Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik239
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński41
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Eddy Barrows
26
7,5/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,5/10średnia ocena książek autora
143 przeczytało książki autora
80 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Batman - Detective Comics: Wieczni Batmani
Eddy Barrows, Eber Ferreira
6,9 z 27 ocen
49 czytelników 1 opinia
2019
Batman - Detective Comics: Upadek Batmanów
Eddy Barrows, James Tynion IV
7,1 z 28 ocen
43 czytelników 2 opinie
2019
Batman – Detective Comics: Życie w samotności
Eddy Barrows, James Tynion IV
6,9 z 34 ocen
53 czytelników 3 opinie
2019
Batman - Detective Comics: Syndykat ofiar
Eddy Barrows, James Tynion IV
6,9 z 64 ocen
94 czytelników 8 opinii
2018
Batman - Detective Comics: Powstanie Batmanów
Eddy Barrows, James Tynion IV
7,1 z 96 ocen
139 czytelników 12 opinii
2017
Batman - Detective Comics Vol. 2: The Victim Syndicate
Eddy Barrows, James Tynion IV
6,0 z 3 ocen
3 czytelników 0 opinii
2017
Martian Manhunter Vol.1 - The Epiphany
Rob Williams, Eddy Barrows
7,0 z 1 ocen
2 czytelników 1 opinia
2016
Najnowsze opinie o książkach autora
Batman - Detective Comics: Syndykat ofiar Eddy Barrows
6,9
Gotham to miasto, gdzie cywile nie mają lekko. A to Joker rozpyli jakiś gaz. A to jakiś pomyleniec w stroju Stracha na Wróble uprowadzi bogu ducha winną osobę. A to kogoś pożre jakieś krokodylopodobne monstrum w kanałach. I nadchodzi nadzieja. Symbol nietoperza na niebie, zwiastujący nadejście Mrocznego Rycerza. I jest walka. A tam gdzie drwa rąbią, wióry lecą i na pewno jakaś osoba postronna musi oberwać...
Tylko pytanie: czy musi? Czyja to wina? Gdzieś ponownie pada pytanie: czy jakby Batman zaprzestał swoich nocnych wypadów, to jak to by wpłynęło na maszkary? Czy by się jakieś nowe pojawiały? Pewnie nie, bo to w końcu komiks i zawsze to pytanie wydawało mi się durne. Zupełnie jak: "jak się czujesz?" na pogrzebie bliskiej osoby. No, k#$@a świetnie. Bardziej mnie interesowało tu coś innego.
Jak sprawnie będzie działała grupa, jaką stworzył Batman w oparciu o Batwoman, Clayface'a (znów świetny występ ex-złoczyńcy),Orphan czy niemą Cassandrę. W dodatku grupa planuje się poszerzyć, bo w końcu trzeba zagospodarować kolejną postać. Tutaj Batwinga, który okazuje się cennym nabytkiem zespołu.
Na przeciw nim wychodzi tytułowy "Syndykat Ofiar", którego członków stanowią osoby pokrzywdzone w wyniku starć Batka z przestępcami. Osoby te uzyskały moce i teraz same zagrażają innym. Choć cel jest zgoła inny. Zasiać niepewność w szeregach Bat-grupy i skłonić Batmana do zgięcia karku. Do przyznania się, że skrewił i to jego wina. Tyle, że dobrym przesłankom, jak zwykle towarzyszą potworne czyny.
Wątpliwości co prawda pojawiają się w grupie i dojdzie do pewnych niesnasek, ale trzeba się spinać, bo na horyzoncie istnieją inne zagrożenia, co ładnie pokazują ostatnie dwa zeszyty, poświęcone w głównej mierze łebskiej Batwoman. Widzimy początki jej działalności i polowanie na Batmana, a także nieco zamieszania przy postaci jej ojca, który naskrobał sobie sporo w poprzednim tomie.
Całość wygląda miejscami obłędnie i troszeczkę szkoda, że nic z tego całego zamieszania przy "Syndykacie Ofiar" tak do końca nie wychodzi. Bo niby ma dać Bruce'owi do myślenia, ale szybko raczej zapomni o tych burdach. Tynion IV ma talent do dialogów, to trzeba mu przyznać. Drugi tom uznaję za działo udane, rokujące na jeszcze więcej, więc pewnie niedługo sięgnę po kolejny tom.
W DC Rebirth to prawdopodobnie najlepsza seria o Gacku, jaką możecie dostać. I warto.
Batman - Detective Comics: Wieczni Batmani Eddy Barrows
6,9
Zaczynał pod okiem Scotta Snydera, uczestnicząc w prowadzonych przez niego kursach kreatywnego pisania. Jakiś czas później został scenarzystą najstarszego bat-tytułu i jednym z najciekawszych autorów piszących dla wydawnictwa DC Comics. James Tynion IV, bo to o nim mowa, jest na tę chwilę twórcą świadomym, a dowodzone przez niego „Detective Comics” na przestrzeni siedmiu albumów zbiorczych utrzymywało równy, całkiem wysoki poziom. Teraz przyszedł jednak czas na małe pożegnanie – „Wieczni Batmani” to ostatnia odsłona serii pisana przez Tyniona IV, choć on sam nie znika z krajobrazu DC.
Batman i członkowie dowodzonej przez niego drużyny muszą zdecydować, jak postąpić z Batwoman, której działania doprowadziły do śmierci Clayface’a. Podczas gdy herosi zastanawiają się nad jej przyszłością, nad Gotham nadciąga niebezpieczeństwo. Jeden z dawnych mózgów Kolonii, obecnie wolny strzelec, chce wykorzystać zhackowane przez siebie systemy, by zmienić Red Robina i stworzony przez niego system obronny w broń masowego rażenia.
Tynion IV wraz ze Scottem Snyderem wprowadzili na arenę wydarzeń kilkoro dodatkowych postaci, znacząco poszerzając świat przedstawiony. Czy była to dobra decyzja? Na dwoje babka wróżyła – z jednej strony zrobiło to z batmanowych komiksów zwykłe drużynówki, co zmieniło oryginalny charakter chociażby „Detective Comics”, które już prawie w ogóle nie prezentuje umiejętności śledczych głównego bohatera. Z drugiej strony jednak postawienie na konwencję „team-up” dało możliwość pokazania konfliktu charakterów. Do tego potrzeba sprawnego scenarzysty i wydaje się, że Tynion IV takowym jest. Umiejętnie rozgrywa napięcia między postaciami, co pozwala czytelnikowi bardziej wciągnąć się w wir akcji.
Skoro już o akcji mowa, ta toczy się w charakterystycznym dla dzisiejszego komiksu trykociarskiego tempie – jest szybka. Równocześnie wydarzenia mają logiczny ciąg i konsekwentnie budują większy, trzeba przyznać dość efektowny obraz. Bo jakkolwiek tym razem zagrożenie dotyczy przede wszystkim Gotham, to i tak jest spektakularne. Swoją drogą, na miejscu mieszkańców tego posępnego miasta dawno poszukałbym najtańszego lokum gdziekolwiek indziej – ciągłe ryzyko utraty dachu nad głową musi być mocno obciążające dla zdrowia psychicznego. Ale wracając do meritum, fabuła jest sensownie poskładana, ale widać, że to fragment większej całości. Tynion IV kilkukrotnie odwołuje się do wcześniejszych wydarzeń, co sprawia, że nie możemy tego tomu traktować do końca jako osobnej całości. Bo chociaż album zawiera opowieść, którą od biedy możemy nazwać zamkniętą, to ogólny obraz wydaje się zbyt zagmatwany i żeby w pełni cieszyć się lekturą, należałoby znać tomy od pierwszego do szóstego.
Główną zaletą wizji Tyniona IV jest to, że autor ma dobrą rękę do postaci. Widać to na przykład w rozwinięciu wątku Orphan, która pod batutą Amerykanina stała się kimś znacznie bardziej interesującym niż tylko wyzwoloną młodocianą zabójczynią, jaką widzieliśmy na początku, gdy dopiero pojawiła się w bat-uniwersum. Nadano jej głębię i jest to naprawdę odczuwalne. Dobre wrażenie sprawia też główny antagonista. Niejaki Ulysses Armstrong jest dość wiarygodny, w dodatku na znacznej przestrzeni albumu autor unika przerysowania tej postaci. Nie staje się ona groteskowym „złolem”, jak to często ma miejsce z przeciwnikami herosów. Ciekawie wykorzystano tu motyw lęków i oczekiwań kolejnych bohaterów w stosunku do samych siebie, a Tynion IV zadaje pytanie czy zbyt wysokie wymagania nie przynoszą czasem efektów odwrotnych od tych zamierzonych.
Rysunki stoją w „Wiecznych Batmanach” na przyzwoitym poziomie. Artyści pracujący przy tym tytule są znani z komiksów DC wydanych niedawno w Polsce, nic więc dziwnego, że co jakiś czas podczas czytania ma się wrażenie powtórki z rozrywki. Ale trzeba też przyznać, że okazuje się to powtórka całkiem miła, bo wszyscy graficy są po prostu fachurami. Warstwa graficzna jest zatem efektowna oraz bardzo dynamicznie skadrowana. Jednym słowem – profeska.
Podsumowując „Wiecznych Batmanów”, nie można nie podsumować całej kadencji Jamesa Tyniona IV na stanowisku scenarzysty „Detective Comics”. Ta okazała się zaskakująco udana i pokuszę się o opinię (być może dość kontrowersyjną),że na tę chwilę twórca jest w zdecydowanie wyższej formie niż Snyder – jego historie są angażujące i widać, że miał pomysł na cały swój run, bo końcówka spina całość widoczną klamrą. Teraz pozostaje czekać, aż Amerykanin otrzyma od DC Comics kolejną serię do prowadzenia albo opublikuje coś poza wydawnictwem, bo jest już autorem świadomym i z przyjemnością sprawdzę, jakie inne opowieści siedzą w jego głowie.
Recenzja do przeczytania także na moim blogu - https://zlapany.blogspot.com/2020/04/batman-detective-comics-odrodzenie-tom.html
oraz na facebookowym profilu serwisu Szortal (wpis z 10. 02. 2020) - https://www.facebook.com/Szortal/posts/3027072970648743?__tn__=K-R