Osoba pana Jarosława Grzędowicza zaintrygowała mnie podczas spotkania autorskiego z okazji premiery ostatniego tomu "Pana Lodowego Ogrodu" - objawił mi się jako człowiek inteligentny, z poczuciem humoru, skrupulatnie i z pełną świadomością podchodzący do swojej pracy. W pamięci pozostało mi zdanie, w którym autor oświadczał, że nie chce pozostać w pamięci czytelników wyłącznie jako twórca "Pana Lodowego Ogrodu". Sprowokowana ową deklaracją sięgnęłam po jedną z antologii opowiadań, które wydał przez Fabrykę Słów.
"Wypychacz zwierząt" to zbiór 13 opowiadań grozy o bardzo zróżnicowanej tematyce. Historia przeplata się ze scenami życia codziennego, zsupla się z niepokojącymi wizjami przyszłości... Dla każdego coś dobrego, jak mówi popularne porzekadło. Mi osobiście ciężko wybrać swoje ulubione - podobają mi się krótsze opowiadania, które powstawały dla Faktu - szkoda, że o tym nie wiedziałam wcześniej, może kupowałabym wówczas ten tabloid; podoba mi się "Farewell Blues", który znam z kart antologii "Niech żyje Polska". Z przykrością domknęłam okładkę po lekturze "posłów", ale pocieszam się, że na półce stoi jeszcze nieprzeczytana "Księga jesiennych demonów" i 3 nieruszone tomy "Pana Lodowego Ogrodu". To już niedługo.

Osoba pana Jarosława Grzędowicza zaintrygowała mnie podczas spotkania autorskiego z okazji premiery ostatniego tomu "Pana Lodowego Ogrodu" - objawił mi się jako człowiek inteligentny, z poczuciem humoru, skrupulatnie i z pełną świadomością podchodzący do swojej pracy. W pamięci pozostało mi zdanie, w którym autor oświadczał, że nie chce pozostać w pamięci czytelników...