Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni
- Kategoria:
- reportaż
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2013-09-25
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-09-25
- Liczba stron:
- 248
- Czas czytania
- 4 godz. 8 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375365566
- Tagi:
- przestrzeń Polska architektura urbanizacja planowanie przestrzenne ład przestrzenny
Z posłowiem Andrzeja Stasiuka.
Polska miała jeden z najlepszych systemów planowania przestrzennego w Europie, a wiele krajów podpatrywało go i wdrażało u siebie. Na przykład Niemcy. Tak było przed wojną. Po wojnie system został scentralizowany. A w nowej Polsce nikt nie planuje ani centralnie ani przestrzennie.
Bo planowanie przestrzenne jest nudne i sprowadza się do ustaw, przepisów, wykresów, szkiców i terminologii. Zamiast planowania mamy więc wszechobecny chaos. Filip Springer uparł się jednak i postanowił znaleźć w tym szaleństwie jakąś metodę. Nie zaważając na zagradzające mu drogę płoty, meandrując pomiędzy setkami billboardów, przemierzał Polskę wszerz i wzdłuż. Jeździł po miastach i miasteczkach, ulicach widmach, przedmieściach bez dróg i chodników, przekraczał mosty nad nieistniejącymi rzekami, rozmawiał z urzędnikami, naukowcami, architektami i mieszkańcami nowych osiedli o obiecujących nazwach, które w rzeczywistości okazały się miejscami wygnania. Na Śląsku znalazł egipską piramidę, w Jelonkach coś w rodzaju Partenonu, a pod Warszawą wenecki pałac. Przy okazji określił też nową jednostkę chorobową – pastelozę.
I tak z pozornie nieinteresującego nikogo, nudnego zagadnienia powstała pasjonująca opowieść o kraju, w którym żyjemy, i ludziach, którzy tworzą naszą rzeczywistość. Trochę straszna, ale i czasami śmieszna. To historia o ładzie przestrzennym, czyli o czymś, „o czym każdy w Polsce słyszał, ale nikt od dawna tego nie widział”.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Chcieliśmy dać wartość miastu*
Mając w pamięci to, z jaką rezygnacją Filip Springer wypowiadał się podczas spotkania okołahansenowskiego w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, spodziewałam się, że w „Wannie z kolumnadą” trudno będzie znaleźć przebłyski optymizmu, tym bardziej, że ich wyszukiwanie oznacza w tym przypadku tytaniczny wysiłek. A jeżeli już coś miłego się pokaże, to i tak zaraz sprawcy całego zamieszania zostaną przekupieni / zrezygnują / dostaną zatoru żylnego ze skutkiem śmiertelnym. Wyszło, że niewiele się pomyliłam.
W Polsce jest brzydko, edukacja plastyczna właściwie nie istnieje, a ten, kto dysponuje stosownymi funduszami, nie ma praktycznie żadnych ograniczeń – to wie już chyba każdy, kto czytał choćby jedną popularyzatorską książkę o architekturze i urbanistyce w Polsce. Z tego względu tak cenna wydała mi się rozmowa Kwietowicza z Trybusiem i Piątkiem, opublikowana niedawno jako „Lukier i mięso”, w której obaj Panowie starają się, choćby w niewielkim stopniu, dać odpór narzekaniu. Dziwnym trafem jednak argumentami przemawiającymi na rzecz optymistycznego patrzenia na przyszłość budownictwa w kraju były obiekty użyteczności publicznej lub mieszkaniówka o mocno podwyższonym standardzie, na dodatek najczęściej w Warszawie. Przyjmijmy więc, że jest bardziej źle, niż dobrze, ale nie tak do końca beznadziejnie. Piszę to, bo gruba skóra i pocieszenie, że coś przyzwoitego się czasami u nas buduje, będą bezcennym kapitałem na czas lektury „Wanny”.
Najnowsza książka Springera to zbiór reportaży, każdy z nich dotyka innego tematu: samowoli budowlanej, braku regulacji miejsc reklamowych, teoretyczności planów zagospodarowania przestrzennego, fantazji deweloperów (pozostających jedynie fantazjami) i ulubionych tematów amatorów architektury: grodzonych osiedli, płotów oraz pastelowych elewacji bloków. Okazuje się przy tym, że w Łodzi znaleźć można aż osiemnaście rzek, a warszawski Dworzec Wodny od ocalenia dzielił jeden jedyny dzień. Teksty obnażają bezmyślność rozmówców reportera i ich absolutne nieprzygotowanie do kształtowania wspólnej przestrzeni. Dialogi, które w każdej innej sytuacji wydawałyby się zabójczo śmieszne, tutaj straszą, bo pokraczne słowa wychodzą nie tylko z ust drobnych przedsiębiorców, ale urzędników oraz przedstawicieli władzy. Mówiąc o potworku Gołębiewskiego w Karpaczu, Zbigniew Maćkow, przewodniczący Dolnośląskiej Izby Architektów nawiązuje do republik bananowych. I rzeczywiście, pomyśleć można, że Polska to dzika dżungla, w której każdy robi co chce, a przyłapany – udaje idiotę.
– Dzwonię w sprawie waszych banerów.
– To nie nasze.
– Ale tam jest wasz numer.
– Ale nie powinien być. Są dwa, na ten drugi niech pan dzwoni.
– A wy nie jesteście brukarzami?
– No jesteśmy.
– Czyli baner jest prawdziwy.
– Nie jest, my z nim nie mamy nic wspólnego.
– No, ale numer się zgadza, bo się dodzwoniłem.
– Tak, ale tylko numer.
– I jesteście brukarzami.
– No tak, ale tamte banery to ktoś zupełnie inny wieszał.
– I pan go nie zna?
– Trochę znam. Ale pan coś chce ode mnie?
– Chciałem kostkę przed garażem wymienić.
– No to czemu pan od razu tak nie zaczął, tylko o tych banerach?
Wciągająca i dobijająca – taka jest „Wanna z kolumnadą”, chociaż uważam, że hotelowi Venecia Palace dostało się trochę na wyrost, ze względu na to, iż nie jest stonowany, na dodatek jego właściciel... cóż. Sam budynek wydaje się być mimo wszystko „oryginalny i heroiczny” to dekorowana buda z gipsowymi zdobieniami bez ładu i składu, święto przesady i tandety, pięć minut w syntetycznym raju z fotoszopowanego folderu, prawdziwe dziecko Las Vegas. Tymczasem porozwieszanym to tu, to tam płachtom brakuje do tej zabawnej monumentalności bardzo wiele, są po prostu beznadziejne, a co gorsza, nikt nie wierzy nawet w ich skuteczność. Między jednym a drugim jest spora różnica.
Tekstowi towarzyszą, jak to w książkach Springera bywa, wykonane przez niego fotografie. Są bure, smutne, zwykle nie ma na nich ludzi, za to można liczyć na obfitość błota, bałagan urbanistyczny, tłok i realizację wyidealizowanych wizualizacji w dość nieidealnej rzeczywistości. Obraz nędzy i rozpaczy. Sam Autor stwierdza w wywiadzie dla Lubimy Czytać, że podczas pracy nad książką pozbył się wszelkich wątpliwości, ponieważ zrozumiał, iż nic się w Polsce nie zmieni. Ja natomiast, za Piątkiem i Trybusiem, wolę wierzyć, że będzie inaczej i jeszcze nie wszystko stracone. Kto miał rację, okaże się za kilka lat. Tymczasem idę pogapić się zza płotu na Marinę Mokotów.
Aleksandra Lubińska
* To słowa Leszka Czarneckiego, wypowiedziane przy okazji otwarcia wrocławskiego Sky Tower. Poważnie.
Oceny
Książka na półkach
- 2 945
- 2 491
- 580
- 110
- 86
- 73
- 55
- 50
- 50
- 25
Opinia
Ta książka to smutna opowieść o brzydocie polskiej. O polskim niedasizmie i grupach nacisku czy interesu. To opowieść o pastelowych blokach, nowych przedmieściach tonących w błocie bez dojazdu do centrum, o psuciu krajobrazu i loklanego biznesu olbrzymimi brzydalami, zabijaniu i uciekaniu od rzek, opłotowywaniu, zasłanianiu szmatami budynków i śmieceniu generalnie. To opowieść o ludziach którzy w swej ignorancji lub zaślepieniu zyskiem ignorują, łamią i śmieją się z prawa, publicznego dobra i mieszkańców - obywateli. O braku regulacji, o braku estetyki, o braku nadziei. Ale jest w tym zbiorze reportaży i pozytywny element. To ludzie którzy się na to nie godzą, którzy chcą, którzy robią, wbrew zastanej sytuacji, rzucanym kłodą pod nogi i brakiem widocznych efektów. „– Nie można się zniechęcać, trzeba napieprzać – mówi niewzruszony. – Inaczej nic się nie zmieni.”
We wstępie możemy przeczytać "„Nie pamiętam lekcji plastyki z podstawówki. Z każdym innym przedmiotem mam związane jakieś wspomnienia”. Ja mam wrażenie że ta książka, może nie w podstawówce, ale już w gimnazjum tak, powinna być lekturą obowiązkową.
Ta książka to smutna opowieść o brzydocie polskiej. O polskim niedasizmie i grupach nacisku czy interesu. To opowieść o pastelowych blokach, nowych przedmieściach tonących w błocie bez dojazdu do centrum, o psuciu krajobrazu i loklanego biznesu olbrzymimi brzydalami, zabijaniu i uciekaniu od rzek, opłotowywaniu, zasłanianiu szmatami budynków i śmieceniu generalnie. To...
więcej Pokaż mimo to