Achromatopsja

Okładka książki Achromatopsja
Artur Chmielewski Wydawnictwo: Insignis Seria: Uniwersum Metro 2033 fantasy, science fiction
424 str. 7 godz. 4 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Seria:
Uniwersum Metro 2033
Wydawnictwo:
Insignis
Data wydania:
2017-03-15
Data 1. wyd. pol.:
2014-09-21
Liczba stron:
424
Czas czytania
7 godz. 4 min.
Język:
polski
ISBN:
9788365315939
Średnia ocen

                6,2 6,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Odważ się robić wielkie rzeczy. I ty możesz pracować w NASA Artur Chmielewski, Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka
Ocena 7,7
Odważ się robi... Artur Chmielewski, ...
Okładka książki Papcio Chmiel udomowiony Monique Chmielewska-Lehman, Artur Chmielewski, Karolina Prewęcka
Ocena 6,7
Papcio Chmiel ... Monique Chmielewska...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,2 / 10
418 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
544
540

Na półkach:

Zagłada, apokalipsa, kataklizm. Naturalna bądź sztucznie wywołana katastrofa. Nieważne jakich określeń byśmy użyli, czym, co spada na ludzi jak niechybny koniec, jak kwas wylany na świeże mięso jakim jest ludzkość, byśmy nazwali, i tak przeważnie oznacza to dla nas koniec, szarugę, nawet absolutną beznadzieję. Jedna i ta sama anormalna sytuacja, gdzie ludzie są małymi brudnymi istotami wrzuconymi na jałowiejącą Ziemię, do jądra nieskończoności. A tym jądrem, szlamem dla jakichś cudem ocalałych ludzi są miasta, bo paradoksalnie, w tym na siłę akceptowalnym stanie rzeczy , w miastach istnieje zawsze większa szansa na przeżycie, dociągnięcie jakoś swojej egzystencji w towarzystwie innych ludzi. O takich szarych, prawie bezdennych i przykrych sytuacjach opowiada ostatnimi czasy literatura beletrystyczna, a w głównej mierze fantastyka , bardziej w kierunku post-apokaliptycznej fikcji. Na tym polu bezgłośnie, jak w zasłużonym Panteonie literackich kreatorów króluje Dmitry Glukhovsky, którego powieść "Metro 2033" okazała się wstrząsającym dziełem, z akcją umieszczoną w równie wstrząsających czasach: w po-apokaliptycznej Moskwie – w zrujnowanej Wojną Jądrową i atakami chemicznymi rosyjskiej stolicy, gdzie miasto nie istnieje, a ludzie egzystują w zawilgoconych i przepełnionych wątłym, dogasającym światłem, tunelach metra. Przytłoczenie, żal, wszechogarniająca niemoc. Tak żyją Rosjanie w 2033r.,dosłownie pod moskiewską ziemią, 20 lat po nuklearnym holocauście. I tak, Glukhovsky napisał tą beletrystykę w głównej mierze po to, by dać społeczeństwom scenariusz tego, jak wyglądałoby bytowanie grupy ludzi, gdyby ich stolice, małe ojczyzny, czy wielkie miasta przepełnione post-atomową breją Metropolie spotkałby taki los, jak mieszkańców fikcyjnej Moskwy z lat 30-tych XXI w.

Śladem Dmitry’a Glukhovsky’ego poszło wielu pisarzy, chcących dać od siebie cegiełkę post-apokaliptycznego, wynędzniałego świata do rzeczywistości "Uniwersum Metro 2033". Jednym z nich jest Artur Chmielewski, który w dość nietuzinkowy sposób podjął się zadania kreacji kolejnego polskiego miasta, które padłoby ofiarą zagłady, którą sami skierowaliby na siebie ludzie, stając się w ten sposób wynędzniałą pozbawioną treści i arterii przepełnionych ruchem pułapką. "Achromatopsja", którą napisał Polak pośrednio i bezpośrednio godzi w człowieka jako istotę i jako przedstawiciela liczącej sobie całe tysiąclecia Cywilizacji. Po pierwsze ta dziwna nazwa, która wielu wykształconym i otwartym na świat ludziom nie wiele mówi, czyli: Achromatopsja, to choroba oczu, która powstaje, gdy ludzkie oko poprzez wadę siatkówki nie rozpoznaje kolorów całkowicie lub częściowo. To ciężkie schorzenie, które może być dziedziczone lub powstać na skutek innych odstępstw od norm organizmu człowieka, jak te które doświadczają dzielący pośród rzeszy innych ludzi ,,obywatele” przepełnionego mdłą, wilgotną zawiesiną, warszawskiego metra, którego, aż po najmniejsze zakamarki przepełnia mrok, co najwyżej półcień, po wielu latach nastawiania organizmu na takie skrajne warunki, powoduje ten uszczerbek na widzeniu świata, nie tylko w tym emocjonalnym, ale i w czysto biologicznym kontekście. Człowiek ery post-apokaliptycznej – w przypadku "Achromatopsji" Chmielewskiego to ,,dziecko atomu". Najgorsze co mogłoby by mu się przydarzyć i w tak niewesołej, suchej atmosferze, pełnej martwoty skorupie, pod którą jakoś tli się jeszcze życie, gdzie śmierć nawet nie chce już zaglądać, to zaburzenie widzenia - całkowita ślepota barw oka, która w tak niebezpiecznym, najeżonym drapieżnikami polu minowym, który jest Ziemia, jaka by ona nie była A.D. 2033r. Drugi połączony z tytułem powieści - jej wydźwięk, dość dosadnie pokazuje, jak poważne reperkusje niesie ze sobą egzystowanie od jednej do drugiej stacji scalonego z ciemnością warszawskiego metra, na którego obszarze unosi się szlamowata atakująca wszystko co żywe wilgoć. Przygasające światło rozmieszczonych na wątłym rdzewiejącym metalowym sznurze żarówek, ulokowanych w szczytowych warstwach stropu podziemi, już nie wystarcza, a wychodzenie przez jako tako uszczelnione włazy na wyjałowioną, wciąż atakowaną rozpadem promieniotwórczym powierzchnię, gdzie żerują o wiele gorsze niż w tunelach zbite masy stwórów, nie jest najlepszym rozwiązaniem. Dlatego też beletrystyka Chmielewskiego, gdy się taki typ literatury czytało i nasze czytelnicze zmysły przesiąkły dość mocno post-apokaliptycznym klimatem, już samą swą nazwą potrafi porazić i inteligentnie podwoić odczucie stłamszenia, starcia stępiałymi gwoźdźmi poczucia bezpieczeństwa.

"Achromatopsja" ma dość nietypową budowę. Jako książka, oczywiście dzieli się na rozdziały i jest to normalne, lecz co najbardziej zaskakujące, ukazuje swą specyficzną naturę, poprzez dwuczęściową strukturę. Powieść tworzą dwa duże rozdziały, a z racji swej wielkości powinno nazwać się je: turami. Mają kontrastujący z ideą, charakterem i ładunkiem emocjonalnym powieści tytuł: pierwszy to "Pasterz", a drugi "Owczarnia" . Narratorem "Pasterza" jest wspomniany wyżej: ,,Bezimienny”, który, nie istotne czy jest biedny czy bogaty, jedyne dzięki czemu żyje jeszcze w tej głuchej po-atomowej Warszawie, to nostalgia. Jeśli umiesz przetrwać to przetrwaj, nawet obojętnie, bez emocji, jak Zombie na pierwotnym, gadzim instynkcie. Tak musi siłować się z ówczesnym światem ,,Bezimienny”. Musi uczyć się obserwować każdą chwilę, moment i punkt w przestrzeni. Ufać nie należy nikomu, nawet paradoksalnie sobie. A o tym jakie piekło przeszedł nasz towarzysz, jaką zbrodnie człowiek człowiekowi był w stanie zadać, jak go fizycznie i psychicznie ugodzić, niczym rozeźlony ,,pasterz” zabłąkane ,,owieczki”, co można odebrać jako jedno ze znaczeń tytułów dwóch części powieści, przekonamy się pod koniec pierwszej z nich. To wtedy Chmielewski wprawia pogrążonego w lekturze czytelnika w jeszcze bardziej przytłaczający, wykańczający stan. Autor umieszcza „Bezimiennego” w miejscu osnutym maskaradą rodem z makabrycznego horroru: serii filmów "Piła". Długie akapity, w których przeważa ucieczka, nie mający granic strach i zwierzęce przerażenie, dodają temu piekłu, w którym główna postać się znajduje o wiele bardziej bezwzględnego, skrajnego, wciskającego chłód i wieczną pustkę znaczenia, niż można byłoby po tego typu post-apokaliptycznej fikcji literackiej oczekiwać. „Bezimienny” pada ofiarą eksperymentów, których rozmiar, cel i okrucieństwo może być dla czytelnika ciężkie do zrozumienia. I tu, gdy pierwszy duży rozdział dobiega końca, momentalnie przechodzimy w drugi podobny rozmiarem konstrukt, który wygląda na to, wiele powinien wyjaśnić.

"Owczarnia" to zgodnie z zapowiedzią kolejny duży rozdział "Achromatopsji", z tym że po raz kolejni jedno słowo, które oznacza jego tytuł, wyraża więcej zmizerniałego nastawienia ludzi do życia w guli obłej zniechęcającej wilgoci tuneli metra i zajmującej cały horyzont, rzygającej szarą napromieniowaną masą powierzchni ziemi, niż można byłoby przypuszczać. To przez co „Bezimienny” będzie musiał przebrnąć by spotkać się z dawnymi znajomymi jest niemożliwe do opisania. Inteligentne mutanty, ,,owczarki" – których problem z określeniem czym są może spotkać nie jednego czytelnika – i inne paskudy, szkarady i dziwne wągrowate jestestwa napsuły krwi naszemu nieznajomemu, który co ciekawe nie był jedynym narratorem drugiej części powieści. Pojawił się ktoś kreujący akcję z zewnątrz oraz, co kilkadziesiąt stron wstawiane były listy, notatki, pisemne audycje i sprawozdania – coś czego prawdziwego znaczenia doświadczymy na ostatnich stronicach książki. Mapka z tyłu okładki ukazująca linie warszawskiego metra, przecinające się jak przewody w układzie elektrycznym, okazała się istotnym dodatkiem, bo gdyby nie ona wiele ważnych momentów na płaszczyźnie końcowych etapów książki nie byłoby jasne.

Historię „Bezimiennego” oraz dzieje post-apokaliptycznego warszawskiego metra na przestrzeni wielu lat, które nieraz było bliskie całkowitej zapaści i wyniszczenia w wyniku wewnętrznych ,,między-frakcyjnych” wojen, po ostatniej pracy literackiej, zgrabnie wstawionej na końcowe momenty "Achromatopsji", pisanej w formie kursywy, i to prawie dwie dekady po głównej linii wydarzeń, powinno traktować się jako legendę. To co zostało przedstawione od początku do końca książki jest jak dziennik, zbierane i potem odtwarzane relacje z życia ciemiężonych przez samą okoliczność atomowej pożogi, ,,obywateli” metra ostatniej stolicy Polski. Świat być może podniesie się po tym co zgotowała mu ludzkość. W końcu Ziemia to nasz dom, a nie nasza własność. Nie ma przypiętej metki, nie jest nam przeznaczona. Jesteśmy na niej gośćmi i mamy prawo do korzystania z niej, życia na jej powierzchni, tak samo jak inne inteligentne istoty, paradoksalnie niekoniecznie ludzkie. Glukhovsky miał rację oceniając powieść Chmielewskiego, twierdząc że ze względu na usytuowanie ludzi w danych przytłaczających okolicznościach jego książka jest tą "Achromatopsją" , lecz z drugiej strony, nagromadzenie akcji, odczucia ruchu postaci i fabuły w powieści, intuicyjnie podpowiada, że szarej barwy jest ona pozbawiona.

Zagłada, apokalipsa, kataklizm. Naturalna bądź sztucznie wywołana katastrofa. Nieważne jakich określeń byśmy użyli, czym, co spada na ludzi jak niechybny koniec, jak kwas wylany na świeże mięso jakim jest ludzkość, byśmy nazwali, i tak przeważnie oznacza to dla nas koniec, szarugę, nawet absolutną beznadzieję. Jedna i ta sama anormalna sytuacja, gdzie ludzie są małymi...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    546
  • Chcę przeczytać
    368
  • Posiadam
    246
  • Teraz czytam
    21
  • Uniwersum Metro 2033
    13
  • Fantastyka
    13
  • Metro
    12
  • Chcę w prezencie
    8
  • Metro 2033
    8
  • Postapokalipsa
    7

Cytaty

Więcej
Artur Chmielewski Achromatopsja Zobacz więcej
Artur Chmielewski Achromatopsja Zobacz więcej
Artur Chmielewski Achromatopsja Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także