Najnowsze artykuły
- ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik264
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Ewa Wołkanowska
2
7,1/10
Pisze książki: reportaż
Ewa Wołkanowska-Kołodziej - polska dziennikarka i autorka książek.
Urodziła się w Wilnie. Studiowała w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej na Uniwersytecie Warszawskim oraz w Polskiej Szkole Reportażu. Pracuje jako dziennikarka specjalizująca się w tematyce społecznej. Publikowała m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Piśmie. Magazynie opinii" i "Reportagen". W 2020 roku "za rzetelność dziennikarską i warsztat pisarski, za znajdowanie pomijanych obrazów życia" została nagrodzona statuetką Twórcy Szczególnie Wrażliwego. W 2019 roku za tekst o polskich onkolożkach "Niewidzialne" dostała Kryształowe Pióro. Za reportaż "Przywiązuję mamę do łóżka i wychodzę" – 1 nagrodę Festiwalu Twórczości Wrażliwej. Za cykl reportaży o ubóstwie i wykluczeniu społecznym (w tym "To co, nie żal umierać?" i “Głuche dzieci: Polsko, usłysz nas”) – nagrodę im. prof. Elżbiety Tarkowskiej. Rok wcześniej za tekst "Więźniowie czwartego piętra" zdobyła wyróżnienie w ogólnoświatowym konkursie reporterskim True Story Award, główną nagrodę Festiwalu Twórczości Wrażliwej, oraz nagrodę im. prof. Elżbiety Tarkowskiej. Nominowana do European Press Prize (2019),oraz do najważniejszych polskich nagród prasowych: Pióra Nadziei Amnesty International (2018),nagrody Radia Zet im. Andrzeja Woyciechowskiego (2018),Grand Press (2017, 2015, 2014, 2013),nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej (2015, 2014, 2013). Dwukrotna finalistka konkursu o Stypendium dla Młodych Reporterów im. Ryszarda Kapuścińskiego "Herodot". Autorka książki "Wilno. Rodzinna historia smaków" (Agora 2016),przetłumaczonej także na język litewski (Terra Publica 2017). Redaktorka zbioru wywiadów "Nie było czasu na koniec świata. Rozmowy z matkami niepełnosprawnych dzieci" (Bardziej Kochani 2019). Mieszka w Warszawie i w Wilnie. Lubi język litewski.http://ewawolkanowska.pl/
Urodziła się w Wilnie. Studiowała w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej na Uniwersytecie Warszawskim oraz w Polskiej Szkole Reportażu. Pracuje jako dziennikarka specjalizująca się w tematyce społecznej. Publikowała m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Piśmie. Magazynie opinii" i "Reportagen". W 2020 roku "za rzetelność dziennikarską i warsztat pisarski, za znajdowanie pomijanych obrazów życia" została nagrodzona statuetką Twórcy Szczególnie Wrażliwego. W 2019 roku za tekst o polskich onkolożkach "Niewidzialne" dostała Kryształowe Pióro. Za reportaż "Przywiązuję mamę do łóżka i wychodzę" – 1 nagrodę Festiwalu Twórczości Wrażliwej. Za cykl reportaży o ubóstwie i wykluczeniu społecznym (w tym "To co, nie żal umierać?" i “Głuche dzieci: Polsko, usłysz nas”) – nagrodę im. prof. Elżbiety Tarkowskiej. Rok wcześniej za tekst "Więźniowie czwartego piętra" zdobyła wyróżnienie w ogólnoświatowym konkursie reporterskim True Story Award, główną nagrodę Festiwalu Twórczości Wrażliwej, oraz nagrodę im. prof. Elżbiety Tarkowskiej. Nominowana do European Press Prize (2019),oraz do najważniejszych polskich nagród prasowych: Pióra Nadziei Amnesty International (2018),nagrody Radia Zet im. Andrzeja Woyciechowskiego (2018),Grand Press (2017, 2015, 2014, 2013),nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej (2015, 2014, 2013). Dwukrotna finalistka konkursu o Stypendium dla Młodych Reporterów im. Ryszarda Kapuścińskiego "Herodot". Autorka książki "Wilno. Rodzinna historia smaków" (Agora 2016),przetłumaczonej także na język litewski (Terra Publica 2017). Redaktorka zbioru wywiadów "Nie było czasu na koniec świata. Rozmowy z matkami niepełnosprawnych dzieci" (Bardziej Kochani 2019). Mieszka w Warszawie i w Wilnie. Lubi język litewski.http://ewawolkanowska.pl/
7,1/10średnia ocena książek autora
361 przeczytało książki autora
492 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Odwaga jest kobietą Marta Szarejko
7,1
Ach te Kobiety ... ileż w nich odwagi, ileż w nich siły.
Historie opisane w reportażach, przybliżają nam sylwetki zwykłych kobiet, które muszą mierzyć się z tym co niesie życie. Czasami są to niezwykłe sytuacje ... od choroby dziecka, po alkoholizm, czy odkrywanie w sobie seksualności odmiennej od tej akceptowalnej.
Bo przecież życie nie jest proste i banalne.
Niektóre z tych opowieści są naprawdę mocne i poruszające, chwytają za serce.
Siła kobiet jest bezgraniczna, szczególnie wtedy, kiedy w grę wchodzi miłość do dzieci.
To drugi, przeczytany przeze mnie tom, po "Grzech jest kobietą”. W moim osobistym rankingu, „Odwaga” uplasowała się wyżej niż „Grzech”.
Może to dla tego, że poprzednią pozycję wypełniały reportaże napisane przez dziennikarzy płci męskiej? Może „Odwaga”, z tym kobiecym spojrzeniem, bardziej do mnie przemawia?
Nie wiem …
Nie wiem, ale polecam.
Odwaga jest kobietą Marta Szarejko
7,1
"O dominacji rodzaju nijakiego nad żeńskim"
"Odwaga jest kobietą" - już sam tytuł jest dla mnie odstręczający. Od razu mam ochotę dopowiedzieć: "Głupota też jest rodzaju żeńskiego". Tani chwyt marketingowy, który skrywa zazwyczaj miałką treść. Nie inaczej jest i w tym przypadku, choć kilka reportaży ratuje całość na tyle, że czytelnik nie ma całkowitego poczucia, że zmitrężył całkowicie swój czas na zapoznawanie się z artykułami z gazet w stylu: "Z życia wzięte", "Cienie i blaski", "Sukcesy i porażki"... (pozostawię trzy kropki do uzupełnienia, bo nie orientuję się zbyt dobrze w aktualnie wydawanych pisemkach dla pań). Natrząsam się? A pewnie, że tak, chociaż nie powinnam. Przecież dziś "Dzień Kobiet", więc siłą rzeczy to też i mój dzień. A to w końcu kobiety są autorkami, bohaterkami i w założeniu docelowymi odbiorczyniami tego nieprzemyślanego koncepcyjnie zbiorku.
Dwanaście reporterek, dwanaście historii przeplatanych króciutkimi wstawkami dokumentującymi rzeczywistą i wyimaginowaną odwagę płci pięknej, ale niekoniecznie słabszej (trzeba przyznać, że te niektóre z nich są ciekawsze od większości znacznie obszerniejszych reportaży; szkoda, że Iza Klementowska z równą starannością nie potraktowała swego artykułu "Mimo wszystko"). Pozwolę sobie tutaj dokonać uszeregowania ich od najsłabszych do najlepszych.
Zaszczytne najgorsze miejsce otrzymuje Joanna Woźniczko-Czeczott i jej "Moja mama igra z ogniem", w którym to przybliża nam rosyjskie pseudorewolucjonistki, pseudoartystki, a raczej ich zmagania z władzami (tak, tak - Pussy Riot i akcjonistyczna grupa "Wojna"). Widać, że autorka nie znalazła w Polsce kobiety godnej zainteresowania i pokusiła się o ukazanie fragmenciku Rosji, którą poznała na podstawie ówcześnie wałkowanych do znudzenia doniesień medialnych. Ot, uproszczona wersja dla niewymagających przeplatana jakże intersującymi informacjami o macierzyństwie i metodach wychowawczych, które to - po sympatii, z jaką je opisuje - zdają się być bliskie samej autorce. Muszę przyznać, że trzeba wykazać się niespotykaną odwagą, aby przez niego przebrnąć. Brrr...
Kolejne równie "zaszczytne" miejsce otrzymują ex aequo: Iza Klementowska "Mimo wszystko" i Marta Szarejko "Plac wolności". Obie poruszyły problematykę - a jakżeby inaczej! - homoseksualnych związków (u Klementowskiej - kobiety zmagają się z małomisteczkowym ostracyzmem społecznym, u Szarejko - droga do homoseksualizmu wiedzie przez nieudane małżeństwo). Już samo to, że na dwanaście reportaży, aż dwa dotyczą kobiet o odmiennej orientacji seksualnej "o czymś" świadczy. Takie wstawki zazwyczaj przypominają mi polskie filmy z czasów, gdy sponsorzy, nieusatysfakcjonowani dyskretnym lokowaniem produktu, zmuszali filmowców do zmian w scenariuszu i natrętnego umieszczania w nim reklamowych sloganów. Żeby jednak oddać sprawiedliwość, reportaż Klementowskiej jest bardziej przemyślany i o niebo lepiej napisany, chociaż może to kwestia doboru bohaterek.
Artykuł Ewy Wołkanowskiej-Kołodziej "Chcę siedzieć na jednym koniu" może byłby ciekawy (związek Polki z Pakistańczykiem),gdyby został porządnie napisany. Autorce w zadziwiająco łatwy sposób udało się go spłycić do granic niemożliwości. Powstał jarmarczny obrazek polsko-pakistański, w którym trudno doszukiwać się jakiejś pointy (o wnikliwej charakterystyce bohaterki nie wspominając). Takie szkolne wyracowanko, w którym autorka nie do końca zrozumiała temat pracy lub zrozumiała, ale raczkujący warsztat pisarski, jakim dysponuje nie pozwolił jej na rozwinięcie skrzydeł.
Reportaż Kamili Sypniewskiej i Ewy Winnickiej "Sny Moniki Tkaczyk" to kolejna historyjka rodem z "Angoli" tej ostatniej. Osobiście nie wiem, jak to było/ jest z pracą w Wielkiej Brytanii (znam ją jedynie z opowieści przyjaciół i znajomych) i trochę się dziwię temu negatywnemu obrazowi emigracji zarobkowej, jaki zwykle można u niej znaleźć. Ze swej strony mogłabym polecić inny bardziej przyjazny kraj, ale nie polecę, bo może to tylko ja miałam szczęście, że było mi w nim szczególnie dobrze. Hmm... Trudno powiedzieć. Nie zaszkodzi jednak dać dobrej i banalnej rady: gdy się decydujemy na wyjazd gdziekolwiek i to niezależnie od tego, czy jedziemy do danego kraju w celach turystycznych, czy zarobkowych, dobrze zostawić w ojczyźnie ową polskość (w negatywnym tego słowa znaczeniu) i otworzyć się na nowy kraj, na ludzi. A przede wszystkim nie trzymać się kurczowo mieszkających w nim współrodaków... Zawsze mi to pomagało, a trochę świata zobaczyłam. Może w ten sposób uda się Wam ominąć, drodzy przyszli wyjeżdżający, tę martyrologię (bo chyba w tych kategoriach trzeba rozpatrywać reportaże Winnickiej) emigracyjną. Zresztą zawsze można pozostać w naszej "krainie mlekiem i miodem płynącej", w której nie trzeba wykonywać ciężkiej i uwłaczającej godności pracy. Widać, że myślenie feudalne jest silnie w nas zakorzenione.
"Królowa matka" Sylwii Szwed - to kolejny reportaż, którego potencjał został zaprzepaszczony przez nieudolność twórczą. Autorka podejmuje problematykę porzucenia i konsekwentnego odrzucenia przez matkę własnego dziecka. Trzeba przyznać, że trafiła jej się interesująca bohaterka. Światło, jakie udało jej się rzucić na życie tej kobiety, jej rodziny jest niewystarczające do tego, abyśmy mogli go potraktować z należytą powagą i uwagą. Dostajemy jedynie migawki, z których trudno ułożyć sensowny obraz, wpasowujący się w tematykę zbioru. Ma się nieodparte wrażenie, że znalazł się w nim całkowicie przypadkowo, a winą można obarczyć jedynie Szwed.
Ciut wyżej od powyższych plasuje się "Kopciuszek. Wersja dla dorosłych" Joanny Podgórskiej. Pokazuje w nim, że ofiara (w tym przypadku dorosłe dziecko) na skutek długoletniej przemocy fizycznej i psychiczniej może stać się katem swego oprawcy (mowa tu o matce). Widać, że autorka z niezwykłą sympatią podeszła do swej bohaterki i w taki właśnie sposób ją też przedstawiła, mniej lub bardziej zgrabnie odwracając uwagę czytelnika od istoty problemu. W końcu ofiara jest "świetą krową", której trzeba zawsze i bez wyjątku okazać współczucie. Fakt, że osoba popełniająca morderstwo była dorosła i miała swoje życie rodzinne (miała męża, dziecko) nie ma tu znaczenia. Liczy się, że odkupiła i wciąż odkupuje swoje winy. Pokrzepiające? Bynajmniej! Na pewno upraszczające. Wnikliwość, rzeczowośc, rzetelność - to nie najmocniejsze strony Podgórskiej.
Renata Radłowska "Krysia i mąż", czyli kolejny reportaż z cyklu "niewykorzystanych możliwości", choć już samo to, że autorka wyszła poza swój komfort postrzegania, zasługuje na słowa uznania. Nie oszukujmy się, z tematem alkoholizmu, przemocy fizycznej, psychicznej chętnie mierzymy się na kartach beletrystyki. W literaturze faktu, jak i w naszym codziennym życiu, o ile los umieścił nas po "wlaściwej" stronie mierzyć się: i nie chcemy, i nie lubimy. Słowami oddzielającymi nas od "onych" są najczęściej: "patologia", "patole" etc., etc. Ja niestety nie mam tak dobrze, i z tego akurat jestem dumna, bo nie chcę mieć, więc z owymi "Krysiami" spotykam się w swej pracy i robię wszystko (oczywiście nie sama, bo sama nie byłabym w stanie nic wskórać),by ich codzienność uległa zmianie, a muszę przyznać, że najtrudniejszą przeszkodą, którą trzeba pokonać jest ich psychika. Nie dziwi mnie zatem, że bohaterka tak długo zmagała się z decyzją odejścia od męża. Zazwyczaj to powolny, trudny proces. I nie zawsze ze szczęśliwym zakończeniem. Wracając jednak do reportażu, to zbyt powierzchowny, chaotyczny opis nie wzbudza ciekawości czytelniczej i nie usposabia pozytywnie do bohaterki. Innymi słowy mówiąc: odwagi trzeba ze świecą szukać, choć z racji wykonywanej pracy wiem, że w dobrze przedstawionej historii Krysi znaleźlibyśmy ją bez problemów.
Bohaterką reportażu Anny Wiatr "Najczęściej mam na imię Jukka" jest młoda kobieta zmagająca się ze stwardnieniem rozsianym. Czytając go ma się ochotę podważyć wiarygodność deklaracji autorki o osobistym poznaniu swej bohaterki (krótko mówiąc: nie znajdziemy w nim niczego, o czym nie przeczytalibyśmy na prowadzonym przez Jukkę blogu). Możliwe, że winny jest tu brak przygotowania merytorycznego Wiatr lub chęć "oswojenia" odbiorców z tą cieżką chorobą. Przez to otrzymujemy hurraoptymistyczny i utopijny jej obraz. Na marginesie muszę dodać, że przytoczone rzekome wypowiedzi toruńskiej neurolożki na temat SM są poważną przesłanką do natychmiastowej zmiany lekarza...
Dla przywrócenia właściwych proporcji, które zakłócił obraz Podgórskiej i jej "Kopciuszka" (tym mocnym i zachęcającym akcentem rozpoczyna się zbiór "Odwaga jest kobietą") - czytelnik ma możliwość zapoznania się z reportażem Joanny Wojciechowskiej "Grób mam pusty". Dramat matki, która próbuje wszelkimi sposobami ustalić, co tak naprawdę stało się z jej córką. Zmowa milczenia, szykany, nieudolność policji, brak wsparcia ze strony najbliższych, choroba - to przeszkody, z którymi musi mierzyć się bohaterka. Oszczędny emocjonalnie, wyważony, przemyślany, dopracowany reportaż, po którego przeczytaniu możemy, jeśli nie zakrzyknąć, to na pewno wyszeptać, że w tym przypadku odwaga jest kobietą, a autorka z szacunkiem traktuje: i bohaterkę, i czytelnika.
No i powolutku dochodzimy to tych najlepszych, dzięki którym nie żałuję, że sięgnęłam po tę książkę. W reportażu "Bliżej" Anna Cieśla zapoznaje nas ze zwykłą, a zarazem niezwykłą codziennością osób niepełnosprawnych. W przeciwieństwie do Wiatr, autorka nie próbuje podkoloryzować rzeczywistości, żeby czytelnik mógł się łatwo i miękko w niej odnaleźć. Przeciwnie, pisze o swojej bohaterce z wyczuciem, delikatnością, ciepłem, z zainteresowaniem, ale i z dystansem, który pozwala na zachowanie pozorów obiektywizmu. Pomysł, wykonanie - bez zarzutu, choć na upartego coś by się i znalazło, ale nie będę szukać dziury w całym. Miała być odwaga i jest odwaga i to jaka... Imponująca! Godna podziwu! Szkoda, że w zwykłym życiu tak rzadko zauważalna. Zachwycamy się tym, co zwykle na ten zachwyt nie zasługuje.
I mój numer jeden, czyli reportaż Izy Michalewicz "Dom Lalki". Jeśli szukaliśmy Bohaterki z prawdziwego zdarzenia, to właśnie tu ją znajdujemy. Śmiertelnie chore dziecko i matka, która robi wszystko, aby odwlec w czasie nieuniknione, nie tracąc przy tym siebie, swego "ja". Piękna opowieść o: miłości, granicach poświęcenia, przyjaźni i "dobrym sercu" tak wielu, wielu ludzi; o niewydolności państwa; o honorze i pokorze; dawaniu i braniu; strachu i próbach jego przezwyciężenia; smutku i radości; życiu "tu i teraz", bez jutra. Prawdziwy heroizm zaklęty w słowa. Odmitologizowanie rzeczywistości, obrazu matki-Polki i stereotypowego myślenia, że dobro dziecka wymaga całkowitego poświęcenia siebie, a szczególnie dobro śmiertelnie chorego dziecka. Michalewicz na przykładzie swej bohaterki stara się pokazać, że jest zupełnie odwrotnie. Zachowanie własnego "ja", własnej przestrzeni - daje siłę, tak potrzebną, by móc nie tylko zmagać się z chorobą córki, ale żyć własnym życiem, w którym znajduje się miejsce do realizowania marzeń.
Reasumując: Jak można zauważyć, reportaże są bardzo różnorodne, stąd moje początkowe stwierdzenie o nie do końca przemyślanej koncepcji. Mydło i powidło. Trochę żałuję, bo wiele autorek wybrało interesujący temat, a nie poradziło sobie z jego ujęciem. I w ten sposób całościowo wypada to nie najlepiej. No ale mogło być znacznie gorzej, zawsze może być. Nie rozumiem tylko jednego: skąd w autorkach poczucie, że tematy ważne trzeba nadmiernie trywializować? Strach przed niezrozumieniem, niezainteresowaniem? Możliwe. Przykre, że tak nisko ocenia się potencjalnego czytelnika, czy też czytelniczkę. Cóż zatem z tytułową odwagą? Jest, czy nie jest kobietą? Powiem tak: płeć nie ma tu nic do rzeczy, a definicja odwagi jest bardzo, bardzo pojemna i spokojnie każdy coś sobie z niej uszczknie. Podobnie, jak z tych reportaży i quasi reportaży.