Transsuma

Okładka książki Transsuma Roman Razorbak
Okładka książki Transsuma
Roman Razorbak Wydawnictwo: Novae Res literatura obyczajowa, romans
408 str. 6 godz. 48 min.
Kategoria:
literatura obyczajowa, romans
Wydawnictwo:
Novae Res
Data wydania:
2020-03-23
Data 1. wyd. pol.:
2020-03-23
Liczba stron:
408
Czas czytania
6 godz. 48 min.
Język:
polski
ISBN:
9788381477826
Tagi:
klasztor modlitwa tajemnice grzech
Średnia ocen

7,4 7,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,4 / 10
12 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
429
70

Na półkach: , ,

------» TRANSSUMA «------
Czy A. odnajdzie ją i pozbędzie się poczucia dwoistości formy, dualizmu ducha, który jest przyczyną wewnętrznego rozdarcia między duszą a ciałem?
A może ucieczka do klasztoru raz na zawsze pogrzebie ludzkie pragnienia, ukryje pod habitem członki i uciszy burzę toczących się w głowie myśli?

Nic tak nie pochłania człowieka, jak odnalezienie sensu we własnej egzystencji. I właśnie o tym, jest ta książka. Będziemy towarzyszami A. w drodze do uchwycenia go. Będziemy w bólu i w radości. Będziemy rozdarci i zniesmaczeni. Będziemy pokorni i grzeszni. Będziemy kwestionować i aprobować. Będziemy sumą ludzkich dylematów i uczuć.

Nie przeczytam chyba bardziej zaskakującej książki w tym roku.
Jestem naprawdę porażona jej treścią. Nie mogę nawet określić czy po, czuje się bardziej skalana, czy może uduchowiona. Ale jedno wiem - na pewno jestem uświadomiona! Pierwszy raz zetknęłam się z transseksualizmem. To było trudne, jednak bezlitośnie otwierające na inność doświadczenie, choć tylko i aż dzięki lekturze tej książki. Przestrzegam przed formą. Autor nie boi się języka. MATKO BOSKO chce się wymówić na daremne...
Nie można się powstrzymać. Ja nie wiem, czy czułam zachwyt nad taką otwartością, czy może bardziej wstręt. Chyba równocześnie odczuwałam obydwa.
Nie mogę wyjść z podziwu dla autora, co udało mu się stworzyć. To nie jest przyjemna książka, oj nie! To nie jest powieść przynosząca rozrywkę, przy której można się zrelaksować. Tutaj trzeba skonfrontować się z trudnymi emocjami, z niełatwą refleksją. Więc to wy musicie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jesteście gotowi ją przeczytać. Ja bym poleciła, ale zdaje sobie sprawę, że trzeba chcieć się skonfrontować z taką tematyką. Bo bez chęci nie przyjdzie nic, tylko niesmak i niezrozumienie.

" również tutaj muszę zmagać się z pytaniem o to, czy jestem bardziej otworem, czy może kolumną, czy należę do grona córek Ewy, czy raczej do synów Adama?"

------» TRANSSUMA «------
Czy A. odnajdzie ją i pozbędzie się poczucia dwoistości formy, dualizmu ducha, który jest przyczyną wewnętrznego rozdarcia między duszą a ciałem?
A może ucieczka do klasztoru raz na zawsze pogrzebie ludzkie pragnienia, ukryje pod habitem członki i uciszy burzę toczących się w głowie myśli?

Nic tak nie pochłania człowieka, jak odnalezienie sensu...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1243
1243

Na półkach:

"TRANSSUMA" ROMAN RAZORBAK

Polska literatura obyczajowa i debiut autora.
Zależało mi, aby ją przeczytać ponieważ zaintrygowała mnie fabuła i okładka.
Temat trudny, ale ważny. Transseksualizm. 

Książkę czytało się ciężko i topornie.
Zaczynałam ją czytać kilka razy, aż wreszcie się uparłam, że ją przeczytam i koniec.
Język i styl nie pozwalał  mi"wskoczyć" w wykreowany świat i z bliska obserwować poczynania naszego bohatera.
Ten patetyczny ton nie spodobał mi się. Nie wiem czy był celowy, jednak do mnie nie przemówił.
Była to nieco dziwna lektura i momentami nużąca.

Oto mamy młodego A, jest to młody mężczyzna, który szuka schronienia w klasztorze. Ucieka przed życiem i jego problemami.
Chcę dowiedzieć się kim jest i dokąd zmierza. Nie zna jeszcze siebie i nie wie jaką drogę obrać, potrzebuje spokoju i skupienia, aby się odnaleźć.
Właśnie klasztor wydaje się idealnym miejscem. Asceza, modlitwa i wyciszenie to wszystko czego potrzebuje.
Młody A poznaje brata Ryszarda, z którym zaczyna go coś łączyć. Co z tego wyniknie ? 
Poznajemy tutaj życie klasztorne, jednak ukazane w krzywym zwierciadle. Jest ojciec Magister i mnisi, Panują tu jasne zasady i bezwzględnie trzeba je przestrzegać.

Autor naśmiewa się, szydzi, pluje. Może to i skuteczny zabieg na zwrócenie uwagi hmm mnie to jednak jakoś specjalnie nie sprowokowało.
Owszem skłoniło do zastanowienia się nad pytaniami, które się rodziły podczas czytania tej książki. 

Zagubienie, brak akceptacji, powołania, przemijanie, wybaczanie, miłosierdzie, grzech, rozstanie.
Jest też jakże prawdziwy obraz hipokryzji i zakłamania kościoła.


Ważny cytat : 
"- Tak właśnie jest. Jestem elementem kościelnej kolekcji, dziełem zakazanym niewiastom.
- Pojawiłeś się znikąd i w tej nicości cię zostawię. Nigdy, nawet w najśmielszych snach, nie przypuszczałam, że w klasztorze poznam człowieka, który wyprowadzi mnie z ciemności, który nada mi nowe imię i nową twarz.
- Jak mogłaś tego nie wiedzieć ?- pyta ironicznie - Wszak najcenniejsze dary przychodzą właśnie wtedy, kiedy się ich nie spodziewamy.
- Masz rację, najcenniejsze dary pojawiają się wówczas, kiedy na nie nie czekamy".

Świetny Prolog, który zapowiadał rewelacyjną powieść ... niestety 

"On nie wzrasta w rodzinie katolickiej. On pości w każdy piątek. On ukradkiem maluje paznokcie. On nie lubi pornografii, ale ogląda dla towarzystwa (z koleżankami). On preferuje czasopisma o modzie. On ma same przyjaciółki. On nie lubi zimy, bo go przygnębia. On nie lubi lata, bo nie może się rozebrać. On chodzi do kościoła i na wieczorne spotkania z grupą Krwi Chrystusa. On wciąż poszukuje siebie. On nie znosi przeglądać się w lustrze (nago). On uważa, że dobrze śpiewa. On żyje ideałami. On nie ma daru do języków. On zastanawia się, czy nie zostać piekarzem. On nie znosi zarostu. On pragnie zapomnienia. On rozmawia z księdzem. On zwleka i odkłada. On postanawia podjąć ostateczną decyzję. On oznajmia rodzicom,że wyjeżdża. On nie słucha ich protestów. On się boi, ale uparcie trwa przy swoim. On się przygotowuje. On robi zapas kosmetyków. On wsiada do pociągu. On jest przekonany, że nie ma odwrotu. On czuje ekscytację. On nie wie, czego się spodziewać. On czyta Biblię. On notuje : Królestwo moje nie jest z tego świata ", na końcu zmienione w "Kurewstwo moje nie jest z tego świata".

"TRANSSUMA" ROMAN RAZORBAK

Polska literatura obyczajowa i debiut autora.
Zależało mi, aby ją przeczytać ponieważ zaintrygowała mnie fabuła i okładka.
Temat trudny, ale ważny. Transseksualizm. 

Książkę czytało się ciężko i topornie.
Zaczynałam ją czytać kilka razy, aż wreszcie się uparłam, że ją przeczytam i koniec.
Język i styl nie pozwalał  mi"wskoczyć" w wykreowany...

więcej Pokaż mimo to

avatar
153
150

Na półkach:

Książka „Transsuma”, to powieść obyczajowa, przedstawiająca historię człowieka, poszukującego swojego miejsca na ziemi. Główny bohater jest osobą rozdartą wewnętrznie, a jego problemy z określeniem własnej tożsamości płciowej, sprawiają, że jest chronicznie nieszczęśliwy. Nie jest łatwo być odmieńcem. Jeszcze trudniej nie akceptować samego siebie, postrzegając siebie jako wybryk natury.
A. musi pogodzić się ze swoim trudnym losem. Postanawia udać się do miejsca, w którym odzyska spokój i stabilizację życiową. Jego nowym domem staje się klasztor, w którym życie toczy się powoli, według ściśle określonego planu dnia. W klasztorze A. pragnie oddać się kontemplacji, aby zagłuszyć natrętne myśli. Chce skupić się na modlitwie, aby zapomnieć o dręczących go problemach związanych z własną sytuacją.
Habit mnicha, który ubiera każdego dnia, pozwala mu ukryć swoją słabość i cielesną niedoskonałość. Nosząc sutannę może wtopić się w tłum i poczuć się częścią klasztornej społeczności.
Życie w klasztorze nie jest wolne od niemiłych niespodzianek. Mury klasztorów skrywają wiele tajemnic, a życie braci jest dalekie od ideału. Zatopieni w modlitwie mnisi, biją się ze swoimi grzesznymi myślami, a ich życie cechuje obłuda i kłamstwo. Okazuje się, że klasztor jest zdemoralizowanym, pozbawionym zasad miejscem, w którym trudno jest uciec od drwiących i szydzących spojrzeń. Czy zakon będzie odpowiednim miejscem dla młodego i zagubionego życiowo człowieka?
Na drodze A. pojawia się brat Ryszard, który diametralnie odmienia jego życie. To właśnie on rozbudza w młodym mnichu uśpione pragnienia i żądze. Klasztorna cela młodego mnicha będzie miejscem jego wielkiej przemiany. Pod osłoną nocy A. przekroczy bramy cielesnych uciech i stanie się osobą pewną i gotową na zmiany. Jaką rolę w tym wszystkim odegra Bóg?
W książce „Transsuma” poznajemy drugie oblicze kościoła, pełnego hipokryzji i zakłamania. Gorliwie modlący się mnisi pod osłoną nocy zrzucają habity i oddają się cielesnym uciechom, zapominając o przysięgach, jakie składali Bogu. „Transsuma” to szokująca i poruszająca lektura, wciągająca od pierwszej od ostatniej strony.

Książka „Transsuma”, to powieść obyczajowa, przedstawiająca historię człowieka, poszukującego swojego miejsca na ziemi. Główny bohater jest osobą rozdartą wewnętrznie, a jego problemy z określeniem własnej tożsamości płciowej, sprawiają, że jest chronicznie nieszczęśliwy. Nie jest łatwo być odmieńcem. Jeszcze trudniej nie akceptować samego siebie, postrzegając siebie jako...

więcej Pokaż mimo to

avatar
148
148

Na półkach: , ,

Historia pewnych nóg

Transsuma. Chociaż tytuł może co nieco nam sugerować, to po przeczytaniu samego opisu nie da się przewidzieć tego brutalnego gwałtu, jakiego niewątpliwie dopuści się autor na naszym umyśle w trakcie czytania. Jestem już po i czuję się psychicznie zmęczony i brudny, a treść książki huczy mi nadal w głowie niczym (tematycznie nawiązując) wielki kościelny dzwon, wprawiając nie tylko mózg ale i całe ciało w drżenie. To było wstrętne, bluźniercze i odrażające. Takich właśnie współczesnych poetów świat potrzebuje! Pytanie tylko czy świat jest na takich gotowy…

Transsuma to pełna niewygodnych pytań wycieczka po meandrach tożsamości, którą to od zimnych kamiennych murów klasztoru zaczyna młody A. Nie zdaje sobie jeszcze sprawy z tego, że hermetycznie zamknięte zacisze, do którego ucieka nie da mu odpowiedzi, a jedynie przyczyni się do namnożenia rozterek. W zasadzie to młodziak nie szuka ich tam bezpośrednio. Jako, że Bóg jest odpowiedzią na wszystkie pytania oraz ostatnią w tym przypadku deską ratunku, klasztor stanowić ma tu tylko element łącznika pomiędzy młodym mężczyzną, a samym Stwórcą. A. owej zakonnej izolacji nie traktuje jako okresu przejściowego. Chce tu zostać nawet po tym jak poszukiwania zakończą się sukcesem. Pomocni braciszkowie dołożą wszelkich starań, żeby umilić nowicjuszowi posługę. Jeden z nich – brat Ryszard – chętnie pobawi się w Wirgiliusza i pod pretekstem silnej empatii nie tyle przeprowadzi A. przez piekło, co otworzy tam wrota i każe się młodemu rozgościć. Proces wdrażania w wyłapywanie tych tożsamościowych motyli niczym mentalny lepidopterolog zaczyna się banalnie. Ryszard coraz częściej odwiedza naszego głównego bohatera ażeby wysmarować mu maścią obrzęknięte nogi. Zwykła wymiana zdań po troszku zamienia się z czasem w uzależniającą konwersację. Przychodzą Wam do głowy głupie pomysły wywołane przedłużającą się kwarantanną domową? Zastanówcie się zatem na jakie może wpaść taki mnich po kilkunastu a nawet kilkudziesięciu latach odosobnienia…

W Transsumie poruszamy się po pajęczynie ludzkich osobowości. Wraz z poznawaniem życiorysów kolejnych braci, zdajemy sobie sprawę z tego, że nie każdy z nich jest przesiąknięty złem, jednak niestety każdy jest na swój sposób spaczony. Ścieżki, po których miał ich prowadzić sam Bóg często wydeptują sami, a ich nieustanne grzeszenie usprawiedliwia pusty frazes: skoro tak zrobiłem, to widocznie Bóg tak chciał. A., któremu początkowo towarzyszy jakaś lekko zarysowana wizja w głowie (w końcu przyszedł tu żeby w ciszy serca zrozumieć siebie) coraz bardziej upodabnia się do współbraci i przesiąka grzechem. Myślał, że znajdzie tu schronienie przed złym światem nietolerującym takich „dziwactw” jak on, nie wziął pod uwagę jednak tego, że to nie przed światem powinien uciekać, a jedyne co bez ustanku goni go na krawędź szaleństwa to jego własne destrukcyjne myśli.

Autor nie boi się języka. Razi treścią. Staje ubłoconymi buciorami na dwóch tematach, które zdążyły przez lata urosnąć do miana tabu i transseksualizm plącze z powolnym klasztornym życiem. Fakt, że lubuje się w ubieraniu bluźnierstw w piękne epitety i wręcz poetyckie porównania sprawia, że chociaż książka dotyka ciężkiego tematu, czyta się ją naprawdę lekko. Sposób prowadzenia narracji wprawia w dziwny stan i przenosi nas do zimnych ciemnych klasztornych korytarzy, które niejedno widziały i słyszały. Krótkie zdania nadają historii dynamizmu, jednak ja zdecydowanie bardziej czekałem na te długie, rozwinięte, pełne literackiego kunsztu. To właśnie w nich autor ukrył esencję swojej błyskotliwości i umiejętności.

Transsuma w cale nie poprawia wizerunku kościoła w oczach ludzi. Zwykłem mawiać, że kościół XXI wieku niestety niewiele ma z Bogiem wspólnego. Księża i zakonni braciszkowie zostali zaszufladkowani mimo tego, że są zapewne wśród nich i tacy, którzy zamiast ciałem zagubionych młodzieniaszków, wolą spełniać swoją posługę karmiąc się ciałem Chrystusa.

Historia pewnych nóg

Transsuma. Chociaż tytuł może co nieco nam sugerować, to po przeczytaniu samego opisu nie da się przewidzieć tego brutalnego gwałtu, jakiego niewątpliwie dopuści się autor na naszym umyśle w trakcie czytania. Jestem już po i czuję się psychicznie zmęczony i brudny, a treść książki huczy mi nadal w głowie niczym (tematycznie nawiązując) wielki kościelny...

więcej Pokaż mimo to

avatar
127
105

Na półkach:

Kryzys tożsamości. Czy spotkaliście się kiedykolwiek z tym terminem? A czy wiecie, że jest on typowy dla bilansów życiowych u nastolatków? Później pojawiać się może w wieku 40,50 lub 60 lat. Dlatego tak ważne, by nie bagatelizować problemu. Dlaczego o tym wspominam? Bo ma to wielki związek z książką, która chce wam przedstawić.
Z takim kryzysem boryka się A. główny bohater. Klasztor ma być dla niego schronieniem, ucieczka przed samym sobą: "Jest mu już niemal całkowicie obojętne, przez kogo będzie dotykany, gdyż tym czego pragnie, jest móc, jak najszybciej okryć się zakonną skorupą i zmiażdżyć kaleką cielesność". Liczy, że modlitwa, kontakt z Bogiem i z naturą oraz asceza pomogą mu odzyskać tożsamość, pokochać siebie na nowo. A. chce być podziwiany, chce by ludzie darzyli go szacunkiem, dlatego zakłada habit i odbywa nauki.
Życie w zakonie jednak okazuje się dalekie od ideału, nic nie jest takie, jak wydawało się bohaterowi. Tajemniczy brat Ryszard zaczyna wodzić go na pokuszenie, ale to nie wszystko. Fałsz, zakłamanie, grzech stają się codziennością, piękny obrazek okazuje się fikcją, a to przed czym uciekał A. dopada go. Czy człowiek, który żyje długi czas w zamknięciu nie potrzebuje bliskości drugiej osoby? Czy Bóg może wynagrodzić mu kontakty fizyczne? Przecież zakonnicy zdawali sobie sprawę, jakie życie wybierają. A jednak, każdy z nas ma swoje słabości, każdy potrzebuje miłości i ciepła, każdy popełnia błędy. Nie od dzisiaj też wiadomo, że zakazany owoc smakuje najlepiej.
Szczerze powiem, że książka mnie zszokowała. Nie jestem osobą, która boi się trudnych tematów, potrafię rozmawiać i czytać o wszystkim a jednak byłam trochę zaskoczona. Po lekturze można zmienić całkowicie swój stosunek do życia zakonnego, a na braci patrzeć zupełnie innym wzrokiem. Oczywiście, nie należy generalizować ale nigdy nie wiemy, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami zakonów, kościołów i świątyń. Mnich kojarzy nam się z osobą czystą, świętą, dobrą i żyjąca w zgodzie w Bogiem i natura. Możemy więc przeżyć szok po przeczytaniu Transsumy.
Najsmutniejsze dla mnie w całej książce było to, że często młodzi ludzie są tak pogubieni, nie potrafią znaleźć pomocy, wydaje im się, że ucieczka będzie najlepsza opcja, a to nie prawda. Dlatego tak ważne jest, by poruszać te tematy, okazywać pomoc, nie bać się rozmawiać. To, że wyprzemy z głowy jakiś problem, nie znaczy, że on zniknie.

Kryzys tożsamości. Czy spotkaliście się kiedykolwiek z tym terminem? A czy wiecie, że jest on typowy dla bilansów życiowych u nastolatków? Później pojawiać się może w wieku 40,50 lub 60 lat. Dlatego tak ważne, by nie bagatelizować problemu. Dlaczego o tym wspominam? Bo ma to wielki związek z książką, która chce wam przedstawić.
Z takim kryzysem boryka się A. główny bohater....

więcej Pokaż mimo to

avatar
873
870

Na półkach: ,

„Dobre słowa rodzą nadzieję, podobnie jak myśli”
Ciekawość mnie zżerała zanim sięgnęłam po tę powieść. Zastanawiałam się, czy autor jest w stanie mnie czymś nowym zaskoczyć i obudzić moją uśpioną wyobraźnię. Jak daleko pozwoli mi wniknąć w głąb ludzkiej otchłani i co mnie tam spotka. Szczerze, otrzymałam pełnię satysfakcji i ogrom wrażeń, niesamowite przeżycie, zdecydowanie inne niż dotychczasowe. Inne, nie znaczy gorsze. Wręcz przeciwnie, zaskakujące i takie, które dotychczas omijały mnie szerokim łukiem …
„Czy życie nie polega na umiejętnym łączeniu przeciwstawnych pragnień?”
A. przeżywa kryzys własnej tożsamości. Osobowość nie pasuje do jego młodzieńczego ciała. Dodatkowo brak zrozumienia w rodzinie skłania go do podjęcia życiowej decyzji. Wstępuje do klasztoru. Chce się odciąć od dotychczasowego życia, skupić na pogłębianiu relacji z Panem Bogiem. Zamiar godny pochwały, ale czy wykonanie jego będzie też godne podziwu? Czy wytrwa w swoich postanowieniach? Czy za murami klasztoru jest takie życie, jak sobie wyobrażał? A może diabeł wygra walkę o jego duszę? W klasztorze A. musi dzielić czas ze swoimi braćmi. Codzienna rutyna daje o sobie znać. Ustalony rytm dnia nie pozwala zbytnio na własny rozwój. Wyobrażenia o życiu we wspólnocie mijają się z rzeczywistością. Spotyka różne charaktery i osobowości, wielu z braci pokazuje swoje prawdziwe oblicze, tak różne od jego wyobrażeń. Poznaje życie w klasztorze od podszewki. Nie jest tam tak pięknie i sielsko, jak mogłoby się nam wydawać. Fałsz, obłuda, zakłamanie kierują życiem braci. Ludzkie wady i przywary nie są im obce. Dotykają ich, jak każdego człowieka. Chociaż po osobach, które mają zamiar poświęcić swoje życie dla Boga można się więcej spodziewać i więcej od nich oczekiwać. Ale tak naprawdę za murami klasztoru dzieją się rzeczy złe i niegodne tego miejsca, o których nikt się jednak nie ma prawa dowiedzieć. Zmowa milczenia. Dlaczego? Wielu z braci postępuję źle i niegodnie, dlatego wszystko odbywa się w ich zamkniętym kręgu, do którego zwykły człowiek nie ma dostępu. Nic nie może się wydostać za mury otaczające zakon.
„Jest rzeczą ludzką obawiać się własnej słabości, ale ty obawiasz się własnej siły”.
W tym miejscu bracia muszą się też zmierzyć z własną naturą. Przecież każdy z nas stworzony jest do miłości i kochania, ma potrzebę bliskości i czułości. Wiem, zaraz powiecie, że oni miłość do drugiej osoby zamienili na miłość do Boga. Niezupełnie tak jest. Tam natura daje o sobie znać, coraz bardziej na światło dzienne wychodzą ich potrzeby seksualne. Ale oni powinni być wstrzemięźliwi? Czy tak jest? Nie zawsze ich dusza wychodzi zwycięsko z tej walki. Ciało daje znać, że ono też ma swoje potrzeby. Czy w zakonie jest miejsce na kontakty seksualne? Oczywiście, że nie. Ale to co zabronione smakuje najlepiej. Coś co złe, zazwyczaj robione pod osłoną nocy, podnieca, daje upust żądzy posiadania i spełnienia.
„Ziarno to grzech, uważam, bo przynosi zgubę, zwabia ptaki, sprasza robactwo. Wstępując do zakonu, wyrzekłem się roli siewcy, odrzuciłem sakwę pełną nasion, zakopałem narzędzia. Bóg tak chce, więc wypełniam Jego wolę, nawet jeśli natura siewcy wciąż we mnie siedzi, drzemie gdzieś pod sklepieniem czaszki, a ty domagasz się, bym uczynił gest rolnika, rzucając ziarnem prosto w twarz rozpędzonego wiatru. Twoja ziemia tęskni i nawołuje, wzdycha pod ciężarem mojego ciała jak czarownica trawiona świętym ogniem”.
Transsuma daje szokujący obraz życia w zakonie. Niewiarygodny dla człowieka będącego po drugiej stronie muru, ale wielce prawdopodobny i możliwy. Smutny i przerażający. Wskazuje na upadek człowieczeństwa i powoduje, że człowiek traci zaufanie do stanu zakonnego. Zaczyna podchodzić ze słusznym dystansem do głoszonym przez braci prawd i zasad, oczekując, że są oni nieskazitelni i czyści. Czy słusznie tak myślimy? Taki obraz został w nas wykształcony przez lata, w takim przekonaniu wiele osób nas utwierdzało. Ale warto mieć własny i niezależny pogląd na życie zakonne, nie można dać się zwieść osobom, które tak pewnie zachwalają życie zakonne i dają za wzór wszelkich cnót.
„Jesteśmy jak pomniki z brązu, nieruchomi i martwi, gdyż im bardziej przypominamy kamienie, tym większą otaczają nas czcią, tym pobożniej dają kwiaty”.
Powieść Romana Razorbaka to smutna historia kryzysu osobowości młodego pokolenia. Młodzi ludzie, nie mogąc sobie poradzić z pokusami świata, szukają zrozumienia i ukojenia bólu w samotności. Często nie mając wiedzy i wyobrażenia, że zakon to nie miejsce, w którym znajdą ciszę i samotność. To miejsce, gdzie ich ból narasta i dopiero wszelkie żądze dochodzą do głosu. Brak zrozumienia i panujące zakłamanie często doprowadzają do tragicznych skutków. Jak długo można żyć wbrew naturze i swoim przekonaniom? Pytanie, czy warto aż tak się poświęcić. W imię czego? Może lepiej leczyć chorą duszę i żyć tak, jak nas Pan ukształtował. Każdy człowiek to indywidualność, w stworzeniu każdego z nas Pan miał swój cel. Nic co pochodzi od Stwórcy nie jest nieprzemyślane, każda, nawet najmniejsza rzecz, ma określone zadanie i rolę do odegrania.
„Masz rację, najcenniejsze dary pojawiają się wówczas, gdy na nie nie czekamy”.
Książka jest nieodgadnioną skarbnicą myśli i spostrzeżeń, takich złotych perełek. One świdrują nas od wewnątrz, nie dają spokoju i ukojenia, wywołują niepokój i rozdygotanie. Ale jakie one są mądre i ponadczasowe. Warto się mocniej i wnikliwiej wgłębić w nie i ze spokojem się z nimi zmierzyć. Czy warto? Gwarantuję, nic nie stracicie, a wiele zyskacie. Ta lektura – w mojej ocenie – wymaga ciszy i skupienia, refleksyjne myśli która nas nachodzą w trakcie delektowania się jej smaczkami, na długo z nami pozostają. Nie tylko często nas wzruszają, ale nie rzadko zaburzają nasze spojrzenie na pewne, drażliwe kwestie.
Mną ta książka wstrząsnęła i poruszyła niewyobrażalnie. Życzę, aby każdemu czytelnikowi jej lektura przysporzyła więcej pytań niż oczywistych odpowiedzi. Wywołuje szybsze bicie serca, które jeszcze długo po jej skończeniu nie może wrócić do swojego normalnego rytmu.
Perełka, którą należy pielęgnować i dbać o nią, by nie straciła swojego unikalnego blasku ...

„Dobre słowa rodzą nadzieję, podobnie jak myśli”
Ciekawość mnie zżerała zanim sięgnęłam po tę powieść. Zastanawiałam się, czy autor jest w stanie mnie czymś nowym zaskoczyć i obudzić moją uśpioną wyobraźnię. Jak daleko pozwoli mi wniknąć w głąb ludzkiej otchłani i co mnie tam spotka. Szczerze, otrzymałam pełnię satysfakcji i ogrom wrażeń, niesamowite przeżycie, zdecydowanie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
914
911

Na półkach:

Są takie pozycje, które nie pozostawiają czytelnika obojętnym.Taka też jest "Transsuma". Traktuje o poszukiwaniu siebie i próbie zaakceptowania tego, kim w rzeczywistości się jest. Obnaża najgorsze ludzkie słabości. Opluwa życie klasztorne. Codzienność, która może mieć miejsce... ze wszystkimi jej przywarami. Odorem zepsucia, zgnilizny, płynów ustrojowych... Tu nie ma znaczenia jakie stanowisko człowiek piastuje, kim jest... pragnienia skrywane w sobie od lat - muszą w końcu wybrzmieć.Uciekać przed oprawcami można miesiącami. Przed samym sobą się nie da.
Ta książka w dobitny sposób pokazuje, że miłość ma różne formy, oblicza. Tylko zaakceptowanie siebie w całości może nas uwolnić. Dopóty nie pozwolimy sobie na prawdę, będziemy gnić od środka. Nie ukrywam, że opisy tu zawarte są druzgocące, momentami obelżywe. Obnażają struktury jakie mogą panować w zamkniętych hermetycznych świeckich środowiskach. Nie brakuje i pięknych związanych z przyrodą, opisem alkowy chociażby...czy oplatającą głównego bohatera miłością. Upadek moralny przenika się z potrzebą przynależności. Posiadania kogoś chociaż na moment. W życiu jednak jest tak, że nie można mieć wszystkiego. Dobitnie to tutaj widać.
Nie wiem jak ocenić tę historię. Bezeceństw nie brakuje.Sytuacji, które nie powinny się zadziać, są arealne również. Jeśli interesuje Was trans-płciowość, to przeczytajcie.Jestem zdania, że autor za wszelką cenę chciał szokować. Spowodować, że zmienimy postrzeganie kościelnych instytucji... i tego, co się tam wyprawia. Nie odpowiada mi też spojrzenie na Boga, jego stanowisko wobec zachowań tu ukazanych. Osób trans.Metafory stosowane w tekście są wyjątkowe,wplecione w punkt.To jedna z lektur, które długo będę pamiętać...chociaż nie ukrywam, że odczucia mam ambiwalentne.

Są takie pozycje, które nie pozostawiają czytelnika obojętnym.Taka też jest "Transsuma". Traktuje o poszukiwaniu siebie i próbie zaakceptowania tego, kim w rzeczywistości się jest. Obnaża najgorsze ludzkie słabości. Opluwa życie klasztorne. Codzienność, która może mieć miejsce... ze wszystkimi jej przywarami. Odorem zepsucia, zgnilizny, płynów ustrojowych... Tu nie ma...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

„Transsuma” jest o zdzieraniu skorup z duszy i ciała – tych, które zagradzają nam drogę do unikalnego szczęścia bycia sobą.
Czuję, że Z. Freud – obok Razorbaka, jeden z moich ulubionych autorów - życzyłby nam wszystkim takiej życiowej śmiałości, jaką ma bohater książki.
Można powiedzieć, że jest to powieść o kobiecie i mężczyźnie (pod każdym względem),o tych okruchach miłości, które gdzieś, kiedyś są dane każdemu człowiekowi. A to wszystko dzieje się wśród szaleństwa, śmieszności i przyziemności – czy to w klasztorze, czy poza nim. W chwilami zaskakujący sposób, fabuła jest zanurzona w przemyśleniach o Bogu, albo raczej jego resztkach, które rozsiane są w klasztornym ogrodzie.
Całe szczęście, że w swoich dygresjach autor ma dużo poczucia humoru, które pozwala nam złapać oddech. W przeciwnym razie, zostalibyśmy zdruzgotani mocą jego opowieści.

„Transsuma” jest o zdzieraniu skorup z duszy i ciała – tych, które zagradzają nam drogę do unikalnego szczęścia bycia sobą.
Czuję, że Z. Freud – obok Razorbaka, jeden z moich ulubionych autorów - życzyłby nam wszystkim takiej życiowej śmiałości, jaką ma bohater książki.
Można powiedzieć, że jest to powieść o kobiecie i mężczyźnie (pod każdym względem),o tych okruchach...

więcej Pokaż mimo to

avatar
378
274

Na półkach:

W opisie z okładki czytamy, że Transsuma to pełna niewygodnych pytań opowieść o odkrywaniu siebie i porzucaniu religijnych konwenansów na rzecz konwenansów głęboko ludzkich. Że bezwstydna, przewrotna i bluźniercza.
I dokładnie taka jest.

Jest też o namiętności, o czułości, a może i o miłości.
Od pierwszej strony czytelnik traci oddech i długo nie może go odzyskać.
Napisana powolnie, a w zasadzie odbierana powolnie, jakby w zwolnionym tempie, żeby emocje mogły wybrzmieć w całą mocą. Autor tak cudownie opisuje ten spokój, ma się wrażenie, że leniwie płynie czas, a tymczasem zakonne życie jest bardzo ruchliwe i wewnątrz zakonu bardzo dużo się dzieje.
Oprócz poszukiwania i odkrywania siebie książka opisuje zakonne życie. Zakłamanie i obłudę. Układy i chęci na wygodnie spędzone życie.

"Mogą mówić o powołaniu, co chcą, ja i tak im nie wierzę, wiem, co siedzi im w głowie. Śmierdzący narybek pragnący namoczonego w wodzie chleba."

„Chce stać się porządnym mnichem, chce być taki, jak cała reszta. Oto najłatwiejszy sposób, by prześlizgnąć się przez życie."

„Bawią się w oszukiwanie, grają w to, kto potrafi nabrać większą ilość wiernych.”

Książka jest pełna takich złotych myśli, takich strzałów w sam środek. A jak wygląda zbieranie składek na tacę?
„Zadanie nowicjuszy polega na otoczeniu ludzkiej tkanki w taki sposób, aby nikt się nie wymknął: dwóch braci przeciska się przez środek świątyni, dwóch innych przy każdej ze ścian kościoła, ostatni zaś zachodzi od tyłu, tam gdzie znajduje się wyjście. Mają wniknąć w tłum i wyczyścić kieszenie. Niczego nie można przeoczyć, gdyż nawet najdrobniejsze ziarnko składa się na chwałę złotej wydmy. Niechaj dźwięk monet uwzniośli magiczny moment ofiary, niechaj złoto zabrzęczy niczym miłosna pieśń.”

Książka bardzo odważna. Dla niektórych na pewno będzie kontrowersyjna. O tabu. Jednemu spodoba się bezwarunkowo, inny odrzuci jak coś obrzydliwego.

Dzięki tej książce można zajrzeć tam, gdzie nikt nigdy nas nie wpuści. Do zakonu. Męskiego zakonu. Poczuć panujące wśród zakonników zwyczaje i pooddychać tym samym powietrzem (zapachy też są opisane bardzo sugestywnie). Można też zachwycić się pięknym poetyckim językiem książki - rosnącą trawą, brązowymi liśćmi. W zasadzie uważny czytelnik może zachwycać się każdym zdaniem, bo każde zdanie ma swój sens.

Książka jest bardzo osobista. Czy można uciec przed samym sobą i zamknąć się w zakonie z dala od swoich prześladowców?
Czy główny bohater, A., odnajdzie w zakonie siebie? Czy znajdzie zrozumienie?

Książka zupełnie inna niż wszystkie, jakie dotąd czytaliście. Jest delikatna i jest brutalna.
A treść książki, że znowu użyję jej słów, oplata cię wokół szyi niczym wąż białego królika i chcesz więcej i więcej. Przy czym jej treść trzeba sobie dozować, żeby się za szybko nie skończyła, a i skupienia wymaga.

Jest to bardzo ważna opowieść. W pewnym sensie jest o szacunku do drugiego człowieka i o tolerancji. O kobiecości i o męskości. O transpłciowości.

A przecież, znów parafrazując słowa z książki, tak naprawdę zjednoczenie z bogiem, z człowiekiem, z naturą jest niezależne od moralności ustanawianej przez starców, którzy decydują co jest grzechem, a co zasługą.

Książka, która pozostanie w was na zawsze.

„Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl"

W opisie z okładki czytamy, że Transsuma to pełna niewygodnych pytań opowieść o odkrywaniu siebie i porzucaniu religijnych konwenansów na rzecz konwenansów głęboko ludzkich. Że bezwstydna, przewrotna i bluźniercza.
I dokładnie taka jest.

Jest też o namiętności, o czułości, a może i o miłości.
Od pierwszej strony czytelnik traci oddech i długo nie może go odzyskać.
Napisana...

więcej Pokaż mimo to

avatar
525
517

Na półkach: ,

Są książki, które bierzemy do ręki ze względu na autora. Są książki, które bierzemy do ręki, bo ktoś nam polecił. Są książki, które przyciągają nas okładką. Jeszcze inni sięgają po książki, bo mają nawyk posiadania (w sumie ja też lubię mieć niżeli wypożyczać). Sięgam jednakże po książki (i nowości zarazem),które intrygują opisem i pozwalają poznać autora, o którym nie słyszałam albo który debiutuje. To taka nie odkryta księga, w której spotkać może nas wszystko.

„Transsuma” jest bardzo emocjonalna powieścią. Na przykładzie A, który mam wrażenie uciekł w popłochu do klasztoru na odludziu, walczy ze sobą, ze swoimi demonami, ze swoim ja o to, by w końcu odnaleźć (właśnie!) siebie. Ucieka w miejsce gdzie już nie będzie mógł odrzucić więcej jak samego siebie, po to by odszukać to czego tak bardzo potrzebuje. Myślę, że nasz bohater ma bardzo silną osobowość. Nie zależnie od tego czego oczekuje od siebie, innych i świata, dąży do celu – najpierw idąc za wiarą, a następnie niemalże sprzeciwiając się jej na całej linii. A. przemienia się poniekąd nie do poznania. A my śledzimy jego poczynania raz za razem, strona za stroną, słowo za słowem. Człowiek, kiedy jest w klasztorze pokazuje się z tej nieznanej, nagiej strony – jest obdarty z tego kim był i na nowo może się kształtować, tym samym pozwalając sobie na bycie tym, kim chce się być.

Autor pisze bardzo przyswajalnie. Troszkę wyniośle, ale daje to ogromnie poczucie, że to jak odbierzemy powieść będzie ważne. Nie boi się pisać o religii, która w dzisiejszych czasach, myślę, że powoli zaczyna być TABU. Oddałam się lekturze tak bardzo mocno, że zjadłam ją w jedno popołudnie. Czytałam ją z zaangażowaniem i w pełnym skupieniu, by ani niczego nie pominąć, ani niczego nie zgubić, mimo że to nie jest nad wyraz trudna lektura. Pozwoliłam się porwać nurtowi historii i nie mogłam się oderwać aż do ostatnich słów. To bardzo dobra książka, dająca nie tylko do myślenia, ale może i namawiająca nad tym, by przyjrzeć się bliżej samemu sobie? Perełeczka na ten rok w 100 %!

Są książki, które bierzemy do ręki ze względu na autora. Są książki, które bierzemy do ręki, bo ktoś nam polecił. Są książki, które przyciągają nas okładką. Jeszcze inni sięgają po książki, bo mają nawyk posiadania (w sumie ja też lubię mieć niżeli wypożyczać). Sięgam jednakże po książki (i nowości zarazem),które intrygują opisem i pozwalają poznać autora, o którym nie...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    15
  • Chcę przeczytać
    11
  • Posiadam
    2
  • LGBT+
    1
  • Literatura piękna
    1
  • Kindle
    1
  • 2020
    1
  • Novae Res
    1
  • Zakładki
    1
  • NwB
    1

Cytaty

Więcej
Roman Razorbak Transsuma Zobacz więcej
Roman Razorbak Transsuma Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także