Rany, co ja paczę??? Autor nie wiedział, czy pisze dla dzieci, czy dla dorosłych. Z jednej strony mroczne istoty, w tym odgrażające się, że "zerżną" główną bohaterkę, z drugiej - mysz ze szpadą ujeżdżająca szczura noszącego ćwiekowaną obrożę. WTF??? Dalej - nieudolne czerpanie z rozmaitych baśni i motywów, a także kultury popularnej. Przed bohaterką staje kareta i wyłania się z niej gość wypisz-wymaluj XIX wieczny Drakula z ekranizacji Coppoli. Ma na imię... Vlad. I ten groźny pan każde swojemu woźnicy czekać przed karczmą, nawet, gdyby wrócili późno. Domyślam się, że miały miejsce wypadku, że parobek nie czekał na pana, bo pojechał do domu? Rozwala też fakt, że w fantastycznym świecie piją wino "Karpacki Nokturn". Dobrze wiedzieć, że mamy nie tylko Karpaty w Europie.
Takich bzdur, bzdurek i po prostu kretynizmów jest w książce od groma. Dotrwałem do dwusetnej strony, mniej więcej od 10 wchodząc w coraz większy stupor. Gdyby to była historyjka, jaką 15-16 letni dzieciak opisuje na swoim blogasku, można by się pośmiać i cześć. Ale że ktokolwiek zachciał wydać to COŚ... To chyba najbardziej fantastyczny element związany z tym gniotem.
Odradzam!!!!!

Rany, co ja paczę??? Autor nie wiedział, czy pisze dla dzieci, czy dla dorosłych. Z jednej strony mroczne istoty, w tym odgrażające się, że "zerżną" główną bohaterkę, z drugiej - mysz ze szpadą ujeżdżająca szczura noszącego ćwiekowaną obrożę. WTF??? Dalej - nieudolne czerpanie z rozmaitych baśni i motywów, a także kultury popularnej. Przed bohaterką staje kareta i wyłania...