Głód
- Kategoria:
- reportaż
- Tytuł oryginału:
- El hambre
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Literackie
- Data wydania:
- 2016-03-30
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-03-30
- Liczba stron:
- 716
- Czas czytania
- 11 godz. 56 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788308061008
- Tłumacz:
- Marta Szafrańska-Brandt
- Tagi:
- reportaż głód problem Afryka Ameryka Południowa bezdomny bezrobocie bieda ekonomia emigracja Europa gospodarka literatura argentyńska literatura faktu ludzkość manipulacja polityka slumsy ubóstwo wykluczenie
- Inne
Reportaż totalny. Kronika naszych czasów. Jedna z ważniejszych książek non-fiction ostatnich lat.
Ponad 795 milionów ludzi na świecie wciąż cierpi głód.
Co dziewiąty mieszkaniec Ziemi nie ma co jeść.
Niemal połowa dzieci, które kończą życie przed piątymi urodzinami, umiera z powodu niedożywienia – 3 miliony każdego roku.
„Większość głodujących to ubodzy mieszkańcy krajów rozwijających się. Wciąż jest na świecie 1,4 miliarda ubogich […]. Miliard czterysta milionów ubogich, czyli ludzi, którzy nie mają niczego z rzeczy uznawanych przez nas za tak codzienne, tak oczywiste – domu, jedzenia, ubrania, światła, wody, perspektyw, nadziei, przyszłości – nie mają teraźniejszości”.
Argentyński dziennikarz i pisarz Martín Caparrós zjeździł świat, próbując zrozumieć, dlaczego nawet dzisiaj dla dużej liczby z nas największym wyzwaniem pozostaje znalezienie odrobiny jedzenia. Przemierza Niger, Sudan Południowy, Madagaskar, Bangladesz, Indie, Stany Zjednoczone, Argentynę. Pisze o Chinach i Barcelonie, w której, w momencie kiedy pisarz kończy pracę nad książką, przybywa ludzi szukających resztek jedzenia w śmietnikach. Caparrós w porywający sposób przedstawia historię zmagań człowieka z głodem na przestrzeni wieków i udowadnia, że to właśnie głód był jednym z, a może nawet najważniejszym czynnikiem, kształtującym naszą cywilizację. Filozofia, sztuka, ekonomia, rolnictwo, gospodarka – u ich źródeł zawsze znajdziemy jedno słowo. Głód.
Dlaczego zatem współczesny świat nie potrafi rozwiązać problemu głodu? Caparrós, jak na rasowego dziennikarza przystało, unika prostych odpowiedzi. Odwiedza wielkie biurowce, siedziby światowych firm i przeludnione slumsy. Na kilkuset stronach bezlitośnie obnaża mechanizmy pogłębiające problem niedożywienia. Eksplozja demograficzna, nierówności społeczne, spekulacje cenami żywności, masowy wykup gruntów, korupcja, fundusze walutowe, wielkie korporacje – to wszystko tworzy złożony system, w starciu z którym jednostka nie ma żadnych szans. Ogromna część książki to rozmowy: z politykami, działaczami organizacji pozarządowych, pracownikami korporacji, lekarzami i przede wszystkimi tymi, którzy każdego dnia całą swoją energię poświęcają na znalezienie czegoś do zjedzenia.
„Głód” Caparrósa wytrąca z równowagi, zmusza do myślenia, a często nawet do zrewidowania swoich poglądów. To imponujący rozmachem reportaż oddający głos tym, którzy na ogół milczą.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Wierzę we wściekłość
Więc mówię, nie trzeba udawać nawiedzonego: ojoj, nędza jednego człowieka jest moją nędzą, ach, jeśli jeden człowiek nie ma co jeść, nie mogę zasnąć – takie gadki są dobre, jak się chce poderwać naiwną laskę.
„Głód” Martína Caparrósa obfituje w wiele podobnych stwierdzeń, bardzo niewygodnych, wręcz rewolucyjnych – nic dziwnego, przecież autor jest osobą o skrajnie lewicowych poglądach. W sumie tą nudną etykietką można by zakończyć recenzję; wiemy już, o kogo chodzi: to lewak, czyli komunista, to znaczy odwieczny wróg kapitalizmu i kościoła. Po części to prawda, Caparrós na wielu stronach książki obwinia zarówno religię jak i obecny system gospodarczo-polityczny o stworzenie sytuacji, w której prawie miliard ludzi na świecie głoduje. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że jego poglądy są skrajne, a ideologia widoczna, jednak „Głód” w żadnym razie nie jest książką wartą szufladkowania.
Zresztą Caparrós nie pisze o głodzie znanym nam ze smutnych telewizyjnych migawek pokazujących raczej krótkotrwałe katastrofy spowodowane wojną czy suszą, które, jak sam wspomina, zdarzają się coraz rzadziej. Dla niego najważniejszą sprawą jest głód zalegający, ten mało widoczny, niemieszczący się w ramówce wiadomości – głód dotykający miliarda niedożywionych ludzi na całym świecie. Z czego większość żyje w tak zwanych krajach demokratycznych. Głód jako niepokój, że jutro być może nie będzie nic do jedzenia; głód jako mniej niż 2000 kalorii dziennie; głód jako zabójcza monotonia potraw; głód jako jedyny horyzont świadomości (Caparrós pyta głodujących w Indiach czy Bangladeszu, co by chcieli dostać, gdyby mogli dostać wszystko, odpowiedzi z reguły są do siebie zbliżone: krowę, trochę jedzenia, kozę, worek ryżu – tak odpowiadają wygłodzeni postawieni przed klasycznym dylematem złotej rybki). Okazuje się, że wielu z głodujących akceptuje swój los mówiąc, że taka najwyraźniej jest wola Boga. Łatwo więc zrozumieć niechęć autora do kościoła, jednak książka nie byłaby warta uwagi, gdyby jej odpowiedzi były proste, a winny oczywisty. Caparrós zdaje sobie sprawę z tego, że świat jest skomplikowany i pełen sprzeczności. Sam zresztą zauważa wiele u siebie. Nic nie wprowadza w błąd tak bardzo jak statystyka, prawda naszych czasów – stwierdza, chociaż prawie na każdej stronie posiłkuje się liczbami, żeby przedstawić swoje racje. Jest za to pewien, że obowiązujący paradygmat musi zniknąć, próżno jednak szukać w „Głodzie” rozwiązań, ponieważ Caparrós sam nie wie, czy coś da się zrobić, ale chce wierzyć w niemożliwe, bo, jak twierdzi, wiele razy w historii to właśnie niemożliwe zmieniało sytuację.
Głównym tematem tej książki nie jest głód spowodowany zbyt małą podażą żywności. Naukowcy/Specjaliści/Urzędnicy/Politycy są zgodni, że ludzkość jest w stanie wytworzyć jej tyle, aby bez problemu wyżywić 9 miliardów mieszkańców. Problemem, według Caparrósa, jest przede wszystkim dystrybucja (kolejne groźne lewicowe hasło). Jedzenie jest, ale nie dociera do głodujących; nie znaczy to jednak, że jeśli wyrzucimy niedojedzoną pizzę, to biedne dziecko w Afryce na tym straci – patrz pierwszy akapit. I tak bez końca.
Forma „Głodu” jest dość specyficzna. Książka podzielona jest na siedem dużych rozdziałów, opisujących podróże autora do krajów (Niger, Indie, Bangladesz, USA!, Argentyna, Sudan Południowy, Madagaskar), w których panuje większe lub mniejsze niedożywienie. Pomiędzy nimi wciśnięte są rozmaite przemyślenia, statystyki, fakty, rozważania, luźne zapiski. W sumie ponad 700 stron dogłębnej analizy zjawiska zbanalizowanego i zepchniętego do kategorii konieczności dziejowej. Wszystko to, co opisane jest w „Głodzie”, dzieje się teraz na naszych oczach, powoli, każdego dnia; ruch jest tak znikomy, że wydaje nam się niewidoczny. Na szczęście Caparrós nie wierzy w teorie spiskowe, w jakąś grupę trzymającą władzę świadomie uciskającą biednych. Po prostu jakoś tak wyszło, że część świata, która bez końca powiększa zyski, sprawia, że inna część nie ma co jeść.
Caparrósowi zdarzało się tworzyć raporty dla ONZ, więc na liczbach zna się doskonale; i chociaż bez przerwy używa ich, aby udowodnić swoje tezy, to nie chce tego robić, wolałby znaleźć inny sposób, przemówić językiem wściekłości, a nie oburzenia: mam wrażenie, że gniew jest jedyną interesującą relacją, jaką człowiek może nawiązać ze swoją epoką. Na wielu stronach buntuje się przeciwko urzędowym definicjom zamieniającym silne emocjonalnie słowa na stwierdzenia w stylu: bezpieczeństwo żywnościowe czy niedożywienie strukturalne. No tak, nie ma co kluczyć, Caparrós jest rewolucjonistą bez dwóch zdań, ale posiada przy tym wielką mądrość, zabójczą inteligencję i opowiada się za ideologią, która nie jest oparta na wierze, że wie się wszystko, ale na propozycji, która by dopuszczała omylność. Zbyt często, pisze Caparrós, rewolucjoniści byli przekonani, że wiedzą, czego chcą, może przyszedł czas na rewolucję ludzi pragnących zmian, którzy są świadomi, że tych zmian nie da się ich wprowadzić. Brzmi paradoksalnie. Według Caparrósa żyjemy w epoce bez ideologii, coraz mniej wiemy i czujemy się coraz bardziej zagubieni. Widać jednak światło w tunelu: Trudne to są epoki, jakby osierocone. Łatwiej było wiedzieć, nie wątpiąc. Ale to zarazem epoki fascynujące, będące czystym poszukiwaniem. Nie ma nic bardziej ekscytującego i bardziej dolegliwego niż poszukiwanie.
Oceny
Książka na półkach
- 6 992
- 2 557
- 649
- 347
- 89
- 81
- 75
- 49
- 41
- 38
Opinia
naregale.com.pl
Musicie wiedzieć, że była to najcięższa książka, jaką w życiu przeczytałam, jaką nosiłam na kolanach i w sercu. Te ponad 700 stron były cięższe niż wszystkie tomy jakiejkolwiek encyklopedii. Myślałam, że masochizmem było czytać „Jeden z nas” o zbrodni Breivika. Od dziś uważam Martina Caparrosa za największego masochistę literackiego, który poświęcił kilka lat życia na przestudiowanie, zjechanie świata na spisanie tak gruntownego studium głodu na świecie.
Dawno nie musiałam „wychodzić” książki, zasłuchać jej, położyć się rozjechanym plackiem na podłodze, rozłożona na łopatki bezradności. Na odwrocie polskiej okładki zachęca się do lektury zdaniami „To znakomita książka, kawał dobrej literatury!” – jak można? Kto to tam umieścił, nie czytał książki? Znowu kłóci się we mnie ocenianie książki po jakości a treści. Ale zaraz potem myślę, że skoro tak bardzo na prowadzenie wysuwa się dyskusja nad treścią, to jej jakość broni się sama.
Trafiamy wraz z autorem do Kalkuty, Delhi, Bombaju, Bangladeszu, Nigru, Argentyny, Madagaskaru, Sudanu Południowego, przewijamy się nawet przez ulice Stanów Zjednoczonych, gdzie wśród otyłości zakrywa się kartonami głód. Zrzuca on z piedestału wszelkie nieskuteczne formy pomocy w postaci ludzkiej czy materialnej. Pamiętacie Band Aid, Matkę Teresę, Bill’a Gates’a? Tak, tak, wszystko na nic i z pasmem oszustw. W minutach, których to piszę umarło już kilkadziesiąt osób, bo w ciągu minuty umiera ich siedemnaście, co cztery sekundy – jedna, a dziennie dwadzieścia pięć tysięcy… Nie dlatego, że nasz coraz bardziej przeludniony świat nie produkuje wystarczająco żywności, ale ze zwykłej, ludzkiej, podłej chciwości. A najtrudniej walczyć z ideą, systemem, nierównością, bo nie ma twarzy, którą można by pobić, przywódcy, którego można by obalić.
Tej książki po zakończeniu lektury nie tulę, mam ochotę nią rzucić, wykrzyczeć, zrobić coś, a zostaje tylko patrzenie w lustro bezsilności. W świadomości jaką rozbudził we mnie Caparros i jego „Głód”, że żyjemy w osieroconej epoce bez idei buntu.
„Wierzę we wściekłość. Uważam na ogół, że sprawy, które mogą zostać przedyskutowane w spokoju, bez emocji, bez złości, to sprawy mało istotne. Że liczą się tylko te, które budzą w tobie awersję, choćby tylko chwilową, wobec oponenta” – pisze Caparros.
Wzbudził we mnie swoją lekturą pokłady wściekłości trudne do zniesienia. Stosując bardzo skuteczną i chwytliwą technikę powtórzeń, przeplatania statystyk, spraw politycznych i ekonomicznych z obrazami głodu, sprawił, że lekturę ciężko było skończyć. Przewijało mi się wiele opinii w Internecie o pozycji Caparossa i migały tylko zdania „świetna lektura, czytam dwa dni i już prawie kończę!” – ja nie mogłam. Nie chciałam, nie wypada, gdy Caparros bierze kamerę rzeczywistości i na ciągłym zbliżeniu pokazuje nam nędzę i widzę to umarłe dziecko w ramionach matki, zgniłe stopy niedożywionych, brak zębów, zrogowaciałą skórę, senność i apatię, a na koniec sen bez przebudzenia. Chciałabym się obudzić z tej hipnozy, w którą wprawił mnie „Głód”, ale ta książka wpędza cię w wieczną hibernację świadomości największej tragedii dzisiejszych czasów.
I pozostawia w tobie na wieki to cholernie bolesne, skuteczne, i poniekąd wredne, pytanie:
„Jak, do diabła, możemy żyć, wiedząc, że dzieją się takie rzeczy?”
naregale.com.pl
więcej Pokaż mimo toMusicie wiedzieć, że była to najcięższa książka, jaką w życiu przeczytałam, jaką nosiłam na kolanach i w sercu. Te ponad 700 stron były cięższe niż wszystkie tomy jakiejkolwiek encyklopedii. Myślałam, że masochizmem było czytać „Jeden z nas” o zbrodni Breivika. Od dziś uważam Martina Caparrosa za największego masochistę literackiego, który poświęcił kilka...