Globalne Pasmo
- Kategoria:
- komiksy
- Wydawnictwo:
- Egmont Polska
- Data wydania:
- 2020-08-12
- Data 1. wyd. pol.:
- 2020-08-12
- Liczba stron:
- 320
- Czas czytania
- 5 godz. 20 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788328198975
- Tłumacz:
- Jacek Żuławnik
Amerykańska miniseria science fiction osadzona w teraźniejszości, składająca się z pojedynczych niezależnych historii, w 2004 roku nominowana do Nagrody Eisnera. Globalne Pasmo jest agencją ratunkową o światowym zasięgu, interweniującą w przypadku kryzysów, które z powodu swojej nietypowości albo poziomu ryzyka przerastają konwencjonalne służby. W skład tej założonej i finansowanej przez tajemniczą Mirandę Zero zagadkowej organizacji wchodzi tysiąc jeden agentów będących specjalistami w wielu różnych dziedzinach: od broni biologicznej po parkour.
Elementem wyposażenia każdego członka Globalnego Pasma jest specjalny telefon umożliwiający stały kontakt z prawą ręką Mirandy Zero, sprytną Alef, która czuwa nad przebiegiem każdej akcji z centrum operacyjnego agencji. Od lingwisty w średnim wieku, przez szesnastoletniego maniaka komputerowego i emerytowanego detektywa, po najwyższej klasy oblatywacza – każdy z agentów Globalnego Pasma jest doskonały w tym, co robi, a także stanowi ostatnią szansę ludzkości na przeżycie.
Pomysłodawcą i scenarzystą serii jest Warren Ellis („The Authority”, „Transmetropolitan”). Rysunki są dziełem jednych z najlepszych artystów komiksowych, w tym: Simona Bisleya („Hellblazer”),Chrisa Sprouse’a („Tom Strong”),Karla Story’ego („Batwoman”),Glenna Fabry’ego („Kaznodzieja”),Gene’a Ha („TOP 10”),Davida Lloyda („V jak Vendetta”),Steve’a Dillona („Kaznodzieja”) oraz Lee Bermejo („Joker”). Album zawiera wszystkie 12 zeszytów serii oraz fragmenty scenariusza.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 45
- 21
- 14
- 9
- 2
- 2
- 2
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Bardzo fajny akcyjniak. Pracowała przy nim masa autorów, lista rysowników naprawdę robi niemałe wrażenie. Dzięki temu czuć różnorodność stylu i przywiązania do szczegółów. Sama fabuła skupiająca się na organizacji 1001 agentów ratujących świat przed kataklizmami i zaglądą całkiem fajny. Sporo elementów sci-fi i bardzo trafne porównanie na końcu do Mission Impossible. Z drugiej strony trochę te zeszyty są za krótkie, mogliby je nieco wydłużyć i złożyć w jedną całość, bo tak są trochę oderwane od siebie, z drugiej strony można to czytać małymi dawkami i też będzie dobrze. Jestem zdania, że takie albumy są jak najbardziej potrzebne. Gdzie bohaterowie nie prowadzą w myślach głębokich analiz, które ciągną się przez wielkie dymki tylko wymieniają się krótkimi zdaniami i od razu biorą się do roboty. Tutaj jedyna analiza płynie z centrali GP i na jej podstawie budowany jest plan działania , praktycznie zawsze "na żywca".
Bardzo fajny akcyjniak. Pracowała przy nim masa autorów, lista rysowników naprawdę robi niemałe wrażenie. Dzięki temu czuć różnorodność stylu i przywiązania do szczegółów. Sama fabuła skupiająca się na organizacji 1001 agentów ratujących świat przed kataklizmami i zaglądą całkiem fajny. Sporo elementów sci-fi i bardzo trafne porównanie na końcu do Mission Impossible. Z...
więcej Pokaż mimo toZbyt duży chaos. Ciężko się to czyta a poszczególne historie słabo wciągają. Do tego są bardzo nierówno napisane mimo jednego scenarzysty. Graficznie raz lepiej, raz gorzej. Czytadło raczej jednorazowe.
Zbyt duży chaos. Ciężko się to czyta a poszczególne historie słabo wciągają. Do tego są bardzo nierówno napisane mimo jednego scenarzysty. Graficznie raz lepiej, raz gorzej. Czytadło raczej jednorazowe.
Pokaż mimo toOddajcie mi pieniądze za bilet!
Oddajcie mi pieniądze za bilet!
Pokaż mimo toKoncepcja leżąca u podstaw historii to to co cenię. Organizacja powołana do rozwiązywania sytuacji nadzwyczajnych. Tutaj - najbliższa przyszłość, a wyzwania dotyczą nieudanych eksperymentów, aktów terroru w masowej skali czy cyberpsycholi z zerową empatią na karcie postaci.
To co nie cenię - naiwność, nieprzekonująca struktura organizacji i przebieżka jedynie po powierzchni tematu. Niby tajne ugrupowanie, ale wystarczy rzucić jej nazwę i drzwi się od razu otwierają. Całości przewodzi JEDNA osoba - pani, doskonała w każdym zakresie. Poszczególni członkowie to uśpieni arcyprofesjonaliści. Wystarczy zadzwonić i wyrywają się z ramion ukochanych czy znienawidzonych, aby stawić czoło największym zagrożeniom (co przypomina fundament gry wideo Watch Dogs: Legion czy serial Mr. Robot, ale tam lepiej pasuje). Ostatecznie wszystko to kojarzy się z wieloma amerykańskimi serialami i filmami, gdzie gogusie i laleczki ratują świat i USA.
Warstwa graficzna zdecydowanie na plus, z charakterystycznym amerykańskim podejściem, gdzie różne zeszyty/historie to inny styl i kolejne nazwiska. Choćby głośny i rozpoznawalny, również w Polsce, Bisley.
Wciąż chciałbym pokochać twórczość Warrena Ellisa, który stoi za pomysłami i scenariuszem, tak przecież uznanego w światku popkultury. Niestety, to wciąż nie kochanie.
Koncepcja leżąca u podstaw historii to to co cenię. Organizacja powołana do rozwiązywania sytuacji nadzwyczajnych. Tutaj - najbliższa przyszłość, a wyzwania dotyczą nieudanych eksperymentów, aktów terroru w masowej skali czy cyberpsycholi z zerową empatią na karcie postaci.
więcej Pokaż mimo toTo co nie cenię - naiwność, nieprzekonująca struktura organizacji i przebieżka jedynie po...
Próbowałaś właśnie wypełznąć z jednego snu i wpełznąć w następny, kiedy dźwięk telefonu brutalnie wybił cię z rytmu. Głos w słuchawce wyłonił się z cieni i bezceremonialnie przedstawił jako Globalne Pasmo. Te dwa słowa zadziałały na ciebie jak kopniak w brzuch. Gdyby twój fundamentalny sprzeciw wobec każdego społeczeństwa, w którym obowiązują zasady narzucone z góry, w tej chwili mógł się zmaterializować i przyjąć ludzkie ciało, uśmiechnąłby się do ciebie. W półprzytomności umysłu i rzedniejącym mroku zakładasz kurtkę i wybiegasz z mieszkania. Świat właśnie dźwiga się do pionu po upojnej nocy. Głos w słuchawce obiecuje ci życie rozpędzone do szaleństwa, po czym oświadcza, że bomba wybuchnie za dwadzieścia minut i to ty musisz się tym zająć. Nie znasz się na bombach, jesteś parkourzystką. Jeszcze wczoraj miałaś inne plany na dzisiaj, ale biegniesz i nie masz teraz żadnej innej drogi przed sobą – prócz tej w górę. Witaj w przedpiekle.
Podobnie zaczyna się jedno z dwunastu opowiadań, zawartych w albumie „Globalne Pasmo”. Globalne Pasmo to tajna sieć specjalnych agentów, dowodzona przez charyzmatyczną Mirandę Zero. Jest to organizacja o zasięgu ogólnokrajowym, która nie jest wierna żadnemu rządowi, prezydentowi czy kościołowi. Scenarzysta, Warren Ellis już zaskarbił sobie powszechne uznanie wśród czytelników na całym świecie takimi pozycjami jak „Planetary” czy legendarne cyberpunkowe „Transmetropolitan”. Stał się czarodziejem reportażowego SF dla dorosłych, więc dobrze wie, jak zahipnotyzować czytelnika, żeby ten przeżył mocny, apokaliptyczny odlot.
„Globalne Pasmo” jest soczyste, pełne brudu i hektolitrów krwi. Totalne futurystyczne pandemonium. Mamy tu obłąkanych terrorystów z bombami wirusowymi Ebola, które mają zniszczyć Londyn, niekonwencjonalne eksperymenty z dawno zapomnianymi i źle działającymi cyborgami z czasów zimnej wojny, programy komputerowe, które zamieniają ludzi w zombie. To tak, jakby John McClane spotkał Johna Wicka i razem poszli zrobić „Mission Impossible” w świecie „Blade Runnera”. Historie w panelach zieją więc ogniem. Sztuką jest prowadzenie inteligentnej konwersacji w ferworze walki, więc dialogi utykają, jakby zostały postrzelone w nogę. Są jak strzały oddane ślepymi nabojami. Krewkie i szorstkie. Powinny spodobać się chłopcom z technikum. Chociaż komiks zdecydowanie nie jest skierowany do młodszego czytelnika.
Poszczególne nowelki są jak bijatyki w ringu „jeden na jeden” i nie kończą się na podbitym oku. Szarpią nerwy, pojawiają się w gorączce i odchodzą w konwulsjach. Zbroczeni nie swoją krwią agenci Globalnego Pasma wykonują swoją czarną robotę. Tak czarną, że nawet opinia publiczna nic o niej nie wie. Biegną na ratunek szalonemu światu z dymiącą lufą broni w ręku, skaczą przez stosy trupów, a gniew fermentuje w ich żyłach. Nie mają nawet czasu, by spojrzeć śmierci w oczy. Nie mają czasu, by spojrzeć w lustro, czy przypadkiem odbicie nie prosi o rozwagę, nie próbuje wynegocjować warunków, na jakich mogą się wypisać, wycofać. Kruszą się kości, krew wrze, jacyś ludzie gdzieś płaczą z bezsilności. Ziemia jest pełna piekła. Koniec teledysku. Na koniec wszyscy opuchnięci, bezsilni i znużeni palą trawkę. Na telebimie wyświetla się twarz prezentera, mówiącego z uśmiechem o wojnie na Dalekim Wschodzie.
Każde z opowiadań zilustrowane jest przez innego artystę. Są to najgorętsze nazwiska w amerykańskim „komiksowie”. Pierwszoligowi rysownicy: Garry Leach, Glenn Fabry, Steve Dillon, David Lloyd i Jon Muth obronili się i wyszli z jatki cało, jednak po takich nazwiskach spodziewałem się czegoś więcej. Wyjątek stanowi Simon Bisley, potwierdzając, że nadal jest „królem obciętych kończyn i wylewających się wnętrzności”.
Niestety, historie rozgrywające się w komiksie są zbyt powierzchowne, bym mógł się w pełni w nie zaangażować. Ten komiks to serial, który chce nam opowiedzieć zbyt wiele, a poszczególne jego odcinki przelatują przez nas. Agenci wchodzą do budynku, zabijają złych ludzi. I nagle koniec. Żadnego poczucia zagrożenia i wstrzymania oddechu. Historie toczą się zbyt szybko, a niektóre potrafią zaciekawić, „chodzącymi” czarnymi dziurami, bionicznymi potworami czy harpunami kinetycznymi. Żadna z nich nie miała szansy „odetchnąć głębiej”, z powodu braku ciągłości. Tak jakby były wstępnymi szkicami. I może takie miały być. Zwrotne i doznaniowe. Uderzają i biegną dalej. Jak te wielkie, krzyczące, tabloidowe nagłówki, plotki i newsy z bulwarowych stron na portalach w Internecie.
Próbowałaś właśnie wypełznąć z jednego snu i wpełznąć w następny, kiedy dźwięk telefonu brutalnie wybił cię z rytmu. Głos w słuchawce wyłonił się z cieni i bezceremonialnie przedstawił jako Globalne Pasmo. Te dwa słowa zadziałały na ciebie jak kopniak w brzuch. Gdyby twój fundamentalny sprzeciw wobec każdego społeczeństwa, w którym obowiązują zasady narzucone z góry, w tej...
więcej Pokaż mimo toGDY „MILLENIUM” SPOTKAŁO „PLANETARY”
Warren Ellis to znakomity scenarzysta komiksowy, który potrafi jednak także i zawieść. Stworzył w końcu zarówno tak rewelacyjne historie, jak „Planetary” czy „Transmetropolitan”, stworzył też te po prostu dobre w stylu „Authority” czy „Jamesa Bonda”, a wreszcie także kilka przeciętnych / niezłych, że wspomnę tylko o „Astonishing X-Men” tudzież książce „Wzorzec zbrodni”. A jak rzecz ma się z „Globalnym pasmem”? Trzeba przyznać, że to kawał bardzo dobrego komiksu, który każdemu obeznanemu w thrillerach i popkulturze pod pewnymi względami skojarzy się z sagą „Millenium”.
Poznajcie Globalne pasmo. Jak wskazuje nazwa, jest to agencja o ogólnoświatowym zasięgu, która zajmuje się ratowaniem ludzi. Przed czym? Przed wszystkim tym, co przerasta standardowe służby albo jest zbyt nietypowe, by ktokolwiek inny mógł się tym zająć. A wszystko to pod przywództwem tajemniczej Mirandy Zero. Jest ich ponad tysiąc, specjalizują się w najróżniejszych dziedzinach i są jedyną nadzieją ludzkości. Są deską ratunku i ostatnim bastionem. Ale jakie tajemnice skrywają?
https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2020/09/globalne-pasmo-warren-ellis-brian-wood.html
GDY „MILLENIUM” SPOTKAŁO „PLANETARY”
więcej Pokaż mimo toWarren Ellis to znakomity scenarzysta komiksowy, który potrafi jednak także i zawieść. Stworzył w końcu zarówno tak rewelacyjne historie, jak „Planetary” czy „Transmetropolitan”, stworzył też te po prostu dobre w stylu „Authority” czy „Jamesa Bonda”, a wreszcie także kilka przeciętnych / niezłych, że wspomnę tylko o „Astonishing X-Men”...
Fabuły prowadzone w kinowym stylu bezustannie pompują litry adrenaliny, akcja jest dynamiczna i ani na chwilę nie zwalnia tempa, giną ludzie, budynki i pojazdy wybuchają. Każda z tych historii to popis talentu autora, który umiejętnie przerabia klasyczne motywy science fiction na współczesną modłę. Są tu wątki transhumanistyczne, sceny z typowego kina sensacyjnego, gdzie prym wiodą sztuki walki, jest nawet body horror w duchu “Tetsuo: The Iron Man”. Ellis kapitalnie rozpisał tę serię, doskonale rozłożył akcenty, a nawet zdradził kilka kluczowych tajemnic. Tak naprawdę nie ma ona początku, środka ani końca, poszczególne epizody mogłyby zostać wydrukowane w zupełnie innej kolejności bez żadnej straty dla przedstawionego świata. To wielki jej atut, ale też trochę wada, bowiem całość pozostawia z niedosytem. Chciałoby się tych małych perełek przeczytać więcej, bliżej poznać struktury agencji czy poznać jej genezę, uczestniczyć w kolejnych nieszablonowych misjach i wyzwaniach.
Fabuły prowadzone w kinowym stylu bezustannie pompują litry adrenaliny, akcja jest dynamiczna i ani na chwilę nie zwalnia tempa, giną ludzie, budynki i pojazdy wybuchają. Każda z tych historii to popis talentu autora, który umiejętnie przerabia klasyczne motywy science fiction na współczesną modłę. Są tu wątki transhumanistyczne, sceny z typowego kina sensacyjnego, gdzie...
więcej Pokaż mimo toDla samej historii z agentem Takeshi Sato było warto. Choć krótka to wystarczająco mroczna i klimatyczna. Ostatnia historia o nazwie Harpun również świetna, krórą dopełniają kozackie rysunki Gene Ha.
Dla samej historii z agentem Takeshi Sato było warto. Choć krótka to wystarczająco mroczna i klimatyczna. Ostatnia historia o nazwie Harpun również świetna, krórą dopełniają kozackie rysunki Gene Ha.
Pokaż mimo toOgólnie ciekawe pointy każdej historii. Ale całośc bardzo przeciętna pod względem graficznym i fabularnym. Może 20 lat temu było to coś niesamowitego - najwyraźniej mocno się zestarzało.
Ogólnie ciekawe pointy każdej historii. Ale całośc bardzo przeciętna pod względem graficznym i fabularnym. Może 20 lat temu było to coś niesamowitego - najwyraźniej mocno się zestarzało.
Pokaż mimo tohttps://salomonik.eu/blog/przeczytane/3191-globalne-pasmo
https://salomonik.eu/blog/przeczytane/3191-globalne-pasmo
Pokaż mimo to