Dziedzic Jedi
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Seria:
- Kanon Star Wars [Uroboros]
- Wydawnictwo:
- Uroboros
- Data wydania:
- 2016-08-03
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-08-03
- Data 1. wydania:
- 2015-02-17
- Liczba stron:
- 320
- Czas czytania
- 5 godz. 20 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788328027473
- Tłumacz:
- Anna Hikiert-Bereza
- Tagi:
- star wars kanon star wars kanon gwiezdne wojny
Unicestwił najpotężniejszą stację bojową Imperium i dał Sojuszowi Rebeliantów nową nadzieję. Jednak walka Luke’a Skywalkera – i bój galaktyki o wolność – dopiero się rozpoczęły…
Zniszczenie potężnej Gwiazdy Śmierci uczyniło Luke’a Skywalkera nie tylko bohaterem Rebelii, ale i cennym sojusznikiem w jej walce z Imperium Galaktycznym. Chociaż długa droga dzieli go jeszcze od zgłębienia tajników Mocy, jego zdolności jako pilota są nieocenione. Zdaniem przywódców Sojuszu − Lei Organy i admirała Ackbara − nikt lepiej niż on nie nadaje się do przeprowadzenia śmiałej misji ratunkowej, kluczowej dla walki Rebelii o wolność.
Błyskotliwa kryptograf, znana ze swoich zdolności do łamania nawet najbardziej zaawansowanych szyfrów, jest przetrzymywana przez imperialnych agentów, planujących wykorzystać jej niezwykły talent dla celów Imperium. Jednak jej sercu bliższe są cele przyświecające rebeliantom – jest więc skłonna im pomóc… w zamian za szansę na połączenie się ze swoją rodziną. Okazja do uzyskania decydującej przewagi nad Imperium jest zbyt cenna, by ją przepuścić. Aby ten cel osiągnąć, rebelianci muszą wykorzystać element zaskoczenia. I tak oto Luke i jego wierny astromech R2-D2 przesiadają się zza sterów wysłużonego X-winga na pokład smukłego kosmicznego jachtu, pilotowanego przez śmiałą Nakari Kelen, córkę potentata biotechnologicznego, mającą z Imperium własne porachunki. Stawiając mężnie czoła bezlitosnym imperialnym zbirom, śmiertelnie groźnej flocie, okrutnym łowcom nagród i wielkim, żywiącym się mózgami pasożytom, Luke trafia w sam środek zakrojonej na dużą skalę operacji szpiegowskiej, w której ten wojownik Rebelii i przyszły Jedi będzie musiał udowodnić swoją wartość. Teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej potrzebuje porad Obi-Wana Kenobiego. Jeśli jednak chce przetrwać, tym razem będzie musiał polegać na sobie samym, przyjaciołach i swojej rozkwitającej dopiero więzi z Mocą…
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 221
- 146
- 127
- 22
- 13
- 5
- 3
- 3
- 2
- 2
Opinia
Lubię uniwersum „Star Wars” – czy to w postaci filmów, czy gier. Nigdy jednak nie miałem okazji sięgnąć po żadną książkę, bazującą na tej marce, chociaż czyniłem ku temu przymiarki już od dłuższego czasu. W sumie, nie pomnę nawet, jak długo to trwa, ale ładnych lat kilka. Przygotowania trwały w najlepsze, a na mojej półce stosik książek ze stemplem „Gwiezdne Wojny” rósł i rósł. Chociaż, nie urósł znów taki wielki, ale wystarczający, by dało się go zauważyć z drugiego końca pokoju. Jednak nie w tym rzecz. Chciałem rozpocząć swoją książkową międzygalaktyczną przygodę dość lekkim i przyjemnym akcentem, dlatego też wybór padł na „Dziedzica Jedi”, będącego chyba najmniej obszerną i najbardziej przystępną pozycją ze wszystkich, jakie posiadam. Powieść ta to twór pióra niejakiego Kevina Hearne’a, o którym to – przyznaję się bez bicia – nigdy wcześniej nie miałem okazji usłyszeć. I, jako urodzonemu ignorantowi, dobrze mnie z tym było. Lektura ta liczy sobie raptem trzysta dwadzieścia stron, toteż rosło we mnie przekonanie, że nic innego jak zastosowanie swoistego rodzaju blitzkriegu nie wchodzi w grę. Ale, ale, wstrzymajmy konia, Admirale Floty Gwiezdnej…
Początek był całkiem niezły. Mam tu na myśli pierwsze kilka zdań, może akapitów. Ot, rozterki i wspominki osamotnionego Luke’a Skywalkera. Niestety, im dalej między gwiazdy i planety, tym coraz gorzej. Momentami wręcz aż chciało się zapłakać gorzko, chociaż mężczyźnie nie wypada. To, co przede wszystkim daje się we znaki, to wiejąca – niczym wiatry na Kupoh – nuda, która sprawia, że przez historię musiałem żmudnie i mozolnie przedzierać się niczym przez lasy porastające Endor. Droga od początku do końca to mordęga i wojna, chociaż nie do końca gwiezdna. Dodatkowo, zauważyłem również pewną tendencję, mocno rozpowszechnioną w ostatnich czasach, jeśli idzie o nowsze powieści. Mianowicie, narracja pierwszoosobowa. Ja rozumiem, że ów trend jest naprawdę atrakcyjny i daje nowe możliwości przedstawienia charakteru bohatera czy jego bogatego życia wewnętrznego, jednak to wcale nie jest prosta sztuka. Mało tego, jestem zdania, iż nie każdy ma predyspozycje, by się mierzyć z taką formą narracji. Zwłaszcza, że tutejsze przemyślenia protagonisty, dzierżącego częściej blaster aniżeli miecz świetlny, są tak głębokie, że mało brakło, a byłbym się utopił.
Bohaterowie są nijacy – pierdołowaty Luke, roztrzepana i hałaśliwa Nakari, dziwaczna Givinka i jeszcze jacyś, których nie spamiętałem, bądź nie chciałem spamiętać. W sumie, jedynie Artoo trzyma fason, wciąż świergocząc po swojemu. Noo, i może jeszcze Han Solo oraz Chewie, ale to raczej tylko dlatego, że zostali jedynie wspomniani gdzieś na początku tej zrywającej hełmy z głów przygody.
To moje pierwsze zetknięcie z powieścią Kevina Hearne’a i prawdopodobnie ostatnie, gdyż język, jakim operuje ów pan, jest do bólu prosty. Sztuczne dialogi sprawiają, że człowiek samemu zaczyna miewać trudności w (i tak już utrudnionych) kontaktach z ludźmi. Niektóre przemyślenia młodego Skywalkera są jakby żywcem wyjęte z pamiętnika nastolatki czy innych „złotych myśli”. W dodatku, ciągłe powtórzenia „ups”, które wręcz sprawiają, że miecz świetlny w kieszeni włącza się samoistnie… Wspomnę w tym miejscu również ćwiczenia Luke’a, usiłującego oswoić się z Mocą, kiedy to próbował za jej pomocą przenosić czy zmusić do wywijania cudacznych pląsów… makaron! Brzmi absurdalnie, jednak przymknąłem na to oko, bo przecież jakoś należy zacząć, jednak gdy przeczytałem o powitalnych równaniach matematycznych, miałem dość. Gdyby wielki moff Tarkin dowiedział się o tym, to prawdopodobnie sam zdetonowałby Gwiazdę Śmierci… Oczywiście ze sobą na pokładzie. Zaś Darth Vader zapewne zastosowałby na sobie swoje słynne duszenie. Jedyne, czego nie mogę odmówić Panu Kevinowi, to całkiem sporej wiedzy w zakresie uniwersum „Star Wars”. Widać, że ma pojęcie w tym temacie – wspomina o kryształach używanych do broni białej, różnego rodzaju pojazdach czy innych cudach nierzadko nazywanych fachowo, opierających swe działanie na prawach fizyki, mniej lub bardziej nagiętych. Tylko w sumie po co to wszystko, skoro historia jest horrendalnie nudna, nieciekawa i rwana?
Kończąc już, „Dziedzica Jedi” nie polecę nikomu. Nawet fanowi „Gwiezdnych Wojen”. Była to mocno nieudana inicjacja z książkową odsłoną tegoż kanonu, co jednak wcale nie zraża mnie do zmierzenia się z innymi pozycjami. Mam jedynie nadzieję, że kolejne będą zdecydowanie bardziej udane. Także, Admirale Floty Gwiezdnej, zapinamy pasy i przygotowujemy skok w nadświetlną.
Jak mnie łatwo i przyjemnie przychodzi krytyka… Ups!
Lubię uniwersum „Star Wars” – czy to w postaci filmów, czy gier. Nigdy jednak nie miałem okazji sięgnąć po żadną książkę, bazującą na tej marce, chociaż czyniłem ku temu przymiarki już od dłuższego czasu. W sumie, nie pomnę nawet, jak długo to trwa, ale ładnych lat kilka. Przygotowania trwały w najlepsze, a na mojej półce stosik książek ze stemplem „Gwiezdne Wojny” rósł i...
więcej Pokaż mimo to