Obserwator
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Wyszukane
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Ezop
- Data wydania:
- 2017-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-01-01
- Liczba stron:
- 400
- Czas czytania
- 6 godz. 40 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788365230157
- Tłumacz:
- Marlena Gruda
- Tagi:
- literatura słoweńska
Simon Bebler, podający się za Bartona Finka, 22-letni student filozofii i początkujący dramaturg, żyjący w wyimaginowanym świecie literatury i filmu, dowiaduje się, że jest śmiertelnie chory, podobnie jak bohater jego debiutanckiej sztuki. Jak przeżyć ostatni rok życia? Oto pytanie, na które musi sobie odpowiedzieć. Włócząc się po ulicach Lublany, spotyka tajemniczego kloszarda, który proponuje mu bilet do Nowego Jorku w zamian za drobną przysługę, dostarczenie pewnej przesyłki. Simon/Barton przyjmuje zaproszenie, nie przeczuwając, że w tym momencie traci kontrolę nad wszystkim. Zostaje wciągnięty w sensacyjną intrygę pełną trupów, zagadkowych pustych pudełek, FBI, sobowtórów i kochanków. A jaką rolę w tym ogólnoświatowym spisku pełnią gwiazdy kina: Al Pacino, Bruce Willis, Woody Allen czy Uma Thurman?
Historia miłosna? Metafizyczny thriller? Powieść szpiegowska? A może kryminał rodem z książek Paula Austera? Evald Flisar wciąga czytelnika w przewrotną grę, żonglując tożsamościami bohaterów, mieszając gatunki literackie, prowokując. Nie ucieka przy tym od trudnych egzystencjalnych problemów bliskich każdemu z nas. Jak zmienia się człowiek w obliczu śmierci, w konfrontacji z nieznanym światem, samotnością? Co to znaczy być wolnym? Jakie są granice wolności? Co daje nam bogactwo, a co zabiera? Jakie są nasze najskrytsze pragnienia? Jak znaleźć w sobie odwagę?
Obserwator został przetłumaczony na język angielski, bułgarski, rumuński, malajalam, amharski i arabski. W 2010 r. otrzymał nominację do nagrody Kresnik (słoweński Booker) za najlepszą słoweńską powieść roku.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 17
- 17
- 4
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Doskonale obca mi literatura bałkańska gwałtownie załomotała do drzwi „Obserwatorem” Evalda Flisara, ponoć jednego z bardziej znanych słoweńskich pisarzy, co może być prawdą (o prawdzie dużo więcej dziś będzie, bo to lejtmotyw powieści) gdyż i rok urodzenia – 1945, i dorobek artystyczny (nie licząc dziesiątek krótkich form - 13 powieści pisanych od 1968 do 2013 r.) wyżej wymienionego - sugerują znaczną wprawę i nietuzinkową pozycję autora na literackim firmamencie Bałkanów.
Dla mnie, jak i zapewne wielu innych filologów bałkański kierunek poszukiwań narracyjnych doznań i emocji to jednak hobbystyczna nisza, z której udało się wydobyć i upowszechnić w czytelniczej świadomości (o świadomości w kontekście książki Flisara też dalej będzie znacznie więcej) raptem kilka nazwisk. W mojej prywatnej biblioteczce dośc sieroco stoją obok siebie Milijenko Jergović z doskonałym „Wilimowskim”, Milorad Pavić ze „Słownikiem chazarskim” i Miodrag Bulatović z „Ludżmi o czterech palcach”. I tyle.
Bida, panie. Po prostu bida.
Nominacja Flisarovego „Obserwatora” do tegorocznej Nagrody Angelusa i postawienie jego powieści w jednym szeregu z „Grzybnią” Jeleny Czyżowej i „Dniami króla” Filipa Floriana to już nie przelewki, należało więc czym prędzej pochłonąć rzeczoną nominowaną beletrystykę pisarza z Gerlinci .
Przyznam, że z początku nie bardzo wiedziałem, co z ta książką począć.
Lektura pierwszych rozdziałów w rozczarowała, nawet zdumiała mnie z jednej strony dawno niewidzianą stylistyczno-składniową prostotą, niemal na granicy zamierzonego prymitywizmu, z drugiej sprawiającą wrażenie wręcz komiksowej wtórnością.
Oho, pomyślałem, kolejny postmodernistyczny bełkot. Rzecz napisana na granicy grafomanii, dzieło lokujące się blisko epicentrum kiczu. Czyżby następny jałowy popis quasi erudycji osadzony metodą kompilacji popkulturowych klisz dla średnio wybrednych konsumentów słowotocznej papki, pochłaniaczy literatury straganowej z ambicjami do czytelniczego wykształciuchostwa?
Oto prawdziwa pensjonarskość ! Zarobkowe chałturnictwo. Omijać szerokim łukiem – krzyczał Flisar niemal z każdej strony przez niemal całe trzy pierwsze rozdziały, a czytelnik podjudzony pryzową nominacją czekał i czekał, kiedy wreszcie zacznie się coś choćby tyci-tyci, ale z artyzmem.
Literaturka jeśli nie przez wielkie, to przynajmniej średnie „L” .
Panie pisarzu! Poważnie?
Cztery dychy za twardą okładkę, przychylne recenzje i co?
Jak można w ogóle, a w szczególe jak długo serio traktować schematyczne seksualno-artystyczno-tożsamościowe perypetie dwudziestodwuletniego marginalnego ljubljańskiego dramaturga Simona Beblera (beble-beble-blee… Prawda, drodzy, że kojarzy się z bełkotem?) ujęty w ramy dość wulgarnego, bazarowego bildungsromanu?
I jeszcze ten sfrustrowany młodzian pragnie ukrywać się pod filmowym pseudonimem Barton Fink.
I tenże Simon-Barton-Bógwiekto u schyłku młodego życia (tak, tak – zdiagnozowano mu letalnego raka śledziony!) na marketingowo wcisniętą konsolację otrzymuje propozycję nie do odrzucenia od nowojorskiego biznesmana Vincenta Vegi, który nie dość, że ma twarz Ala Pacino, to jeszcze leczy się psychicznie u dr. Woody’ego Allena i unika blizniaków Bruców Willisów. I tenże typek zaprasza naszego Bartona-Simona-C.ujwiekogo do samego Nju Jorku, by tam w merkantylno-artystowskiej ekstazie dozzywał swych dni ostatnich. Amen. Uff! Toż wydawałoby się, że to przerost klisz i kalek trudny do strawienia nawet dla fanatycznych admiratorów Marvela i DC Comics.
Gniot, który może oczarować jedynie zbyt pózno dojrzewające pensjonarki, te chciwie kartkujące skandalizujące książczyny pod zmietymi kołderkami, by ukryć rumieńce wywołane eskalującym oczekiwaniem na chwilowe, powierzchowne erotyczno-narracyjno-kiczowate wzmożenie.
I tu siurpryza!
Wraz z każdą kolejna stroną, gdy poczatkowo zniesmaczonemu czytelnikowi udało się już stopniowo nasiąknąć, zamoczyć i zatopić w intertekstualnym popkulturowym misz-maszu Finków, Vegów, Allenów i Austerów Flisar zagęszcza powieściowe uniwersum, wprowadza nowe wątki – rodzinny, sensacyjny, miłosny, ba najszerzej nawet filozoficzny, znacznie wzbogaca rys psychologiczny protagonisty, wbrew własnej woli każąc mu stać się, zamiast papierową kalką sensacyjnego brukowca- pełnowymiarowym bohaterem dramatu metafizycznego, tożsamościowego, a cała powieśc płynnie ewoluuje w kierunku metaforycznej przypowieści o sensie wolności, granicach ludzkiej socjalizacji i autonomii, wymiarach autentyczności ludzkiego bytu, tożsamościowym zakorzenieniu, roli prawdy i fikcji w życiu jednostki.
Symboliczna podróż Simona, programowa zmienność kolei jego losu, nagłe zwroty akcji i na pozór surrealistyczna, postmodernistyczna gra z czytelnikiem służą Flisarowi do sportretowania rozbitej i niezdolnej do określenia swoich granic, szczególnie autentyzmu, do zycia własnym życiem. Fikcja, w której zanurzony jest barton nieustannie przenika się z rzeczywistością Simona, do tego stopnia, że tenn traci rozeznanie, czy jest autentyczna czy odgrywana postacią. A może Simon odgrywa samego siebie? I co to własciwie znaczy: JA? Ile tak naprawde MNIE jest we MNIE. Tu kłania się już pełnowymiarowe Heideggerowskie „Dasein”, ta szczególna relacja pomiędzy bytem a świadomościa, chwilami sztucznie indukowaną przez kulturę nadświadomością, która jest żródłem cierpienia bohatera.
Brawo, panie Flisar (nb. zapewne przypadkiem z wykształcenia filozofie)!
Teraz, w tym nowym, szerszym, dopełnionym kontekstualnie wymiarze „Obserwator”-Simon-Barton, nieświadomy , niezdolny do autentyzmu przez co rusz sztucznie generowaną i cyklicznie interferowaną na realia nadświadomość staje się uczestnikiem krucjaty woli, bojownikiem o indywidualny, osobny, autentyczny wymiar własnej egzystencji.
Bo kto z nas tak naprawdę wie, czyje życie odgrywa?
Czy aby na pewno własne?
Warto było czekać na to, by proste środki językowe, schematyczne dialogi i momentami kliszowate ujęcia fabularne ułożyły się w końcu w pełnowymiarową, spójną i konkretną całość - filozoficzną syntezę osobistego, ontologicznego dramatu.
W multikulturowy, autotematyczny i intertekstualny spektakl o granicach poznania i możliwościach uczestnictwa w teatrze, zwanym przez niektórych życiem.
Doskonale obca mi literatura bałkańska gwałtownie załomotała do drzwi „Obserwatorem” Evalda Flisara, ponoć jednego z bardziej znanych słoweńskich pisarzy, co może być prawdą (o prawdzie dużo więcej dziś będzie, bo to lejtmotyw powieści) gdyż i rok urodzenia – 1945, i dorobek artystyczny (nie licząc dziesiątek krótkich form - 13 powieści pisanych od 1968 do 2013 r.) wyżej...
więcej Pokaż mimo toMiałka i nudna książka absolutnie o niczym. Jest to niewyobrażalne, że można stworzyć coś tak pozbawionego treści.
Miałka i nudna książka absolutnie o niczym. Jest to niewyobrażalne, że można stworzyć coś tak pozbawionego treści.
Pokaż mimo to