Zacznę może od tego, że do Majki nie mam żadnych uprzedzeń. Lubię ją jako celebrytkę. Jest naturalna, prawdziwa, ot zwyczajna dziewczyna.

Dlatego też sięgnęłam po jej książkę i... zawiodłam się mocno.
70% to zdjęcia Maji - idiotyczne, np jak tuli ogórki, pije kawę, czy sok.

Pierwsze 30 stron jest reklamą kliniki dietetycznej Vimed i badania na nietolerancję pokarmową za jedyne 2600zł...

W treści, której w całej książce jest ze 20-30 stron dużymi literami nie ma nic. Nic, żadnych porad.
Przeczytamy, że podczas posiłku się nie pije, że im dłużej nie jesz cukru, tym bardziej nie masz na niego ochoty i, że produkty pełnoziarniste są zdrowe. Halo?! Nie pisze o tym każda gazeta typu "Pani Domu", czy "Claudia" za 2,99?

Dalej mamy jedyną wartościową część książki - 20 zdrowych przepisów na śniadania i obiadki dla jednej osoby. Niestety muszę nadmienić, że pięć z nich to kasza jaglana plus do wyboru: orzechy, suszone pomidory, oliwki, a kolejnych pięć dotyczy owsianki... Zostaje nam z 10 przepisów.

Pod koniec mamy fotki i wywiady (czyt reklama) z Panią Dr z Vimedu, a jakże by inaczej, trenerem personalnym, lekarzem medycyny estetycznej i bodajże dietetyczką. Jest też reklama wegetariańskiej knajpy.

Całość przeczytałam w jakieś 30 minut z przerwą na zrobienie sobie herbaty.

Przepisy sobie wyrwę, a "Zielony album ze zdjęciami Maji Sablewskiej tulącej różne warzywa" wyląduje w koszu.

Ta książka to pomyłka. Gdyby Majka nie była znana, pies z kulawą nogą by jej nie wydał.

Aż 2 gwiazdki ze względu na przepisy, choć takie przepisy można znaleźć na większości forów typu SWD.

Zacznę może od tego, że do Majki nie mam żadnych uprzedzeń. Lubię ją jako celebrytkę. Jest naturalna, prawdziwa, ot zwyczajna dziewczyna.

Dlatego też sięgnęłam po jej książkę i... zawiodłam się mocno.
70% to zdjęcia Maji - idiotyczne, np jak tuli ogórki, pije kawę, czy sok.

Pierwsze 30 stron jest reklamą kliniki dietetycznej Vimed i badania na nietolerancję pokarmową za...