Ja z góry przepraszam za swoją opinię fascynatów podejścia tych dwóch pań - autorek książki. Ja podziękuję, nie, to nie dla mnie. Jarmuż od poniedziałku do niedzieli? Zimne jedzenie, najlepiej surowe? Zdecydowane ograniczenie produktów pochodzenia zwierzęcego (no to jeszcze bym zdzierżyła)? Książkę przeczytałam z ciekawości, bo myślałam, że dowiem się, co zawierać w jadłospisie, by przemycać do menu zdrowe, lecznicze produkty, bogate w życiodajne minerały i witaminy. Oprócz tego dowiedziałam się niestety również, że moje gotowanie, mimo że jak dla mnie i rodziny jest smaczne i nie tak znowu śmieciowe, jest bezwartościowe i prowadzące do... jak to było? stanu zapalnego całego organizmu? No cóż, było się wcześniej doinformować, o czym jest ta książka i jakie teorie są w niej szerzone. Nic jednak nie straciłam, jestem bogatsza o jedna lekturę i szczyptę (jak dla mnie bezużytecznej) dietetycznej wiedzy. Ja podziękuję, ja nie chcę żyć sto lat, odżywiana jarmużem (ble!) i surowizną. Ja poproszę pizzę! albo steka! albo chociaż frytki! Dla tego warto zgrzeszyć ;)

Ja z góry przepraszam za swoją opinię fascynatów podejścia tych dwóch pań - autorek książki. Ja podziękuję, nie, to nie dla mnie. Jarmuż od poniedziałku do niedzieli? Zimne jedzenie, najlepiej surowe? Zdecydowane ograniczenie produktów pochodzenia zwierzęcego (no to jeszcze bym zdzierżyła)? Książkę przeczytałam z ciekawości, bo myślałam, że dowiem się, co zawierać w...