Popularne wyszukiwania
Polecamy
Rafał Donica
1
7,2/10
Pisze książki: film, kino, telewizja
Rafał Donica, rocznik 1977, od chwili obejrzenia "Łowcy androidów" - pasjonat kina. Ukończył studia w Wyższej Szkole Dziennikarstwa im. Melchiora Wańkowicza w Warszawie na kierunku realizacji filmowo-telewizyjnej. Od seansu "Frankensteina" Jamesa Whale'a - niepoprawny wielbiciel postaci monstrum, z jasno wytyczonym celem obejrzenia wszystkich ekranizacji książki Mary Shelley i usystematyzowania informacji na temat filmów ze słowem "Frankenstein" w tytule. Założyciel i redaktor naczelny istniejącego od 1999 roku portalu FILM.ORG.PL. W latach 1999-2001 i 2004-2007 współpracował z miesięcznikiem CINEMA, publikował w Newsweek Polska, CKM, kwartalniku LŚNIENIE; stały współpracownik miesięcznika FILM.
7,2/10średnia ocena książek autora
14 przeczytało książki autora
23 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Frankenstein 100 lat w kinie Rafał Donica
7,2
Zapraszam do lektury całości recenzji na blogu Czepiam się książek
http://czepiamsieksiazek.pl/?p=1220
Oczekiwania miałam wielkie. Spodziewałam się monografii totalnej, opracowania na miarę "Wampira. Biografii symbolicznej" Janion, dostałam coś podobnego, a równocześnie całkiem innego. "Frankenstein. 100 lat w kinie" to studium wcieleń Frankensteina i zjawisk frankensteinopodobnych w popkulturze, w której jednak akcent z interpretacji i analizowania symboliki przełożono na historię kinematografii i śledzenie zmieniającego się wizerunku jednego z najsłynniejszych potworów.
Nie jest to literatura naukowa – bliżej jej do krytyki filmowej – zbyt dużo tu swobodnych, subiektywnych obserwacji i ocen, ale nie można książce odmówić głębi. Treść publikacji i obszerne przypisy świadczą o tym, że twórca gruntownie zbadał temat. Tytuł sugeruje, że czeka nas lektura o Frankensteinie z wielkiego ekranu, tymczasem autor niemało miejsca poświecił literackiemu oryginałowi – powieści Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz Mary W. Shelley – prześledził i streścił odkrycia medyczne i naukowe, które prawdopodobnie zainspirowały angielską pisarkę.
Donica tropi najdrobniejsze nawet przejawy obecności Frankensteina i jego mitu w otaczającej nas rzeczywistości. A jest go od ponad wieku pełno nie tylko w kinie i telewizji, ale – jak się okazuje – także w przedstawieniach teatralnych, musicalach, serialach, kreskówkach, reklamach, komiksach, grach komputerowych… słowem wszędzie [...]
Frankenstein 100 lat w kinie Rafał Donica
7,2
Frankensteina znają wszyscy. Przynajmniej większość. No dobra, mało kto wie tak naprawdę kim tak był - o przeciwległych "obozach" oraz o problemie tożsamościowym "kwadratowego łba" pisałam w recenzji książki Mary Shelley. Doszły mnie nawet plotki, że większość ludzi nigdy nie czytała ba, nawet nie macała cudownej wersji drukowanej. Skąd zatem ta sława? Ano z wielkiego ekranu, a następnie z mniejszego - szklanego cycka.
Jeśli myślisz, że wiesz o nim wszystko, bo czytałeś książkę - jesteś w błędzie. Jeśli myślisz, że wiesz naprawdę dużo, bo nie odpuściłeś ani jednego filmu na jego temat, z "Frankenweeniem" włącznie - jesteś w błędzie. Rafał Donica niczym Chuck Norris zawstydza tłumy. Czytał chłopak. Oglądał. A potem jeszcze bezczelnie usystematyzował wiedzę i napisał książkę. Czułam się jak przygłup (czyli właściwie wszystko w normie) - wiedza autora powala*. Spokojnie oprzecie na tej książce swoją pracę dyplomową.
Wiecie, co jest najfajniejsze? Pomimo, że Frankensteina lubiłam zawsze, nie byłam jakimś zapaleńcem. Jak na "Odrażające, brudne, złe" rzuciłam się niczym Mozambijczyk na chleb, tak "100 lat w kinie" jadłam małymi kęsami. Jest jak fura pysznego żarcia - chcesz, a nie możesz więcej. Czekasz, aż się uleży i wcinasz znowu. Co prawda nie idzie w cycki**, ale za to nie ma żadnych wyrzutów sumienia po skończeniu posiłku. Jak mawiał wielki poeta: "Om nom nom nom!" Donica potrafi przekonać do swoich pasji i zainteresować. Podejrzewam, że jest niebezpieczny prywatnie - jak już zacznie opowiadać, jesteście skończeni. Wsiąkliście.
Językowi nie mam nic do zarzucenia. Jest na tyle łatwy i przyjemny, na ile pozwala forma. Zdania nie są zbyt długie, dzięki czemu po pierwsze łatwiej przyswajamy przedstawianą wiedzę, po drugie nie nudzimy się podczas czytania. A wiadomości, jak już wspomniałam, jest naprawdę całe morze. Nie wiem jak Wy, ale ja byłam lepsza od tego gościa co to kiedyś był słynnym polskim murarzem - wypłynęłam na tratwie, wróciłam okrętem. ;-) Osobiście jestem wielką fanką wszelkiego rodzaju ciekawostek i zapamiętuję je milion razy szybciej niż wszystkie inne zbędne rzeczy, takie jak kod PIN. "100 lat w kinie" to ciekawostkowy raj!
Format książki też bardzo mi odpowiadał -zbliżony do A4 w twardej oprawie Co prawda nie nadaje się w podróż, ale nawet gdyby była w wydaniu kieszonkowym, nie wzięłabym jej do tramwaju - pomimo wszystkich "ochów i achów" językowych "100 lat w kinie" bardziej uczy niż "rozrywa". Duży format sprzyja większej czcionce, co sporo ułatwia. No i najważniejsze: jest więcej miejsca na obrazki! I tu się pojawia mały minus (wreszcie!). Czemu zdjęcia nie są kolorowe, pytam?!
Książkę polecam dosłownie wszytkim. Mole książkowe poznają swojego ulubieńca***. Miłośnicy kina znacznie poszerzą swoją wiedzę. A ci, którzy niczym się nie interesują dowiedzą się przynajmniej skąd się wziął ten dziwny zielony ludek ze śrubami w szyi, którego ostatnio dodają jako gratis do paczki chipsów i dlaczego wszędzie go pełno.