Dosyć często ostatnio się zastanawiam, co tak szczególnego można było przeczytać w "50 twarzach Grey'a", że tak wiele autorek czerpie z tego inspirację. Rozumiem, że tamta książka osiągnęła znakomite wyniki sprzedaży, gdyż była swoistym przełamaniem tabu, jednak pewna fascynacja poza tym musiała pozostać. Zdanie zdobiące okładkę książki, o której chciałabym wam dzisiaj trochę opowiedzieć, odwołuje się do wspomnianego powyżej Grey'a - "Jeszcze pikantniejsza od Pięćdziesięciu twarzy Grey'a". Cóż, nie sposób temu zaprzeczyć, większość dzieł, które teraz powstają są od niego pikantniejsze. Czytając powstałe po nim tytuły można wysunąć stwierdzenie, że Grey był tak naprawdę w pewien sposób subtelny.

Główna bohaterka, Lara Bertrand, szuka sposobu na stawienie czoła możliwej utracie rodzinnej fortuny. Nie chcąc do niej dopuścić dziewczyna podejmuje radykalne środki zapobiegawcze - proponuje Connorowi Donovanowi, bogatemu i niezwykle wpływowemu mężczyźnie, ślub. Niewątpliwie uznaje to za dobry sposób rozwiązania problemu, jednak nie zdaje sobie sprawy, że przy pomocy tego środka tworzy sobie następny kłopot. Connor bowiem przystaje na jej propozycje, ale stawia dodatkowe warunki. Zgodnie z polskim przysłowiem "daj komuś palec, a weźmie całą rękę" - mężczyzna żąda w zamian od Lary pełnej uległości.

Zaczynając czytać książkę czułam się lekko zagubiona. Wynikało to z faktu, że autorka wrzuca nas w sam środek akcji. Co prawda w większości dzieł właśnie to lubię - nie muszę długo czekać, aby historia się rozwijała. W przypadku tej jednakże czułam się totalnie zagubiona, ponieważ już na, jeśli dobrze pamiętam, pierwszej stronie pojawia się główny bohater i zostaje opisany w sposób sugerujący, iż doskonale powinnam zdawać sobie sprawę jaki jest seksowny i popularny. Ja jednak nie miałam zielonego pojęcia, jak go sobie wyobrażać.


Plusem książki jest naprzemienna narracja. Raz poznajemy historię z perspektywy Lary, a następnie jej kontynuację z punktu widzenia Connora. Jest to o tyle dobre, że mamy możliwość poznania światopoglądu obu bohaterów, a jednocześnie nie spodziewamy się sztucznie napisanej części, która opowiada tą samą historię tylko opisaną przez inną postać. Prawda, w niektórych przypadkach ten sposób sprawdza się znakomicie i rzeczywiście wnosi powiew świeżości, ale niestety czasami bywa po prostu sposobem na wydanie kolejnej książki.

"Więzy" to pierwszy tom cyklu (choć nie jestem pewna czy to nie jest trylogia) Rodzina Donovanów. Każda część opowiada o innym bracie. Książkę czyta się szybko, momentami wciąga, jednak kreacje bohaterów nie są niczym szczególnym, typowe charaktery dla tego gatunku. Fabuła mimo, iż w teorii zapewne miała odbiegać od podobnych sobie, wyszła lekko monotonna. Na pewno jeśli nie przepadacie za literaturą, w której w dużym stopniu dominują sceny erotyczne, na dodatek opierające się na relacji pan-uległa, to ta książka może nie przypaść wam do gustu. Jednak tak, jak to bywa w przypadku tego rodzaju literatury, znajdziemy tutaj też ukrytą historię miłosną, dlatego można znaleźć tu coś dla siebie. Z mojej strony nie jest to ani polecenie, ani zniechęcenie - musicie ocenić sami.

Dosyć często ostatnio się zastanawiam, co tak szczególnego można było przeczytać w "50 twarzach Grey'a", że tak wiele autorek czerpie z tego inspirację. Rozumiem, że tamta książka osiągnęła znakomite wyniki sprzedaży, gdyż była swoistym przełamaniem tabu, jednak pewna fascynacja poza tym musiała pozostać. Zdanie zdobiące okładkę książki, o której chciałabym wam dzisiaj...