Gumy
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- Les Gommes
- Wydawnictwo:
- Czytelnik
- Data wydania:
- 1959-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 1959-01-01
- Liczba stron:
- 271
- Czas czytania
- 4 godz. 31 min.
- Język:
- polski
- Tagi:
- robbe-grillet gumy powieść
Powieść Robbe-Grilleta da się porównać do szkatułki o wielu dnach, czy może - trafniej - do wielu warstw skorupy ziemskiej, które - jak wiadomo - od czasu powstania uległy wielokrotnym przetasowaniom. Na takie Gumy składa się szereg kolejnych pokładów. Będąc z pozoru utworem kryminalnym, wchodzą one nieco głębiej w psychoanalizę, w mit, w filozofię. Te warstwy znaczeń nie przebiegają jednak równolegle do siebie, lecz wciąż się mieszają i w akcję sensacyjną wdziera się raz po raz element psychoanalityczny czy mityczny.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 160
- 83
- 25
- 4
- 3
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
Cytaty
Podobno, aby popełnić samobójstwo, trzeba wielkiej odwagi, ale tę odwagę najchętniej przypisuje się ludziom, którym się to w końcu nie udało...
RozwińZresztą prawie nikt go nie lubił. Ale to wcale nie dlatego chce się zastrzelić. To, że go nie lubiano, jest mu zupełnie obojętne. Zabijał si...
Rozwiń
OPINIE i DYSKUSJE
Wysublimowany antykryminał. Edypalna tajemnica, grząska gumiasta struktura własnej pamięci, w której się zapadamy.
Wysublimowany antykryminał. Edypalna tajemnica, grząska gumiasta struktura własnej pamięci, w której się zapadamy.
Pokaż mimo to"Nic wielkiego. Ale jest tam mimo wszystko kilka myśli. Kto je zrozumiał? Tym gorzej dla nich."
Druga powieść Robbe-Grilleta jest jak gdyby prologiem do całej jego twórczości literacko-filmowej. Pozornie zamknięta w gatunku kryminału psychologicznego, zaskakuje otwartością formy i znakomitą konstrukcją fabularną 'nouveau roman'. To "kontrolowany chaos" - pętla czasu z tytułowej gumy, będąc w nieustannym ruchu, to rozluźnia, to zaciska się na szyjach i zegarkach bohaterów, przyprawiając czytelnika o przyjemny zawrót głowy.
Domniemane morderstwo niejakiego Daniela Duponta staje się tu punktem wyjścia do ukazania wewnętrznej walki, jaką toczy ze sobą agent Wallas, badający tę sprawę. Autor nakreśla tu barwny, choć zamglony (lub spowity gęstym dymem papierosowym) portret społeczności małego miasteczka. Zagubiony wśród ślepych uliczek samotny bohater, tajemnicze wille, rewolwery i tajemnice, pocztówki i gumki do ołówków... Labirynt, w jaki wciąga nas Robbe-Grillet przypomina mi także jego filmy (był znakomitym reżyserem i scenarzystą); szczególnie pierwsze: "Nieśmiertelna" (1963) czy "Trans-Europ Express" (1966),gdzie jednostka zostaje wplątana w achronologiczny ciąg zdarzeń, przypadków i słów, a klimat sennego marzenia jest niemal nie do opisania. To moje pierwsze spotkanie z prozą Alaina, ale na pewno nie ostatnie.
"Nic wielkiego. Ale jest tam mimo wszystko kilka myśli. Kto je zrozumiał? Tym gorzej dla nich."
więcej Pokaż mimo toDruga powieść Robbe-Grilleta jest jak gdyby prologiem do całej jego twórczości literacko-filmowej. Pozornie zamknięta w gatunku kryminału psychologicznego, zaskakuje otwartością formy i znakomitą konstrukcją fabularną 'nouveau roman'. To "kontrolowany chaos" - pętla czasu z...
Jestem niemal pewny, że lepszego kryminału już nie znajdę. Dla "niemal" jednak zachowam 1% nadzieji...
Jestem niemal pewny, że lepszego kryminału już nie znajdę. Dla "niemal" jednak zachowam 1% nadzieji...
Pokaż mimo toKsiążkę czytałam już jakiś czas temu.
Pamiętam zloopowane wątki i specyficzny klimat unoszący się nad całą opowieścią.
Książkę przeczytałam głównie dlatego, że była ona jedną z ulubionych pozycji Tomka Beksińskiego.
Odnoszę jednak wrażenie, że niedostatecznie wgłębiłam się w historię albo po prostu Grillet nie jest dla mnie.
Książkę czytałam już jakiś czas temu.
Pokaż mimo toPamiętam zloopowane wątki i specyficzny klimat unoszący się nad całą opowieścią.
Książkę przeczytałam głównie dlatego, że była ona jedną z ulubionych pozycji Tomka Beksińskiego.
Odnoszę jednak wrażenie, że niedostatecznie wgłębiłam się w historię albo po prostu Grillet nie jest dla mnie.
Doskonała powieść właściwie sensacyjno-kryminalna, w której nic tak naprawdę nie jest do końca jasne. W typowym dla kryminału miasteczku - szarym, brzydkim i pustym - dochodzi, a może nie? do zabójstwa. Śledztwem zajmuje się detektyw Wallas. Jest to jego pierwsza tak ważna sprawa, więc tym bardziej zależy mu na dojściu do prawdy. Tymczasem wszystko zdaje się nastawione przeciwko niemu. I świadkowie, i tropy, i irytujący komisarz Laurent. Wszystko zostaje poddane w wątpliwość, nie tylko Wallasa, lecz także naszą.
Chociaż Robbe-Grillet pozwala nam cieszyć się większą wiedzą niż Wallasowi, i tak nie jesteśmy niczego pewni. Autor doskonale gra z czytelnikiem, bawi się formą, intryguje zawiłością akcji, burzy schematy i depcze stereotypy. Rozgrzewka dla szarych komórek.
Doskonała powieść właściwie sensacyjno-kryminalna, w której nic tak naprawdę nie jest do końca jasne. W typowym dla kryminału miasteczku - szarym, brzydkim i pustym - dochodzi, a może nie? do zabójstwa. Śledztwem zajmuje się detektyw Wallas. Jest to jego pierwsza tak ważna sprawa, więc tym bardziej zależy mu na dojściu do prawdy. Tymczasem wszystko zdaje się nastawione...
więcej Pokaż mimo toWymazane historie
Pisząc o "nowej powieści" (z francuskiego "nouveau roman"),zwanej też "powieścią obiektywną", "powieścią fenomenologiczną" lub "antywpowieścią", nie sposób jest nie wymienić nazwiska Alaina Robbe-Grilleta. Podobnie, wspominając o tym francuskim artyście, niemożliwe jest uniknięcie nawiązania do "nouveau roman". Obie rzeczy – człowiek i idea – wzajemnie się przeplatają i są ze sobą nierozerwalnie powiązane. "Antypowieść", której sztandarowym przykładem jest inna powieść Robbe-Grilleta, "Żaluzja", charakteryzuje się silną koncentracją na opisie przedmiotów oraz rozmyciu wątków fabularnych. Świat przedstawiony budowany przez narratora, pozbawiony jest jakichkolwiek elementów filozoficznych, czy osądów moralnych. Zdarzenia są często odtwarzane z mechaniczną precyzją, przypominającą oko kamery, dlatego, przynajmniej pozornie, posiadają one znamiona obiektywizmu. W toku dalszej lektury łatwo się jednak przekonać, że już sam wybór przedstawianych faktów, sposób ich suchej i beznamiętnej prezentacji jest, bo przecież być musi, subiektywny. Prezentując dane wydarzenia, odtwarzając wybraną historię w ten a nie inny sposób, narzuca się schemat myślowy, zgodnie z którym najprościej jest odczytać przyswajane dane. W przypadku "Żaluzji", mamy ponadto do czynienia z niemiłosiernym szatkowaniem fabuły, mieszaniem jej, przywoływaniem jej fragmentów w przypadkowej kolejności. Innym popularnym zabiegiem jest wykorzystanie rozwiązań literackich, znanych powszechnie z romansów, czy kryminałów, tak jak ma to miejsce w innej powieści Robbe-Grilleta, "Gumy".
"Gumy", to na pierwszy rzut oka klasyczna proza detektywistyczna. Agent specjalny Wallas zostaje wysłany do niewielkiej, portowej mieściny, aby rozwikłać zagadkę śmierci miejscowego notabla, Daniela Duponta, który prawdopodobnie jest kolejną ofiarą anarchistycznej organizacji, eliminującej persony ważne dla życia ekonomicznego oraz gospodarczego kraju. W toku całej powieści nie dowiemy się, czym dokładnie kieruje się ugrupowanie, jego ideologia cały czas owiana jest mgłą tajemnicy. Można zatem odnieść wrażenie, że anarchiści są jedynie kolejnym elementem dekoracji, to trupa aktorska, która ma do odegrania swoje role, by następnie zniknąć i odejść w niebyt.
Domniemane morderstwo zostało popełnione o godzinie 7.30 wieczorem. Wallas rozpoczyna śledztwo rano i trwa ono cały dzień, aż do godziny 7.30. Akcja powieści rozgrywa się zatem w przeciągu jednej doby – zamknięcie fabuły następuje w momencie, gdy zegarek Wallasa, który zaciął się i stanął na 7.30, rusza dokładnie 24 godziny później. Całość przypomina zatem koło – zamknięty cykl, który powtarza się w nieskończoność.
Sprawa, która przypadła w udziale Wallasowi nie należy do najłatwiejszych. Początkowo dochodzenie prowadził miejscowy komendant policji, który na wyraźne polecenie władz, zaprzestał wszelkich działań i oddał się do dyspozycji Wallasa. Trudno jednak mówić o jakiejkolwiek pomocy, szczególnie w przypadku, gdy na miejscu zbrodni nie zastano ciała – wg zeznań doktora, ranny Dupont zdołał wezwać pomoc i zmarł dopiero w szpitalu, na skutek odniesionej rany postrzałowej. Śledztwo ma zatem charakter stricte poszlakowy. Niby jest trup, chociaż ciało widział jedynie lekarz, prywatnie znajomy Duponta. Jest również motyw – Dupont, na co dzień profesor ekonomii, uznany specjalista, którego śmierć w pewnym stopniu zdestabilizowałaby gospodarkę kraju, idealnie wpasowuje się w profil osobowości, mordowanych uprzednio przez anarchistów. Jest również i zabójca – widać dość nieostrożny i trochę niedoświadczony – na miejscu zbrodni pozostały odciski palców oraz wyraźne ślady cudzej obecności. Dlaczego zatem dochodzenie jest takie trudne i mozolne?
Agent Wallas był już w mieście, do której teraz wezwały go sprawy zawodowe. Jako dziecko odwiedził je z matką, jednak wspomnienia z podróży są bardzo mgliste i niewyraźne. Wallas, miłośnik spacerów, większość wizyt, niezbędnych w toku prowadzonego śledztwa, odbywa na piechotę. Ale miasto wydaje się mało przyjazne i bardzo niechętnie odkrywa swoje tajemnice. Ulice, budynki, skrzyżowania – wszystko jest do siebie bardzo podobne, zlewa się tak, że Wallas bez przerwy błąka się i co rusz gubi drogę. Od czasu do czasu, ale bardzo niechętnie, Wallas, który nie chce ujawniać ani swojej tożsamości ani misji, jaka przywiodła go do miasta, pyta o wskazówki miejscowej ludności. Wyjaśnienia jak dotrzeć do poszczególnych budynków, instytucji, czy osób okazują się najczęściej bezużyteczne, tak, że agent ciągle miota się bezsilnie po obcym mieście, które z biegiem czasu zaczyna przypominać skomplikowany labirynt, chciwie wysysający siły i energię z uwięzionej w nim ofiary. Wallas coraz bardziej przypomina elektron – pozornie wolny i swobodny, ale krążący po z góry ustalonym orbitalu, którego absolutnie nie jest w stanie opuścić.
Zapętlone miasto ze swoimi bliźniaczo podobnymi ulicami nie jest jedyną zmorą Wallasa. W miarę postępowania dochodzenia, poprzez zeznania kolejnych przesłuchiwanych, okazuje się, że agent specjalny jest zaskakująco podobny do sprawcy przestępstwa. Tożsamość coraz bardziej znużonego Wallasa zaczyna się powoli rozpływać, tak, że staje się ona bezkształtną masą, gotową przyjąć dowolną formę. Osobowość Wallasa zostaje zdominowana przez obezwładniającą siłę miasta, która wzmaga u agenta bierność oraz apatię. Śledztwo zaczyna toczyć się coraz wolniej, kolejne kroki zdają się nie przynosić oczekiwanych rezultatów. Wallas zaczyna marnować czas na mało istotne szczegóły, których rozwikłanie nie może zbliżyć go do rozwiązania zagadki. Ciąg przyczynowo skutkowy przypomina ten znany z gombrowiczowskiego "Kosmosu". Niby poszczególne wydarzenia, które sprawiają wrażenia ważnych dla prowadzonego śledztwa, splatają się ze sobą wzajemnie, pozostając w pewnych koneksjach, jednak zebrane do kupy, nie tworzą niczego poza chaotyczną i bezładną mieszaniną, której sens pozostaje nieuchwytny. Zatem prowadzący śledztwo musi wziąć sprawy w swoje ręce i uzupełnić schemat, w którym ciągle widnieje poważna luka.
Narrator prowadzi z czytelnikiem swoistą grę. Śledztwo, które z biegiem czasu zdaje się mieć coraz mniejszy sens, bezładne i niezorganizowane przeplatane jest z geometrycznym ładem i porządkiem, jaki objawia się w słynnych opisach francuskiego pisarza. Szczegółowy rozkład pokoju Duponta, precyzyjny opis krzeseł rozstawionych w kawiarni jest konfrontowany z coraz bardziej nielogicznym postępowaniem czynnika ludzkiego, który reprezentuje agent specjalny Wallas.
Krótko reasumując, przyznam szczerze, że "Gumy" w pełni zaspokoiły moje oczekiwania, które zostały bardzo mocno rozbudzone po lekturze "Żaluzji". "Gumy" to druga w kolejności książka w dorobku francuskiego artysty i widać, że styl "nouveau roman" nie rozkwitł w niej jeszcze w pełnej krasie. Akcja powieści rozprowadzona jest dość płynnie, tak, że czytelnikowi stosunkowo łatwo jest za nią podążać, chociaż momentami pojawiają się fragmenty, które stanowią domniemany przebieg wydarzeń. Zabiegi znane z "Żaluzji", a więc odtwarzania tych samych wydarzeń z różnych perspektyw, bardzo swobodne dysponowanie czasem akcji, są stosowane w "Gumach" w zdecydowanie mniejszym stopniu. Mimo wszystko, książka pozostaje lekturą absorbującą sporo czytelniczej uwagi, tak, że należy się przy niej dość mocno skoncentrować. Robbe-Grillet chętnie bawi się z czytelnikiem, puszczając do niego oko czy to poprzez nawiązania do klasyki kryminalnego gatunku, odwołania do mitów, czy słowne zabawy, której najlepszym przykładem jest sam tytuł – bohater "Gum", agent Wallas, przy okazji prowadzonego śledztwa, z niewyjaśnionych w powieści przyczyn, szuka w mijanych sklepach papierniczych profesjonalnej gumki do mazania.
Wymazane historie
więcej Pokaż mimo toPisząc o "nowej powieści" (z francuskiego "nouveau roman"),zwanej też "powieścią obiektywną", "powieścią fenomenologiczną" lub "antywpowieścią", nie sposób jest nie wymienić nazwiska Alaina Robbe-Grilleta. Podobnie, wspominając o tym francuskim artyście, niemożliwe jest uniknięcie nawiązania do "nouveau roman". Obie rzeczy – człowiek i idea – wzajemnie...
Jeszcze nie zaczęłam czytać, bo siedzę i patrzę na okładkę. Cudo.
Aktualizacja:
Miało być świetnie, było średnio. Szkielet bez przerwy prześwieca przez słowa oraz zdania, styl jest sztywny. Koncept został za słabo przykryty; mam wrażenie, że czytam powieść z kluczem, napisaną jedynie po to, aby ten klucz pokazać. Zero ciała, książka kanciasta jak anorektyczka.
Jeszcze nie zaczęłam czytać, bo siedzę i patrzę na okładkę. Cudo.
Pokaż mimo toAktualizacja:
Miało być świetnie, było średnio. Szkielet bez przerwy prześwieca przez słowa oraz zdania, styl jest sztywny. Koncept został za słabo przykryty; mam wrażenie, że czytam powieść z kluczem, napisaną jedynie po to, aby ten klucz pokazać. Zero ciała, książka kanciasta jak anorektyczka.
Dobra.
Dobra.
Pokaż mimo to