+”. Ale jednak Erenburg naprawdę to napisał, czy precyzyjniej: podpisał, bo nie wiemy do końca, jak było….
To w kontekście słynnych wydarzeń w mazurskiej wsi Nemmersdorf (dziś w obwodzie kaliningradzkim) - pierwszym kawałku ziemi niemieckiej zajętym jesienią 1944 r., przez Armię Czerwoną. Wymordowano tam cywilów (a przy okazji francuskich jeńców),wcześniej gwałcąc kobiety i małe dziewczynki, nabijane potem na drzwi od stodoły, uciekających miażdżyły czołgi. Po odbiciu wsi przez Wehrmacht Goebbels – by zwiększyć wolę oporu - zdecydował wszystko szczegółowo nagłośnić, wraz z odpowiednimi zdjęciami w prasie i w kronikach kinowych.
Niemcy dowiedzieli się zatem, co ich czeka - od Rosjan. Po tym „zwyczajowa pogarda dla tego, co rosyjskie, zmieniła się raptownie w strach przed Rosjanami”. To dlatego, gdy już ruszyła wielka styczniowa ofensywa w 1945 r., miliony mieszkańców Prus rzuciły się do panicznej ucieczki, niektórzy wsiedli na „Gustloffa”, a wielu, w tym całe rodziny, wybrało samobójstwa..…
Ważna, mądra, słusznie pesymistyczna i odpowiedzialna książka. Dla Polaka w zasadzie lektura obowiązkowa…..
Nieco cytatów:
W ostatnich wolnych wyborach, przed czterema laty, większość z nich głosowała na socjałów i komunistów. Teraz była już tylko jedna jedyna partia, i był führer we własnej osobie.
Historia, w której sami maczaliśmy palce to zapchany klozet. Spłukujemy i spłukujemy, ale gówno mimo to wypływa.
Wciąż jeszcze jest tak, jak gdyby nic nie mogło przebić „Titanica”, jak gdyby „Wilhelm Gustloff” nigdy nie istniał, jak gdyby brakowało miejsca na jeszcze jedno nieszczęście, jak gdyby wolno było wspominać tylko tamte, nie te ofiary.
Ile ja się w swoim czasie nasłuchałem, że to „wybielanie Niemców”, „litowanie się nad nimi” czy wręcz „gloryfikacja nazizmu”. Kompletny absurd, bo to wszak rzecz wybitnie antyfaszystowska, może nawet w większym stopniu niż „Blaszany bębenek”. A zarazem to dramat o ludziach i ich wiecznych ludzkich problemach…
więcej Pokaż mimo toŚwietny był pomysł, by równolegle rysować kolejne losy „ofiary”...
6/10
6/10
Pokaż mimo toPouczająca książka, chociaż fabuła czasem kręci i trudno się odnaleźć w którym miejscu historii w danym momencie znajduje się czytelnik. Chciałoby się, żeby treść nie splatała się z prawdą, bo przykrą perspektywą wydają mi się żyjące wiecznie faszystowskie idee.
Pouczająca książka, chociaż fabuła czasem kręci i trudno się odnaleźć w którym miejscu historii w danym momencie znajduje się czytelnik. Chciałoby się, żeby treść nie splatała się z prawdą, bo przykrą perspektywą wydają mi się żyjące wiecznie faszystowskie idee.
Pokaż mimo toPrzed lekturą tej książki, czytelnik winien poznać nie tylko arcydzieło "Blaszany bębenek", ale również "Psie lata" i ."Kota i myszy". Przydatne to jest z dwóch przyczyn: kontynuacji losów Tulli Pokriefke oraz zerwania Grassa z dotychczasowym jego milczeniem na temat cierpień Niemców w czasie i po II w. św. Siedemnastoletnia Tulla, uciekająca z Gdańska na pokładzie "Wilhelma Gustloffa", zatopionego sowiecką torpedą, była w ciąży, a owocem jej jest syn Paul, obecnie 55-letni, dziennikarz, który dostaje zlecenie na opisanie katastrofy w trakcie której się urodził. Aby przedstawić różne spojrzenia na ten wycinek historii Niemiec, Grass wprowadza jeszcze wnuka Tulii, Konny'ego, młodego neonazistę.
Książka, wydana w lutym 2002 roku, narobiła w Niemczech sporo szumu, nazwijmy to historyczno-politycznego, ale i w Polsce była przyjęta z dużym zainteresowaniem. Mnie natomiast setnie ubawiła dalsza historia Tulli.
Ta dziewczynka z "nogami jak patyki", obserwująca onanizm współtowarzyszy zabaw, ocalała po katastrofie, zamieszkała z synem we wschodniej strefie w Schwerinie, czyli póżniejszym NRD; została przodownicą pracy i uwierzyła w stalinowską propagandę. I tu mamy clou utworu: ta ciężko doświadczona przez życie kobieta RAZ JEDYNY W ŻYCIU PŁACZE - W 1953 ROKU, PO ŚMIERCI STALINA!!!
Pamiętam ten dzień. Miałem 10 lat i jako uczeń czwartej klasy niewiele rozumiałem, ale po dwugodzinnym apelu podchodziliśmy kolejno do jedynej Rosjanki w naszej szkole, uczennicy siódmej klasy i składaliśmy jej kondolencje. Na referat Chruszczowa trzeba było jeszcze czekać ponad trzy lata.
Proszę Państwa książka nie tylko znakomita, ale i porywająca, a ponad wszystko ośmieszająca tzw pamięć historyczną.
Przed lekturą tej książki, czytelnik winien poznać nie tylko arcydzieło "Blaszany bębenek", ale również "Psie lata" i ."Kota i myszy". Przydatne to jest z dwóch przyczyn: kontynuacji losów Tulli Pokriefke oraz zerwania Grassa z dotychczasowym jego milczeniem na temat cierpień Niemców w czasie i po II w. św. Siedemnastoletnia ...
więcej Pokaż mimo toOsią powieści jest katastrofa statku "Wilhelm Gustloff", w której zginęło 7000-9000 cywilów, uchodźców z Gdyni, Gdańska w styczniu 1945 r. O Gdańsku jest niewiele, za to dużo o fanatyzmie, losie, nienawiści... i okrucieństwie wojny. Daje dużo do myślenia.
Osią powieści jest katastrofa statku "Wilhelm Gustloff", w której zginęło 7000-9000 cywilów, uchodźców z Gdyni, Gdańska w styczniu 1945 r. O Gdańsku jest niewiele, za to dużo o fanatyzmie, losie, nienawiści... i okrucieństwie wojny. Daje dużo do myślenia.
Pokaż mimo toPrzeczytaj, żeby pomyśleć.
Niesamowita - pozwólcie, że użyję tego słowa w jego niezbanalizowanym dziś znaczeniu.
Rzadko kontekst ma tak duże znaczenie dla dzieła, jak w przypadku krótkiej historii "Idąc rakiem"; mam jednak wrażenie, że te same słowa napisane w sposób identyczny przez pisarza innej narodowości musiałyby znaczyć coś zgoła innego. I byłyby mniej...niepokojące? Grass, choć znany głównie z prozy w istocie to głównie poeta, trochę eseista. I ta historia to "poetycki esej" o Niemczech. Miejscami rozrachunkowy, miejscami wizjonerski. Czy historia toczy się kołem? Choć zmieniają się czasy, my się nie zmieniamy. O narodowym wstydzie i narodowej dumie. O trudach zmian społecznych i zmian wewnątrz siebie.
Sławka Turowicz
Przeczytaj, żeby pomyśleć.
więcej Pokaż mimo toNiesamowita - pozwólcie, że użyję tego słowa w jego niezbanalizowanym dziś znaczeniu.
Rzadko kontekst ma tak duże znaczenie dla dzieła, jak w przypadku krótkiej historii "Idąc rakiem"; mam jednak wrażenie, że te same słowa napisane w sposób identyczny przez pisarza innej narodowości musiałyby znaczyć coś zgoła innego. I byłyby...
Hej, hej jak nazywa się Twój Bóg
Na imię ma Zgiełk,
Przypadek czy Przepaść
Hej Twój Bóg
Dziwny twór o twarzach stu,
monstrum
Z cybernetycznego nieba
30 stycznia....magiczna data w tej książce.Barwna i dramatyczna opowieść o historii statku Wilhelm Gustloff przeplata się z ze współczesnymi problemami pewnego niemieckiego dziennikarza i jego rodziny.Ta książka to próba rozrachunku z przeszłością i próba zrozumienia mechanizmu nienawiści i zaślepienie ,które według autora powtarzają się cyklicznie.Nie jest to optymistyczne przesłanie...
Odtwarzając tragedię koło ławicy Słupskiej Grass zadaje trudne pytania..Czy można współczuć Niemcom? Czy można potępiać Rosjan?Czy trzeba się licytować na ilość ofiar? Czy 1000 zabitych ma budzić mniej współczucia niż 7000? Czy nienawiść i fanatyzm są wpisane na zawsze w historię ludzkości?
Reasumując ..mało do czytania(200 stron),dużo do myślenia..polecam.
Hej, hej jak nazywa się Twój Bóg
więcej Pokaż mimo toNa imię ma Zgiełk,
Przypadek czy Przepaść
Hej Twój Bóg
Dziwny twór o twarzach stu,
monstrum
Z cybernetycznego nieba
30 stycznia....magiczna data w tej książce.Barwna i dramatyczna opowieść o historii statku Wilhelm Gustloff przeplata się z ze współczesnymi problemami pewnego niemieckiego dziennikarza i jego rodziny.Ta książka to próba...
Książka o narodzie, który stara się uporać z ciążącym na nim brzemieniem historii. Mówi o tym jak łatwo zapomina się o cierpieniach ludzi, którzy nie pasują do naszej wizji świata. Pokazuje także porażkę postawy wobec rzeczywistości, która doszła do głosu w powojennej generacji Niemców. Powieść nie ma optymistycznego zakończenia, pokazuje, że historia zatacza koło.
Książka o narodzie, który stara się uporać z ciążącym na nim brzemieniem historii. Mówi o tym jak łatwo zapomina się o cierpieniach ludzi, którzy nie pasują do naszej wizji świata. Pokazuje także porażkę postawy wobec rzeczywistości, która doszła do głosu w powojennej generacji Niemców. Powieść nie ma optymistycznego zakończenia, pokazuje, że historia zatacza koło.
Pokaż mimo toWymęczyłam.
Pojedyncze ciekawe fragmenty szybko przygniatały inne, męczące kawałki.
Wybrałam chyba zły czas na książkę tego typu.
Wymęczyłam.
Pokaż mimo toPojedyncze ciekawe fragmenty szybko przygniatały inne, męczące kawałki.
Wybrałam chyba zły czas na książkę tego typu.
Ledwo przez to przebrnąłem.
Ledwo przez to przebrnąłem.
Pokaż mimo to