Jak gdybyś tańczyła
- Kategoria:
- literatura obyczajowa, romans
- Cykl:
- Taniec (tom 1)
- Seria:
- Kobiety to czytają!
- Tytuł oryginału:
- Pretending to Dance
- Wydawnictwo:
- Prószyński i S-ka
- Data wydania:
- 2017-01-12
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-01-12
- Data 1. wydania:
- 2016-03-24
- Liczba stron:
- 504
- Czas czytania
- 8 godz. 24 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380970342
- Tłumacz:
- Michał Juszkiewicz
- Tagi:
- adopcja kłamstwo literatura amerykańska macierzyństwo poszukiwanie szczęścia powieść obyczajowa relacje damsko-męskie relacje rodzinne rodzina strach tajemnica wspomnienia
Czy kłamstwo lepsze jest od najgorszej prawdy? Czy wydarzenia z przeszłości mogą wpłynąć negatywnie na przyszłość? Czy rodzina może nas skrzywdzić? Jak pogodzić się z prawdą?
Molly ma fajne życie, ciekawą pracę, kochającego męża i… pilnie strzeżoną tajemnicę z przeszłości. Ich rodzina wkrótce się powiększy – pojawi się w niej adoptowane dziecko, tymczasem Molly walczy z niepewnością i lękiem. Czy pokocha maleństwo, którego nie urodziła? Czy będzie dobrą matką? Uświadamia sobie, że prawdziwa rodzina powinna być zbudowana na prawdzie. Dwadzieścia lat wcześniej w tragicznych okolicznościach straciła ukochanego ojca. Nigdy nie wybaczyła bliskim kłamstw, jakimi ją karmili. Odeszła z domu i przed światem udawała sierotę. Teraz musi wyznać mężowi, że jej matka wcale nie umarła na raka, a jej krewni wciąż mieszkają w Morrison Ridge, małej miejscowości w Karolinie Północnej. Co więcej, Molly ma dwie matki – adopcyjną i biologiczną. I obie nigdy o niej nie zapomniały. Molly boi się teraz, że wyznanie prawdy przekreśli jej największe marzenie, by zostać matką i zrujnuje jej małżeństwo. Skoro pragnie być dobrą mamą, musi jednak znaleźć sposób, by pogodzić się ze swoją przeszłością i uwierzyć w przyszłość.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Róbcie, jak gdybyście tańczyli
Diane Chamberlain jest uznaną autorką powieści dla kobiet, której twórczość poznałam już kilka lat temu, zachwycając się powieścią „Tajemnica Noelle”. Spodobał mi się styl pisania, dwutorowy sposób przedstawienia historii i to, że w książce poruszone zostały tematy niełatwe do omawiania na co dzień. Dziś jestem już po lekturze kolejnej jej książki - „Jak gdybyś tańczyła” - i w niej również odnalazłam te trzy mianowniki. Diane Chamberlain po raz kolejny dostarczyła mi mnóstwa emocji i wzruszeń, a także powodów do refleksji.
Historia opowiada o Molly, kobiecie tuż przed czterdziestką, specjalistce od prawa rodzinnego i kochającej żonie Aidana. Wraz z mężem przeżyła wielką tragedię, jaką jest utrata dziecka i brak szans na poczęcie kolejnego. Obydwoje jednak bardzo pragną powiększyć swoją rodzinę, więc wspólnie podejmują decyzję o adopcji. Molly zdaje się być gotowa na przyjęcie pod swój dach maleństwa i wychowanie go jak własnego, jednak ciągle walczy z wieloma wątpliwościami dotyczącymi otwartej adopcji i zachowania kontaktu z biologiczną matką. Jej rozterki łączą się też bezpośrednio z wydarzeniami z jej przeszłości, którą skrzętnie ukrywa przed ukochanym mężem. Kobieta powoli uświadamia sobie, że nie można zbudować rodziny na kłamstwie i braku uczciwości. Musi zmierzyć się ze swoimi demonami i otworzyć przed Aidanem, w przeciwnym razie nigdy nie ruszy do przodu i nie uwolni się od złych emocji.
„Jak gdybyś tańczyła” to przede wszystkim opowieść o dojrzewaniu. Tym w wieku nastoletnim, kiedy zaczyna się myśleć coraz więcej o płci przeciwnej, imprezach i używkach, a coraz mniej o najbliższej rodzinie. Tym do roli matki, szczególnie adopcyjnej, które wymaga wielkich nakładów miłości i zrozumienia, a także eliminacji wszelkich wątpliwości. Tym, które pozwala podjąć ostateczną i świadomą decyzję o zakończeniu cierpienia w chorobie. I w końcu tym prowadzącym do przebaczenia - sobie i najbliższym osobom. Diane Chamberlain nie boi się poruszać tematów trudnych, wymagających odpowiedniego podejścia i zrozumienia, a robi to w sposób bardzo subtelny i bardzo zbliżony do realizmu. W tej historii pojawia się zagadnienie adopcji otwartej oraz niepełnosprawności. Obydwa te tematy zostały ograne bardzo dobrze. Emocjonalnie i wzruszająco, ale nie dramatycznie, obrazowo i dokładnie, ale nie przytłaczająco. Historia chwyta za serce i skłania do wielu przemyśleń, a mimo to jest niezwykle lekka i przyjemna w czytaniu.
Akcja biegnie dwutorowo: rozdziały dotyczące teraźniejszości niemal czterdziestoletniej Molly, ubiegającej się o adopcję, przeplatane są rozdziałami opowiadającymi o trzynasto- i czternastoletniej Molly, która dorasta w małej miejscowości, gdzie wszyscy mieszkańcy są dla siebie jak rodzina i której codzienność skupia się głównie na opiece nad sparaliżowanym ojcem. Zabieg ten świetnie sprawdza się w przypadku tej konkretnej historii, bo w miarę jak wątpliwości Molly narastają i adopcja zbliża się wielkimi krokami, czytelnik poznaje coraz więcej faktów z jej dzieciństwa, dorastania, zaczyna coraz lepiej rozumieć ją jako dorosłą kobietę i dostrzega to, jak bardzo wydarzenia z przeszłości determinują jej przyszłość.
Ogromnie wzruszyła mnie relacja Molly z jej ojcem, Grahamem i też ogólnie postać tego mężczyzny. Chyba każde dziecko marzy o takim rodzicu - kochającym całym sobą, wspierającym w każdej chwili, zdolnym do rozmowy na każdy temat i sprawiedliwym w swoich osądach. W dodatku, Graham mimo paraliżu nie poddał się, wciąż starał się czerpać radość z życia i spędzać jak najwięcej czasu z córką. Jego postawa jest ogromnie poruszająca i jest on naprawdę fantastycznie wykreowaną postacią. Bardzo fajnym wątkiem w powieści jest jego praca jako psychologa nad terapią „Jak gdyby”, w myśl której jesteśmy w stanie coś zrobić, jeśli przez chwilę poudajemy, że to robimy. Ten pomysł zdecydowanie coś w sobie ma i w wielu sytuacjach się sprawdza. Do niego po części sprowadza się tytuł powieści, który z początku dość abstrakcyjny, po lekturze nabiera sensu i wzruszającego, emocjonalnego wydźwięku.
„Jak gdybyś tańczyła” to kolejna świetna powieść Diane Chamberlain. Ta pisarka potrafi w sposób prosty i przystępny pisać o tematach, które wielu pisarzy przerastają. Fabuła jest ciekawa, bohaterowie sympatyczni i mimo, że akcja płynie dość umiarkowanym tempem, to czyta się z rosnącym zaciekawieniem i książka naprawdę wciąga. Polecam czytelnikom, którzy nie boją się trudnych tematów, a lubią się wzruszać i lubią książki dające do myślenia.
Angelika Paterak
Oceny
Książka na półkach
- 809
- 681
- 100
- 24
- 19
- 15
- 15
- 13
- 12
- 10
Opinia
Stało się. Ciekawość zwyciężyła i oto w końcu spotkanie z prozą Diane Chamberlain. Co takiego jest w książkach tej bestsellerowej autorki, że to się czyta?
Molly jest ambitną prawniczką, ma kochającego męża – Aidena, a do szczęścia brakuje jej tylko dziecka. Niestety, z powodów medycznych nie może go urodzić, dlatego wraz z Aidenem decyduje się na otwartą adopcję. Pełna wątpliwości wobec tego, czy rzeczywiście chce, by biologiczna matka uczestniczyła w życiu dziecka, zaczyna wspominać własne dzieciństwo – o wychowywaniu przez dwie mamy – dzieciństwo, o którym prawdę zataiła przed mężem.
I w ten sposób „Jak gdybyś tańczyła” zaczyna toczyć się dwutorowo. Z początku autorka nieco koślawo łączy obie linie czasowe, jednak im dalej w akcję, tym lepiej to wychodzi. Tak więc z jednej strony czytelnik obserwuje proces adopcji, jaki przechodzi Molly wraz z Aidenem, jej wątpliwości związane z obecnością drugiej matki w życiu adoptowanego dziecka i próby definitywnego odcięcia się od przeszłości. Z drugiej wraca do wspomnień głównej bohaterki, przeżywając z nią jej dorastanie, silną więź z ojcem, etap buntu i jej „pierwsze razy”, na nowo odtwarzając ostatnie tygodnie życia z tatą [już na początku Molly wspomina o odcięciu się od reszty rodziny z powodu śmierci ojca, zabitego, według niej, przez jej matkę].
Chamberlain przez lata kojarzyła się mi się z literaturą kobiecą. Niesłusznie, bo uosabiałam ją przez to z lekkimi romansami i bohaterkami o inteligencji porównywalnej ze słynną panną Steele – popełniałam przez to błąd zasadniczy, bo coś takiego jak „literatura kobieca” po prostu nie istnieje, jest ogólnie rozumiana literatura i są w niej książki, po które z jakiegoś powodu częściej sięgają chyba kobiety niż mężczyźni.
Tymczasem Chamberlain to pisarka podobna pod wieloma względami do Jodi Picoult. Obie od lat piszą powieści obyczajowe, wydają w ilościach hurtowych i nie stronią od trudnych tematów. Chamberlain mierzyła się już z takimi tematami, jak godzenie się z samobójstwem bliskiej osoby, samotne ojcostwo czy granice moralności, gdy w grę wchodzi pomoc najbliższym. I mimo że w doborze i w wykorzystaniu podejmowanych kwestii jest bardziej zachowawcza i ostrożniejsza od swojej koleżanki po fachu, Picoult, to jednak choćby dla tematyki warto po jej książki sięgnąć.
Tak jest też w przypadku „Jak gdybyś tańczyła”. Wielki plus dla Diane Chamberlain za podjęcie się tematu otwartej adopcji. Możliwe, że wielu czytelników podobnie do autorki poniższego tekstu, nie spotkało się nigdy wcześniej z tym terminem. I rzeczywiście – trudno znaleźć jakiekolwiek bliższe, bardziej szczegółowe informacje na temat tej metody adoptowania dzieci. Coś, co jest w miarę popularne za granicą – za Wikipedią, wiele adopcji w takiej Wielkiej Brytanii od zawsze miało jakąś tam formę „otwartości” i normą było, że biologiczna matka [lub ojciec] uczestniczyło w mniejszym lub większym stopniu w życiu dziecka – w Polsce jest rzadkością. A szkoda, bo jak przekonuje Chamberlain w „Jak gdybyś tańczyła” to możliwość, by pociecha czuła się jeszcze bardziej kochana i czuła, że może i nie mieszka z biologicznym rodzicem, ale nie znaczy to, że jemu na nim nie zależy.
„Jak gdybyś tańczyła” stawia wiele niełatwych pytań o kwestię adopcji, rolę matki [czy też w tym przypadku matek] w życiu dziecka, sens cierpienia, żałobę, szeroko rozumiane macierzyństwo, dorastanie czy życie za wszelką cenę, pomimo ciągłego bólu z nim związanym. Łatwiejsza w odbiorze od powieści Picoult, jednak mimo to jest to trudna lektura.
Opinia także na: http://recenzjeksiazek.natemat.pl/201057,jak-gdybys-tanczyla
Stało się. Ciekawość zwyciężyła i oto w końcu spotkanie z prozą Diane Chamberlain. Co takiego jest w książkach tej bestsellerowej autorki, że to się czyta?
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMolly jest ambitną prawniczką, ma kochającego męża – Aidena, a do szczęścia brakuje jej tylko dziecka. Niestety, z powodów medycznych nie może go urodzić, dlatego wraz z Aidenem decyduje się na otwartą adopcję. Pełna...