Lichotek i Dragodon
- Kategoria:
- opowiadania, powieści dla dzieci
- Cykl:
- Lichotek Stubbs (tom 2)
- Tytuł oryginału:
- Measle and the Dragodon
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Literackie
- Data wydania:
- 2015-04-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2006-01-01
- Liczba stron:
- 304
- Czas czytania
- 5 godz. 4 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788308055090
- Tłumacz:
- Paweł Łopatka
- Tagi:
- Paweł Łopatka Chris Mould dla dzieci
Po mrożących krew w żyłach przygodach na makiecie elektrycznej kolejki, Lichotek Stubbs jest chyba najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. Wiedzie mu się wprost znakomicie! Odkąd odzyskał rodziców, wspólnie – jak najlepiej i jak się da najfajniej – nadrabiają stracony czas. Obchodzą nie odbyte urodziny, odwiedzają nie odwiedzone dotąd miejsca, do których należy choćby Wyspa Śmiechów…
Ta sielanka nie może trwać jednak wiecznie. Coś musi się wydarzyć… W radosne życie rodziny Stubbsów wkracza tajemniczy i potężny Dragodon, wraz z całą bandą paskudnych czarnoKsiężników. Lichotek musi podjąć wyzwanie i zmierzyć się z wrogami oraz własnym, dziecięcym strachem przed mrokiem, deszczem i opustoszałym wesołym miasteczkiem… Wyprawa Lichotka toczy się obłędnym rytmem górskiej kolejki. Tylko dokąd zmierza nasz bohater?
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 103
- 34
- 22
- 4
- 3
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
Opinia
Zło nie śpi, nawet jeśli przybiera postać bandy zidiociałych dziwaków /Lichotek i Dragodon – Ian Oglivy/
Jak zapewne dobrze pamiętacie Lichotek był sierotą. I to taką trochę „nize tego”. Bo kto to widział, żeby sierocie wytykać, że śmierdzi, nie myje włosów i ścina sterczące kłaki kuchennym nożem? Owszem bohater mieszka w koszmarnych warunkach, jest podle traktowany przez prawnego opiekuna, ale okrzyk trwogi, który ciśnie się na usta w związku z tą sytuacją, zostaje przez te jego tłuste i sterczące włosy, skutecznie stłumiony. Nie mamy więc tutaj do czynienia z żadną apoteozą cierpienia: jest strasznie i nieprzyjemnie, ale nie do końca poważnie, ponieważ gdy czytamy o Lichotku, cały majestat związany z rolą ofiary gdzieś znika.
Pisząc o tym, że „był sierotą”, miałam na myśli, to że „już” nią nie jest, a właściwie to nigdy nią nie był. Podczas wielkiej przygody na makiecie kolejki elektrycznej i walki jaką stoczył ze złym czarnoKsiężnikiem Bazylim Deptaczem, w pierwszej części swoich przygód, odkrył, że jego rodzice żyją. I całkiem przypadkowo ich uratował: w momencie, gdy wredny Bazyli za jego sprawą się „rozciapciał”, prysło rzucone na nich zaklęcie „skamienienia”. Odkąd to się stało, Sam Lee (bo tak naprawdę ma na imię nasz dzielny chłopiec, woli jednak by nazywać go Lichotkiem) nadrabia stracony czas z mamą, tatą i nianią Flanelcią, poznając przy tym rodzinne, magiczne sekrety. Rodzice postanawiają zafundować chłopcu wszystkie stracone urodziny na raz! Dzieciak, który nie miał niczego i jadał odpadki, nagle ma: dom (i to nie byle jaki: bo Dwór Merlina), kochających bliskich, mnóstwo zabawek (ubrania i furę smakołyków zresztą też), a także wiernego towarzysza – pieska Partacza. Ten ostatni, jak pamiętamy upodobał sobie Lichotka już w poprzedniej części, doceniając jego walory zapachowe. Fakt faktem, że „cuchnący dzieciak” śmierdzi już mniej, a właściwie w ogóle, ale Partacz nie jest zbyt wybredny i w jego wielkim serduchu jest miejsce także dla czystego Lichotka. I wszystko byłoby cudownie, gdyby rodzice nie zabrali go do najfantastyczniejszego miejsca na świecie - na Wyspę Śmiechów - gdzie COŚ wpadło na ich trop. Nad głowami naszych bohaterów zaczęły zbierać się czarne chmury. A jak wiemy z poprzedniego tomu, takie zawsze podążają wiernie za czarnoKsiężnikami...
Zło nie śpi, nawet jeśli przybiera postać bandy zidiociałych dziwaków. Nasi antagoniści mają może malutkie móżdżki, ale ich serca są czarne i wypełnione złem. Sami nie stanowiliby dla rodziny Stubbsów większego zagrożenia, ale śladem Lichotka, jego mamy i taty, podąża także pewna na wskroś podła i potężna istota – strażnik smoka. Ma ona swój własny cel, do którego osiągnięcia potrzebna jest mu tylko mama Lichotka, Lee Stubbs. Postanawia jednak ułatwić sobie działanie, manipulując rządnymi zemsty czarnoKsiężnikami. W obliczu tego z czym przyjdzie Lichotkowi walczyć tym razem, Bazyli Deptacz był małym pryszczem.
Nagle Sam Stubbs nie poznaje swojego syna, ponieważ wrogowie unieszkodliwiają go odbierając mu pamięć. Bez przeszkód mogą wtedy porwać nieskończone źródło many - koniecznej do uprawiania czarów - czyli panią Lee. Nasz nieletni, w towarzystwie tylko małego pieska, uda się więc na Wyspę Śmiechów by ją uratować. Za dnia i w świetle słońca to cudowne miejsce, po zmroku, skąpane w strugach deszczu zamienia się w upiornie „martwą” przestrzeń. Zwłaszcza, że jest już „po sezonie” i wyspa została zamknięta. Opętany przez zło lunapark staje się dla chłopca śmiertelną pułapką. Będzie go tu ścigać pluszowa armia z zębami ostrymi jak szpilki, mechaniczny tyranozaur i rozsierdzone, drewniane konie. Wszystkie mają tylko jeden cel: złapać i unicestwić nieproszonego gościa. Oprócz nich na chłopca poluje jeszcze siedmiu paskudnych czarnoKsiężników, którzy chcą go boleśnie „ochuchać”. A jak pamiętamy: nic nie może równać się ze smrodem czaru wydechowego, który jest mieszanką różnych wstrętnych zapaszków: martwych ryb, wiekowych trampek i wszystkiego co zatęchłe i zgniłe. Najgorszym jednak, co tutaj spotka Lichotka jest tytułowy Dragodon.
W poprzedniej przygodzie Lichotek miał kilkoro sprzymierzeńców i jednego wroga (+nietoperz), tym razem pomaga mu tylko mały piesek, a od przeciwników aż się roi. Policzmy bowiem: siedem cuchnących zmor, przepotężny Dragodon i jego pupilek oraz armia ożywionych stworów. Czy to aby nie za dużo na jednego małego chłopca? Nie ma się co jednak bać. Sprytny Lichotek nie podda się, mimo że sytuacja nie raz wyda się być przegrana. Nie cofnie się przed niczym i będzie walczył, bo cel jest słuszny: znaleźć i uratować mamę. I w zasadzie jego niezłomna postawa, to morał z całej historii.
Ian Oglivy w tekst opowieści często wplata przemyślenia Partacza i Lichotka, które rozładowują powstałe wcześniej napięcie. Dowcipkuje, obśmiewa niejako grozę, którą „wyczarował” na kartach bajki. Dlatego też w drugiej części czarnoKsiężnicy są karykaturami samych siebie. Są głupkowaci i nieudolni. Nie musimy czytać tego co mówią, by się tego domyślić, wystarczy poznać ich imiona: Cedryk Tumaniec, Parchacy Fleja, Ślamazarian Ćwok, Zakucjusz Pała, Makabrycy Chrzęst. Mimo wszystko to nadal psychopaci pełną gębą i nie należy ich ignorować. Chociaż trzeba przyznać, że nie boimy się ich tak, jak baliśmy się Bazylego i dlatego druga część w wykonaniu czarnnoKsiężników jest słabsza od pierwszej. Poza tym warto podkreślić, że postacie są dopracowane i przemyślane. Także sam Dragodon zrobił na mnie wrażenie i, co najważniejsze i najdziwniejsze: wzbudził we mnie cień współczucia. Lichotek w swojej drugiej przygodzie doświadczył znów zła, ale nieco innego. Co stanowi dla niego i dla czytelnika ważnej lekcji: motywacje do czynienia zła mogą być naprawdę różne.
Plastyczne opisy, bardzo sugestywnie przedstawione emocje, nie pozwalają nam oderwać się od lektury. Mimo iż wiemy co się wydarzy i w którą stronę podążamy, to czytamy książkę z przyjemnością. Siedząc w wagoniku rollercoastera, wrzeszcząc wniebogłosy, dajemy się porwać w wir pełnej niebezpieczeństw przygody. W szaleńczym pędzie, który zafundował nam Oglivy, obserwujemy (tylko kątem oka) jak fabuła kluczy, skręca i wije się, tworząc obraz niesamowicie dynamiczny i dosyć oryginalny. Pomysłów byłemu „Świętemu” widać nie brakuje. Zwłaszcza tych, które i dorosłym przypadają do gustu. Bo kto to widział, żeby stateczny (a phi!) ojciec rodziny łamał z taką lubością przepisy drogowe?
P.S. I co do diaska z tą okładką? Czy ona miała być jakaś wodoodporna? Jeśli tak to chyba z równą skutecznością co flagowce Sony... W każdym razie w dotyku ta guma jest nieprzyjemna, ma ostre i raniące kanty (!), a wizualne też w sumie żaden szał. Przypomina mi szkolne (brrrr) okładki do zeszytów. Mam nadzieje, że planowane wznowienie będzie miało „normalną” miękką oprawę.
Zło nie śpi, nawet jeśli przybiera postać bandy zidiociałych dziwaków /Lichotek i Dragodon – Ian Oglivy/
więcej Pokaż mimo toJak zapewne dobrze pamiętacie Lichotek był sierotą. I to taką trochę „nize tego”. Bo kto to widział, żeby sierocie wytykać, że śmierdzi, nie myje włosów i ścina sterczące kłaki kuchennym nożem? Owszem bohater mieszka w koszmarnych warunkach, jest podle traktowany przez...