Najnowsze artykuły
- ArtykułyAgnieszka Janiszewska: Relacje między bliskimi potrafią się zapętlić tak, że aż kusi, by je zerwaćBarbaraDorosz2
- ArtykułyPrzemysław Piotrowski odpowiedział na wasze pytania. Co czytelnikom mówi autor „Smolarza“?LubimyCzytać3
- ArtykułyPięć książek na nowy tydzień. Szukajcie na nich oznaczenia patronatu Lubimyczytać!LubimyCzytać2
- Artykuły7 książek o małym wielkim życiuKonrad Wrzesiński39
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jan Marszałek
6
7,3/10
Pisze książki: literatura piękna, reportaż, publicystyka literacka, eseje, historia, popularnonaukowa, czasopisma
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,3/10średnia ocena książek autora
6 przeczytało książki autora
3 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Samoobrona w walce z okupantem Polski. Obrona konieczna
Jan Marszałek
10,0 z 1 ocen
1 czytelnik 0 opinii
1999
Zdrajcy. Heroizmu, zdrady i zbrodni tom pierwszy
Jan Marszałek
0,0 z ocen
0 czytelników 0 opinii
1997
Najnowsze opinie o książkach autora
Kozodoje Jan Marszałek
5,5
Wsi wesoła, wsi spokojna – chciałoby się powiedzieć.
Gdzie młodnice jak sarny, które płoszy byle gest. Gdzie „robi się, co myśli i mówi, co czuje”. Gdzie „powie się słowo i za tym słowem do grobu człowiek idzie”. Gdzie oprócz Boga chrześcijańskiego nadal lęk i poważanie budzi „ojczyc, rodzimy, z tej ziemi poczęty, z niego, z Jessy, wzięli się bogi, ludzie i zwierzęta, i ziemia, i niebo, i morza, i strumienie, i wszystko, co naokół żyje”. Gdzie szacunek do przyrody i miłość chłopa do ziemi, która jest w nim niczym krew, a pozbawiwszy jej – „chłop umiera i ziemia umiera”. Gdzie pracy znojnej, że „nie wiadomo gdzie ręce włożyć, od świtania do północka”. Gdzie wespół z ludźmi żyją dziwożony, diebły, wiedźmy i czarowniki. Gdzie dzieci „to też majątek, gdy dzieci mówią jak ich ojcowie, gdy dzieci wierzą w to, w co ich ojcowie wierzą, gdy dzieci idą tą samą drogą, którą ich ojcowie szli”. To w taką tużpowojenną wieś, gdzieś na Podlasiu, weszli niczym „klin w zdrowe drzewo” agitatorzy kołchozów, którym szło „tylko o wprowadzenie naukowej uprawy ziemi”.
Przez chłopów nazwani kozodojami.
Autor, by pokazać niszczącą grozę przekształcania indywidualnych gospodarstw rolnych w państwowe zgodnie z ideą kolektywizacji wsi, wykorzystał ptasią metaforę. Niewielkiego, nocnego ptaka – lelka. Potocznie zwanego kozodojem. W kulturze wiejskiej ptaka, ze względu na wygląd i nietypowy dziób, uznanego za kradnącego mleko kozom, ale i dusze ludzkie również. To wierzenie ludowe wprowadzające atmosferę lęku wykorzystał Howard Philips Lovecraft w opowiadaniu „Zgroza w Dunwich”, a także Andrzej Sapkowski w sadze o Wiedźminie. Autor w swoim debiucie prozatorskim posłużył się złą sławą ptaka do ukazania kontrastu między człowiekiem wsi, który w trudzie i pocie wyszarpuje kamienistej ziemi chleb a człowiekiem z miasta, który „całe życie lelum polelum i na cudzym wikcie, ho, ho, będą wyrabiali wszystko inne, byle na coś konkretnego nie musieli się złapać. Pachną mydłem, brylantyną, ręce mają wydelikacone, gołą nogą nie wlezie na ścierń”, a „choć powłazili na miejsce panów... to żadne pany, to łapichudry”. Dla chłopów byli zwiastunami paskudy i nieszczęścia, którym nie sposób wytłumaczyć, że ziemia to chłopska krew. To niezrozumienie tak skrajnie różnych światów autor mistrzowsko zobrazował w symbolicznej scenie drogi wozem z gnojem wciąganego przez konie na pole położone na wzgórzu. W sposobie rozmowy „kozodojów” siedzących na wozie z Jacentym niestrudzenie podkładającym kamienie pod koła, by ulżyć zwierzętom. W głośnej treści przekonań kierowanych do zdawkowo odzywającego się Jacentego i jego myślowego monologu odpowiadającego na argumenty obcych, którzy „chcą człowieka ociosać, wyprostować, utoczyć wedle swojego pomyślunku, a człowiek to nie glina na garncarskim kole”. W zderzeniu kultury wiejskiej i miejskiej, obyczajów i szacunku do natury mocno zdeformowanych i wypaczonych u miastowych. Ten mocno podzielony świat łączyła jedna osoba.
Minior.
Żołnierz, który rozminowywał pola i łąki z wojennych niewybuchów wokół wsi. Saper z chłopskim rodowodem, ale drugą nogą stojący już w mieście. Mężczyzna z rozdwojoną duszą i niezdecydowanym sercem tak dobrze ukazanymi w niepewności i nieustannym wahaniu w wyborze między miastową, wykształconą Moniką i prostą, wiejską Hanką, która myślała, że z pocałunku biorą się dzieci.
Autor malowniczo i przejmująco oddał czasy polskiej wsi uwikłanej w politykę państwa socjalistycznego. Czułam ten żal i smutek zabijania jej piękna, uroku, niemalże magii z jej obyczajami, przyśpiewkami, zwyczajami, wierzeniami, człowieka, który z niej pochodził i taką ją zapamiętał z dzieciństwa. Z perspektywy czasu to już świat przeszły zachowany na kartach tej powieści przekazany przepięknym językiem gwary i w malowniczych opisach, w których widać, że autor tworzy również poezję.
Wsi wesoła, wsi spokojna, wsi już nieistniejąca...
naostrzuskiazki.pl