To naprawdę pełna życia, werwy i optymizmu, bardzo ciekawa powieść, która wciągnęła mnie już od pierwszych stron. Wszystko w tej powieści jest po prostu odpowiednio właściwe, nieprzerysowane. Każdy element jest przedstawiony w odpowiedniej ilości, nie ma tutaj nic za mało, nic za dużo. Bohaterowie nie są przerysowani, nudni, tylko tacy jacy być powinni i to jest dla mnie najważniejsze. Akcja może być gorsza, fabuła może nie być idealna, ale jeżeli bohaterowie w książce nie spełniają pewnych wymóg, to oznacza to, że wszystko po prostu siada i książka jest po prostu do niczego! A tutaj, w przypadku tytułu Wierna Tobie bohaterowie, fabuła, akcja i ogólnie cały świat przedstawiony idealnie do siebie pasują.
Książka porusza bardzo wiele tematów, niektóre są znaczące, inne nieco mniej, ale to nic. Ważne jest to, że są one po prostu odpowiednio przedstawione i ciekawie rozegrane.
Wydaje się na pierwszy rzut oka, że to raczej zwykły romans, tak przynajmniej miałam, kiedy zaczęłam czytać tę lekturę, ale w momencie zagłębienia się w tę historię, byłam pewna, że chodzi o coś znacznie więcej.
Bardzo podoba mi się to, jak Autorka skupia się bardzo na bohaterach, na ich wewnętrznych odczuciach, ich cierpieniu, oraz radosnych chwilach... Prawda jest taka, że każdy z tych bohaterów nie miał lekko, każdy coś w życiu przeszedł.
To książka zdecydowanie dla kobiet, które podejdą do tej historii na poważnie, ale nie twierdzę, że młodsze osoby nie mogą po nią sięgnąć. Jeżeli czujesz, że to książka dla ciebie, to musisz po prostu po nią sięgnąć.
Nora - jedna z bohaterek, jest bardzo ciekawą osobistością. Zajmuje się genealogią, czyli odkrywa i bada ludzkie korzenie, pochodzenie każdego z nas. Pomimo tego, że pomaga ona na każdym kroku innym, sama nie jest zbytnio szczęśliwa, ponieważ niedawno rozstała się ze swoim facetem, który rzekomo miał być tym jednym. Nie jest ona jednak aż tak samotna jakby się wydawało, ponieważ ma wspaniałe siostry, które spędzają z nią czas i stale są przy niej. To jednak dla niej nie wystarcza...
Z drugiej strony poznajemy jeszcze jedną postać - Johna, który miał również ciężkie życie, powiedziałabym nawet, że gorsze od Nory, ponieważ był adoptowany, jego rodzice oddali go, ale nie miał źle, ponieważ przybrani rodzice pomagali mu na tyle, aby zapewnić mu dobry start w życiu i to mu wystarczyło. Tylko na horyzoncie pojawia się pewien problem... Jak się okazuje, mężczyzna cierpi na bardzo rzadką i straszną chorobę, która w miarę upływu czasu sprawia, że jest coraz gorzej.
I tutaj los łącz ku sobie te dwie osoby, John potrzebuje pomocy ze strony Nory. Pragnie, aby odnalazła ona jego rodzinę, zbadała jego korzenie i odnalazła tych prawdziwych rodziców. Robi to, ponieważ chce sprawić czy ta choroba faktycznie jest dziedziczna i czy odnalezienie rodziców, może coś zmienić.
I tutaj akcja nieco spowalnia tempo, ponieważ oboje stale siedzą przy wspólnym poszukiwaniu jego poprzedniej rodziny. Nie jest to zbyt ciekawe, ale fakt, jakoś musi to wyglądać w fabule. Oboje podejmują walkę, starają się zrobić wszystko, aby ich odnaleźć, dodatkowo poznają przy tym mnóstwo ludzi i wspólnie zataczają koło w poszukiwaniach.
Nie jest to takie proste, logiczne jest, że napotkają na wiele przeciwności i problemów, wiadomo, że nic nie będzie proste i łatwe. Ale czy wspólna praca nie sprawi przypadkiem, że oboje zbliżą się do siebie?

To naprawdę pełna życia, werwy i optymizmu, bardzo ciekawa powieść, która wciągnęła mnie już od pierwszych stron. Wszystko w tej powieści jest po prostu odpowiednio właściwe, nieprzerysowane. Każdy element jest przedstawiony w odpowiedniej ilości, nie ma tutaj nic za mało, nic za dużo. Bohaterowie nie są przerysowani, nudni, tylko tacy jacy być powinni i to jest dla mnie...