Czasami spodziewam się, że ludzie myślą tak samo jak ja. Oczekuję, że wyciągną wnioski ze swojego dzieciństwa i powiedzą sobie, że nie chcą ...
Najnowsze artykuły
- ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik1
- ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński3
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej, by móc otrzymać książkę Ałbeny Grabowskiej „Odlecieć jak najdalej”LubimyCzytać4
- ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Senait G. Mehari
1
6,7/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik
Urodzona: 03.12.1974
Senait Ghebrehiwet Mehari - erytrejska piosenkarka i pisarka mieszkająca w Niemczech.
Pierwsze lata życia spędziła w Asmarze, która obecnie jest stolicą Erytrei, zaś w owym czasie była częścią Etiopii.
Gdy miała 6 lat ojciec wysłał ją i jej dwie przyrodnie siostry do obozu Erytrejskiego Frontu Wyzwolenia, co było wówczas normalną praktyką wśród miejscowej ludności. Dziewczynki spędziły w spartańskich, paramilitarnych warunkach 3 lata, często cierpiąc z powodu braku wody i jedzenia.
Senait udało się przedostać do stolicy Sudanu, Chartumu i dzięki dużemu szczęściu dostać azyl w Niemczech.
Swoje przeżycia z Erytrei, Etiopii i Sudanu, a także pierwsze lata życia w Niemczech opisała w książce zatytułowanej "Feuerherz" (2004, polskie wydanie: "Żar serca", Świat Książki, 2006).
Dwa lata później napisała "Wüstenlied".
W 2005 roku Senait Mehari wydała swoją pierwszą płytę. Jej niemiecki tytuł "Mein Weg" ("Moja droga") całkowicie odpowiada zawartości krążka. Zawarte są na nim głównie utwory z tekstami autobiograficznymi.
Rok później Mehari i znany niemiecki muzyk i kompozytor urodzony w Rumunii, Peter Maffay, stworzyli album pt. "Begegnungen – Eine Allianz für Kinder".
Obecnie Senait Ghebrehiwet Mehari jest, obok byłej członkini szwedzkiego girlsbandu Midi Maxi & Efti, Freweny "Efti" Teclehaimanot, najbardziej znaną wokalistką erytrejską mieszkającą w Europie.http://
Pierwsze lata życia spędziła w Asmarze, która obecnie jest stolicą Erytrei, zaś w owym czasie była częścią Etiopii.
Gdy miała 6 lat ojciec wysłał ją i jej dwie przyrodnie siostry do obozu Erytrejskiego Frontu Wyzwolenia, co było wówczas normalną praktyką wśród miejscowej ludności. Dziewczynki spędziły w spartańskich, paramilitarnych warunkach 3 lata, często cierpiąc z powodu braku wody i jedzenia.
Senait udało się przedostać do stolicy Sudanu, Chartumu i dzięki dużemu szczęściu dostać azyl w Niemczech.
Swoje przeżycia z Erytrei, Etiopii i Sudanu, a także pierwsze lata życia w Niemczech opisała w książce zatytułowanej "Feuerherz" (2004, polskie wydanie: "Żar serca", Świat Książki, 2006).
Dwa lata później napisała "Wüstenlied".
W 2005 roku Senait Mehari wydała swoją pierwszą płytę. Jej niemiecki tytuł "Mein Weg" ("Moja droga") całkowicie odpowiada zawartości krążka. Zawarte są na nim głównie utwory z tekstami autobiograficznymi.
Rok później Mehari i znany niemiecki muzyk i kompozytor urodzony w Rumunii, Peter Maffay, stworzyli album pt. "Begegnungen – Eine Allianz für Kinder".
Obecnie Senait Ghebrehiwet Mehari jest, obok byłej członkini szwedzkiego girlsbandu Midi Maxi & Efti, Freweny "Efti" Teclehaimanot, najbardziej znaną wokalistką erytrejską mieszkającą w Europie.http://
6,7/10średnia ocena książek autora
358 przeczytało książki autora
198 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
(...) dopiero w Europie pojęłam, że może istnieć wychowanie bez przemocy i że nie trzeba bić dzieci, żeby zrozumiały czego się od nich chce....
(...) dopiero w Europie pojęłam, że może istnieć wychowanie bez przemocy i że nie trzeba bić dzieci, żeby zrozumiały czego się od nich chce. Dopiero w Europie dowiedziałam się, że jestem wolnym człowiekiem, że mam prawo mieć własne zdanie i że nikt nie będzie mnie bić tylko dlatego, że myślę inaczej niż on.
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Żar serca Senait G. Mehari
6,7
To naprawdę wciągająca opowieść, której nie można ot tak zapomnieć. Najbardziej urzekła mnie determinacja bohaterki. Mimo, iż przez cały okres dzieciństwa los był dla niej okrutny, nigdy się nie poddała.
W książce przedstawiono zupełnie nieznany mi od tej strony świat wojny, widziany oczami sześcioletniej dziewczynki. Nie ma w nim miejsca dla ludzi o słabej woli. Każdy walczy o swoje życie, dzieci są traktowane jak dorośli.
Żar serca Senait G. Mehari
6,7
Dziecko-żołnierz.
Potworna zbrodnia dorosłych na najsłabszym i najbardziej bezbronnym małym człowieku. A to tylko jeden z etapów dramatycznego losu autorki. Już samo pojawienie się na świecie było falstartem. Urodziła się w jednym z najgorszych możliwych związków, najgorszego czasu dla północno-wschodniej Afryki. Ojciec pochodził z Erytrei, a matka z Etiopii. Oba ich kraje „znajdowały się od 15 lat w stanie wojny, a »mieszane« dziecko oznaczało hańbę dla matki, ojca i dla samego dziecka”. Napiętnowana, nieplanowana, co często wyrzucał jej ojciec, zamknięta przez matkę w walizce, które było próbą pozbycia się noworodka plasującą się między zabójstwem a porzuceniem, ocalała tylko dzięki sąsiadom. Do czwartego roku życia przebywała w dwóch sierocińcach, gdzie poznała rasizm i stała się ofiarą pedofila. Stamtąd zabrana do dziadków otrzymała dopiero imię, by jako pięciolatka trafić z powrotem do ojca-sadysty. Skala przemocy zakończyła się próbą zabójstwa dziewczynki i ostatecznie oddania jej do armii Frontu Wyzwolenia Erytrei.
Miała dopiero sześć lat.
Przeżyła choroby, ataki dzikich zwierząt, skrajny brak wody, głód zmuszający do jedzenia ziemi, ćwiczenia wojskowe, przemoc, pracę ponad siły, regularne gwałty, front i odpowiedzialność za powierzony jej kałasznikow, który ledwo dźwigała. Po trzech latach z oddziału błąkającego się po pustyni uprowadził ją stryj, który katował ją równie mocno, jak ojciec. Miała trzynaście lat, gdy wyemigrowała do Niemiec, do przebywającego tam ojca, który nie zmienił metod wychowawczych. Zbyt często słysząc groźbę ojca – „Jedno obiecuję ci, Senait, nie umrzesz śmiercią naturalną, ale z mojej ręki”. – uciekła z domu.
Została bezdomną w wieku szesnastu lat.
Szesnaście lat upokorzeń, molestowania, demoralizacji, skrajnej przemocy, poniżenia, wykorzystywania i nienawiści, którym nieustannie towarzyszyły dwa uczucia – wstydu i strachu. Potem pojawiła się depresja, alkohol, haszysz, samookaleczenia i sześć lat psychoterapii.
Piekielnie trudno czytało mi się te wspomnienia.
Nie mogłam pozbyć się wizji mojej córki na jej miejscu. Brnęłam jednak dalej przez te skrajnie emocjonalnie sceny, bo chciałam poznać los dzieci, które tysiącami uczestniczą czynnie z bronią w ręku we wszystkich punktach zapalnych na świecie. Wcześniej poznałam los chłopca, który uciekł z oddziału do obozu przejściowego w książce „Co to za Coś”. Jednak tak, jak w jego przypadku, tak w przypadku autorki, celem publikacji ich przeżyć nie było epatowanie cierpieniem. Autorka we wstępnych słowach do opowieści o sobie napisała – „Nie chcę jednak, żeby ludzie, którzy będą czytali tę książkę, zobaczyli tylko to, co straszne. Chciałabym, żeby jej lektura uchyliła jakieś drzwi. Zawsze jest jakieś światło, jakaś nadzieja”.
Tą nadzieją był dla niej płomień we własnym sercu.
To z niego czerpała siłę, określając go gorejącym, wiecznie żarzącym się (stąd tytuł książki) dobrem i miłością do innych. Nawet tych, którzy tak, jak jej własny ojciec, katowali ją i chcieli zabić. To dzięki niemu zrealizowała swoje marzenia o samodzielności i niezależności, zostając znaną w Niemczech piosenkarką o własnym, charakterystycznym, niepowtarzalnym stylu śpiewania.
1
To ono nie pozwalało jej pozostać obojętną na krzywdę innych, dlatego chętnie opowiedziała o sobie i brała udział w akcjach uświadamiających problem dzieci-żołnierzy oraz charytatywnych na rzecz przeciwstawiania się wykorzystywaniu ich w celach militarnych. Została promotorka „Dnia Czerwonej Dłoni” obchodzonego 12 lutego, którego formalna nazwa brzmi - Międzynarodowy Dzień przeciwko wykorzystywaniu dzieci-żołnierzy, a w Polsce odbywa się pod nazwą „Red Hand Day Poland”. Wrażliwych uprzedzam przed drastycznymi zdjęciami na jego fejsbukowym profilu. Patrząc na tę rozśpiewaną, dojrzałą obecnie kobietę – podziwiam ją i mimo że znam jej przeszłość, nadal nie potrafię objąć umysłem tego, co przeszła i to, że przeżyła.
I to, że na frontach świata nadal walczą dzieci.
naostrzuksiazki.pl