Witaj, Ameryko

Okładka książki Witaj, Ameryko J.G. Ballard
Okładka książki Witaj, Ameryko
J.G. Ballard Wydawnictwo: Książnica literatura piękna
296 str. 4 godz. 56 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Hello America
Wydawnictwo:
Książnica
Data wydania:
2007-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2007-01-01
Liczba stron:
296
Czas czytania
4 godz. 56 min.
Język:
polski
ISBN:
9788373846265
Tłumacz:
Piotr W. Cholewa
Tagi:
J.G. Ballard
Średnia ocen

5,3 5,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Literatura na Świecie nr 5-6/2023 (622-623) J.G. Ballard, Redakcja pisma Literatura na Świecie
Ocena 6,0
Literatura na ... J.G. Ballard, Redak...
Okładka książki Lost Mars: The Golden Age of the Red Planet J.G. Ballard, Ray Bradbury, Marion Zimmer Bradley, Krystyn Lach-Szyrma, P. Schuyler Miller, Walter Miller, E. C. Tubb, George C. Wallis, Stanley G. Weinbaum, Herbert George Wells
Ocena 0,0
Lost Mars: The... J.G. Ballard, Ray B...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,3 / 10
144 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
702
107

Na półkach: , , , , , ,

Uwielbiam historie postapokaliptyczne, niestety tu się zawiodłam. Nie wiem, czy to styl samego autora, czy fakt, że książka została napisana 40 lat temu. Niestety od samego początku dłużyła niesamowicie, miałam nadzieję, że się rozkręci, ale była to płonna nadzieja. Przeczytałam, ponieważ bardzo nie lubię odkładać książek na bok, zawsze się łudzę, że się rozkręci.... Niestety to nie była pozycja dla mnie, ale to tylko moja subiektywna ocena :)

Uwielbiam historie postapokaliptyczne, niestety tu się zawiodłam. Nie wiem, czy to styl samego autora, czy fakt, że książka została napisana 40 lat temu. Niestety od samego początku dłużyła niesamowicie, miałam nadzieję, że się rozkręci, ale była to płonna nadzieja. Przeczytałam, ponieważ bardzo nie lubię odkładać książek na bok, zawsze się łudzę, że się rozkręci.......

więcej Pokaż mimo to

avatar
1966
1142

Na półkach: , ,

Sam pomysł fabuły, nie powiem, interesujący. Stany Zjednoczone wskutek grabieżczej polityki i katastrofy ekologicznej przez nią wywołanej, stają się radioaktywną pustynią, z której uciekli wszyscy dotychczasowi mieszkańcy.

Sto lat po katastrofie wyrusza ekipa badawcza (niejedna zresztą),która ma sprawdzić, jak wygląda aktualna sytuacja na tym kontynencie. Ale wyprawa nie przebiega tak, jak ją sobie zaplanowano: kapitan doprowadza do uszkodzenia okrętu, uniemożliwiając powrót do Europy, a same Stany okazują się być zamieszkałe przez grupy wzajemnie zwalczających się grup. A na zachodnim wybrzeżu operuje szaleniec, widzący siebie jako nowego prezydenta i naukowiec, dążący do realizacji swojej utopijnej wizji.

Może i byłoby ciekawie, gdyby cała historia nie rozpłynęła się w specyficznym stylu Ballarda. Wyszło - trochę dziwacznie, bohaterowie też nie budzili jakiejś szczególnej sympatii. No i te trącące o fetyszyzm wątki z amerykańskimi prezydentami... Cóż, spodziewałam się, że będzie jednak inaczej...

Sam pomysł fabuły, nie powiem, interesujący. Stany Zjednoczone wskutek grabieżczej polityki i katastrofy ekologicznej przez nią wywołanej, stają się radioaktywną pustynią, z której uciekli wszyscy dotychczasowi mieszkańcy.

Sto lat po katastrofie wyrusza ekipa badawcza (niejedna zresztą),która ma sprawdzić, jak wygląda aktualna sytuacja na tym kontynencie. Ale wyprawa nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
274
141

Na półkach: , , ,

Powiem szczerze, że nie miałam żadnych wymagań. Zaskoczyłam się o dziwo w miarę pozytywnie, bo nawet jeśli początek mnie wynudził, bohaterowie to tabula rasa z jedną cechą, co by jakoś ich odróżniać (gdzie cechą jednej z postaci jest po prostu fakt, że to kobieta... serio, jej cel istnienia został sprowadzony do bycia kobietą),tak znalazło się tu sporo ciekawych i całkiem mocnych rzeczy, których nie powstydziłyby się głośniejsze pozycje postapo.
Przede wszystkim w oczy rzuci się świat - Ameryka po poważnych zmianach klimatycznych, do których doprowadzili sami ludzie (i to głównie Amerykanie). Cały kontynent zamienił się w niezdatną do życia pustynię. Większość ludności uciekła do Europy, a ci, którzy pozostali - głównie rdzenni mieszkańcy - dostosowali swoje życie do nowych warunków.
A później znów przyszedł biały człowiek, aby zabrać im ziemię...
Bardzo to hamerykańskie.

Z jednej strony miałkie, płaskie postaci i dość długa nuda, z drugiej bardzo dobre oddanie świata po katastrofie, gdzie trzeba było zacząć życie na nowo, na innych warunkach i wszystko należące do starego świata jest tylko wspomnieniem. Wspomnieniem nie zawsze zrozumiałym dla nowych pokoleń, które nigdy nie widziały tej ,,starej Ameryki". Stąd takie absurdy jak nadawanie dzieciom imion od nazw past do zębów (???) lub nazywanie kobiet Xerox - bo robią dobre kopie! Dla nas może wydawać się śmieszne, ale czy my też trochę nie zgadujemy podczas wykopalisk archeologicznych? Z tym że my mamy bardziej zaawansowaną technologię niż wielbłąd i dzida.

Polecać, nie polecać - oto jest pytanie! Ja mimo wszystko bawiłam się dobrze, bo bardzo szybko poczułam falloutowy klimat: zniszczonych pustkowi, dziwacznych gangów, dzikich zwierząt i walki o przetrwanie oraz odbudowy cywilizacji. Szczególnie przyszło mi na myśl moje ukochane NV - gdzie główna oś fabuły rozgrywa się właśnie w zniszczonym Las Vegas! Książka może nie zapadnie głęboko w pamięć, ale spełniła swoją rolę jako czysta rozrywka.

Powiem szczerze, że nie miałam żadnych wymagań. Zaskoczyłam się o dziwo w miarę pozytywnie, bo nawet jeśli początek mnie wynudził, bohaterowie to tabula rasa z jedną cechą, co by jakoś ich odróżniać (gdzie cechą jednej z postaci jest po prostu fakt, że to kobieta... serio, jej cel istnienia został sprowadzony do bycia kobietą),tak znalazło się tu sporo ciekawych i całkiem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
219
67

Na półkach: ,

Pomysł ogólny jest bardzo dobry, podobnie jak styl przekazu, sympatyczne porównania i zręczne metafory. Na pewno niebagatelne znaczenie mają też umiejętności tłumacza. Jednak, jak to często bywa w beletrystyce, wypada przymknąć oko na pewne nieścisłości z fizyki, biologii, geologii. Trudno oczekiwać od pisarza (artysty),żeby był perfekcyjnym naukowcem holistycznym.
Złóż ropy naftowej jest trochę więcej niż ludzie zakładali pod koniec lat 70., co oczywiście nie oznacza, że są one nieograniczone. Pisarz bardziej skupił się na zrobieniu klimatu wyeksploatowanej ziemi, na ironiach losu kolonizatorów w systemach konserwowanych chciwością. Autor porusza też aspekty obyczajowe, kulturowe i psychologiczne (zwłaszcza dotyczące motywacji człowieka opartej na marzeniach materialnych w konfrontacji z rzeczywistością).
W wizji Ballarda status quo załamał się dopiero po kryzysie motoryzacyjnym, gdy większość populacji U.S.A. została zmuszona, poprzez sytuację gospodarczą (a nie bezpośrednio klimatyczną),do rezygnacji z samochodów i masową migrację do swych etnicznych ojczyzn w Europie (oraz na pozostałe kontynenty). Niewielka część populacji postanowiła pozostać i przesiąść się na transport zwierzęcy.

W tej książce można znaleźć kilka naprawdę istotnych (z perspektywy aktualnej sytuacji światowej) spostrzeżeń, które poruszają np. tematykę propagandy amerykańskiej, zjawiska infantylności wiary w nieograniczony wzrost materialny i w zasobożerne technologie.

Pomysł ogólny jest bardzo dobry, podobnie jak styl przekazu, sympatyczne porównania i zręczne metafory. Na pewno niebagatelne znaczenie mają też umiejętności tłumacza. Jednak, jak to często bywa w beletrystyce, wypada przymknąć oko na pewne nieścisłości z fizyki, biologii, geologii. Trudno oczekiwać od pisarza (artysty),żeby był perfekcyjnym naukowcem holistycznym.
Złóż...

więcej Pokaż mimo to

avatar
288
26

Na półkach: , ,

Rzadko zdarza się, że odkładam książkę na półkę nie doczytawszy jej do końca. Tak było w przypadku tego "dzieła", które ciekawy pomysł podało w nudnej, irytującej i niestrawnej formie. Odradzam zdecydowanie.

Rzadko zdarza się, że odkładam książkę na półkę nie doczytawszy jej do końca. Tak było w przypadku tego "dzieła", które ciekawy pomysł podało w nudnej, irytującej i niestrawnej formie. Odradzam zdecydowanie.

Pokaż mimo to

avatar
1187
435

Na półkach: , ,

Mam słabość do dystopijnych powieści tutaj akurat Ballard prawie nigdy nie zawodzi. "Witaj, Ameryko" czyta się całkiem szybko i nawet przyjemnie, mimo iż przedstawiona tam wizja świata atrakcyjna nie jest. Ballard jest powieściopisarzem, czasem fantazja ponosi go zbyt bardzo, dlatego radzę brać go takim jakim jest bez zbędnych analiz bo można się jeszcze o nie potknać i stracić orientację (w terenie).

Mam słabość do dystopijnych powieści tutaj akurat Ballard prawie nigdy nie zawodzi. "Witaj, Ameryko" czyta się całkiem szybko i nawet przyjemnie, mimo iż przedstawiona tam wizja świata atrakcyjna nie jest. Ballard jest powieściopisarzem, czasem fantazja ponosi go zbyt bardzo, dlatego radzę brać go takim jakim jest bez zbędnych analiz bo można się jeszcze o nie potknać i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
354
343

Na półkach:

Ta stara postapokaliptyczna powieść Jamesa Ballarda ,nieżyjącego już brytyjskiego pisarza /Kraksa,Imperium słońca/ została wydana w roku 1981 czyli została pisana w końcówce lat 70 XX wieku. Przedstawia obraz Stanów Zjednoczonych ok. roku 2100 po wyczerpaniu źródeł ropy naftowej ,po tym jak całe Stany zamieniły się w pustynie. Mamy rozsypujące się miasta ,zasypane piachem domy, rzeki zamienione w bezwodne kaniony i kilka plemion podróżujących na wielbłądach. Do wyludnionych Stanów przybywa wyprawa naukowa z Europy na statku parowym. Ballad opisuje przygody uczestników wędrujących przez opustoszałe miasta i bezwodny kontynent. Niestety ,książka jest zła.Ja nie znając nawet daty jej wydania z samej już treści wiedziałem,że musiała ona zostać napisana w latach 70 tych.W niej ,jak w soczewce,skupiają się wszystkie lęki Zachodu i futurystyczne przepowiednie z końcówki lat 70 tych XX wieku:kryzys energetyczny,upadek Zachodu ,zmiany klimatu,supremacja Moskwy .Nawet opisy wynalazków technicznych zatrzymały się w tych latach.Choć jest to ksiązka SF, zupełnie brak w niej uniwersalnego przesłania ,jakie jest np. w książka S.Lema,które nawet za 100 czy 200 będą w jakiś stopniu aktualne. Książka Ballada jest zupełnie anachroniczna, więcej się o niej dowiemy o latach 70 tych niż o USA A.D.2100.Opisy przygód bohaterów cała opisana sytuacja jest bardzo miałka i płytka ,zupełnie jakby pisał to jakiś debiutant ,a nie pisarz,który miał już duży dorobek literacki.

Ta stara postapokaliptyczna powieść Jamesa Ballarda ,nieżyjącego już brytyjskiego pisarza /Kraksa,Imperium słońca/ została wydana w roku 1981 czyli została pisana w końcówce lat 70 XX wieku. Przedstawia obraz Stanów Zjednoczonych ok. roku 2100 po wyczerpaniu źródeł ropy naftowej ,po tym jak całe Stany zamieniły się w pustynie. Mamy rozsypujące się miasta ,zasypane...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1373
60

Na półkach:

Lubię fantastykę postapokaliptyczną, ale styl Ballarda kompletnie mi nie pasuje.

Lubię fantastykę postapokaliptyczną, ale styl Ballarda kompletnie mi nie pasuje.

Pokaż mimo to

avatar
2737
617

Na półkach:

Niemądra, silnie amerykanocentryczna chałtura, oparta na z palca wyssanych podstawach i pełna fatalnych logicznych dziur i niedomówień. Aż się wierzyć nie chce, że napisał ją sam Ballard, i to jeszcze w latach 1980-tych, kiedy chudziutkie książczyny sf klepane w tak niechlujny sposób były już praktycznie na wymarciu...

Gdy u schyłku XX wieku kończy się ropa naftowa, USA zaczyna chylić się ku upadkowi. Bo bez paliwa umiera przemysł motoryzacyjny i siada cała energetyka. Na nic elektrownie atomowe i węglowe. Nie ma prądu, i już. Ciężko doświadczony brakiem samochodów i prądu naród się rozpada i do roku 2030 W CAŁOŚCI emigruje - głównie do Europy. A ponieważ jakoś trzeba wyżywić dodatkowe miliony ludzi, zbudowana zostaje tama w Cieśninie Beringa, przez co w niespełna wiek Syberia i Grenlandia stają się zbożowymi spichlerzami Europy, zaś USA zmienia się w pustynię przeplataną... dżunglami. Rosnącymi głównie tam, gdzie teraz są pustynie. Co w tym czasie dzieje się z Kanadą? Nic, bo autor nie wymyślił, co by się mogło z nią dziać i po prostu ominął temat. Co z Meksykiem i Ameryką Południową? Też nic. Są za to opisy panicznej ucieczki Amerykanów - gonionych pustynnymi burzami - na statki i łódeczki, byle przeprawić się przez Atlantyk. Bo któżby tam uciekał do Kanady czy Meksyku...

Przez kolejne sto lat świat żyje w realiach XIX-wiecznych, bez samochodów, samolotów i generalnie większości technologicznych wynalazków. Dlaczego? Bo tak sobie wymyślił autor. Technika umarła, i szlus. Jest tylko trochę statków napędzanych maszynami parowymi. I właśnie jeden z nich wyrusza do Ameryki z ekipą mającą się zorientować, dlaczego pojawia się tam promieniowanie. W wyprawie bierze udział grupka osób mających amerykańskie korzenie, marzących o odbudowaniu imperium i przywróceniu światu największych wartości Ameryki - Myszki Miki, Marilyn Monroe i hamburgerów, przy czym główny bohater marzy o zniszczeniu tamy i przywróceniu Ameryki do życia (nic to, że kosztem wpędzenia w głód całej Eurazji i konieczności przerzucenia z powrotem do USA dziesiątek milionów ludzi). I tak dalej w ten deseń, z buszowaniem po sklepach pełnych towarów, zabawami srebrnymi monetami, których nikt ze sobą nie zabierał ze skarbców (jak rozumiem świat przerzucił się w rozliczeniach finansowych na perkal, korale i mysie odchody, bo srebro i złoto przestały mieć jakąkolwiek wartość),a także - bliżej końca opowieści - jazdą antycznymi paliwożernymi krążownikami szos, doskonale zachowanymi mimo spędzenia stulecia w klimacie tropikalnym i zawsze mającymi pełny bak, bo przecież w militarnych bazach zachowały się gigantyczne rezerwy paliwa. Tego samego, przez którego brak wszyscy uciekli z kontynentu, wliczając w to Indian (tych prawdziwych, bo teraz robią za nich jakieś pustynne klany Urzędników, Profesorów czy... Gejów).

Książeczkę czyta się chwilami ze zdumieniem, chwilami z rozbawieniem (głównie naiwnością Ballarda),a chwilami nawet z zainteresowaniem, bo kilka pomysłów jest całkiem znośnych. Tyle że nieustająca czołobitność w stosunku do praktycznie wszystkich amerykańskich prezydentów, a także uwielbienie dla Las Vegas, westernów i amerykańskiego stylu życia, dają się irytująco mocno we znaki. Owszem, książeczka czyta się szybko, ale trudno ją zaliczyć do lektur wartościowych czy godnych pamiętania...

Niemądra, silnie amerykanocentryczna chałtura, oparta na z palca wyssanych podstawach i pełna fatalnych logicznych dziur i niedomówień. Aż się wierzyć nie chce, że napisał ją sam Ballard, i to jeszcze w latach 1980-tych, kiedy chudziutkie książczyny sf klepane w tak niechlujny sposób były już praktycznie na wymarciu...

Gdy u schyłku XX wieku kończy się ropa naftowa, USA...

więcej Pokaż mimo to

avatar
23
4

Na półkach:

Wspaniała książka. Od pierwszych stron wiadomo, że coś "się święci". Opisy zasypanej piachem Ameryki rewelacyjne, aż gorąco się robi od żaru słonecznego, oczy bolą od blasku, wszędzie rozgrzane blaszane pudła samochodów. Puste biurowce z metalowymi żaluzjami w oknach ... niesamowity klimat. MAD MAX I i VOIVOD w jednym. Klasa.

Wspaniała książka. Od pierwszych stron wiadomo, że coś "się święci". Opisy zasypanej piachem Ameryki rewelacyjne, aż gorąco się robi od żaru słonecznego, oczy bolą od blasku, wszędzie rozgrzane blaszane pudła samochodów. Puste biurowce z metalowymi żaluzjami w oknach ... niesamowity klimat. MAD MAX I i VOIVOD w jednym. Klasa.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    174
  • Chcę przeczytać
    96
  • Posiadam
    88
  • Postapokalipsa
    4
  • Fantastyka
    4
  • 2023
    2
  • Science Fiction
    2
  • 2018
    2
  • Dystopia&Postapo
    1
  • Posiadam 📚
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Witaj, Ameryko


Podobne książki

Przeczytaj także