Kapłanki, Amazonki i Czarownice Jadwiga Żylińska 7,1
ocenił(a) na 844 tyg. temu Chociaż starożytna Grecja kojarzy nam się z patriarchatem, walczącymi mężczyznami i kobietami sprowadzonymi do roli żon i matek, to wielu badaczy uważa, że początkowo mogło być inaczej – antyczna Hellada miała opierać się na matriarchacie i kulcie bogini matki, która została potem zastąpiona przez bogów olimpijskich. Na tej bazie Jadwiga Żylińska zbudowała swoją opowieść.
Usłyszałam o tej pozycji przy okazji recenzji antologii ,,Ziarno granatu” i spodziewałam się czegoś podobnego – zbioru opowiadań o konkretnych bohaterkach mitologii greckiej. Tymczasem mamy tu do czynienia z trochę bardziej skomplikowaną formą. Przede wszystkim: to nie jest typowy zbiór opowiadań. Większość rozdziałów to zamknięte historie, ale wszystkie składają się w jedną opowieść o upadku matriarchatu i jest to spójne, budową ta książka przypomina trochę serial z gatunku procedural. Nie jest też to wyłącznie opowieść o starożytnej Grecji. Autorka zaczyna historię na Bliskim Wschodzie, a później pojawiają się też opowieści inspirowane Egiptem czy plemionami Celtów. Świat nie jest tu bardzo ściśle wzorowany na tym, co znamy z Homera czy Ajschylosa, Żylińska próbuje odpowiedzieć na pytanie, jak mógł wyglądać matriarchalny świat Greków, więc próg wejścia jest tu wysoki i trzeba czytać uważnie, żeby zrozumieć, jak działa świat. Ja mimo, że bardzo dobrze znam mitologię grecką, chwilami potrzebowałam wracać do pewnych fragmentów. Jeśli chodzi o kwestie realizmu, to Żylińska nie oddaje do końca tej mitologii, którą znamy, ale też nie rezygnuje z postaci bogów czy ingerencji magii. Wykorzystuje także postacie historyczne, takie jak Hatszepsut czy Echnaton, ale robi to bardzo luźno i wprowadza wiele fikcji, więc lepiej się z tego nie uczyć faktów lub na bieżąco je sprawdzać z historycznymi źródłami.
Jeśli chodzi o moją opinię, książka naprawdę mi się podobała, szczególnie te fragmenty, gdy autorka pokazywała konkretne sceny, wychodziło to naprawdę ciekawie i emocjonalnie (jak chociażby tragedia Klitajmestry). To, co mnie urzekło, to fakt, że Żylińska nie powielała tu bardzo wielu elementów, które obecnie występują w tego typu literaturze i są zazwyczaj inspirowane ,,Mgłami Avalonu” – nie ma tu jakichś ,,innych”, których trzeba zniszczyć w imię słusznej sprawy, nie ma pokazywania zmuszania dzieci do seksu rytualnego jako wolności, nie ma romantyzowania kazirodztwa czy pedofilii, a wręcz jest to ukazane jako coś złego. Chciałabym, żeby więcej takich powieści powstawało teraz. I chociaż matriarchat z założenia wiąże się z tym, że mężczyźni pełnią niższą funkcję i oczywiście to też nie jest dobre, to nie ma też tu pokazanego, że wszyscy panowie są źli i tłamszą kobiety, jest pokazane, że płeć ,,brzydka” też może wspierać panie w niezależności. Najbardziej spodobał mi się rozdział o Ariadnie – jej historia była naprawdę ciekawa, zakończenie z Dionizosem napisane w uroczy sposób i ze zwróceniem uwagi, że ten mit i cały kult dionizyjski był przyjazny kobietom i pokazywał ich wyzwolenie, czego zabrakło mi u Jennifer Saint. Zaskoczyło mnie ukazanie Fedry i Medei, które autorka ,,oczyściła” z ich kontrowersyjnych wyborów, ale rozumiem, że miało to pokazać, jak łatwo zniszczyć kobiecie opinię. Rozdziały ,,egipskie” i te o Pazyfae czy Klitajmestrze też mi się podobało. Jak zwykle mam mieszane uczucia, co do pokazania Heleny i Menelaosa, których relacja jako naznaczona czynami jego brata mogła być ciekawa, ale sprowadziła się do klasycznego ,,bo ludzie ze sobą nie rozmawiają”.
Jest to dość trudna i skomplikowana pozycja, ale warto zaryzykować i ją poznać.
,, — Gdy węże walczą między sobą i pokonany położy się płasko na ziemi, zwycięzca nie zadaje mu śmiertelnego ukąszenia, lecz odpędza od ofiary.
— Nie jesteśmy wężami.
— Ale nawet człowiek niekiedy zdolny jest powstrzymać się od okrucieństwa.”