Wiecie, co skłoniło mnie do sięgnięcia po tę książkę? Triceratops. Może wydawać się to idiotyczne i pewnie takie jest, ale właśnie to słowo sprawiło, że nie mogłam nie przeczytać tej książki. Ot, cała historia. Żartowałam. Odrobinkę. Triceratops triceratopsem, niemniej byłam ciekawa, czy Z całego serca okaże się kolejnym mdłym młodzieżowym romansem...

… i się przekonałam. Było to zderzenie porównywalne z kontaktem fizycznym ze ścianą lub taflą szkła. Jeśli wiecie, co mam na myśli. Okazuje się bowiem, że powieść młodzieżowa może prezentować sobą całkiem sporo. I Z całego serca jest tego najlepszym przykładem.

Książkę tę czyta się szalenie szybko, jednocześnie mając wrażenie, że czas zwalnia i wszystko dookoła dzieje się jakby... wolniej. Powieść R.S. Grey wciąga od pierwszej strony i do samego końca trzyma w przyjemnym napięciu, które wywołują przyjemne napięcie wzdłuż linii kręgosłupa. Fabuła jest ciekawa, momentami zabawna, innym razem smutna, a wówczas możecie poczuć wilgoć w oczach, jest też odrobinę sarkastyczna... zupełnie jak prawdziwe życie. Bo historia z Z całego serca wydaje się być prawdziwa. Od początku do końca.

R.S. Grey ma niezwykle lekkie pióro. Czytając, ma się wrażenie, że płynie się razem z nurtem historii przez nią stworzonej. Autorka w swoją powieść wlała wiele emocji, które czuć na każdej stronie. Jest ich cała feeria, zupełnie jak paleta malarska. I właśnie nimi odmalowuje zapierające dech w piersiach obrazy miejsc i sytuacji, ale też mroczne i ponure, które zmuszają do zatrzymania się i refleksji. Chociaż tak naprawdę cała książka skłania do przemyśleń...

… bo R.S. Grey uświadamia czytelnika, że nic w życiu nie jest na pewno i na zawsze. Każdy dzień może być ostatnim, każdy dzień może być nową szansą. I należy wyciskać z niego i z życia wszystko, co tylko się da. Przeżywać je pełną piersią, doświadczać go całym sobą, by niczego nie żałować albo żałować jak najmniej. Jednocześnie pokazuje, jak wielkie znaczenie ma każdy pierwszy raz i że ma on wiele odsłon.
Tutaj szczególnie urzekły mnie sceny zbliżeń między bohaterami. Chyba nigdzie jeszcze nie przeczytałam tak prawdziwych i emocjonalnych opisów, które sprawiały, że miałam dreszcze na ciele.

I w końcu bohaterowie. Pokochałam ich od pierwszej strony. Abby za tę buntowniczość, zadziorność i rozpaczliwą chęć życia i przeżycia go po swojemu. Wreszcie po swojemu. A Beckhama (nie, nie za imię) za tą nieidealną idealność, urok osobisty i sposób, w jaki obchodził się z Abby.

Jeśli więc macie ochotę na powieść, w trakcie czytania, której będziecie mieli wrażenie, że wydarzyła się naprawdę. Powieść, którą wypełniają emocje do ostatniej strony. Która bawi, smuci i sprawia, że na ciele pojawia się gęsia skórka (bynajmniej z powodu chłodu). To Z całego serca jest idealnym wyborem. Poznajcie historię Abby i Becka. Poznajcie historię miłości, która rozpala serca.

Gorąco polecam!

Wiecie, co skłoniło mnie do sięgnięcia po tę książkę? Triceratops. Może wydawać się to idiotyczne i pewnie takie jest, ale właśnie to słowo sprawiło, że nie mogłam nie przeczytać tej książki. Ot, cała historia. Żartowałam. Odrobinkę. Triceratops triceratopsem, niemniej byłam ciekawa, czy Z całego serca okaże się kolejnym mdłym młodzieżowym romansem...

… i się przekonałam....