Dziedzic Jedi

Okładka książki Dziedzic Jedi
Kevin Hearne Wydawnictwo: Uroboros Seria: Kanon Star Wars [Uroboros] fantasy, science fiction
320 str. 5 godz. 20 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Seria:
Kanon Star Wars [Uroboros]
Wydawnictwo:
Uroboros
Data wydania:
2016-08-03
Data 1. wyd. pol.:
2016-08-03
Data 1. wydania:
2015-02-17
Liczba stron:
320
Czas czytania
5 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
9788328027473
Tłumacz:
Anna Hikiert-Bereza
Tagi:
star wars kanon star wars kanon gwiezdne wojny
Średnia ocen

                5,5 5,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,5 / 10
182 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
114
14

Na półkach: , ,

Lubię uniwersum „Star Wars” – czy to w postaci filmów, czy gier. Nigdy jednak nie miałem okazji sięgnąć po żadną książkę, bazującą na tej marce, chociaż czyniłem ku temu przymiarki już od dłuższego czasu. W sumie, nie pomnę nawet, jak długo to trwa, ale ładnych lat kilka. Przygotowania trwały w najlepsze, a na mojej półce stosik książek ze stemplem „Gwiezdne Wojny” rósł i rósł. Chociaż, nie urósł znów taki wielki, ale wystarczający, by dało się go zauważyć z drugiego końca pokoju. Jednak nie w tym rzecz. Chciałem rozpocząć swoją książkową międzygalaktyczną przygodę dość lekkim i przyjemnym akcentem, dlatego też wybór padł na „Dziedzica Jedi”, będącego chyba najmniej obszerną i najbardziej przystępną pozycją ze wszystkich, jakie posiadam. Powieść ta to twór pióra niejakiego Kevina Hearne’a, o którym to – przyznaję się bez bicia – nigdy wcześniej nie miałem okazji usłyszeć. I, jako urodzonemu ignorantowi, dobrze mnie z tym było. Lektura ta liczy sobie raptem trzysta dwadzieścia stron, toteż rosło we mnie przekonanie, że nic innego jak zastosowanie swoistego rodzaju blitzkriegu nie wchodzi w grę. Ale, ale, wstrzymajmy konia, Admirale Floty Gwiezdnej…

Początek był całkiem niezły. Mam tu na myśli pierwsze kilka zdań, może akapitów. Ot, rozterki i wspominki osamotnionego Luke’a Skywalkera. Niestety, im dalej między gwiazdy i planety, tym coraz gorzej. Momentami wręcz aż chciało się zapłakać gorzko, chociaż mężczyźnie nie wypada. To, co przede wszystkim daje się we znaki, to wiejąca – niczym wiatry na Kupoh – nuda, która sprawia, że przez historię musiałem żmudnie i mozolnie przedzierać się niczym przez lasy porastające Endor. Droga od początku do końca to mordęga i wojna, chociaż nie do końca gwiezdna. Dodatkowo, zauważyłem również pewną tendencję, mocno rozpowszechnioną w ostatnich czasach, jeśli idzie o nowsze powieści. Mianowicie, narracja pierwszoosobowa. Ja rozumiem, że ów trend jest naprawdę atrakcyjny i daje nowe możliwości przedstawienia charakteru bohatera czy jego bogatego życia wewnętrznego, jednak to wcale nie jest prosta sztuka. Mało tego, jestem zdania, iż nie każdy ma predyspozycje, by się mierzyć z taką formą narracji. Zwłaszcza, że tutejsze przemyślenia protagonisty, dzierżącego częściej blaster aniżeli miecz świetlny, są tak głębokie, że mało brakło, a byłbym się utopił.

Bohaterowie są nijacy – pierdołowaty Luke, roztrzepana i hałaśliwa Nakari, dziwaczna Givinka i jeszcze jacyś, których nie spamiętałem, bądź nie chciałem spamiętać. W sumie, jedynie Artoo trzyma fason, wciąż świergocząc po swojemu. Noo, i może jeszcze Han Solo oraz Chewie, ale to raczej tylko dlatego, że zostali jedynie wspomniani gdzieś na początku tej zrywającej hełmy z głów przygody.

To moje pierwsze zetknięcie z powieścią Kevina Hearne’a i prawdopodobnie ostatnie, gdyż język, jakim operuje ów pan, jest do bólu prosty. Sztuczne dialogi sprawiają, że człowiek samemu zaczyna miewać trudności w (i tak już utrudnionych) kontaktach z ludźmi. Niektóre przemyślenia młodego Skywalkera są jakby żywcem wyjęte z pamiętnika nastolatki czy innych „złotych myśli”. W dodatku, ciągłe powtórzenia „ups”, które wręcz sprawiają, że miecz świetlny w kieszeni włącza się samoistnie… Wspomnę w tym miejscu również ćwiczenia Luke’a, usiłującego oswoić się z Mocą, kiedy to próbował za jej pomocą przenosić czy zmusić do wywijania cudacznych pląsów… makaron! Brzmi absurdalnie, jednak przymknąłem na to oko, bo przecież jakoś należy zacząć, jednak gdy przeczytałem o powitalnych równaniach matematycznych, miałem dość. Gdyby wielki moff Tarkin dowiedział się o tym, to prawdopodobnie sam zdetonowałby Gwiazdę Śmierci… Oczywiście ze sobą na pokładzie. Zaś Darth Vader zapewne zastosowałby na sobie swoje słynne duszenie. Jedyne, czego nie mogę odmówić Panu Kevinowi, to całkiem sporej wiedzy w zakresie uniwersum „Star Wars”. Widać, że ma pojęcie w tym temacie – wspomina o kryształach używanych do broni białej, różnego rodzaju pojazdach czy innych cudach nierzadko nazywanych fachowo, opierających swe działanie na prawach fizyki, mniej lub bardziej nagiętych. Tylko w sumie po co to wszystko, skoro historia jest horrendalnie nudna, nieciekawa i rwana?

Kończąc już, „Dziedzica Jedi” nie polecę nikomu. Nawet fanowi „Gwiezdnych Wojen”. Była to mocno nieudana inicjacja z książkową odsłoną tegoż kanonu, co jednak wcale nie zraża mnie do zmierzenia się z innymi pozycjami. Mam jedynie nadzieję, że kolejne będą zdecydowanie bardziej udane. Także, Admirale Floty Gwiezdnej, zapinamy pasy i przygotowujemy skok w nadświetlną.

Jak mnie łatwo i przyjemnie przychodzi krytyka… Ups!

Lubię uniwersum „Star Wars” – czy to w postaci filmów, czy gier. Nigdy jednak nie miałem okazji sięgnąć po żadną książkę, bazującą na tej marce, chociaż czyniłem ku temu przymiarki już od dłuższego czasu. W sumie, nie pomnę nawet, jak długo to trwa, ale ładnych lat kilka. Przygotowania trwały w najlepsze, a na mojej półce stosik książek ze stemplem „Gwiezdne Wojny” rósł i...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    221
  • Chcę przeczytać
    146
  • Posiadam
    127
  • Star Wars
    22
  • Star Wars
    13
  • Teraz czytam
    5
  • Star Wars Kanon
    3
  • Star Wars - Nowy Kanon
    3
  • Chcę w prezencie
    2
  • Science fiction
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Dziedzic Jedi


Podobne książki

Przeczytaj także