Sięgnęłam po tę książkę, myśląc, że to pierwsza z czterotomowej serii. Okazało się, że to jednak środek całości, ale zrozumiałam to dopiero po kilkunastu stronach, a wtedy już nie mogłam się oderwać. "Wschód słońca" to miód na moje serce - powieść, na jaką czekałam. Bohaterowie wyznają te same wartości, co ja, choć oczywiście protestantyzm jest tutaj bardzo wyeksponowany - ja jestem katoliczką, ale nie przeszkadzało mi to. Wspaniale było w końcu przeczytać o narzeczonych, którzy walczą o swoją czystość, rodzicach, którzy troszczą się o wiarę dzieci i małżeństwach, które wszystkie swoje decyzje zawierzają Bogu. Nie zabrakło też wielu prawdziwych emocji, a wzruszenie i ekscytacja towarzyszyły mi do ostatniej strony. Mogę się tylko doczepić do drobnych błędów edytorskich - pojedynczych literówek, czy też powtórzenia przez autorkę jakichś informacji dwukrotnie w książce, ale nie zmienia to faktu, że nie mogę się już doczekać czytania całej sagi rodziny Baxterów. Gorąco polecam!

Sięgnęłam po tę książkę, myśląc, że to pierwsza z czterotomowej serii. Okazało się, że to jednak środek całości, ale zrozumiałam to dopiero po kilkunastu stronach, a wtedy już nie mogłam się oderwać. "Wschód słońca" to miód na moje serce - powieść, na jaką czekałam. Bohaterowie wyznają te same wartości, co ja, choć oczywiście protestantyzm jest tutaj bardzo wyeksponowany -...