W momencie kiedy do końca książki pozostało mi troszeczkę ponad 150 stron zaczęłam odkładać doczytanie jej na później... I znów i znów. Nie dlatego, że opowiadana historia zaczynała mnie nudzić, ale dlatego, że nie chciałam rozstawać się tak szybko z jej (niektórymi) bohaterami.
Przeczytanie całej sagi nie zajęło mi nawet 2 tygodni. Dwie pierwsze części były zdecydowanie średnie, w "Zaćmieniu" poziom pani Meyer zdecydowanie się poprawił i taki sam reprezentowała ostatnia z części.
Z "Przed Świtem" najlepiej wspominam księgę Jacoba. Jego prolog, tytuły rozdziałów czy to jak "dogryzał" Rosalie. Nieraz jego teksty powodowały u mnie wybuchy śmiechu. Zdecydowanie chłopak zasłużył na miano mojej ulubionej postaci.
Całą sagę czytało mi się bardzo przyjemnie i czasem nie sposób było oderwać się od lektury (co, już 3 w nocy? Niemożliwe! :O). Została mi jeszcze tylko króciutka historia Bree Tanner i pożegnam się ze Zmierzchem na dobre. Nie żałuję, że dałam tym książkom szansę i uważam, że te wszystkie opinie mówiące o tym jak słaba (delikatnie mówiąc) jest ta saga są bardzo niesprawiedliwe i naciągane. Saga nie jest wybitnym dziełem, ale nie jest też beznadziejna. Ogólna moja ocena to 7/10.

W momencie kiedy do końca książki pozostało mi troszeczkę ponad 150 stron zaczęłam odkładać doczytanie jej na później... I znów i znów. Nie dlatego, że opowiadana historia zaczynała mnie nudzić, ale dlatego, że nie chciałam rozstawać się tak szybko z jej (niektórymi) bohaterami.
Przeczytanie całej sagi nie zajęło mi nawet 2 tygodni. Dwie pierwsze części były zdecydowanie...